Robert Lewandowski przed atakiem na piłkarski Mount Everest. Pierwsza „Złota Piłka” dla Polaka?
Niezależnie od tego, które miejsce zajmie Robert Lewandowski w plebiscycie France Football wszyscy wiemy, że zasłużył na „Złotą Piłkę”. Obecnie jest liderem strzelców Bundesligi i Ligi Mistrzów, a w minionym roku pobił także niemal 50-letni rekord Gerda Mullera, czy strzelił trzy gole na EURO. Te osiągnięcia zaowocowały nagrodą dla "Najlepszego napastnika roku 2021".
2021-11-29, 21:00
- W poniedziałkowy wieczór w Paryżu zostanie przyznana "Złota Piłka" France Football za rok 2021
- Jednym z faworytów jest Robert Lewandowski, który w minionym sezonie pobił 50-letni rekord Bundesligi należący do Gerda Mullera
- Polak jest najlepszym strzelcem 2021 r. z dorobkiem 64 goli w 54 występach
- Pierwsza prestiżowa nagroda już trafiła na konto Lewandowskiego - został uznany "Napastnikiem Roku 2021"
- Dotychczas najwyższe miejsca w klasyfikacji "Złotej Piłki" wśród Polaków zdobyli Kazimierz Deyna (1974) i Zbigniew Boniek (1982)
Niepewność do końca
Już w poniedziałek wieczorem wręczona zostanie najważniejsza indywidualna nagroda sezonu w piłkarskiej Europie. Niezależnie od wszystkich przecieków organizatorom udało się jedno – nikt do końca nie może być pewien kto ostatecznie zwycięży. A przynajmniej nikt z kibiców. Ci w Polsce wiedzą jednak swoje – zwycięzca może być tylko jeden i po raz pierwszy powinien pochodzić znad Wisły.
- Jeżeli Justyna Kowalczyk ma jakiś wielki talent, to jest to talent do ciężkiej pracy – mówił trener polskiej dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej - Aleksander Wierietielny.
Te słowa pasują jak ulał do Roberta Lewandowskiego. Gdyby urodził się gdzieś w polskich Tatrach, a nie w stolicy, to zapewne zostałby mistrzem w sportach zimowych. Jego droga na dzisiejszą galę wręczenia „Złotej Piłki” wiodła przez ciężką pracę właśnie, ale także determinację, aż po liczne futbolowe rekordy.
„Cześć, jestem Andrzej”
Robert urodził się w Warszawie, ale wychowywał w pobliskim Lesznie, położonym na skraju Puszczy Kampinoskiej. Kilkadziesiąt kilometrów na zachód, mniej więcej w okolicach Sochaczewa, zaczynają się odwieczne polskie dylematy – Legia czy Widzew? Jednak dla chłopaka ze stolicy i okolic „Wojskowi” byli najbardziej oczywistym wyborem.
REKLAMA
Po krótkim pobycie w Delcie Warszawa Lewandowski zdecydował się więc dać szansę Legii. Tyle, że ta nigdy nie była chętna dać szansy Lewandowskiemu. Legendarna jest już historia o tym, jak w drużynie obecnego mistrza Polski zrezygnowano z niego, bo mieli już „świetnego” środkowego napastnika. Mikel Arruabarrena – tak ów „snajper” się nazywał - w Polsce zabawił jedną rundę, a z ugranych przez niego minut w lidze nie uzbierałby się nawet jeden pełny mecz. Mimo to, jeśli w ogóle o tym wie, do dziś może się chwalić, że miał ogromny wpływ na rozwój kariery jednego z najlepszych piłkarzy świata ostatniej dekady.
Odrzucony w Legii Lewandowski, za namową mamy, trafił do pobliskiego Znicza Pruszków. Tam też poznał przyszłą żonę – Annę – z którą razem studiowali na AWF-ie. Na wyjeździe integracyjnym miał się jej ponoć przedstawić jako Andrzej, a to dlatego, że był pewien, że w takim tłumie nowych znajomych i tak nie zapamięta jego imienia.
Lewandowski zbawca Polski
W Zniczu jego talent szybko eksplodował. Został królem strzelców drugiej i trzeciej ligi i wreszcie Franciszek Smuda ściągnął go do Lecha Poznań. Tam zdobył najpierw Puchar i Superpuchar Polski, potem mistrzostwo i kolejną koronę najlepszego strzelca – tym razem już w Ekstraklasie.
W tamtym okresie zadebiutował też w reprezentacji Polski, za kadencji Leo Beenhakkera. Nie był to jednak debiut wymarzony, bowiem nastąpił w beznadziejnym, choć wygranym, meczu w wykonaniu Biało-Czerwonych. 10 września 2008 r. Lewandowski wszedł w drugiej połowie wyjazdowego starcia z San Marino i po ośmiu minutach premierowym golem ustalił wynik meczu na 2:0. Wcześniej przed atakami ostatniej drużyny światowego rankingu ratował nas Łukasz Fabiański, m.in. broniąc karnego.
