Dukaczewski: aneks z likwidacji WSI w jakiejś części poza kontrolą

Publikacja na którą powołuje się tygodnik "Wprost" jest pierwszym namacalnym dowodem na to, że aneks z likwidacji WSI w jakiejś części krąży poza kontrolą - oświadczył były szef Wojskowych Służb Informacyjnych Marek Dukaczewski.

2014-08-19, 12:14

Dukaczewski: aneks z likwidacji WSI w jakiejś części poza kontrolą

Posłuchaj

"Wprost" ujawnił dokumenty, na podstawie których miał powstać aneks do raportu z likwidacji WSI. Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych Marek Dukaczewski (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Dukaczewski twierdzi, że ujawnienie tych dokumentów go nie dziwi. Jak mówił już w trakcie likwidacji WSI dochodziły do niego informacje o kopiowaniu kartotek operacyjnych. Według niego, chodzi o dokumenty, które zawierają najbardziej istotne informacje na temat funkcjonowania Służb - między innymi dotyczące agentów i współpracowników.
Zdaniem Dukaczewskiego takie działania mogły prowadzić osoby z komisji weryfikacyjnej lub osoby z nią powiązane. Jednak jak przypomniał, prokuraturze ostatecznie nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Były szef WSI zaznaczył, że problem istniał, a zawiadomienia w tej sprawie składała też Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Nie przyniosło to żadnych rezultatów.

Raport w sprawie likwidacji WSI - czytaj więcej >>>

W poniedziałek tygodnik "Wprost" poinformował, że tajne materiały wyciekły z kierowanej przez Antoniego Macierewicza Komisji Weryfikacyjnej WSI i po siedmiu latach są po raz pierwszy ujawniane. Materiały, a konkretnie 47 stron opatrzonych adnotacjami "ściśle tajne" i "egzemplarz pojedynczy", miały trafić do redakcji dwa tygodnie temu.

Według gazety w 2007 roku na podstawie m.in. tych materiałów miał być stworzony aneks do raportu z weryfikacji WSI. Aneks został przekazany ówczesnemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiego, który nie zdecydował się na jego ujawnienie. Dokument spoczywa w kancelarii tajnej Kancelarii Prezydenta RP i również Bronisław Komorowski nie korzystał z prawa do jego ujawnienia.

REKLAMA

Jak pisze "Wprost", z dokumentów wynika między innymi, że autorzy aneksu do raportu WSI zbierali informacje mające obciążyć Bronisława Komorowskiego. W dokumentach nazwisko byłego szefa MON ma się pojawiać trzykrotnie. Według tygodnika weryfikatorzy przypisywali mu, że patronował podejrzanej fundacji, która wyłudzała pieniądze Wojskowej Akademii Technicznej, używał materiałów WSI do niszczenia podwładnych i wreszcie - że miał kontakty z międzynarodowymi handlarzami bronią.

Prokuratura - po kilkugodzinnym postępowaniu sprawdzającym - wszczęła śledztwo w sprawie wycieku ściśle tajnych dokumentów.

Śledztwo jest prowadzone w oparciu o art. 265 kodeksu karnego, który w paragrafie 1. stanowi: "Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

IAR/asop

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej