Matka poległego białoruskiego ochotnika: mój syn uważał, że walczy o Ukrainę, o Białoruś, ale i o Polskę

2023-11-03, 22:30

Matka poległego białoruskiego ochotnika: mój syn uważał, że walczy o Ukrainę, o Białoruś, ale i o Polskę
Marina Łobaua z portretem Syna, Eduarda . Foto: Polskie Radio

- Gdy zaczęła się inwazja na pełną skalę w 2022 roku, mówiłam mu jako mama: "Przyjedź do nas do Polski, zostaw to wszystko". On na to odpowiedział: "Myślisz, że oni nie przyjdą do Polski? Okupują Ukrainę. Parę lat - i będą w Polsce. I tam wtedy także będzie wojna" - opowiadała Polskiemu Radiu matka Eduarda Łobaua, Marina. Marina Łobaua ma polskie korzenie, w połowie jest Polką. Bohaterski Białorusin Eduard Łobau poległ pod Wuhledarem, na Ukrainie walczył jako ochotnik od 2015 roku. Miał 34 lata.

- Mój syn uważał, że to nie jest tylko i wyłącznie wojna Rosji przeciw Ukrainie. Gdy ogląda się telewizję rosyjską, widać, że plany Rosji sięgają znacznie dalej. Planują okupację także Litwy, Łotwy, Polski, uważają, że to wszystko "ich ziemie". Dlatego syn mówił, że każdy kraj powinien pomóc Ukraińcom, by zwyciężyli by ta wojna nie przyszła do niego, nie przesunęła się dalej - mówiła Polskiemu Radiu Marina Łobaua, matka Poległego żołnierza i działacza białoruskiego.

- Moskwa chciałaby, żeby Polska, Litwa, Łotwa, pracowały na jej rzecz, żebyśmy byli ich niewolnikami. Dlatego mój syn po wybuchu inwazji na pełną skalę pozostał na Ukrainie i zdecydował się podjąć walkę z Rosji - powiedziała pani Marina, pytana, co motywowało Jej Syna do walki.

Pani Marina podkreśliła, że trzeba brać pod uwagę, iż nie tylko Putin odpowiada za tę wojnę, ale także rosyjski naród. A wojna ma bardzo barbarzyński charakter: Rosjanie w okrutny sposób zabijają cywilów, dzieci, ich okrucieństwo jest często nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie w XXI wieku.

Urodzony na Litwie, uczył się na Białorusi, walczył na Ukrainie, pochowany w Polsce

Eduard Łobau uważał, że na froncie ukraińskim walczy także o wolność i niezależność swojej ojczyzny, Białorusi. Na Białorusi Eduard Łobau był członkiem niezależnego prodemokratycznego Młodego Frontu, został więźniem politycznym w związku z przygotowywaniem protestów wyborczych. Spędził w więzieniu cztery lata.

- Eduard marzył, żeby Białoruś była wolna. Łukaszenka to tak naprawdę prorosyjski okupant, który niszczył Białoruś, język białoruski. Syn walczył o to, by Białoruś była niezależna i by była w związku państw europejskich. Tak jak wolna jest Polska, jak wolna jest Litwa, tak muszą istnieć wolna Ukraina i Białoruś - mówiła Marina Łobaua.

- Jest jeszcze jedna szczególna rzecz. Eduard uważał bowiem i podkreślał to, że Ukraina, Białoruś, Litwa, Polska, to braterskie narody. Muszą działać razem, wspierać się nawzajem. I w jego życiu - to się połączyło. Urodził się w Wilnie, na Litwie. Uczył się i mieszkał na Białorusi, zginął za wolność Ukrainy i jest pochowany w Polsce. Te cztery państwa połączyły się w jego życiu. Rosja jest naszym odwiecznym wrogiem. Póki Rosja jest obok - tak będzie zawsze. Musimy walczyć o wolność naszych krajów, wspierać się nawzajem - podkreśliła matka Poległego.

<<< Inwazja Rosji na Ukrainę. Serwis specjalny portalu PolskieRadio24.pl  >>>

 "Każde pokolenie naszej rodziny walczyło z Rosją"

Marina  Łobaua przekazała, że w jej rodzinie każde pokolenie ucierpiało w walce z Rosją - a teraz Rosjanie zabili także i jej syna.

