Najemnik a'la Sousa nie porwie kadry. Cezary Kulesza jak saper przy wyborze trenera
Burzliwy związek Paulo Sousy z reprezentacją Polski dobiegł końca w atmosferze skandalu. Ruszyła giełda trenerskich nazwisk i są już pierwsi faworyci do zastąpienia Portugalczyka. Obcokrajowcowi zaufamy nieprędko, a z polską myślą szkoleniową jest jak z czeskim ruchem oporu, zatem przed Cezarym Kuleszą bardzo ciężka decyzja.
2021-12-30, 10:00
- Paulo Sousa zakończył współpracę z reprezentacją Polski, "Podjęliśmy jednogłośną decyzję o rozwiązaniu kontraktu" - poinformował Cezary Kulesza, prezes PZPN
- Wśród kandydatów na następcę Portugalczyka wymienia się tylko polskie nazwiska
- Prezes PZPN ma tak naprawdę bardzo ograniczony wybór
- Kadra potrzebuje opiekuna z trzymiesięczną misją przebrnięcia przez baraże do mundialu
Michniewicz, Brzęczek, a może duet?
Po numerze jaki wywinął Paulo Sousa pozostał niesmak - czują go piłkarze, których Sousa nie raczył nawet poinformować o planowanym odejściu, czują też oszukani kibice i PZPN.
A skoro tak, to giełdę trenerską z potencjalnymi następcami Paulo Sousy można uznać za otwartą. Pojawiają się na niej kolejne nazwiska – Probierz, Brzęczek, Michniewicz, Papszun, Nawałka, Engel – dwaj ostatni także w duecie. Łatwo zauważyć, że nie ma wśród nich ani jednego obcokrajowca, czemu w obecnej sytuacji trudno się dziwić.
Portugalski trener wystawił na solidną próbę zaufanie polskich kibiców. Musi minąć trochę czasu zanim ponownie uwierzą „obcemu”. Prezes PZPN, Cezary Kulesza, zdaje się nie tylko rozumieć taki punkt widzenia, ale też go podzielać. Zmienić mógłby to tylko fachowiec pokroju Jose Mourinho czy Pepa Guardioli, a taki z pewnością pracy w Polsce nie wybierze. Nie jesteśmy futbolowym rajem i dlatego Paulo Sousa to jedyny „TOP” – cytując Zbigniewa Bońka – na jaki było nas stać.
REKLAMA
Kadra potrzebuje opiekuna
Kolejnym trenerem reprezentacji musi zatem zostać Polak. W dowodzonej na boisku przez Roberta Lewandowskiego drużynie nie czas teraz na rewolucje, czy w ogóle zmiany. Do marcowych baraży o finały mistrzostw świata zostały mniej niż trzy miesiące. Dla polskiej piłki regularna gra w imprezach tej rangi jest w zasadzie jak być albo nie być. Piłkarzom pozwala na promocję za granicą, PZPN-owi na zawarcie lepszych kontraktów sponsorskich, kibicom na przeżywanie wielkich emocji. Nie trzeba już nawet dodawać, że to sukcesów na arenie reprezentacyjnej brakuje Robertowi Lewandowskiemu do zdobycia wymarzonej „Złotej Piłki”.
Nowym szkoleniowcem musi zostać zatem ktoś, kto rozumie powagę sytuacji, a jednocześnie dobrze zna realia polskiej kadry. Najlepiej ktoś, kto jest przy niej od dawna. Stąd obecność w gronie kandydatów Jerzego Engela i Adama Nawałki akurat teraz dziwi najmniej. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego czy innych zawodników na co dzień współpracujących z trenerską elitą ktokolwiek miał na kadrze uczyć nowinek taktycznych. Nasza reprezentacja jest pod tym względem jak grające w siódmej lidze warszawskie Coco Jambo – bardziej potrzebuje opiekuna niż trenera.
Potrzebny jest ktoś, kto pokaże, że na sukcesie zespołu zależy mu przynajmniej tak samo, jak zawodnikom. Ktoś, kto dokona właściwiej selekcji, zdobędzie zaufanie Lewandowskiego i kolegów, wysłucha ich rad, także dotyczących taktyki. Człowiek bez przerośniętego ego, znający polskie realia, oglądający Ekstraklasę. Wypisz, wymaluj – na pewno nie Paulo Sousa.
Awans na mundial, albo pożegnanie
Bardzo istotne też żeby kontrakt nowego opiekuna (opiekunów) kadry był właściwie skonstruowany. Statystycznie rzecz ujmując jego misja na 75 procent zakończy się bowiem za trzy miesiące. Odkładamy na bok spekulacje o realnych szansach, ale z barażowej czwórki Polska, Rosja, Szwecja, Czechy do Kataru pojedzie tylko jeden. Nie jesteśmy w tym zestawieniu faworytem, więc mamy najwyżej 25 procent szans, że zagramy na najbliższym mundialu.
REKLAMA
Jeżeli ta sztuka się nie uda, tymczasowy trener powinien odejść, a zadanie budowania drużyny z dłuższym terminem ważności otrzymać ktoś inny. Jeśli jednak przebrniemy przez baraże, umowa winna być automatycznie przedłużona do końca mundialu, a zatem właściwie do końca roku 2022. Dopiero ewentualny sukces w Katarze, czyli przynajmniej wyjście z grupy, mógłby dać podstawy do dalszej współpracy.
Prawdziwy problem polskiej piłki polega jednak na tym, że nasi trenerzy nie są cenieni za granicą. Na palcach jednej ręki można wymienić tych, którzy w XXI wieku pracowali w mocnych ligach. Z polską myślą szkoleniową jest trochę jak z czeskim ruchem oporu z czasów II Wojny Światowej – niby ktoś o nim słyszał, niby ma jakieś sukcesy na koncie, ale tak naprawdę to nie wiadomo czy w ogóle istnieje. Tym trudniejsze zadanie przed prezesem Kuleszą - z wąskiego grona kandydatów musi wybrać tego najbardziej odpowiedniego.
Reprezentacja Polski zagra 24 marca w Moskwie w półfinale baraży z Rosją. Zwycięzca tego meczu pięć dni później zmierzy się na własnym stadionie z lepszym z pary Szwecja-Czechy.
Jan Tomaszewski: to najszczęśliwsza dymisja w historii polskiej piłki
REKLAMA
Czytaj także:
- Michał Listkiewicz wraca do przeszłości. Tandem Nawałka - Engel na ratunek reprezentacji Polski?
- Kto następcą Sousy? Na białym koniu może wjechać Jerzy Brzęczek. Juskowiak: najlepiej zna tę drużynę
- Kto powinien zastąpić Paulo Sousę? Nawałka faworytem kibiców
- Paulo Sousa - jednak bajerant. Odchodzi niepoważny człowiek i przegrany selekcjoner [KOMENTARZ]
MK
REKLAMA