REKLAMA
Robert szybko stał się pewniakiem u kolejnych selekcjonerów. Dziś jest rekordzistą zarówno w liczbie występów (128), jak i goli (74). Zdystansował nasze największe legendy – Grzegorza Lato czy Włodzimierza Lubańskiego. Niestety – jego kariera nie przypadła na równie udane lata kadry, jak w przypadku wielkich poprzedników.
Sukcesy z reprezentacją przewagą rywali
To właśnie brak sukcesów na arenie reprezentacyjnej jest zapewne powodem tego, że najwyższe miejsce w klasyfikacji „Złotej Piłki” jakie dotychczas zajął to czwarte z 2015 r. Ten stan rzeczy uległby z pewnością zmianie przed rokiem, kiedy wydaje się, że „Lewy” zdystansowałby konkurencję, ale plebiscyt France Football został anulowany, jak wiele innych rzeczy w czasie pandemii.
W tym roku może być znacznie trudniej. Jest bowiem niepisaną tradycją, że w latach kiedy odbywają się Mistrzostwa świata lub Europy wygrywa zawodnik, który odniósł sukces w jednej z tych imprez. Tak było np. w 2018 r. kiedy wygrał Luka Modrić – z Chorwacją wicemistrz świata.
Polska niestety odpadła już w fazie grupowej przeniesionych na 2021 r. Mistrzostw Europy. Sam „RL9” z pewnością nie zawiódł – w trzech meczach strzelił trzy gole. Aż strach pomyśleć, w jakim miejscu bylibyśmy gdyby nie on i to nie tylko w odniesieniu do ostatniego EURO, ale ponad dziesięciu minionych lat w całym polskim futbolu.
REKLAMA
Nie jest więc winą Roberta, że w 2021 r. nie odniósł żadnego sukcesu z reprezentacją. Natomiast bez wątpienia w tym leży przewaga jego najgroźniejszych konkurentów do „Złotej Piłki”. Lionel Messi z Argentyną wygrał Copa America, zaś Jorginho z Włochami mistrzostwo Europy, a z Chelsea Puchar Mistrzów.
Real Madryt wciąż w grze?
Dużo większymi sukcesami Lewandowski może się pochwalić na arenie klubowej. Po odejściu z Lecha Poznań cała jego kariera jest związana z potentatami niemieckiej Bundesligi – najpierw Borussią Dortmund, potem Bayernem Monachium.
Pierwszego gola po przenosinach za zachodnią granicę zdobył 19 września 2010 r. w derbach Zagłębia Ruhry z Schalke 04 Gelsenkirchen. W Dortmundzie przeżył jeszcze wiele pięknych chwil, jak dwa krajowe mistrzostwa w lidze zwyczajowo zdominowanej przez giganta z Monachium.
Jego najbardziej pamiętny występ w żółto-czarnych barwach nastąpił 24 kwietnia 2013 r. kiedy cztery razy pokonał w półfinale Ligi Mistrzów Diego Alvesa – bramkarza Realu Madryt. To chyba wtedy działaczom „Królewskich” po raz pierwszy zamarzyło się mieć Polaka w swoim zespole. Spekulacje na ten temat nie ustają do dziś i wciąż nie wiadomo, czy Lewandowski nie zostanie drugim po Jerzym Dudku Polakiem w Realu.
REKLAMA
Bramka i szacunek na pożegnanie z Borussią
Choć w Borussii początkowo był zmiennikiem Paragwajczyka Lucasa Barriosa, szybko wyrósł na pierwszoplanową postać i ten etap kariery zamknął dorobkiem 103 goli, w tym 74 w Bundeslidze.
Kiedy odchodził do największego rywala – Bayernu – swoją wielkość wykazali także kibice z Dortmundu wyrażając zrozumienie i żegnając swoją gwiazdę brawami. Lewandowski zasłużył na to nie tylko bramką z rzutu wolnego w pożegnalnym meczu, ale też uczciwą postawą – w przeciwieństwie do wielu piłkarzy w podobnej sytuacji stawiał sprawę jasno i mówił, że po zakończeniu kontraktu chce zmienić otoczenie.
Żeby nie było za słodko- właśnie w barwach Borussii zaliczył jedyną czerwoną kartkę w dorosłej karierze. W 21 kolejce obejrzał ją bezpośrednio po faulu na Perze Ciljanie Skjelbredzie z HSV Hamburg. Wcześniej oczywiście zdążył zdobyć gola, ale osłabiony zespół z Dortmundu stracił potem cztery. Ciekawostką są nazwiska ich strzelców – po „dublecie” zaliczyli Artiom Rudniew – następca „Lewego” w Lechu i obecna gwiazda Tottenhamu – Heung Min Son.
50-letni rekord „Bombera” pobity
W Monachium startował już jako wielka gwiazda. I taką pozostaje do dziś. W bawarskim klubie zdobył dotychczas 319 goli, z czego 217 w samej Bundeslidze. Sześciokrotnie został królem strzelców tych rozgrywek. Pobił kilkadziesiąt bardziej lub mniej ważnych rekordów, w tym ten najbardziej wyczekiwany. Osiągnięte w sezonie 1971/72 czterdzieści ligowych trafień legendarnego Gerda Mullera.
