Nowe okręgi wojskowe Rosji, brygady, "białoruski korpus". Płk Hrabski: Moskwa szykuje agresję przeciw NATO
- Wróg przygotowuje się do dalszych działań w regionie, a wskazuje na to m.in. tworzenie dużych zgrupowań na poziomie sztabowym na zachodzie Rosji - mówił portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński płk Serhij Hrabski. Zaznaczył, że zaprzestanie walk na Ukrainie, oznaczałoby przy tak dużej liczbie zmobilizowanych wojsk Rosji, duże zagrożenie dla państw bałtyckich i Polski. Dodał, że pomoc przychodzi za wolno. Sankcje są za słabe, problemem jest np. kupowanie ropy naftowej "z Indii", a de facto z Rosji.
2024-03-15, 14:00
W rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski zaznaczył, że Zachód powinien pomóc Kijowowi zwyciężyć Rosję na terytorium Ukrainy, póki jest taka możliwość.
Wojskowy ostrzegł, że wróg już teraz stwarza sobie warunki do tego, by mieć możliwość ewentualnego zaatakowania państw zachodnich. Wskazuje na to szereg czynników: tworzenie dwóch nowych okręgów wojskowych na zachodzie, ciągłe ćwiczenia wojskowe na Białorusi, mobilizacja dużej liczby żołnierzy do armii rosyjskiej, tworzenie strefy bezkontaktowej na przesmyku suwalskim.
W jego ocenie Rosja nie dysponuje już nowoczesną armią batalionową, gdyż ta została rozgromiona przez Ukrainę. Ucieka się obecnie do formy armii znanej z czasów sowieckich, opartej na masach ludności, z której znaczna część jest mięsem armatnim, ale którą nastawia się na możliwość grabienia podbijanych terenów.
Pułkownik ocenia też, że zajęcie Awdijiwki oznacza wzrost zagrożenia dla państw regionu, bo w pobliżu tego miejsca znajduje się ważny węzeł logistyczny.
REKLAMA
Sytuacja na Białorusi
- Jeśli chodzi o stan armii białoruskiej, a właściwie białoruskiego korpusu armii moskiewskiej, to trzeba przypomnieć, że od kwietnia 2022 roku prowadzi ciągłe ćwiczenia sił i szkolenia kadr - przypomniał płk Hrabski.
Portal monitorujący sytuację na Białorusi "Białoruski Hajun" także informuje o ciągle przedłużanych ćwiczeniach od wiosny 2022 roku, czyli od inwazji Rosji na Ukrainę.
- To w istocie pozwala im - na rozmieszczenie oprócz zwykłej liczby sił zbrojnych, drugiego podobnie licznego kontyngentu, i to może w krótkim czasie podwoić zdolność uderzeniową armii rosyjskiej - zauważył płk Hrabski.
- Zwiększyłoby to kontyngent stojący między Litwą i Polską do nawet 120 tysięcy. W ciągu pół roku z rosyjskimi ugrupowaniami mogłoby on wynieść 200 tysięcy wojsk - wskazał wojskowy.
REKLAMA
Jak zaznaczył, w samym uderzeniu na Awdijiwkę brało udział 40 tysięcy żołnierzy - a Rosja obecnie wielokrotnie zwiększyła swoje siły mobilizacyjne.
- Na terytorium Białorusi trwa budowa magazynów krytych, bo to zmniejsza możliwość rozpoznania, ile sprzętu faktycznie przewieziono do tych miejsc i baz - zaznaczył.
Rosja tworzy trzy nowe brygady? Przeciw Ukrainie?
Oprócz tego, jak mówił, są informacje o tworzeniu na terytorium Federacji Rosyjskiej trzech brygad szturmowo-desantowych. Informował o tym Instytut Studiów nad Wojną w styczniu 2024 roku.
REKLAMA
- Ukraińscy i wasi eksperci pisali, że te brygady zostaną użyte przeciwko Ukrainie. Jednak poziom obrony powietrznej Ukrainy jest już dziś na tyle wysoki, że nie można go znacznie osłabić, jednostki te byłyby zupełnie nieefektywne, jeśli chodzi o możliwość desantu w Ukrainie, i zostałyby po prostu zniszczone. Ale być może mogłyby być wykorzystane przeciw Polsce i krajach bałtyckich - jako oddziały uderzeniowo-szturmowe. Przy czym ukraińskie oddziały miałyby duże doświadczenie w walkach, a bałtyckie - nie - ocenił ekspert. Zaznaczył, że kłania się do ziemi polskim ochotnikom w składzie ukraińskiego wojska, zdobywającym tam wojenne doświadczenie, ale jest ich bardzo, bardzo mało.
