Niemcy na granicy swoich możliwości. Ekspert: społeczeństwo jest rozczarowane polityką migracyjną rządu

2023-08-29, 13:42

Niemcy na granicy swoich możliwości. Ekspert: społeczeństwo jest rozczarowane polityką migracyjną rządu
Duża część obywateli niemieckich jest rozczarowana polityką państwa związaną z imigracją - powiedziała ekspert. Foto: nitpicker/Shutterstock

Według danych Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców od stycznia do lipca złożono prawie 189 tysięcy wniosków o azyl w Niemczech. Premier rządu Saksonii alarmował ostatnio, że w związku z dotychczasową polityką migracyjną Niemcy znajdują się na granicy swoich możliwości. - Niemcy, mimo tradycji dość hojnego państwa socjalnego i rozbudowanego systemu wsparcia, coraz częściej zgłaszają problemy z zakwaterowaniem wszystkich imigrantów i uchodźców - tłumaczyła w rozmowie z Polskim Radiem 24 Olga Doleśniak-Harczuk, ekspert Instytutu Staszica. 

Premier rządu Saksonii stwierdził ostatnio, że w związku z dotychczasową polityką migracyjną Niemcy znajdują się na granicy swoich możliwości. "Gminy osiągnęły punkt krytyczny" - ocenił. Według danych Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców od stycznia do lipca złożono prawie 189 tysięcy wniosków o azyl w Niemczech. Najliczniejszą grupę stanowią Syryjczycy, Afgańczycy i Turcy. Ośrodki dla imigrantów pękają w szwach. W większości przypadków imigranci nie podejmują pracy.

Krach polityki migracyjnej

Brakuje im również odpowiednich kwalifikacji, żeby wypełnić poważne luki na rynku pracy. Korzystają tylko z zasiłków socjalnych. Zdaniem władz, nie ma pomysłu, jak oddzielić osoby uprawnione do azylu i uchodźców wojennych od imigrantów bez perspektyw na życie w Niemczech. Dalsze inwestowanie w proces integracyjny na rynku pracy nie poprawi sytuacji gospodarczej. Państwo niemieckie znalazło się w kryzysie wywołanym przez politykę migracyjną.

Jak tłumaczy Olga Doleśniak-Harczuk, Niemcy jako państwo, mimo tradycji dość hojnego państwa socjalnego i rozbudowanego systemu wsparcia, coraz częściej zgłaszają problemy z zakwaterowaniem wszystkich imigrantów i uchodźców, co wynika też z coraz mniejszej dostępności lokali.

Kilka miesięcy temu trudności łączące się w sposób oczywisty z kwestią kosztów były tematem majowego szczytu migracyjnego, w którym zwyczajowo uczestniczą premierzy wszystkich krajów związkowych i kanclerz Niemiec. Podczas szczytu politykom z trudem przyszło wypracowanie kompromisu zadowalającego obie strony. Szefowie landów domagali się zwiększenia pomocy finansowej Berlina dla gmin i samorządów odpowiedzialnych za zakwaterowanie i szeroko pojęte wsparcie imigrantów i uchodźców. 

- Kanclerz Scholz w końcu zgodził się na wyasygnowanie dodatkowego miliarda euro na ten cel, ale landy wciąż są zdania, że zaangażowanie państwa jest zbyt skromne - poinformowała ekspert. Jak przypomniała, właśnie wtedy ustalono termin kolejnego szczytu, który wyznaczono na listopad. Jesienią na spotkaniu będą ponownie omawiane kwestie związane z zapewnieniem bytu imigrantom.

Brak wykwalifikowanych pracowników

- Co zaś się tyczy samych liczb - w 2014 i 2015 r. do Niemiec przybyło ponad 1,7 mln ludzi, głównie z Azji, Afryki Północnej, ale większość z tych osób później pojechała dalej - przekazała Doleśniak-Harczuk.

W 2022 r. Niemcy przeżyli kolejną falę, tym razem uchodźców wojennych z Ukrainy. Przyjechało ponad milion osób, spora część Ukraińców już Niemcy opuściła.

