"Młodzież nie ma świadomości własnego zdrowia". Pediatra o konieczności edukacji i profilaktyki

2024-02-22, 13:40

"Młodzież nie ma świadomości własnego zdrowia". Pediatra o konieczności edukacji i profilaktyki
Nasz pozornie nieszkodliwy katar lub kaszel może zagrażać zdrowiu innych. Jaka jest świadomość Polaków o zdrowiu i profilaktyce?. Foto: Andrei_R/Shutterstock

- Pacjenci coraz bardziej rozumieją, że to, czy zachorujemy na jakąś chorobę lub czy jej przebieg będzie ciężki, jest w jakimś stopniu pod naszą kontrolą - mówi lekarz pediatra Monika Działowska, autorka bloga "Pediatra na zdrowie". Dodaje jednak, że wiedza o zdrowiu, szczególnie wśród dzieci i młodzieży, jest znikoma, a wszyscy nadużywają informacji o leczeniu z internetu. W rozmowie z Przemysławem Goławskim zwraca uwagę na to, o czym powinniśmy pamiętać, chcąc zachować zdrowie, oraz obala mity nt. opieki pediatrycznej.

Koniec lutego to środek sezonu infekcyjnego. W związku ze zmienną pogodą i niskimi temperaturami jesteśmy bardziej podatni na czynniki chorobotwórcze.

- Ten sezon obfituje w przeróżne infekcje. Aktualnie panuje sezon grypowy i całe rodziny chorują. Wśród zaszczepionych rodzin chorób jest jednak trochę mniej. Czasem też widać, że zaszczepione dziecko w rodzinie nie choruje, a pozostałe osoby chorują i objawy potrafią być bardzo nasilone. Gorączka do 40 stopni, duże bóle mięśni, intensywny kaszel - bywa, że cała rodzina jest wręcz położona do łóżka - mówi Monika Działowska.

Dodaje, że małe dzieci bardzo często walczą teraz z wirusem RS czy z RSV, a infekcja może prowadzić nawet do potrzeby hospitalizacji. - Tak jak w poprzednich sezonach przed okresem pandemii dotyczyło to głównie niemowlaków, tak po okresie pandemii i związanej z nim izolacji chorują również dzieci w starszym wieku, te, które w czasie pandemii były niemowlakami i tego nie przechorowały - wyjaśnia.

- Obecnie chorują dzieci żłobkowe i przedszkolaki, a gdy spotka się infekcję grypy razem z RSV, to mamy armagedon, jak mówi się w placówkach - podkreśla pediatra.

Ocenia, że czas pandemii COVID-19 paradoksalnie przyniósł też pozytywne zmiany - szczególnie w kwestii świadomości problematyki zdrowia. - Ludzie dowiedzieli się o czymś takim jak przechorowanie bezobjawowe, o takich badaniach jak testy antygenowe, o przeciwciałach - stwierdza.

Zmieniła się również świadomość znaczenia profilaktyki. Polacy częściej stosują praktyki, które pomagają zapobiegać chorobom, jak choćby mycie czy dezynfekcja rąk, wiedzą też więcej o czynnikach zwiększających ryzyko zachorowań.

Dbać o kondycję i zdrową dietę

- Grupy zwiększonego ryzyka chorób, o których mówi się w przypadku COVID-19, będą podobne we wszystkich innych chorobach infekcyjnych. To m.in. osoby z nadwagą czy otyłością, osoby z chorobami serca czy obciążone neurologicznie – wymienia lekarka.

- Wiadomo, że zachorowanie nie jest do kontroli w 100 procentach, ale choćby zwiększając wysiłek fizyczny czy poprawiając dietę, czyli zapobiegając otyłości i związanym z nią chorobom, mamy mniejsze ryzyko ciężkiego przebiegu różnych chorób infekcyjnych – przekonuje Monika Działowska w rozmowie z Przemysławem Goławskim.

Czytaj także:

Zwraca uwagę, że oprócz troski o własne zdrowie trzeba też pamiętać o zdrowiu innych. - Jeżeli mamy cechy świeżej infekcji, gdzie jest kaszel i katar, czyli możliwe jest zarażanie na odległość, warto unikać kontaktu z innymi ludźmi, np. nie chodzić do pracy w pierwszych kilku dniach infekcji - zaleca.