- W połowie jestem Polką. Mój dziadek brał udział w II wojnie światowej i bronił Warszawy. Był w niewoli u Niemców, skąd uciekł i za jakiś czas udało mu się dotrzeć do domu. Gdy w 1943 roku przyszły do nas wojska radzieckie, na 20 lat wysłali go na Syberię. Do domu wrócił dopiero ponad 10 lat później, gdy zmarł Stalin. Nasza rodzina i w poprzednich pokoleniach cierpiała z powodu Rosji. A teraz jeszcze zabili mojego syna. To szalony, obłąkany kraj. Każde pokolenie z naszej rodziny z nimi walczyło. Każde pokolenie pozbawione było normalnego życia - z powodu ich okupacji - przekazała pani Marina.

Pani Marina mówiła, że syn brał udział w walkach w najniebezpieczniejszych punktach.

-  Nie chciał, żebym się denerwowała. Nigdy nie mówił, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Opowiadał, że czasem nie ma Internetu, dlatego nie ma z nim kontaktu, nie dzwoni do mnie, nie pisze. A tak naprawdę, jak dowiedzieliśmy się w dużej mierze później, cały czas był w miejscach, gdzie toczyły się najbardziej zacięte walki. Cały czas jego życie było w niebezpieczeństwie. Mógł walczyć tak długo zapewne tylko dlatego, że od 16 roku życia uczył się, jak być żołnierzem. Ukończył wiele szkoleń wojskowych. Robił wszystko, by gdy już zacznie się wojna, być już do tego jak najlepiej przygotowanym. Zawsze podtrzymywała mnie jednak wiara, że przeżyje, że wszystko będzie dobrze - przekazała pani Marina Łobaua.

Podziękowania dla Polski

Pani Marina Łobaua powiedziała, że pragnie przekazać serdeczne podziękowania Polsce, za pomoc i schronienie przed reżimem.

- Chciałabym także podziękować Polsce, że ja tu mogę żyć wraz z moją rodziną, młodszym synem, bezpiecznie, spokojnie. Dziękuję, że mój syn został tu pochowany, blisko mnie i można odwiedzać jego grób. Na Białorusi pozbawiono mnie wszystkiego, nie mogłabym tam nawet pojechać, co dopiero odwiedzać tam syna. Jestem wdzięczna Arturowi Michalskiemu, ambasadorowi RP na Białorusi, za pomoc w uzyskaniu zezwolenia na pochowanie mojego syna. Jestem bardzo wdzięczna za wszystko. Chciałabym także podziękować za pomoc przy organizacji pochowania mojego syna prezesowi Fundacji Solidarności Międzynarodowej Rafałowi Dzięciołowskiemu - podkreśliła Pani Marina.

- Były takie przypadki, że gdy na Ukrainie zginął białoruski ochotnik, to jego krewnych od razu zamknięto w więzieniu. Nie możemy wrócić na Białoruś, choć mamy tam mieszkanie, swój dom. Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni Polsce, że możemy tu spokojnie mieszkać i pracować - powiedziała pani Marina Polskiemu Radiu.

***

***

"Można tylko nisko pokłonić się Matce Eduarda Łobaua (...). Ważne, by żywi nie zapominali o swoich bohaterach".

- Można tylko nisko pokłonić się matce Eduarda, Marinie Łobauej, która robi wszystko, by dokonania jej syna nie zostały zapomniane. Jest to bowiem prawdziwy bohater - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Wiaczesław Siwczyk z Ruchu Solidarności "Razem".

- Miał niewiele czasu, by działać na Białorusi, ale i w tym był w moich oczach bohaterem. To człowiek, który nie pogodził się z bezprawiem łukaszenkowskiej "bandy" i walczył nie tylko o swój honor i godność, ale i o prawa całego białoruskiego narodu. Gdy wyszedł na wolność, wywierano na niego ogromną presję. Pojechał na Ukrainę. Tam zaczął walczyć w szeregach Ukraińskich Sił Zbrojnych. To nie jego wina, że w tamtych czasach w latach 2014-2022 władze ukraińskie uważały Łukaszenkę za takiego "hybrydowego sojusznika". A przeciw reżimowi Łukaszenki występował Eduard. Wówczas z racji tego stanowiska władz w Kijowie losy ochotników białoruskich były ciężkie - powiedział działacz.