Problemy z GPS. Naruszenie systemu zarządzania, strefa bezkontaktowa
Płk Serhij Hrabski przypomniał, że na terenie obwodu kaliningradzkiego Rosjanie prowadzili szkolenie sił i środków walki radioelektronicznej.
- W efekcie północne i północno-wschodnie województwa Polski pozostały bez sygnału GSP. To naruszenie systemu zarządzania, systemu informowania ludności, to wywołanie chaosu. Tak też było na połowie terytorium Litwy. Gdyby spojrzeć, co się dzieje, można wywnioskować, że robione jest to z myślą o stworzeniu strefy bezkontaktowej, i to pozwoliłoby najeźdźcom przedrzeć się do obwodu kaliningradzkiego. O tym mówią dosłownie w każdym programie telewizyjnym, dotyczącym tzw. korytarza suwalskiego - zaznaczył wojskowy.
- Jest jeszcze jeden czynnik, który świadczy o stworzeniu zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego - wskazał ekspert.
REKLAMA
Operacyjne zgrupowanie na poziomie sztabowym
- Tworzenie operacyjno-
- Już dziś zatem wróg podejmuje szereg praktycznych kroków, aby stworzyć stałe zagrożenie dla krajów bałtyckich oraz Polski - przekazał wojskowy.
Już w październiku Instytut Studiów nad Wojną, informując o tym, że Rosja w ramach reform wojskowych planuje odtworzenie Moskiewskiego i Leningradzkiego Okręgu Wojskowego na bazie Zachodniego Okręgu Wojskowego (utworzonego w 2010 roku), i tworzy już odpowiednią bazę prawną - wskazał, że celem może być wojna z NATO. O formowaniu okręgów informowano już w sierpniu. W grudniu Władimir Putin zapowiedział stworzenie tych okręgów, a w lutym podpisał dekret w tej sprawie.
Putin, mówiąc o powstaniu okręgu w grudniu ub.r., groził jednocześnie Finlandii, stwierdzając, że "nie było problemów, a teraz będą".
REKLAMA
Zachód działa bardzo wolno. Nie przekazał miliona sztuk amunicji
- Wynik dwuletniej wojny pokazuje także, jak powoli zachodni świat demokratyczny wykorzystuje wszystkie te siły. Zadeklarował przekazanie armii ukraińskiej miliona sztuk amunicji do sierpnia zeszłego roku, ale Zachód może podołać temu zadaniu jedynie do końca 2024 roku - przekazał.
Unia Europejska w marcu ubiegłego roku zdecydowała się przekazać Ukrainie w ciągu roku milion pocisków, ale do listopada przekazano zaledwie 300 tysięcy. https://www.pap.pl/
Płk Hrabski dodał, że działania Zachodu wciąż hamują.
- Świat zachodni nie jest dziś gotowy na zaakceptowanie rzeczywistości takiej, jaką ona jest. Mamy katastrofalnie wysoki poziom zagrożenia, w konfrontacji cywilizacji zachodniej z osią zła, jak to określił prezydent Joe Biden - ocenił nasz rozmówca.
REKLAMA
Jak dodał, ten przykład pokazuje, jak wolno Zachód rozwija swoje zdolności.
Co zatem robić? Łotwa dziesięciokrotnie zwiększy swoje siły zbrojne
- Możemy przeciwstawić się zagrożeniu tylko wspólnymi siłami. Polska i kraje bałtyckie muszą zmaksymalizować swój potencjał bojowy: przeznaczyć maksymalne środki na zwiększenie swoich zdolności obronnych, rozmieścić dodatkowe siły i środki, tworzyć rezerwy na wschodzie kraju - przekazał.
Jako przykład wskazał działania podejmowane przez Łotwę.
- Łotysze podejmują decyzje ws. poboru do armii dodatkowych kontyngentów, co pozwala im na dziesięciokrotne zwiększenie potencjału armii - ocenił nasz rozmówca.