- Byłam oburzona, kiedy na przykład do noworodków przychodzili dziadkowie, ciocie, wujkowie z objawami infekcji. Potrafiła przyjść babcia, z aktywną opryszczką na wardze i zbliżać się do dziecka, a nawet je całować. Potrafili przyjść dziadkowie, którzy pociągali nosem czy kasłali. Infekcja nie powstrzymała ich przed odwiedzinami małego dziecka, dla którego jest to dużo większe zagrożenie, i takie zachowanie jest po prostu nieodpowiedzialne – opowiada, wskazując, że świadomość możliwości zarażenia innych powinna być we wszystkich grupach wiekowych.

Mit pediatry – lekarza wyłącznie małych dzieci

Mówiąc o opiece nad najmłodszymi pacjentami, trzeba wyjaśnić, że przekonanie, iż pediatra to lekarz, który zajmuje się tylko małymi dziećmi, jest nieprawdziwe. Pediatrzy sprawują opiekę medyczną nad wszystkimi pacjentami do osiemnastego roku życia.

- To jest niezwykle ciekawe i fascynujące w tym zawodzie, bo to są przecież grupy wiekowe, które mają zupełnie inne potrzeby. Inna też jest rozmowa z pacjentami i różne tematy, które dotyczą tak różnych grup. Wśród najmłodszych dzieci, niemowlaków do pierwszego roku życia, to głównie profilaktyczne wizyty, szczepienia, związane np. żywieniem, sprawy stricte niemowlęce. Potem zaczyna się okres chorowania, czyli już mniej o profilaktyce, choć nadal szczepimy, ale dużo chorób, infekcji, wysypek. Później jest troszkę przestój - mniej więcej w okresie podstawówki, kiedy dzieci mniej chorują, ale jeszcze nie mają innych kłopotów ze zdrowiem. Następnie pojawia się grupa nastolatków, i z nią rozmawiamy już zupełnie o innych sprawach. Po pierwsze, to urazy związane z uprawianiem sportu. Po drugie, dużo spraw związanych z rozwojem i dojrzewaniem, miesiączkowaniem, ale też problemami psychologicznymi, których niestety obserwuję bardzo, bardzo dużo - mówi dr Monika Działowska.

Czytaj także:

Jak wyjaśnia, u najstarszych nastolatków, powyżej piętnastego, szesnastego roku życia, wśród tematów wizyt pojawiają się problemy z dojrzewaniem i z antykoncepcją. - To problemy, o których nastolatki nie chcą rozmawiać przy rodzicach, ale to rodzic jednak musi przyjść z dzieckiem do lekarza. I to są rozmowy już na zupełnie innym poziomie – zaznacza.

Znikoma wiedza o zdrowiu

Pediatra jasno mówi też o zadaniach edukacyjnych, jakie stoją przed lekarzami, a szczególnie właśnie przed pediatrami. Największym problemem jest nikła wiedza o zdrowiu wśród dzieci i młodzieży.

- Śmiem twierdzić, oczywiście z własnego doświadczenia, ale myślę, że wielu pediatrów podobnie może postrzegać kontakty z pacjentami, że świadomość własnego zdrowia, własnego ciała czy w ogóle fizjologii, jak działa i funkcjonuje ciało, jest u dzieci i młodzieży znikoma. Począwszy od tego, że nastolatek czy dziecko np. dziesięcioletnie nie jest w stanie podać swojej masy ciała i wysokości. Przychodząc do lekarza, właściwie nie są w stanie opowiedzieć, z czym przychodzą - mówi lekarka.

- Nie wiedzą w ogóle, jakie mają cechy infekcji albo od ilu dni boli ich brzuch. Nie są w stanie powiedzieć, kiedy ostatnio wzięli jakieś leki, już nawet nie pytam jakie. Dziewczynki nie wiedzą, kiedy miały ostatni okres, zazwyczaj jak długi jest cykl. Zaczynam wtedy z nimi rozmawiać, to też jest moja rola, żeby edukować podczas wizyty lekarskiej. Naprawdę to pojedyncze przypadki, kiedy np. piętnastolatek powie mi, ile waży, jaki ma wzrost i jakie ma choroby przewlekłe, czy chodzi do jakiegokolwiek specjalisty. Wtedy zerkają na rodziców, a jak widzę, oni też nie angażują dzieci w kwestie zdrowotne – ocenia.


