Czy kredyty mieszkaniowe na 0 proc. mogą zdestabilizować gospodarkę? Ekonomiści komentują pomysły PO

W Programie Mieszkaniowym PO ujęto założenia związane z kredytem hipotecznym z zerowym oprocentowaniem na zakup pierwszego mieszkania. Program miałby być dostępny dla osób do 45. roku życia, a spłacany miałby być tylko kapitał. Ten pomysł to prosty sposób na zdestabilizowanie krajowej gospodarki.

2023-03-02, 14:20

Czy kredyty mieszkaniowe na 0 proc. mogą zdestabilizować gospodarkę? Ekonomiści komentują pomysły PO
Kredyty 0% mogą doprowadzić do destabilizacji gospodarki.Foto: PAP/Marian Zubrzycki

"Kredyt 0%" to program zaproponowany przez lidera Platformy Obywatelskiej.  Wprowadzony miałby być kredyt z oprocentowaniem 0 proc. na zakup pierwszego mieszkania. Program byłby dostępny dla osób do 45 roku życia, a państwo miałoby zapłacić odsetki i marżę banku. Kredytobiorca spłacałby jedynie kapitał. Zdolność kredytową osiągnęłyby osoby zarabiające pensję minimalną.

Ekonomiści krytykują pomysł

"Pomysł kredytu na 0 proc. może wyrządzić wiele złego na rynku mieszkaniowym. Spowoduje jedynie znaczny wzrost cen mieszkań, które tym samym staną się jeszcze mniej dostępne dla mniej zamożnych Polaków. Nie rozwiążą też problemu braku mieszkań, a jedynie napełnią kieszenie deweloperów. Ingerencja w ten rynek nie przyniesie niczego dobrego" - mówili goście audycji Rządy Pieniądza: dr Przemysław Kwiecień z XTB i Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprise Institiute.

- Każdy szanujący się ekonomista musi ten pomysł zrównać z ziemią. Po to mamy wolny rynek, żeby nie robić takich rzeczy, to bez sensu. Choć np. na rynku gazu trudno jest go organizować to już w strefie monetarnej jest to absolutnie konieczne. Cena pieniądza jest kluczowa w gospodarce. Jeśli sprawiamy, że pieniądz nie ma ceny to w gospodarce dzieje się źle a cena pieniądza rynku mieszkaniowym ma fundamentalne znaczenie, żeby nie dochodziło na nim do anomalii. Pytanie, kto byłby głównym beneficjentem takiego. Wiadomo, że deweloperzy, osoby czerpiące zyski z najmu mieszkać a więc mające wysoki zysk netto – mówił dr Kwiecień.

Zaznaczył, że ekonomiści mają moralny obowiązek torpedowania takich pomysłów bo są one "wyjęte z książki o gospodarce centralnie planowanej".

REKLAMA

Odniósł się do informacji jakoby dopłaty do kredytu na 0 proc. miały pochodzić z zysków PKN Orlen. Nazwał to "patologią na patologii".

Równie krytyczny był Piotr Palutkiewicz. Jak zaznaczył, nie rozwiążemy problemu osób, których nie stać na mieszkanie

- Gdy zaoferujemy kredyt darmowy to Polacy masowo po niego ruszą a deweloperzy i właściciele podwyższą ceny. Co z tego, że będziemy mieli kredyt na 0 proc. skoro mieszkania ceny mieszkań podskoczą o 10-20 proc. Dalej nie będzie ludzi na nie stać, nawet spłacając tylko kapitał. I tak będzie to 10-20 proc. więcej – wyjaśniał Piotr Palutkiewicz.

Podkreślił, że ktoś musiałby za taki kredyt bankom zapłacić i gdyby był to budżet państwa do faktycznie byliby to wszyscy podatnicy. Wspomniał przy tym o możliwości podwyżki VAT.

REKLAMA

- Pani zapłaci, pani zapłaci – cytował za inżynierem Mamoniem z filmu Rejs wiceprezes WEI.