REKLAMA
Łotwa od 2024 roku wprowadziła obowiązkową służbę wojskową. Planuje, by jej siły osiągnęły 61 tysięcy żołnierzy.
Plan kraju zakłada posiadanie w gotowości bojowej sił bojowych liczących do 61 000 żołnierzy, podzielonych na oddziały czynne i jednostki rezerwy. Obecnie litewska armia liczy 6,7 tys. osób, ponad 30 tysięcy rezerwistów. https://nashaniva.com/ru/
- Polska powinna także rozmieścić dodatkowe siły i środki w celu wzmocnienia własnego bezpieczeństwa - podkreślił pułkownik Hrabski.
Obniżenie intensywności walk w Ukrainie jest zagrożenie dla wschodniej flanki
Płk Hrabski ocenia, że w obecnej krótkotrwałej perspektywie, ani państwa bałtyckie, ani Polska nie mają możliwości, by zapobiec rosyjskim planom "przebicia" się przez korytarz suwalski i Moskwa o tym wie. Dlatego tak często opowiada o tym w różnych programach propagandowych i dlatego tak niebezpieczne jest wszelkie obniżenie aktywności działań ukraińskiej armii.
REKLAMA
Zaznaczył, że reakcja Zachodu jest zbyt wolna: dopiero jesienią 2023 roku w państwach bałtyckich zaczęto przyjmować pewne dokumenty, na rzecz budowania systemu przeciwdziałania rosyjskiej agresji, zaczęto budować jakiekolwiek umocnienia. Dlatego, jak powiedział, państwa bałtyckie, z tak olbrzymim oddaniem, zapałem pomagają Ukrainie. - Każde obniżenie aktywności na teatrze ukraińskim, które umożliwi przerzut kontynentu, stanowi realne zagrożenie dla państw bałtyckich, ale i dla Polski - przekazał wojskowy.
- Liczebność armii wszystkich państw bałtyckich to obecnie 32 tysiące wojskowych. Około 6400 w Łotwie, 6100 w Estonii, 19 000 na Litwie. Do tego dochodzą rezerwiści. A tymczasem tylko w rejonie Awdijiwki wróg koncentrował 40 tysięcy żołnierzy w swoim zgrupowaniu. I tylko w pobliżu tzw. Orichowskiego Wystupu (Robotyńskiego Wystupu) koncentrował za naszymi odcinkami około 40 tysięcy wojsk. Jeśli zatrzymałyby się działania bojowe, przeciwnik mógłby zabrać z frontu te oddziały, bo niepotrzebna byłaby mu taka ilość wojsk. Mógłby je przerzucić na inne kierunki - przekazał pułkownik Serhij Hrabski.
W Polsce, jak mówił, jest około 130 tysięcy wojskowych. Zaznaczył jednak, że jest jeszcze armia Białorusi, licząca ponad 64 tysiące wojskowych, a jest to, jak wskazano wyżej, pierwszy szereg.
Dlatego, jak mówił, Rosjanie obecnie bardzo mocno naciskają na Zachód, prowadzą operację informacyjną, w celu przekazania, że sytuacja na Ukrainie jest beznadziejna. Zaprzestanie walk jest bardzo niebezpieczne dla nas wszystkich - zaznaczył. Dodał, że dla Ukrainy będzie to oznaczało wznowienie walk po przerwie ze znacznie większą siłą, a dla państw bałtyckich wzrost zagrożenia.
REKLAMA
Dodał, że przygotowywanie operacji zajmowało w NATO do pół roku i to w oparciu o wcześniej przygotowane plany. Zaznaczył, że w przypadku agresji Rosji do czasu wyzwolenia los ludności byłby taki, jak ma to miejsce w Ukrainie, choćby w Buczy. W Ukrainie zabijano za to, że mówili po ukraińsku, ale i tego, kto przechodził, albo okupantom spodobało się coś w czyimś domu.
Zaznaczył, że wojska Rosji szły "wyzwalać" Ukraińców od "banderowskiego reżimu", a w przypadku NATO, np. Białegostoku, chodziłoby o stworzenie "bezpiecznego dla Rosji terytorium", dlatego konsekwencje takich zdarzeń mogłyby być tragiczne dla ludności. W przypadku państw bałtyckich, w oczach Rosjan, ich ludność to "zdrajcy" i "faszyści" - zaznaczył pułkownik.
