Mariupol: mieszkańcy muszą stać w długich kolejkach po wodę. Rosjanie podlewają nią trawniki

2022-06-06, 10:58

Mariupol: mieszkańcy muszą stać w długich kolejkach po wodę. Rosjanie podlewają nią trawniki
Rosjanie zmuszają mieszkańców Mariupola do stania w długich kolejkach po wodę. Foto: Twitter

Mieszkańcy Mariupola na południu Ukrainy mdleją w kilkugodzinnych kolejkach po niewielkie ilości dostarczanej przez okupantów żywności - poinformował doradca mera tego miasta Petro Andriuszczenko, cytowany przez agencję UNIAN.

"Codziennie w kolejce ustawia się 1,5-2 tys. osób, stoją w upale po sześć godzin, czekając na około 400 wydawanych zestawów; jedzenia nie wystarcza dla każdego" - podał Andriuszczenko. "Co godzinę do szpitala z powodu omdlenia trafia do 10 osób" - dodał.

Na wydawane zestawy pożywienia składa się kilka paczek makaronu, kilka soków, konserwy i płatki - paczki wydawane przez Rosjan to jedyny sposób na zdobycie pożywienia w tym okupowanym mieście.

W niedzielę Andriuszczenko poinformował, że do otrzymania w Mariupolu wody pitnej są zapisy. Dodał, że pomoc wydawana jest wyłącznie emerytom, a pozostałe osoby otrzymują ją za pewne działania. "Praktyka »jedzenie za pracę« wróciła" - oświadczył doradca mera.

Początki epidemii

Doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko powiedział, że można mówić o początku epidemii w tym okupowanym przez Rosjan mieście nad Morzem Azowskim. Dodał, że na ulicach gniją odpadki, a skażenie mogą wywołać prowizoryczne groby.

Doradca mera powiedział, powołując się na własne źródła w Mariupolu, że miasto "faktycznie jest zamykane na kwarantannę". - Teraz jest to łagodniejsza wersja kwarantanny, bardziej biurokratyczna, ale myślę, że oni rozumieją, że zaczęła się epidemia - dodał. Andriuszczenko, którego wypowiedź przekazał portal Suspilne uważa, że może chodzić o cholerę lub dyzenterię (czerwonkę bakteryjną).

Opisując sytuację sanitarną, Andriuszczenko mówił o zanieczyszczeniu morza i źródeł wody. - Zdajemy sobie sprawę, że płytkie mogiły mają pewien wpływ, gnicie odpadków na ulicach - to wszystko trafia do wody, morza, źródeł wody pitnej. Ryzyko epidemii już jest nie tylko groźbą, jest już na takim poziomie, że w zasadzie odnotowujemy pojedyncze przypadki - na tyle, na ile możemy je rejestrować - mówił. Ocenił, że "pozwala to mówić, że w zasadzie rozpoczęła się epidemia". Według doradcy mera w Mariupolu rośnie umieralność.

Nie ma leków, nie działa system opieki

Andriuszczenko ostrzegł, że w obecnych warunkach, gdy w Mariupolu nie działa system opieki medycznej ani laboratoria, nie ma szczepionek ani leków, nawet dyzenteria może spowodować wiele ofiar śmiertelnychO zagrożeniu epidemią w Mariupolu Andriuszczenko mówił też pod koniec kwietnia, wskazując na brak dostępu do kanalizacji, wody pitnej i pożywienia. Wojska rosyjskie blokowały miasto od 1 marca.

Czytaj także:

W Mariupolu masowo chowano zabitych. Wody i żywności nadal brakuje. Rosjanie częściowo uruchomili wodociągi. Jednak w połowie maja szefowa WHO na Ukrainie Dorit Nitzan ostrzegała, że wiele rur jest uszkodzonych, przez co mieszają się ścieki i woda pitna.

as

Polecane

Wróć do strony głównej