Wdowa po Litwinience: Zachód nie powinien uznawać wyborów w Rosji
- Zachód nie powinien uznawać wyniku wyborów prezydenckich w Rosji, bo to nie są żadne wybory, lecz mianowanie Władimira Putina na kolejną kadencję - mówi Marina Litwinienko, wdowa po Aleksandrze Litwinience, byłym agencie FSB otrutym w Londynie przez rosyjskie służby.
2024-03-10, 07:47
- To nie są żadne wybory, lecz ponowne mianowanie Putina na stanowisko. Ale skoro władze Rosji nazywają to wyborami, to Zachód powinien ich nie uznać i nie powinien uznawać Putina za prezydenta. Wiem, że to stwarza pewne problemy dyplomatyczne, ale trzeba znaleźć sposób, by przekazać Putinowi, że nie chcemy być zaangażowani w jego grę. (Trzeba) spróbować zrobić coś, co wesprze ludzi w Rosji i poza nią - przekonuje Marina Litwinienko.
Wybory prezydenckie w Rosji
Jak wyjaśnia, wielu ludzi w Rosji głosuje na Putina nie dlatego, że go lubi czy faktycznie popiera, ale dlatego, że nie ma innego wyboru. - Nieuznanie jego wyboru przez państwa zachodnie byłoby rodzajem wsparcia dla tych osób - podkreśla. Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się w dniach 15-17 marca.
Litwinienko zaznacza, że nieuznanie przez kraje zachodnie wyników wyborów prezydenckich na Białorusi w 2020 roku nie zmieniło wiele w tym kraju, ale - jak mówi - to dlatego, że nie poszło za tym żadne bardziej konkretne wsparcie dla opozycji. - Alaksandr Łukaszenka nie został uznany za zwycięzcę, ale nie było zbyt wiele wsparcia - Białorusini nadal byli torturowani i zabijani. A oni próbowali dokonać zmiany pokojowo. Białoruś jest zawsze o krok do przodu wobec tego, co dzieje się w Rosji, i Putin uważa, że wszystko, co dzieje się na Białorusi, może później z łatwością wprowadzić w Rosji - mówi.
Śmierć Aleksieja Nawalnego
Litwinienko, która w zeszłym tygodniu spotkała się z dziennikarzami ze Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (FPA) w Londynie, odniosła się wcześniej także do śmierci rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, podkreślając, że odpowiedzialny jest za to Putin, tak samo jak za otrucie jej męża.
REKLAMA
- Śmierć Aleksieja Nawalnego nie jest tragedią, tylko jednej osoby czy jednej rodziny, to jest tragedia wszystkich ludzi, którzy będąc w Rosji, wierzyli, że pewnego dnia coś może się zmienić, a także tragedią milionów Rosjan, którzy są teraz za granicą i tak samo nie wiedzą, co może być dalej - zaznacza.
"Mój mąż został otruty"
Zwraca uwagę, że rozważania, czy Nawalny został zabity czy zmarł, nie mają sensu, bo jego śmierć była skutkiem wcześniejszego ciągu zdarzeń, podobnie jak w przypadku Aleksandra Litwinienki. - Mój mąż został otruty 1 listopada (2006 r.), wcześniej próbowano go otruć dwukrotnie, i zmarł 23 listopada. Czy to było morderstwo? Tak. I nie można powiedzieć, że zmarł, ponieważ jego organy przestały działać. To samo dotyczy Aleksieja Nawalnego. Był torturowany przez ostatnie półtora roku, odkąd był w więzieniu, a nawet wcześniej, próbowano go otruć w sierpniu 2020 roku. Więc to powinno uciąć dyskusje, czy został zabity, czy po prostu zmarł - wyjaśnia.
Przyznaje jednak, że udowodnienie winy rosyjskich władz będzie bez porównania trudniejsze niż w przypadku jej męża, gdy - mimo że do zabójstwa doszło na terytorium Wielkiej Brytanii - zajęło to 10 lat. To (śmierć Nawalnego) wydarzyło się na terytorium Rosji i postawienie tej sprawy przed sądem jest absolutnie niemożliwe. Nie wiem, co musiałaby zrobić cała społeczność międzynarodowa, aby podnieść tę sprawę. Zabijanie stało się po prostu systemowym sposobem uciszania opozycjonistów w Rosji - mówi.
Aleksandr Litwinienko
Aleksandr Litwinienko był agentem KGB, a potem FSB, który w 2000 roku zbiegł do Wielkiej Brytanii, a w 2006 roku uzyskał jej obywatelstwo. Oskarżał Putina m.in. o zlecenie wysadzenia czterech budynków mieszkalnych w Rosji we wrześniu 1999 roku, co stało się pretekstem do rozpoczęcia drugiej wojny w Czeczenii, oraz o zlecenie zabójstwa dziennikarki Anny Politkowskiej. 1 listopada 2006 roku źle się poczuł - jak się później okazało, powodem była obecność w jego organizmie radioaktywnego polonu-210 - a 23 listopada tego samego roku zmarł.
REKLAMA
Brytyjscy śledczy już w 2007 roku uznali byłego agenta KGB i Federalnej Służby Ochrony Andrieja Ługowoja za głównego podejrzanego w tej sprawie. W raporcie opublikowanym przez brytyjskie MSW na początku 2016 roku stwierdzono, że zabójstwo Litwinienki zostało prawdopodobnie przeprowadzone przez FSB za aprobatą Putina i ówczesnego dyrektora FSB Nikołaja Patruszewa.
- "Na zlecenie Rosji". 17 lat temu zmarł otruty polonem Aleksandr Litwinienko
- Rosyjskie media atakują Nawalną. Kampania dezinformacyjna na fałszywych zdjęciach
- Rodzice Nawalnego napisali list. Dziękują "za pamięć, która przynosi nadzieję"
PAP/nt
REKLAMA