Śmierć imigranta w Berlinie. Wolontariusz zmyślił historię?
Niemiecka policja dementuje informacje o śmierci 24-letniego uchodźcy, który miał czekać wiele dni przed Krajowym Urzędem Zdrowia i Spraw Socjalnych (Lageso) w Berlinie na rejestrację.
2016-01-28, 07:55
Posłuchaj
Steinmeier krytykuje Ławrowa. Korespondencja Wojciecha Szymańskiego (IAR)
Dodaj do playlisty
Wcześniej informowała o tym agencja dpa powołując się na wolontariusza. Twierdził on, że zabrał imigranta, który miał wysoką gorączkę, do siebie do domu. Ze względu na jego zły stan zdrowia zawiadomił pogotowie ratunkowe. Podczas transportu doszło do zatrzymania pracy serca, a w szpitalu lekarze stwierdzili zgon 24-latka.
Służby sprawdziły
Zdaniem policji nie ma obecnie podstaw, by twierdzić, że historia zawiera elementy prawdy. - Nie ma zmarłego uchodźcy - powiedział rzecznik policji w Berlinie po przesłuchaniu wolontariusza z organizacji charytatywnej "Moabit pomaga", który podał w internecie informację o rzekomym zgonie.
Powiązany Artykuł

Kryzys migracyjny. Niemcy odsyłają z granicy coraz więcej imigrantów
Również minister spraw socjalnych w Berlinie Mario Czaja potwierdził w wywiadzie dla telewizji RBB, że brak jest przesłanek mogących wskazywać na śmierć imigranta. Jak wyjaśnił, jego służby sprawdziły wszystkie berlińskie szpitale. Również straż pożarna, która obsługuje karetki pogotowia ratunkowego w Berlinie, nie odnotowała takiego przypadku.
REKLAMA
Walka o miejsce w kolejce
Lageso w berlińskiej dzielnicy Moabit jest miejscem, gdzie nowo przybyli imigranci są rejestrowani. Tutaj otrzymują też przysługujące im świadczenia pieniężne. Przed budynkiem tworzą się codziennie długie kolejki oczekujących. Część uchodźców spędza noc pod gołym niebem na terenie urzędu lub w okolicznych parkach, aby następnego dnia zapewnić sobie dobre miejsce w kolejce. W przeszłości dochodziło do licznych konfliktów między oczekującymi a służbą porządkową. Znane są przypadki pobicia imigrantów przez ochroniarzy.
Działalność Lageso jest krytykowana przez media i polityków opozycji. Ostatnio doszło do poważnych opóźnień przy wypłatach świadczeń dla azylantów. Czaja tłumaczy problemy brakiem wystarczającej liczby urzędników.
Informacja o gwałcie
To kolejna w ostatnim czasie historia z uchodźcą w roli głównej, która nie znajduje potwierdzenia w faktach. Wcześniej głośno było o sprawie 13-letniej dziewczynki rosyjskiego pochodzenia, która miała zostać zgwałcona przez imigrantów.
Zawiadomienie o zaginięciu dziewczynki wpłynęło na policję w stolicy Niemiec 11 stycznia. 13-latka odnalazła się po 30 godzinach. Policja w Berlinie zapewnia, że nie doszło ani do uprowadzenia, ani do gwałtu. Jak podała prokuratura w Berlinie, dziewczynka przedstawiła cztery różne wersje wydarzeń.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Angela Merkel nie chce zmiany polityki migracyjnej
Agencja dpa pisze, że prokuratura podejrzewa, iż 13-latka przed swoim zniknięciem utrzymywała "za zgodą obu stron" kontakty seksualne z dwoma mężczyznami tureckiego pochodzenia. Ze względu na jej wiek byłby to czyn karalny, a jej partnerzy mogliby zostać skazani za pedofilię. Sprawa rzekomego gwałtu bulwersuje jednak Niemców pochodzących z Rosji. W sobotę 700 osób reprezentujących to środowisko demonstrowało przed siedzibą kanclerz Angeli Merkel.
Rosja oskarża Niemcy
Historia ta rozwinęła się w dyplomatyczny konflikt. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wezwał we wtorek Niemcy do "pełnego wyjaśnienia" wszystkich okoliczności sprawy i zarzucił władzom w Berlinie chęć zatuszowania zajścia. - Myślę, że w tym przypadku powinny zwyciężyć prawda i sprawiedliwość - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji cytowany przez agencję dpa. Temat podchwyciły też rosyjskie media.
W odpowiedzi szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier zarzucił władzom Rosji wykorzystywanie pogłosek o gwałcie na 13-letniej dziewczynce, której rodzice pochodzą z Rosji, do uprawiania "politycznej propagandy" w celu podsycania konfliktu migracyjnego w Niemczech.
REKLAMA
źródło: RUPTLY/x-news
- Nie ma żadnego powodu i nic nie usprawiedliwia wykorzystywania (sprawy dziewczynki) do uprawiania politycznej propagandy, której celem jest podgrzewanie i tak już trudnej dyskusji o imigracji w Niemczech - powiedział Steinmeier. Szef niemieckiej dyplomacji w ostrym tonie poradził rosyjskim władzom, aby "brały pod uwagę ustalenia śledztwa, a nie spekulacje mediów".
Telewizja publiczna ZDF podała, że ambasador Rosji w Berlinie został poproszony o udanie się do MSZ, gdzie poinformowano go o aktualnym stanie śledztwa.
Zdaniem niemieckich komentatorów rosyjska prasa i media elektroniczne podsycają konflikty migracyjne w Niemczech, aby osłabić Unię Europejską.
REKLAMA
IAR/PAP/fc
REKLAMA