Posłuchaj

- Wiedza o zdrowiu u dzieci i młodzieży jest znikoma. Począwszy od tego, że nie są w stanie podać np. swojej masy ciała i wzrostu. Przychodząc do lekarza właściwie nie są w stanie opowiedzieć, z czym przychodzą - mówi dr Monika Działowska w rozmowie z Przemysławem Goławskim 9:44
+
Dodaj do playlisty

 

Dr Działowska stwierdza, że wszystkim potrzebna jest edukacja, ponieważ podstawowa wiedza jest na bardzo niskim poziomie. - Pomóc mogą internet i social media. Mam nadzieję, że takie konta edukacyjne, jak moje, zwiększają tę wiedzę - mówi, dostrzegając jednak, że internet jest nadużywany w przypadku poszukiwania informacji o leczeniu, w sytuacji infekcji. - Do profilaktyki internet byłby idealny, natomiast nie do leczenia. Tymczasem pacjenci częściej korzystają z niego odwrotnie. Słyszę, że "profilaktyka jest nudna", "to lekarze się na niczym nie znają", "lepiej to sam zdiagnozuję" - cytuje pacjentów, zachęcając do szukania wiedzy o profilaktyce w sieci i zostawienia leczenia lekarzom.

"Lekarze są pod dużą presją"

Pytana o aktualność wiedzy lekarzy, przyznaje, że wiele jest takich zagadnień, które w medycynie ulegają zmianie, pojawiają się nowe badania i analizy, a nie wszyscy lekarze znają najnowsze dane.

- Niestety nie mogę zaprzeczyć. Niestety tak jest, i to trudne z wielu powodów. Nie chcę absolutnie lekarzy tłumaczyć, ale chcę też pokazać nasz punkt widzenia. Lekarze są pod dużą presją, bardzo dużo się naciska, by dużo pracowali, ponieważ jest ogromny niedobór lekarzy do pracy - mówi pediatra.

- By być na bieżąco z literaturą medyczną, to codziennie trzeba czytać, bo tempo zmian, zaleceń, wiedzy, choćby w tak szerokiej dziedzinie, jak pediatria, jest ogromne – zaznacza, tłumacząc, że to dlatego "jest niezwykle trudne, żeby być na bieżąco".

- Wydaje mi się jednak błędnym myśleniem, że jeżeli lekarz nie wie, to pacjent się doedukuje w internecie i sam będzie wiedział. Myślę, że nadal nie będzie wiedział. Bardziej trzeba szukać dobrych lekarzy, którym się ufa i którzy są na bieżąco, niż myśleć, że można to samemu "załatwić" - mówi.

Dodatkowe egzaminy dla lekarzy?

Jak mówi pediatra, to dobrze, gdy pacjenci mają jakiś poziom wiedzy o swoim zdrowiu, organizmie i sposobach leczenia. Uważa, że gdy do tego "doda się" lekarza, którego pacjent znajdzie i któremu zaufa, to może dać to obopólną korzyść.

Zdaniem dr Działowskiej lekarze muszą aktualizować wiedzę, co powinno być odgórnie wymagane, np. przez okresowe uczestnictwo w konferencjach medycznych. - To może być też czytanie prasy medycznej, może nawet mały egzamin co jakiś czas. To niezbędne do funkcjonowania w dzisiejszym świecie, gdzie postęp jest tak intensywny - mówi.

- Zdrowie wymaga konsekwencji w codzienności, żmudnej pracy każdego dnia. Pacjentów kusi, żeby zamiast szukać warzyw, owoców, robić sałatki, łyknąć jedną tabletkę i mieć to z głowy. Ale to tak nie działa. Póki zalecenia lekarskie nie zostaną zastosowane, póty nie będzie efektu wizyty. Same wizyty i tabletki nie leczą. To pacjent musi wyleczyć siebie na podstawie zaleceń lekarskich - mówi autorka bloga "Pediatra na zdrowie".

Przemysław Goławski

Czytaj także:

wmkor

Polecane

Wróć do strony głównej