Rok na Ukrainie pod znakiem Rosji
Aneksja Krymu przez Rosję i działania zbrojne na wschodzie kraju, a także Euromajdan i przebudzenie społeczeństwa. Zdaniem Pawła Lickiewicza, red. naczelnego portalu „Eastbook.eu”, to najważniejsze wydarzenia mijającego roku na Ukrainie.
2014-12-30, 14:58
Posłuchaj
Zapoczątkowane w listopadzie 2013 roku manifestacje, które pierwotnie były wyrazem dezaprobaty ukraińskiego społeczeństwa dla niepodpisania przez prezydenta Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, zaowocowały licznymi demonstracjami w kolejnych miesiącach.
Kijowski Euromajdan przyczynił się nie tylko do usunięcia ówczesnej głowy państwa z ukraińskiego życia publicznego na początku 2014 roku, lecz także pokazał siłę tamtejszego społeczeństwa.
– Ukraińcy, którzy wyszli na ulice, pokazali światu, władzom, a także sobie, że są gotowi walczyć za lepszy kraj. Euromajdan był nie tylko proeuropejskimi manifestacjami. Tamtejsze społeczeństwo przede wszystkim chciało zmienić swój kraj. Tak, by był bezpieczniejszy i bardziej cywilizowany – oceniał w Polskim Radiu 24 Paweł Lickiewicz.
Gość PR24 podkreślił, że wydarzenia Euromajdanu pokazały, iż mieszkańcy Ukrainy wcale nie pozostają obojętni na to, kto nimi rządzi, a tamtejsze społeczeństwo nie jest – wbrew temu, co mówiło się po Pomarańczowej Rewolucji – apatyczne.
REKLAMA
Rosja łyżką dziegciu
Proeuropejskie tendencje wśród części ukraińskiego społeczeństwa i tamtejszych polityków spotkały się nie tylko z niechęcią ówczesnych elit władzy, ale także Moskwy. Aneksja Krymu i rosyjska agresja w południowo-wschodniej części Ukrainy to zdaniem Pawła Lickiewicza pokłosie ukraińskich dążeń do zmian. Gość PR24 dodał również, że świat nieprawidłowo zareagował na rozwój wydarzeń w tym regionie.
– Rosyjska interwencja doprowadziła do klęski humanitarnej i wywróciła ład międzynarodowy. Świat zareagował zbyt miękko i zbyt słabo na tę sytuację. Wydaje się, że społeczność międzynarodowa nie zrozumiała powagi problemu i mechanizmu tego, co się dzieje. To, co stało się na Krymie, nie zostało wywołane przez ruchy oddolne. Sam Władimir Putin przyznał, że to siły rosyjskie organizowały przejęcie półwyspu – komentował ekspert.
PR24/mp
REKLAMA