REKLAMA
O możliwości zmierzenia się z dokonaniem niemal tak starym jak sama Bundesliga spekulowano już w rozgrywkach 2019/2020. Po jego jedenastu kolejkach Robert miał na koncie 16 goli. Ostatecznie zakończył go z dorobkiem 34 bramek, ale też przeświadczeniem, że przegonienie „der Bombera” jest możliwe.
Temat powrócił szybko w kolejnej kampanii. Wyrównanie wyniku Mullera nastąpiło w przedostatniej kolejce, z rzutu karnego. Wtedy stało się jasne, że jedynym, który może przeszkodzić Polakowi, jest jego rodak - bramkarz Augsburga Rafał Gikiewicz. Dla obu zespołów mecz ostatniej serii Bundesligi był z tych „o pietruszkę”. Każdy jednak wiedział o co tak naprawdę idzie gra. Przez pełne 90 minut Gikiewicz powstrzymywał snajpera Bayernu. Na szczęście skapitulował w doliczonym czasie i historia stała się faktem.
„Rekordy są po to, by je pobijać”
„Rekordy są po to, by je pobijać” – dumnie mówił Lewandowski.
A skoro tak, to przytoczmy tylko kilka z tych najważniejszych osiągnięć kapitana reprezentacji Polski:
REKLAMA
- Najlepszy strzelec w historii reprezentacji Polski: 74 goli
- Najwięcej występów w historii reprezentacji Polski: 128 meczów
- Najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii Bundesligi: 291 goli
- Najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii Pucharu Niemiec: 39 goli
REKLAMA
- Najskuteczniejszy Polak w historii Ligi Mistrzów, trzeci w historii strzelec tych rozgrywek : 82 gole
I jeszcze kilka pochodzących z pamiętnego meczu z Wolfsburgiem z sezonu 2015/2016, kiedy Robert po wejściu z ławki trafił pięciokrotnie w dziewięć minut:
- Najszybszy hat-trick w historii Bundesligi: 4 minuty
- Najszybciej strzelone 4 gole w historii Bundesligi: 6 minut
REKLAMA
- Najszybciej strzelonych 5 goli w historii Bundesligi: 9 minut
- Pierwszy rezerwowy w historii Bundesligi, który strzelił 5 goli
To wszystko w 9 minut, więc trudno się dziwić, że w lidze niemieckiej , gdzie spędził już 11 pełnych sezonów, zdobył już wszystko. I to po kilka razy:
- 9 x mistrzostwo Niemiec
REKLAMA
- 4 x Puchar Niemiec
- 5 x Superpuchar Niemiec
A do tego ten najważniejszy – Puchar Mistrzów w sezonie 2019/2020, do którego wkrótce Bawarczycy dołożyli Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata. We wspomnianych rozgrywkach Robert był też królem strzelców Champions League.
Gole vs „sociale”
Czy to wszystko za mało by w opinii jurorów plebiscytu France Football zdobyć wymarzoną Złotą Piłkę? Może się okazać, że tak, bo mamy takie czasy, w których miarą jakości piłkarza są tak zdobyte bramki, jak i potencjał medialny, mierzony w liczbie fanów czy polubień. Gdyby liczyło się wyłącznie to co w sieci moglibyśmy mieć pewność.
REKLAMA
Lewandowski deklasuje konkurencję w 2021 r. pod względem liczby ligowych trafień – 38 to aż o 14 więcej od wielkiego Argentyńczyka. W całym roku kalendarzowym ma 64 gole w 54 występach dla Bayernu i reprezentacji Polski. Robert jest także aktualnym liderem strzelców Bundesligi – 14 goli i Ligi Mistrzów – 9 bramek.
Dopiero rzut oka na media społecznościowe sprawia, że zaczynają się wątpliwości. Tam lepsze wyniki ma nie tylko Messi, ale też choćby Karim Benzema.
Nawet jeśli okaże się to ważniejsze od boiskowego dorobku, to i tak prawdopodobnie będziemy mieć do czynienia z najlepszym wynikiem w historii Polaków w plebiscycie pisma France Football. Do tej pory nasi dwukrotnie stawali na najniższym miejscu podium – w 1974 r. Kazimierz Deyna, a osiem lat później Zbigniew Boniek. Za każdym razem ta lokata odpowiadała miejscu, jakie Polska zajmowała w danym roku w mistrzostwach świata.
Mimo braku sukcesu z kadrą Lewandowski został na paryskiej gali uznany "Napastnikiem Roku 2021". To pierwsza z prestiżowych nagród, na które liczymy tego wieczora. Na tę najważniejszą zasłużył już drugi rok z rzędu.
REKLAMA
Czytaj także:
- Złota Piłka 2021. Robert Lewandowski zwycięży? "France Football" odkrywa karty [NA ŻYWO]
- IFFHS: Robert Lewandowski zdeklasował konkurencję w kolejnym plebiscycie. Messi daleko za piłkarzem Bayernu
- Złota Piłka 2021: Messi vs Lewandowski. Ich trofea to waga ciężka, czyje ważą więcej?
MK
REKLAMA