"Kredyt 0%" trudno obronić

Katarzyna Lubnauer przekonywała w Polskim Radiu, że wprowadzenie tzw. kredytu zero procent spowoduje, że nawet osoby zarabiające najniższą krajową będą mogły pozwolić sobie na zakup pierwszego mieszkania. W założeniu kredyt ma być dostępny dla każdego. Zaznaczyła, że program ma rozwiązać problem mieszkalnictwa w Polsce oraz dać gospodarce dodatkowy impuls.

Zjednoczona Prawica jednoznacznie odcina się od takiego pomysłu.

REKLAMA

- Jak mówimy o 0 proc., to jest to na tyle populistyczne i nierealne, i jak jeszcze weźmiemy pod uwagę, kto to mówi i jakie ma dokonania w polityce mieszkaniowej, to ten program można spokojnie nazwać "zero" i nic więcej do niego nie dodawać - powiedział minister Waldemar Buda w rozmowie z dziennikarzami.

Stwierdził, że takiego programu nikt nie wprowadzi. - Nikt na pewno nie będzie go wdrażać. Nawet gdyby Tusk miał okazję rządzić i odpowiadać za politykę mieszkaniową, pewnie w ogóle do tego tematu nie podejdzie - ocenił Buda.

Do pomysłu Donalda Tuska również negatywnie odniósł się na Twitterze Leszek Balcerowicz.


Wchodzimy w okres przedwyborczy i musimy krytycznie podchodzić do wszystkich tego typu pomysłów, które wydają się na pierwszy rzut oka korzystne dla obywateli, a de facto będą one finansowane z ich kieszeni, np. poprzez późniejsze podwyższenie podatków - powiedział portalowi polskieradio24.pl Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprise Institute.

REKLAMA

Istnieje kilka argumentów przemawiających za tym, że kredyty hipoteczne z zerowym oprocentowaniem mogą mieć poważne skutki dla gospodarki, a nawet zdestabilizować sektor bankowy.

Zdusić banki

Banki zarabiają na pobieraniu odsetek od kredytów. Kredyt hipoteczny z zerowym oprocentowaniem wyeliminowałby to źródło przychodów, a banki musiałyby znaleźć alternatywne źródła przychodów, aby pokryć koszty operacyjne i wygenerować zyski.

Gdyby banki sprzedawały kredyty hipoteczne o oprocentowaniu 0 proc., to koszty utraconych dochodów z odsetek musiałby ostatecznie ponieść sam bank lub dopłacić musiałoby państwo, czyli podatnicy, którzy akurat kredytu na przykład nie mają. Banki mogą jednak próbować odzyskać część utraconych zysków, pobierając opłaty lub nakładając inne obciążenia na kredytobiorców. Między innymi wzrosłyby opłaty za rozpatrzenie wniosku kredytowego.

- Założenie, że dofinansowanie do "kredytu 0 proc." będzie pochodziło z zysku PKN Orlen, nie jest dobrym pomysłem. Nawet jeśli w danym roku firma ta ma wysokie zyski, to przede wszystkim dzięki obywatelom, którzy kupują usługi czy produktu tej firmy. Z kolei zakładając, że środki mogą pochodzić z dywidendy, którą Orlen wpłaci do skarbu państwa, to w sumie i tak środki będą pochodziły z budżetu - skomentował Palutkiewicz. 

REKLAMA

W skrajnej sytuacji banki mogłyby zrezygnować z oferowania kredytów hipotecznych z oprocentowaniem 0 proc., ponieważ koszt utraconych dochodów z odsetek mógłby być zbyt znaczący, aby uczynić takie kredyty finansowo opłacalnymi, biorąc pod uwagę ryzyko związane z takimi kredytami.

Ryzyko zwiększyłoby się znacząco, ponieważ brak konieczności spłaty odsetek doprowadziłby do skokowego zwiększenia zdolności kredytowej dużej części społeczeństwa, która w normalnych warunkach kredytu by nie uzyskała. Ten sztuczny zabieg doprowadziłby do pogorszenia portfela kredytowego banków.