- Pamiętajmy, że Niemcy to państwo, do którego z jednej strony przybywa wielu imigrantów, a które z drugiej odnotowuje ich spory odpływ. Wyjeżdżają również sami Niemcy, którzy upatrują większe szanse na rozwój zawodowy poza swoją ojczyzną, co też nie pozostało niezauważone przez partię Alternatywa dla Niemiec, która często podkreśla, że "państwo nie funkcjonuje, jak powinno, skoro opuszczają je wykształceni Niemcy" - spostrzegła ekspert i dodała, że teraz, kiedy Niemcy są w recesji, coraz częściej mówi się o braku wykwalifikowanych pracowników, o tych, którzy swoją pracą i wiedzą mogliby się przyczynić do zahamowania negatywnych trendów, ale tych ludzi nie ma.

Zdaniem Doleśniak-Harczuk dzieje się tak, ponieważ do Niemiec w większości przybywają imigranci o niskich umiejętnościach, nieznający języka, i w takiej sytuacji nawet przyjęcie tzw. ustawy o pracownikach wykwalifikowanych, tak bardzo forsowanej przez koalicję rządową, niewiele zmienia.

- Państwo nie dysponuje mechanizmem, brutalnie mówiąc, selekcji osób przydatnych dla niemieckiego rynku pracy. I to się dzieje w sytuacji, gdy co czwarty przedsiębiorca wymienia braki kadrowe wśród kluczowych czynników uniemożliwiających rozwój firmy czy danego przedsiębiorstwa - oceniła.

Rozczarowane społeczeństwo 

W rozmowie ekspert Instytutu Staszica stwierdziła, że stosunek Niemców do uchodźców z lat 2014-2015 bardzo się zmieniał. - Na początku większość Niemców witała ich z otwartymi ramionami. Gotowość niesienia pomocy była bardzo wysoka. Znam rodzinę, która przyjęła do swojego domu dwóch młodych ludzi z Syrii, obaj się uczą, jeden poszedł na studia, drugi z racji innych zainteresowań kontynuuje edukację zawodową, ale to nie są sytuacje reprezentatywne - spostrzegła.

Jej zdaniem większość imigrantów i uchodźców z lat 2014-2015 wciąż jest skazana na państwową "kroplówkę", bo albo brakuje im kwalifikacji, albo niemiecki system utrudnia im podjęcie jakiegokolwiek zajęcia, sam system bowiem też pozostawia wiele do życzenia i bywa sprzeczny. Dochodzi też do sytuacji, kiedy najpierw jeden urząd wysyła imigranta na szkolenia, a drugi chce go wydalić z kraju. - Mam wrażenie, że pokutuje tu analogowość niemieckiego systemu, skrajny brak komunikacji - mówiła Doleśniak-Harczuk.

Jak zaobserwowała, wystarczy przejść się ulicami niemieckich miast, żeby zobaczyć zamknięte restauracje, sklepy czy punkty usługowe. Brakuje przede wszystkim fachowców i ludzi wykwalifikowanych, którzy mogliby wspomóc właścicieli tych punktów i wzmocnić miejscową gospodarkę.

Jeśli jednak coraz częściej docierają alarmujące sygnały, że władze związkowe nie radzą sobie z takim obciążeniem to, według Doleśniak-Harczuk, oznacza to, że ten wkład pracowniczy imigrantów w gospodarkę niemiecką nie jest na tyle wysoki, żeby można było zrekompensować utrzymanie osób, które nie są czynne na rynku pracy.

- Kiedy dzisiaj rozmawia się z Niemcami, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że duża część obywateli jest rozczarowana polityką państwa związaną z imigracją. Nie wierzę w to, że rząd Olafa Scholza jest w stanie wdrożyć takie mechanizmy, które skutecznie nastawią się na selekcję osób, które będą przydatne na rynku pracy, a nie staną się kolejną falą uchodźców, którzy będą skazani wyłącznie na niemiecką kroplówkę socjalną - przekazuje ekspert i dodaje, że z tym wiąże się duża frustracja społeczeństwa, która przekłada się na przykład na wzrost poparcia dla takich partii jak Alternatywa dla Niemiec. 

Zobacz także w TVP Info: Otwartość na imigrantów a liczba przestępstw. Statystyki gwałtów, zabójstw i napaści w UE [TABELE]

Czytaj również: 

Maciej Marcinek 

Polecane

Wróć do strony głównej