- Brał udział w walce po wybuchu inwazji na pełną skalę. Niestety, ta wojna zabiera najlepszych. Są wiadomości o kolejnym anonimowym bojowniku pochowanym w Polsce - zaznaczył Wiaczesław Siwczyk.

Wiaczesław Siwczyk podkreślał, że bardzo ważne jest szerzenie wiedzy o Eduardzie. - Trwa wojna między dobrem i złem. Ci bohaterowie, którzy zawsze byli po stronie światła, po stronie Białorusi i Ukrainy, nawet po śmierci bronią Europy przed tą straszną czekistowską, kagiebowską ordą. Dlatego ważne, by żywi nie zapominali o swoich bohaterach - powiedział.

- Uderzenie ze wschodu na Ukrainę, to, co się dzieje na Białorusi, to zaprzeczenie człowieczeństwa, to nieludzkie. Można zwyciężyć to wszystko tylko poprzez bycie człowiekiem. Tak jak przed wiekami, miłość matki do syna, to wielka człowiecza siła. I to jest także potężna broń w tej hybrydowej agresji, wojnie, która jest  skierowana przeciwko białoruskiemu narodowi. Wielkie podziękowania dla matki Eduarda, Mariny Łobauej i wszystkich, którzy pomagają czcić pamięć Eduarda - powiedział Wiaczeslaw Siwczyk.

Niektóre rodziny poległych, zagrożone na Białorusi represjami, nie ujawniają informacji o nazwiskach żołnierzy.

- Straszną prawdą jest to, że służby specjalne znają imiona poległych. Jednak wprowadziły tak straszliwą operację zastraszającą, że krewni zabitych sami się boją, mimo że zginął ich syn, ojciec, mąż. To nie do uniknięcia, bo łukaszenkowskie represje doprowadziły nasz kraj do czasów stalinowskich - powiedział działacz, oceniając, że imiona bohaterów powinny być znane opinii publicznej.

Wiaczesław Siwczyk dodał także, że Eduard bardzo potrzebny byłby białoruskiemu wojsku, co, jak podkreślił, należy odróżnić od wojska łukaszenkowskiego. - A dołączył do aktywizmu w wojsku, bo wówczas, tak się złożyło, przymusowo do wojska został zabrany jego przyjaciel Andruś Cianiuta. Przez ideologię, przez to, że żołnierze są represjonowani, reżim stara się oderwać wojsko od narodu, uczynić antybiałoruskie. Eduard mógł się sam przekonać o tym podczas swojej służby - zauważył Wiaczesław Siwczyk.

Najlepszy przyjaciel. "Nie wiem, komu będę mógł ufać tak, jak jemu"

Eduarda Łobaua wspominał także w rozmowie z Polskim Radiem jego przyjaciel, b. współprzewodniczący organizacji Młody Front Andruś Cianiuta.

- Był moim najlepszym kolegą, przyjacielem. Poznaliśmy się w wojsku. Trafiłem tam podczas tzw. poboru politycznego. On trafił do wojska pół roku wcześniej. Był naprawdę najlepszym wojskowym. Znał na pamięć wszystkie charakterystyki techniczne broni. Zawsze wspierał w ciężkich sytuacjach. Nie wiem, komu mogę ufać tak, jak Eduardowi - był bowiem najlepszym kolegą, który zawsze pomoże - wspominał Andruś Cianiuta, członek Młodego Frontu, przebywający obecnie na emigracji.

Andruś Cianiuta wspominał, jak Eduard, jeden, jedyny wsparł go podczas wyborów lokalnych, w których zdecydował się wziąć udział.

- W 2010 roku miały miejsce wybory samorządowe do lokalnej rady. Moim konkurentem na wyborach był kierownik tej jednostki wojskowej. I żeby przeszkodzić mi w udziale w wyborach, do czasu wyborów wysłano mnie do tzw. hauptwachty na 10 dni. To taki rodzaj więzienia. Wówczas Edzik wziął ulotki porozklejał je wokół i w okolicy jednostki wojskowej. I za to dostał też 10 dób aresztu. Trafił do tego więzienia tuż po mnie - mówił Andruś Cianiuta.