Rozgrzany rynek kredytów

Z drugiej strony, jeśli kredyty na 0 proc. staną się powszechne, może to doprowadzić do rozgrzania rynku hipotecznego. Mogłoby to spowodować agresywną konkurencję banków w celu przyciągnięcia kredytobiorców, co doprowadziłoby do wspomnianego obniżenia standardów kredytowych i wzrostu ryzykownych praktyk polegających na udzielaniu kredytów osobom bez odpowiedniej wiarygodności kredytowej.

Aby oferować kredyty hipoteczne na 0 proc. i na nich zarobić, nie uciekając się do pomocy państwa, banki musiałyby mieć dostęp do kapitału oprocentowanego poniżej zera. Efektywnie, pieniądze zdeponowane przez innych klientów musiałyby w takiej sytuacji być ujemnie oprocentowane. Ujemne stopy procentowe występują, gdy bank centralny ustala stopy procentowe poniżej zera. Może to mieć niezamierzone konsekwencje, takie jak inflacja i spadek stopy oprocentowania oszczędności, co może zdestabilizować całą gospodarkę.

REKLAMA


Kredyty mieszkaniowe w Polsce. Źródło: PAP Kredyty mieszkaniowe w Polsce. Źródło: PAP

Zobligowanie banków do udzielania kredytów bez oprocentowania w końcu zmusiłoby rząd do interwencji w celu regulacji rynku i zapewnienia, że banki nie podejmują nadmiernego ryzyka. Za ewentualne restrukturyzacje banków, spowodowane spadkiem jakości portfela kredytowego i niewypłacalnością klientów, zapłacić musiałoby całe społeczeństwo, ratując upadające banki za pomocą środków zebranych z podatków.

Niestabilny rynek nieruchomości

Kiedy stopy procentowe są niskie lub nawet zerowe, tańsze staje się dla ludzi pożyczanie pieniędzy na zakup nieruchomości. Ten wzrost przystępności może prowadzić do większego popytu na nieruchomości, co z kolei może powodować wzrost ich cen ze względu na konkurencję wśród nabywców. W celu przelicytowania innych potencjalnych nabywców klienci banków musieliby się ubiegać o większe kredyty hipoteczne. Tani kredyt doprowadziłby do znaczącego wzrostu cen na rynku nieruchomości. W skrajnej sytuacji doszłoby do tego, że wzrost cen nieruchomości całkowicie skompensowałby wzrost zdolności kredytowej społeczeństwa.

- Wdrożenie takiego programu negatywnie wpłynie na rynek mieszkaniowy w Polsce, ponieważ wielu Polaków - szczególnie tych z zasobniejszym portfelem - ruszy na zakupy, a deweloperzy wykorzystają rosnący popyt i podniosą ceny. Ostatecznie może to spowodować, że wypchniemy z tego programu rodziny, których nie będzie stać na zakup tego mieszkania po wyższej stawce za metr kwadratowy. Potrzebny jest program celowy, ale ukierunkowany na konkretną grupę osób - zaznaczył wiceprezes WEI.


Budownictwo mieszkaniowe. Źródło: PAP Budownictwo mieszkaniowe. Źródło: PAP

Wspomniane czynniki mogą stworzyć samonapędzający się cykl wzrostu cen i popytu, prowadzący do powstania bańki mieszkaniowej, poprzez podniesienie cen wszystkich nieruchomości mieszkaniowych na rynku. W dalszej perspektywie czasowej może to doprowadzić do załamania cen mieszkań i potencjalnie wywołać szersze reperkusje gospodarcze. Dlatego ważne jest, aby ściśle monitorować rynek mieszkaniowy i podejmować odpowiednie działania, aby zapobiec tworzeniu się baniek spekulacyjnych.

REKLAMA


Zmiany ceny mieszkań w Polsce. Źródło: PAP Zmiany ceny mieszkań w Polsce. Źródło: PAP

Czytaj także:

PolskieRadio24.pl/ IAR/PAP/ mib

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej