Powrót delegacji rządowej z Londynu. Szef MON: nie było żadnego zamieszania
Nie było zamieszania w sprawie powrotu polskiej delegacji rządowej z Londynu - mówi minister obrony Antoni Macierewicz. "Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że z powodu zbyt dużej liczby pasażerów i przeciążenia rządowego Embraera trzeba było negocjować kto poleci do Polski, a kto zostanie i wsiądzie w wojskową CASĘ.
2016-12-06, 13:16
Posłuchaj
Antoni Macierewicz doniesienia w tej sprawie nazwał dezinformacją "zrobioną perfekcyjnie i z dużą znajomością mediów". – Nie było żadnego zamieszania, które by komukolwiek czymkolwiek groziło – zapewniał szef MON i dodał, że oba samoloty były sprawne. – Rzecz była tylko w tym, kto w którym samolocie będzie siedział; czy dziennikarze będą lecieli razem z politykami, czy raczej osobno – podsumował Antoni Macierewicz.
Powiązany Artykuł

Rzecznik rządu: istnieje druga, tajna instrukcja HEAD
Dziś rano w radiowej Jedynce szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa zapewniała, że w sprawie lotu polskiej delegacji nie złamano procedur, w tym instrukcji HEAD, regulującej zasady przewozu VIP-ów. – To, że się niektórym, którzy nie chcieli opuścić miejsc w samolocie, to nie podobało, to ja z tym dyskutować nie będę. Dla mnie świętą wolą, dla koordynatora lotu, była decyzja pilota, mimo że wcześniej wszystko zostało wykonane zgodnie z prawem i zgodnie z instrukcją HEAD dla lotów cywilnych – mówiła szefowa kancelarii premiera, która koordynowała lot polskiej delegacji.
"Dziennik Gazeta Prawna" o zamieszaniu przed wylotem z Londynu
W poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna" opublikował artykuł dotyczącego powrotu w ubiegłym tygodniu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów: Beaty Szydło i Theresy May.
Jak napisał "DGP" wojskowa casa, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Dziennik pisze, iż okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się najpierw więcej osób niż było miejsc, samolot był źle wyważony.
REKLAMA
Według "DGP", odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później casą, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.
dad
REKLAMA