Syryjscy rebelianci: albo Zachód, albo Al-Kaida
Powstańcy z Aleppo zagrozili, że jeśli Zachód nie dostarczy im broni, by mogli walczyć z siłami Baszara al-Assada, to zwrócą się o pomoc do Al-Kaidy.
2012-08-16, 12:15
- Nie chcemy Al-Kaidy, lecz jeśli nikt nam nie pomoże, to z nią wejdziemy w sojusz - oświadczył Abu Ammar dowódca rebeliantów z Bab al-Nasr, dzielnicy znajdującej się w centrum Aleppo (Halab), gdzie od blisko miesiąca trwają walki. - Jestem przekonany, że jeśli ci bojownicy (Al-Kaidy) przybędą, to zaczną urządzać mieszkańcom pranie mózgu, a jeśli wejdą do Aleppo, miasto stanie się ich bazą w ciągu trzech miesięcy - ostrzegł dowódca.
Syryjska opozycja regularnie wzywa wspólnotę międzynarodową, niezdolną - jak zauważa AFP - do działań z powodu podziałów, do pomocy w powstrzymaniu sił Assada przed dalszym rozlewem krwi i represjami w kraju. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka od wybuchu konfliktu w marcu zeszłego roku zginęło ponad 23 tys. ludzi.
Rebelianci domagają się stref zakazu lotów na wzór tych, które utworzono podczas rewolty w Libii w 2011 roku, oraz dostaw broni dla Wolnej Armii Syryjskiej (WAS). Składająca się z dezerterów i uzbrojonych cywilów WAS jest słabo uzbrojona w porównaniu z regularnymi siłami syryjskimi. Reżim "posiada broń chemiczną i może jej użyć; ma czołgi, samoloty, moździerze, pociski rakietowe, a my nie mamy nic" - mówił Abu Ammar.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
PAP/aj
REKLAMA