Polscy strażacy gotowi nieść pomoc Turcji. "Jako jedyni lądujemy w samym epicentrum"
- Polska grupa ratownicza wyleci do Turcji z całym swoim zapleczem, z ciężkim sprzętem, z własną żywnością, własnymi namiotami i łóżkami polowymi; będzie samowystarczalna - podkreślił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik w poniedziałek przed wylotem strażaków na misję.
2023-02-06, 15:48
Przed wylotem do Turcji z grupą ratowniczą spotkali się wiceszef MSWiA i komendant główny PSP. Wąsik podkreślił, że celem misji jest ratowanie życia ludzi, którzy są uwięzieni pod gruzami.
Jak ocenił, organizacja grupy pomocowej jest bardzo dobra. - Za godzinę grupa będzie na lotnisku i odleci do Turcji tam działać z całym swoim zapleczem, z ciężkim sprzętem, z własną żywnością, z własnymi namiotami, śpiworami, łóżkami polowymi. Będzie samodzielna, samowystarczalna - powiedział wiceminister.
- Mam nadzieję, że będzie mogła w dużej mierze przyczynić się do tego, żeby spod gruzów uratować jeszcze ludzi, którzy są tam uwięzieni - dodał wiceszef MSWiA.
REKLAMA
Lot samolotem jak najbliżej epicentrum
- Jako jedyni lądujemy w samym epicentrum, na lotnisku, które będzie jak najbliżej epicentrum tego zdarzenia - powiedział w poniedziałek na konferencji przed wylotem do Turcji gen. brygady Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Potwierdził, że chodzi o lotnisko w Gaziantep.
- Jedziemy i lecimy po to, żeby ratować ludzi - zaznaczył Bartkowiak. Przypomniał, że pierwszy wyjazd strażaków PSP był w 1999 roku i też do Turcji. "Dzisiaj historia zatoczyła koło, dzisiaj kolejny raz udajemy się do Turcji ratować. Pojedziemy z tym najlepszym co mamy. Jesteśmy jedną z najlepszych grup poszukiwawczo-ratowniczych na świecie" - przekazał.
Prace 24 godziny na dobę
Nasz zespół będzie pracował w Turcji non stop, przez 24 godziny, w dwóch miejscach na raz do siedmiu dni - powiedział komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak.
- Mamy zgłoszenia, że już około dwóch tysięcy ludzi nie żyje, tysiące osób jest poszukiwanych, ponad dwa tysiące budynków zostało zawalonych, więc pracy będzie co niemiara - podkreślił gen. brygadier Andrzej Bartkowiak.
REKLAMA
Szef PSP poinformował, że zespół polskich strażaków po wylądowaniu w tureckim mieście Gaziantep będzie pracował "non stop w dwóch miejscach na raz do siedmiu dni". -Takie są szacowane możliwości i takie są też szacowane zdolności ludzi do przetrwania w takim gruzowisku, gdzie temperatury spadają do niskich poziomów - wyjaśnił.
- Musimy o tym pamiętać, że czas jest niezwykle ważny, dlatego tak szybka była reakcja polskich grup. Sześć godzin to jest swoisty rekord. Tak szybko nie udało nam się chyba nigdy zorganizować i wylecieć, bo wiemy jak bardzo potrzebują tam pomocy - ocenił generał.
Przekazał też, że na miejscu strażacy spotkają się władzami, które na miejscu dowodzą. - Dostaniemy na pewno swoje miejsca, gdzie będziemy działać - przekazał. - Wszystko zabieramy ze sobą. Jedzenie, wodę, to co jest niezbędne, by samemu przetrwać i nie stanowić problemu dla ludzi, którzy potrzebują pomocy - tłumaczył.
Wsparcie polskich wojskowych
- Na miejscu będziemy mieć wsparcie naszych wojskowych, którzy są tam z misją NATO. Będą czekać na nas na lotnisku. Pomogą nam w logistyce, żeby dostać się do miejsca zdarzenia - dodał szef PSP.
W poniedziałek nad ranem południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8. Do Turcji na misję ratowniczą po trzęsieniu ziemi wyleci w poniedziałek grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland - 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i 8 wyszkolonych psów. Wraz ze strażakami na misję poleci pięć osób z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej.
- "Moich dwóch synów jest wciąż pod gruzami, czekam na nich". Ofiary o trzęsieniu ziemi w Turcji
- Trzęsienie ziemi w Turcji. 13 krajów UE, w tym Polska, odpowiada na apel o pomoc
PAP/mn
REKLAMA