Dwa kierunki działań
Pytany o to, co robić, pułkownik mówi, że nie ma na to oczywistej odpowiedzi na ten moment, ale w szerszym ujęciu, wydaje się, że są dwa sposoby, aby przeciwdziałać działaniom wroga.
- Kierunek pierwszy to wzmocnienie własnych zdolności obronnych oraz wzmocnienie zdolności bojowych armii Polski, armii Łotwy, Litwy i Estonii oraz kompleksowe wsparcie Ukrainy w celu wzmocnienia zdolności bojowych Ukrainy tak, aby Ukraina miała możliwość prowadzenia bardziej intensywnych działań bojowych - wskazał.
REKLAMA
Zaznaczył, że przerzut wojsk może trwać zaledwie pół roku, co widać było na przykładzie ofensywy na Ukrainę.
Płk Hrabski zaznaczył, że Ukrainie bardzo potrzebna jest broń dalekiego zasięgu, by niszczyć zasoby takie jak rafinerie. Trudno bowiem niszczyć każdy czołg. Rosja może bowiem przekazywać armii 1,5 tysiąca czołgów na rok. Dlatego - i to drugi kierunek działań - trzeba zniszczyć rosyjski potencjał wojskowo-przemysłowy. Dlatego konieczna jest zachodnia broń o dalekim zasięgu.
Pułkownik mówił również o tym, że straty z racji rozpoczętych już działań wojennych są potem ogromne - na przykład ukraińskie terytorium jest w 25-30 procentach zanieczyszczone obecnie minami. Takie szacunki przekazują oficjalnie ukraińskie władze.
Ukraina niszczy rosyjskie czołgi, w ten sposób chroni państwa bałtyckie
Wojskowy podkreślił, że można wygrać wojnę. Trzeba jednak pomóc Ukrainie.
REKLAMA
- Rosja może rzucić na front tysiące żołnierzy, najemników. Ich jednak trzeba szkolić. Szkolenie obsługi czołgu trwa około trzech miesięcy. Tymczasem Ukraina niszczy co miesiąc sto czołgów, jeden pułk, którego Rosja od razu nie może zrekonstruować - zaznaczył.
- I w ten sposób Ukraina już dzisiaj pomaga państwom bałtyckim - nie pozwala, by Rosja nagromadziła potencjał do potencjalnej kolejnej napaści - dodał.
Waga gospodarki. UE kupowała rosyjską ropę jako indyjską
Płk Hrabski podkreślił, że trzeba także zwrócić uwagę na kwestie gospodarcze.
- Proszę spojrzeć - kto stał się ważnym eksporterem ropy do Niemiec? Indie to kraj, który nie posiada własnych zasobów ropy naftowej. A z punktu widzenia bardzo dobrej znajomości geografii, mam pewne wątpliwości, czy ropa z Indii, czyli dokładniej z Rosji, jakimś cudem trafia do Indii, tam jest załadowywana i jedzie do Niemiec - zaznaczył.
REKLAMA
- Jeśli jednak pomyślimy, że jakiś rzekomo i umownie indyjski tankowiec wszedł do portu Ust-Ługa w obwodzie leningradzkim, ładował tam ropę, wypływał na otwarte morze i tam ropa zamieniała się w indyjską? - zaznaczył pułkownik.
Wszystko wtedy układa się na swoim miejscu - zaznaczył wojskowy. https://www.independent.co.uk/
Jak pisał Euroactiv we wrześniu ub. roku, w okresie od stycznia do lipca 2023 roku Niemcy kupiły indyjskie produkty naftowe o wartości 451 milionów euro (480 milionów dolarów). Oznacza to wzrost o ponad 1100% w porównaniu z 37 milionami euro wydanymi w tym samym okresie rok wcześniej. Takie dane podała agencja statystyczna Destatis. https://www.euractiv.com/
Również inne media pisały, że unijny import rafinowanej ropy naftowej z Indii wzrósł do rekordowego poziomu w 2023 r., a import rosyjskiej ropy naftowej do New Delhi wzrósł ponad dwukrotnie rok do roku.
