Rosyjscy partyzanci rosną w siłę? Zapowiadają atak na Moskwę. "Tysiące osób chcą do nas dołączyć"
Dowódca rosyjskich partyzantów powiedział brytyjskiemu dziennikowi "The Times", że "partyzanci, którzy zaatakowali z terenu Ukrainy siły Kremla, mają tysiące chętnych do dołączenia do nich i będą kontynuować naloty przez granicę, dopóki ich siły nie będą wystarczająco duże, aby zaatakować Moskwę".
2023-05-31, 12:59
"Mamy poważne możliwości. Mamy moździerze, pojazdy opancerzone, stingery, przenośne systemy przeciwpancerne i bardzo skuteczną jednostkę zwiadowczą z dronami" - mówi dowódca Legionu Wolność Rosji, używający pseudonimu Cezar.
Jak wskazuje "The Times", zeszłotygodniowy atak partyzancki w obwodzie biełgorodzkim był pierwszym przypadkiem walk na terytorium Rosji od początku wojny i pierwszym zbrojnym wtargnięciem na jej ziemie od czasu starć granicznych między wojskami sowieckimi i chińskimi w 1969 roku. Doprowadził on do ewakuacji setek ludzi przez władze rosyjskie, zanim partyzanci wrócili na Ukrainę.
Zwiększenie sił
Jak powiedział Cezar, jego jednostka ma siłę batalionu, ale są plany jej rozszerzenia, bo coraz więcej Rosjan zdaje sobie sprawę, że można walczyć przeciwko prezydentowi Władimirowi Putinowi i wygrać. Batalion składa się zazwyczaj z 500 do 1000 żołnierzy.
"Będziemy przeprowadzać te nękające najazdy do momentu, w którym będziemy mieć własny kawałek rosyjskiego terytorium, tak aby prawdziwi rosyjscy synowie i córki, prawdziwi patrioci, mogli do nas dołączyć. Gdy to się stanie, szybko zwiększymy nasze siły i liczebność, co zakończy kampanię Kremla" - zapewnia.
REKLAMA
49-letni Cezar zażartował, że broń jego jednostki została zakupiona w internetowych serwisach AliExpress i eBay, a także w rosyjskich sklepach wojskowych. Podkreślił, że wszyscy jego członkowie są obywatelami Rosji, ale przyznał, że służą pod dowództwem ukraińskim. "Nie jesteśmy bandą przestępców ani prywatną firmą wojskową, jak Grupa Wagnera. Walczymy w ramach struktur ukraińskich sił zbrojnych. Naszym głównym celem i zadaniem jest obrona Ukrainy i wyzwolenie jej terytoriów. Potem pójdziemy uwolnić naszą ojczyznę" - wyjaśnia.
Wsparcie ukraińskiej kontrofensywy
Dodał, że najazd miał na celu wsparcie planowanej kontrofensywy Ukrainy, ale zarazem służyć jako kampania rekrutacyjna i zachęta dla Rosjan do obalenia Putina. "Rosjanie mogą skontaktować się z naszymi przedstawicielami, przejść dokładne prześwietlenie ich przeszłości oraz przez proces selekcji i wstąpić w szeregi legionu po odpowiednim przeszkoleniu. Dostają się na Ukrainę przez niektóre neutralne państwa graniczące. Mamy stały napływ rekrutów, który wciąż rośnie" - wyjaśnia Cezar.
"Coraz więcej Rosjan rozumie, że ta wojna jest przestępstwem i należy ją zakończyć" - mówi i dodaje, że rosyjskie społeczeństwo musi zdać sobie sprawę, że "ci, którzy podnoszą miecz, mogą również zostać zabici mieczem". "Dzisiejsze społeczeństwo rosyjskie nie szanuje dyplomacji, tylko siłę. A my pokazaliśmy im naszą siłę" - podkreśla.
Opowiada, że partyzanci byli zaskoczeni chaotycznym oporem ze strony rosyjskich wojsk i prowadzonym na oślep ostrzałem w rosyjskich osadach. "Jednostki FSB uciekły po atakach artyleryjskich. Wzięliśmy jeńców wojennych i zdobyliśmy pojazdy. W miarę jak posuwaliśmy się w głąb Rosji, wkrótce ściągnięto regularne jednostki wojskowe, w tym artylerię i lotnictwo. Zaskoczyło nas to, że - podobnie jak w Czeczenii, Syrii i na Ukrainie - strzelali na oślep do domów cywilów. Nie obchodziło ich, że cywile mogą ucierpieć. Po prostu strzelali w kierunkach, w których myśleli, że możemy się znajdować" - mówi.
REKLAMA
- Wejście partyzantów na teren Rosji. Ekspert: to policzek dla FSB i Putina
- Kreml nie radzi sobie z antyputinowskimi partyzantami. Drugą dobę trwają walki w obwodzie biełgorodzkim
Zobacz także: Gen. Roman Polko o rosyjskich prowokacjach wymierzonych w Polskę
dz/PAP, IAR
REKLAMA