Szantaż Unii Europejskiej. W taki sposób zachodni politycy blokują pieniądze dla Polski z KPO

Pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy Polski powinniśmy otrzymać już dawno. Obietnice składane przez unijnych urzędników wciąż nie są spełniane. Wypłaty jak nie było, tak nie ma. Zamiast tego Unia Europejska prowadzi wielowymiarową strategię szantażowania Polaków absurdalnymi zarzutami często w oparciu o nieprawdziwe informacje.

2023-07-11, 09:31

Szantaż Unii Europejskiej. W taki sposób zachodni politycy blokują pieniądze dla Polski z KPO
Politycy unijni robią wszystko, żeby pieniądze nie trafiły do Polaków . Foto: PAP/Albert Zawada

Pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy Polski powinniśmy otrzymać już dawno. Zgodnie z postanowieniami Komisji Europejskiej kwota została ustalona i zaakceptowana w czerwcu ubiegłego roku. Według unijnych postanowień do Polski powinno trafić prawie 158,5 mld zł, w tym 106,9 mld zł w postaci dotacji i 51,6 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek.

Wielowymiarowe pułapki 

Europejscy urzędnicy wciąż jednak wstrzymują wypłatę środków dla Polski. Osiągnięte pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a Ursulą von der Leyen porozumienie dotyczące wypłaty środków nie zostało dotrzymane. Realizacja przelewu pieniędzy została wstrzymana do czasu wypełnienia przez Polskę tzw. kamieni milowych dotyczących ustawy wiatrakowej i reformy sądownictwa.

Zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej do ustawy wiatrakowej wprowadzono wymagane poprawki. Podobnie się stało w przypadku zmian w sądownictwie. Wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova, dopytywana, czy wprowadzone korekty wypełniają "kamienie milowe", odpowiedziała, że "to był projekt bardzo dokładnie konsultowany z KE i mogę potwierdzić, że zapewniliśmy polskie władze, że jego przyjęcie rozwiąże problem".

Pieniędzy jednak jak nie było, tak nie ma. Strategia polityków i brukselskich urzędników dotycząca blokowania wypłat dla Polski jest wielowymiarowa. Bardzo często polega ona na dociskaniu Polaków absurdalnymi oskarżeniami w oparciu o nieprawdziwe informacje.

REKLAMA

Ostatnio niemiecka minister Katji Meier straszyła Polskę zabraniem unijnych środków. W wywiadzie z dziennikarką Katarzyną Kolendą-Zaleską kłamała w sprawach dotyczących naszego kraju. Niemiecka polityk oświadczyła, że Polska, zagrożona utratą środków z KPO, zlikwidowała strefy wolne od LGBT.

- Jakoś o nich ostatnio nie słychać albo przynajmniej mniej. Dlaczego? Ponieważ zagrożono państwom odcięciem środków europejskich i zdaje się, że to może także i w ten sposób zadziałać - powiedziała w wywiadzie.

Kłamstwa i groźby

Należy jednak przypomnieć, że rzekome strefy nigdy w Polsce nie istniały. Zostały wymyślone przez lewicowego aktywistę Barta Staszewskiego. Działacz sam przygotowywał tabliczki z napisem "strefa wolna od LGBT" i w ramach happeningu wieszał je w dowolnie wybranych przez siebie miejscach, a następnie fotografował się z nimi. Zdjęcia obiegły media i oczywiście trafiły do brukselskich obrońców praw mniejszości. Skutkiem tego rząd polski musiał tłumaczyć się z wymysłów Staszewskiego przed KE. Ostatecznie wyjaśnienia zostały przyjęte i sprawę zamknięto.

Pomimo ciągłych wyjaśnień europejscy urzędnicy i zachodni politycy, zachęcani przez polską opozycję, nie ustają w blokowaniu unijnych funduszy dla Polski. Czasami groźby przybierają formy bardzo radykalne. Niektóre z nich przywołują skojarzenia z przemówieniami polityków niemieckich z czasów II wojny światowej i okupacji Polski. Wzorcowym przykładem takich słów, których nie powstydziłby się twórca Generalplan Ost, była wypowiedź Katariny Barley. Wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego powiedziała nam wprost:

– Musimy ich zagłodzić finansowo. Oni potrzebują pomocy. A jeśli powiemy, że nie dostaną pieniędzy, to myślę, że w końcu będą musieli ustąpić - oświadczyła w rozmowie z Deutschlandfunk.