REKLAMA
Konsumenci otrzymywali bezprecedensowe ilości benzyny, oleju napędowego, nafty i innych produktów naftowych pochodzących z Rosji przez Indie, pomimo sankcji - zauważył w styczniu br. The Independent. Wśród liderów w takich zakupach wskazano Holandię i Francję (24 i 23 procent).
W maju ub.r. szef unijnej dyplomacji Josep Borell mówił, że UE powinna zająć się sprawą kupowania rosyjskiej ropy jako indyjskiej. W tym roku agencje informowały już o tym, że w styczniu import rosyjskiej ropy do Indii zmalał. Nie wiadomo jednak, co będzie dalej. https://asia.nikkei.com/
- W takiej sytuacji Morze Bałtyckie, które jest obecnie wewnętrznym morzem NATO, musi zostać zamknięte dla jakiejkolwiek rosyjskiej jednostki handlowe. Sankcji wprowadzono o wiele za mało. To stopień krytycznie niewystarczający. Należy np. zakazać przemieszczania się statków z portów rosyjskich. W ten sposób zmniejsza się zasoby gospodarcze na rzecz rosyjskiej agresji - przekazał wojskowy.
- Po drugie zmniejsza się zagrożenie dla żeglugi na Bałtyku. Trzeba dodać, że kraje basenu Morza Czarnego utworzyły koalicję na rzecz oczyszczenia akwenu z min. Rosja stwarza bowiem ogromne zagrożenie dla żeglugi na Morzu Czarnym, m.in. poprzez minowanie torów wodnych. Jest to działalność tylko i wyłącznie terrorystyczna, bo wszyscy wiedzą, że Ukraina w zasadzie nie ma floty wojskowej. Zatem minowanie morza ma jeden cel: terror wobec floty cywilnej. A skoro Ukraina ma niewiele statków cywilnych, oznacza to, że jest to terror wobec floty cywilnej innych krajów basenu Morza Czarnego. To samo zagrożenie stale istnieje na wodach Morza Azowskiego - zaznaczył.
REKLAMA
Sytuacja na froncie. Znaczenie Awdijiwki: stwarza zagrożenie dla Polski
- Ogółem, przeciwko Ukrainie walczy pół miliona żołnierzy - przekazał pułkownik.
Nasz rozmówca mówił, że dla Rosji nie jest ważne, ile osób zginęło, ile sprzętu utracono, ale ile terytoriów zdobyto. - Rosjanie mają powiedzenie, którego nie może zaakceptować normalny człowiek: im więcej strat, tym większe zwycięstwo - zauważył.
Jak dodał nasz rozmówca, po zdobyciu Awdijiwki wróg wyrównał linię frontu, co powoduje, że może do innych zadań przeznaczyć dużą liczbę ludzi. Jak tłumaczył, garnizon w Awdijiwce trzymał pod kontrolą Donieck i tzw. węzeł jasynuwacki. To zaś będzie miało duże znaczenie, jeśli chodzi o zabezpieczenie wojsk wroga na wschodzie, jego zdobycie ułatwi transport personelu, sprzętu, zasobów, z północy na południe i ze wschodu na zachód. Byłaby to zatem kluczowa miejscowość dla rozwinięcia natarcia w innych kierunkach - od Awdijiwki na północ w stronę Konstantyniwki albo na zachód na Pokrowsk, wyjaśniał pułkownik.
- Zajęcie Awdijiwki stwarza dodatkowe zagrożenia, nie tylko dla Ukrainy, to zwiększa prawdopodobieństwo agresywnych działań wobec państw bałtyckich i Polski i to potencjalnie w najbliższej perspektywie, roku, dwóch lat - podkreślił wojskowy.
REKLAMA
Wojskowy zgodził się, że potrzebna jest większa współpraca Zachodu na rzecz Ukrainy. Zaznaczył, że w Bydgoszczy tworzy się nowe centrum koordynacyjne. Musimy iść jednym frontem - przekazał. Zaznaczył, że warto zapewne poszerzyć Litewsko-Polsko-Ukraińską Brygadę.
***
- Walka za kulisami wejścia do NATO. Ambasador Daniel Fried: Polacy byli bardzo zdolni w budowaniu koalicji
- Czy Putin może zaatakować NATO? Fried: nie teraz, ale jeśli miałby taką możliwość, zrobiłby to
***
REKLAMA
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
REKLAMA