- Po służbie utrzymywaliśmy kontakt. Byliśmy razem współprzewodniczącymi organizacji Młody Front. Organizowaliśmy dużo akcji politycznych. W 2010 roku Eduard Łobau trafił do więzienia na cztery lata za przygotowywanie akcji politycznych po sfałszowanych wyborach. W 2014 roku wyszedł na wolność, dalej brał udział w działaniach Młodego Frontu. Gdy zaczęto przygotowywać przeciwko niemu sprawę karną, i zaczęła się wojna na Ukrainie, pojechał walczyć. Wiedział, że wolność Ukrainy to także wolność Białorusi. Na Ukrainie tak naprawdę walczył za Białoruś. Dla wszystkich jest oczywiste, że Białoruś jest krajem okupowanym przez Rosję. I on walczył o jej wolność - powiedział Andruś.

Radzina: Białoruś ma wielu bohaterów, rozumieją, że mamy jednego wroga, a jest nim Rosja

Eduard Łobau poprzez swoją postawę, przeszedł do kart historii najnowszej Europy i świata, zauważyła w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Natalia Radzina, redaktor naczelna Karty’97.

- To zdecydowanie postać już historyczna. Białoruś ma wielu bohaterów i zdecydowanie o tych ludziach trzeba rozmawiać. Trzeba mówić o nich, nie tylko gdy giną, nie tylko gdy umierają. Na Ukrainie walczy bardzo dużo Białorusinów, to tak naprawdę kilka tysięcy ludzi w różnych oddziałach Sił Zbrojnych Ukrainy i to są prawdziwi bohaterowie. Walczą dziś i o Ukrainę, i o Białoruś, Rozumieją, że zwycięstwo Ukrainy z pewnością może poprowadzić Białoruś do wolności i dlatego idą na tę wojnę, aby pomóc Białorusi odzyskać rolność. Ponieważ mamy jednego wroga, a jest nim Rosja - powiedziała Natalia Radzina, redaktor naczelna Karty’97.

Natalia Radzina, pytana o upamiętnienie Eduarda Łobaua powiedziała, że oboje byli oskarżeni w tej samej sprawie karnej po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2010. - Eduard odsiedział wówczas cztery lata w więzieniu. Kiedy został uwolniony w 2014 roku, to praktycznie od razu rozpoczęła się wojna na Ukrainie i prawie natychmiast Eduard, były więzień polityczny, pojechał na front. Był laureatem nagrody portalu Karta’97 za osobistą odwagę. Wierzę, że jego życie, jego walka z dyktaturą na Białorusi i z rosyjskimi okupantami na Ukrainie, to jest jego wielki wyczyn, ale jednocześnie to jest nasza wspólna tragedia, nasz ból, nasza wspólna białoruska walka - powiedziała Natalia Radzina.

- Zawsze uważaliśmy za swój dług pisać i opowiadać o białoruskich bohaterach, tak o więźniach politycznych, a dziś także o Białorusinach, którzy dziś walczą na Ukrainie - powiedziała.

Chciał być na pierwszej linii frontu

- Eduard Łobau najpierw był więźniem politycznym, potem białoruskim ochotnikiem na Ukrainie, a teraz organizujemy wydarzenia ku pamięci zmarłego już niestety bohatera. To był wspaniały człowiek, bardzo odważny. On jakby już od dziecka wiedział, jakie będzie jego przeznaczenie, że będzie uczestniczył w wojnie, że będzie o nim wiedział cały świat. Miał wielkie serce, była w nim duża szczerość, i rozumiał, że trzeba walczyć, nie można podporządkowywać się złu, a trzeba z nim walczyć. Dlatego przeszedł do opozycji, nawet po służbie wojskowej na Białorusi. Dość szybko znalazł się w więzieniu, po wyborach 2010 roku. Przygotowywał bowiem protesty przeciwko ich falsyfikacji. Po spędzeniu czterech lat w więzieniu, zamiast dać sobie czas na wytchnienie, praktycznie od razu pojechał na Ukrainę, bo tam w 2014 roku zaczynała się wojna. Rozumiał, że w tej sytuacji musi być na pierwszej linii frontu, być na czele i coś zrobić - przekazała Natalia Radzina.

- To jest także unikalne. Bo gdy patrzę obecnie na ludzi, którzy wychodzą z więzienia, często nie chcą oni o tym mówić, nie chcą opowiadać, co sami przeszli, co przeżyli. Oczywiście, że w społeczeństwie białoruskim panuje bardzo silny strach, dyktatura stwarza poważne zagrożenia.

Mimo tego nawet po wyjeździe do Polski bardzo wielu ludzi milczy, albo odmawia wezwaniu, by nazywać rzeczy swoimi imionami. Eduard był na przeciwnym biegunie. Szedł do walki, był ofiary. Był to człowiek silnie zmotywowany. Myślę, że do takich właśnie osób trzeba równać. Bowiem właśnie takie osoby mogą doprowadzić Białorusinów do wolności - przekazała Natalia Radzina.

***

"Wieczny bój Eduarda Łobaua"

W Warszawie w tym tygodniu w Muzeum Wolnej Białorusi w Warszawie miał miejsce wieczór pamięci Eduarda Łobaua, połączony z otwartym pokazem filmu dokumentalnego telewizji Biełsat w reżyserii Wolhi Woranawej "Wieczny bój Eduarda Łobaua", prezentującego jego życiorys i zawierającego wspomnienia jego bliskich i przyjaciół oraz archiwalne nagrania.

Wieczór poświęcono pamięci także innych białoruskich ochotników poległych w wojnie na Ukrainie. Jak mówiła prowadząca wieczór i jego współorganizatorka Nata Radzina, redaktor naczelna niezależnego białoruskiego portalu Karta’97, w walkach o obronę Ukrainy zginęło około 50 ochotników z Białorusi. Niestety nie zawsze upubliczniane są nazwiska - duża część pozostaje anonimowa, powodem jest bezpieczeństwo bliższej i dalszej rodziny. Podczas wieczoru jedna z dziennikarek, Liubou Łuniowa, wspominała o tym, że niedawno pod Warszawą miał miejsce pogrzeb kolejnego ochotnika, jednak rodzina nie zdecydowała się na to, by ujawnić jego personalia.

Wśród  prelegentów była matka Eduarda Łobaua, Marina. Obecni byli także niektórzy inni krewni więźniów politycznych.

Na wydarzeniu był także przedstawiciel ambasady Ukrainy w Polsce.

W dyskusji moderowanej przez Natalię Radzinę wzięli udział m. in. matka Eduarda Łobaua, Marina, ksiądz Wiaczesław Barok, reżyser filmu Biełsatu Wolha Woranawa,  ukraiński dziennikarz Jewhen Klimakin. Zabrało także głos kilka osób obecnych na sali, między innymi mistrzyni olimpijska Aleksandra Hierasimenia.

Ukraiński dziennikarz Jewhen Klimakin powiedział, że każdy powinien nakreślić swoje terytorium odpowiedzialności, zastanowić się, na jakim poziomie można coś zrobić: inne pole do działania ma biznesmen, inne polityk, inne każdy z nas. To zdecydowanie przybliżyłoby zwycięstwo Ukrainy.

Marina Łobaua powiedziała, że trzeba pomagać Ukrainie w wojnie, która ma też wymiar walki świata ze złem. Jak powiedziała, jeśli nie chcemy być niewolnikami Rosji, to musimy pomóc Ukrainie. Gry Ukrainy zwycięży, zwycięży też Białoruś - podkreślała.

***

***

Eduard Łobau, białoruski ochotnik, urodzony 1 grudnia 1988 roku, były więzień polityczny, poległ pod Wuhledarem na Ukrainie 26 stycznia 2023 roku. Był operatorem wyrzutni Javelin. Wcześniej brał udział w walkach pod Kijowem i pod Czarnobylem. Walczył po stronie Ukrainy od 2015 roku.

Został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Msza żałobna w jego intencji miała miejsce w kościele św. Aleksandra w Warszawie.

Wcześniej był więźniem politycznym Alaksandra Łukaszenki, spędził w więzieniu cztery lata (2010-2014). Był współprzewodniczącym słynnego Młodego Frontu, niezależnej patriotycznej organizacji białoruskiej młodzieży. Po odbyciu wyroku w związku z kolejnymi prześladowaniami politycznymi wyjechał na Litwę, potem pojechał bronić Ukrainy przed rosyjskimi agresorami.

***

Czytaj także:

***

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl.


***

Zobacz także:

***

Film dokumentalny Bielsatu: "Wieczny bój Eduarda Łobaua"

***


Zdjęcia z prezentacji filmu Biełsatu:



Polecane

Wróć do strony głównej