REKLAMA

Europa zajmuje się Polską

Postulat dotyczący poskromienia Polaków, ujęty w słowach Barkley, rozwinął ostatnio inny niemiecki polityk Manfred Weber. Sformułował on plan na najbliższe miesiące do zrealizowania przez polityków opozycyjnych. Wiceszef EPL zalecił przygotowanie zapory ogniowej przeciwko PiS. W praktyce, jak wyjaśniał prof. Ryszard Legutko w rozmowie z PolskimRadiem.24.pl, oznacza to izolację w europarlamencie środowisk związanych z rządem, czyli właśnie tych, które zabiegają właśnie o przyznanie unijnych środków Polakom.

W podobnym i konfrontacyjnym tonie wypowiadała się także wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viera Jourowa, która ostrzegała, że już wkrótce Bruksela "zajmie się Polską".

Polskimi sprawami zaprzątali sobie głowy politycy, którzy nie poradzili sobie z problemami we własnym kraju, choćby za sprawą błędnie prowadzonej polityki imigracyjnej. W 2021 roku parlament holenderski na wniosek Sjoerda Sjoerdsma z partii Democraten przygotował ustawę wzywającą do zablokowania środków unijnych dla Polski. Jak mało problemów i dużo czasu muszą mieć holenderscy parlamentarzyści, którzy zwrócili się do premiera Marka Ruttego, odwołanego w ubiegłym tygodniu, z żądaniem zablokowania wypłaty Polsce 36 mld euro w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Celem tego zabiegu według Sjoerdsma jest "wysuszenie zasobów finansowych obecnego rządu”.

Do grona pouczających dołączył ostatnio Didier Reynders. W ostatnich dniach skrytykował on rząd francuski za działania policji francuskiej w trakcie zamieszek. W kręgu jego zainteresowań znalazła się konkretnie powołana przez Polskę komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów. Unijny komisarz usiłuje ingerować w działania polskiego rządu poprzez wywieranie presji dotyczącej zasad powoływania komisji. Przy okazji Reynders formułował różne żądania, do których Polska jak najszybciej powinna się ustosunkować.

REKLAMA

- Daliśmy Polsce 21 dni kalendarzowych na odpowiedź na nasze formalne pismo. Jeżeli Polska nie ustosunkuje się do pisma KE, możemy kontynuować procedurę o naruszenie i może to zostać rozpoczęte bardzo szybko, tak by był to proces skuteczny - zagroził unijny komisarz.

Na groźby Reyndersa zareagował natychmiast Patryk Jaki, który stwierdził, że  "poziom tych wszystkich kłamstw, które tutaj padły [jest taki], że pół godziny nie starczyłoby, żeby to prostować".

Jak wszyscy wiemy, pan komisarz jest znany z tego, że jest zaangażowany politycznie w to, żeby użyć swoich wpływów. Wierzę, że przyjdzie czas, że zostaną za to ludzie osądzeni. Ci, którzy biorą w tym udział - dodał europarlamentarzysta PiS. 

Potrzebne zmiany

Głosów szantażujących Polskę na różne sposoby uzbierało się przez ostatnie lata bardzo dużo. Za wypowiedziami konkretnych polityków, europejskich urzędników, idą czyny, te zaś mierzone są sankcjami lub karami pieniężnymi nakładanymi na Polskę. Wszystkie te działania wspierane są przez polską opozycję. Celem ataków jest skutecznie prowadzona od 2015 roku polityka polskiego rządu. Strategia rozwoju państwa zaproponowana wtedy przez rząd Zjednoczonej Prawicy może zagrażać interesom państw zachodnich, których broni większość europosłów w Parlamencie Europejskim.

REKLAMA

Polska nie jest jedynym krajem, który znalazł się pod pręgierzem Unii Europejskiej. Na celowniku Brukseli od dawna są Węgry. Z krytyką musi zmagać się rząd Giorgii Meloni. Wachlarz państw, z których niezadowolona jest Unia, zaczyna się powoli rozszerzać. Przybywa państw i polityków, którzy otwarcie krytykują postępowanie unijnych urzędników. W Europie zmienia się układ sił, który po wyborach do nowego PE raz na zawsze rozwiąże temat szantażu oraz ostatecznie i bezpowrotnie wytrąci bat z ręki unijnych komisarzy.

Czytaj również: 

Maciej Marcinek/PR24.pl 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej