Trwa mobilizacja do ukraińskiej armii. Dlaczego brakuje poborowych?

2024-01-10, 11:20

Trwa mobilizacja do ukraińskiej armii. Dlaczego brakuje poborowych?
Ілюстрацыйнае фота. Foto: FB/GeneralStaff.ua

W ukraińskiej armii brakuje poborowych. Trwają prace nad taką zmianą prawa, by Ukraińcy nie unikali pójścia do armii. Dlaczego Ukraińcy nie chcą walczyć w wojnie z Rosją? Portal Polskiego Radia 24 zapytał o to obywateli Ukrainy przebywających w Polsce.

Na Ukrainie trwają prace nad ustawą o mobilizacji do armii, która m.in. obniża wiek poborowych z 27 do 25 lat. Pod koniec grudnia naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny powiedział, że armia domaga się wcielenia w jej szeregi dodatkowych 450-500 tysięcy Ukraińców. Jak podkreślił, są to tylko szacunki, a dokładna liczba jest tajemnicą wojskową.

Załużny nie krył, że nie jest zadowolony z pracy wojskowych biur poborowych. Komentarz pojawił się dzień po wpłynięciu do ukraińskiego parlamentu projektu ustawy proponującej obniżenie wieku osób mogących służyć w armii. W Kijowie pojawiły się również pomysły m.in. dotyczące mobilizacji Ukraińców przebywających za granicą.

Masowa emigracja Ukraińców

Z raportu Instytutu Pokolenia wynika, że od czasu inwazji Rosji na Ukrainę, czyli od 24 lutego 2022 r., miliony Ukraińców uciekły za granicę. "Szacuje się, że Ukrainę opuściło ok. 10 milionów obywateli, czyli 1/4 populacji" - czytamy w raporcie nt. "Masowej imigracji Ukraińców". W Polsce po wejściu w życie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem na terytorium tego państwa umożliwiono legalizację pobytu uchodźców. 22 marca 2022 roku ruszyła rejestracja obywateli Ukrainy na podstawie specustawy. W niespełna miesiąc zarejestrowano 907 tys. 856 osób.

Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że na koniec października 2023 roku liczba ukraińskich uchodźców wynosiła w naszym kraju ponad 957 tys. Mężczyźni w wieku poborowym też znajdują się w tej społeczności. 

Pani Olga, która przyjechała do Polski drugiego dnia po wybuchu wojny z Rosją, mówi portalowi Polskiego Radia 24, że jej mąż już od dawna pracuje za granicą. Na Ukrainę nie zamierzają wracać. - W rodzinne strony czasem jeździ syn, który ma drugą grupę niepełnosprawności, a takie osoby są zwolnione ze służby wojskowej - mówi kobieta. Dodaje, że bardzo wielu jej rodaków, którzy idą walczyć, ginie. - Brakuje przygotowania do walki na froncie dla osób, które wcześniej nigdy nie miały do czynienia z wojskiem. Inaczej jest w przypadku zawodowych żołnierzy. Dlatego cywile tak masowo wyjechali z Ukrainy. Nie czują powołania do wojska, mają także obawy, że jak pójdą na wojnę, to zginą  - dodaje. 

Agresja na Krym

Na Ukrainie pobór do wojska rozpoczął się już w 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym. To też napędziło falę migracji mężczyzn z Ukrainy, a ci, którzy założyli rodziny w Polsce, a nie zrzekli się obywatelstwa ukraińskiego, przestali odwiedzać swoje rodzinne strony, by nie zostać wcielonymi do ukraińskiej armii. Artem po przyjeździe do Polski skończył studia, na uczelni poznał swoją żonę. - Od 10 lat nie jeżdżę w swoje rodzinne strony, by nie zostać zmobilizowanym - tłumaczy. Dodaje, że jednocześnie nie może mieć obywatelstwa ukraińskiego i polskiego, a chce pozostać przy ukraińskim. Nie chce też zostawiać rodziny i dzieci, by iść na wojnę, w której w każdej chwili może zginąć.   

Wśród Ukraińców, którzy dziś pracują w Polsce, jest też grupa osób, która była już na froncie. Roman, pracujący od 2019 roku w Polsce, odbył wcześniej półtoraroczną służbę wojskową, a potem jeszcze służył przez dwa lata w ukraińskiej armii. - Kiedy byłem na kontakcie, mieliśmy pół godziny, by się spakować przed wyjazdem na front. Trafiliśmy do szkoły, w której piwnicach walczyliśmy 2 miesiące - wspomina. - Były też walki, podczas których ze 120 żołnierzy, przeżyło nas siedmiu - dodaje. 

Zwraca uwagę, że był to bardzo trudny czas. Były dni, kiedy spali zimą w okopach bez śpiworów. Nie zawsze mieli co jeść. Brakowało też dobrej broni. - Dali mi automat z lat 80. Z czym walczyć? - mówi Roman, który po zakończeniu 2-letniego kontraktu chciał odejść z ukraińskiej armii. Wyjechał do Polski, gdzie znalazł pracę, ma żonę i córeczkę. - Koledzy, którzy zostali, już nie mają wyjścia, muszą walczyć, a teraz zapowiadają jeszcze zaostrzenie przepisów zmuszających ukraińskich mężczyzn do wstąpienia do armii - dodaje. Nie wyklucza, że po zmianie przepisów będzie musiał wrócić na Ukrainę. Póki co jednak z własnej woli nie ma takich planów. - Jakbym widział sens tej wojny - że moje dzieci będą mogły żyć spokojnie na Ukrainie - to bym walczył - podkreśla. Podobne zdanie mają jego koledzy, którzy też wyemigrowali.

Czytaj także:

kg

Polecane

Wróć do strony głównej