Uciekł z Białorusi. Ujawnia, co się dzieje na reżimowych uczelniach
Już nawet studenci pierwszych lat dostają wezwania do komisji wojskowych - jako potencjalne mięso armatnie na rosyjskiej wojnie. Systemowo robi się im pranie mózgu - żeby wszystkiego się bali, nie walczyli o swoje prawa. To już nie jest uniwersytet, a naprawdę nie wiadomo co - takie doniesienia przekazuje student, który kilka dni temu zdołał uciec z Białorusi.
2024-05-19, 12:15
- Reżim przekształca uczelnie w fabryki ludzi popierających władze. Wszystko ma być pod kontrolą, objęte regulacjami
- Jest pion ds. ideologii, spotkania z agitatorami. Do tego studenci wszystkich lat dostają wezwania do komisji wojskowej.
Białoruski student Andrej Sałaujeu, syn działacza Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna Dźmitrija Sałaujeua, zdołał zbiec z kraju przed kilkoma dniami i jest rzadkim świadkiem tego, co obecnie ma miejsce na tamtejszych uniwersytetach. Relację na ten temat przekazał portalowi polskieradio24.pl jego ojciec, który od lat zajmuje się obroną praw człowieka i monitorowaniem represji na Białorusi.
Według ustaleń studenta na uniwersytecie w Nowopołocku, na którym się uczył, studiujący zaczęli otrzymywać wezwania do komisji wojskowych - i to niezależnie, na którym są roku.
Na uniwersytetach coraz ważniejszy staje się pion ideologiczny, jak w czasach ZSRR. To znaczy: m.in. w Nowopołocku, i zapewne na każdym innym uniwersytecie, jest prorektor ds. ideologii i specjalne pionowe struktury, które mają studentom "układać w głowach".
I tak na przykład przed wyborami studenci są zmuszani do udziału w głosowaniu, bo inaczej będą mieli problemy i czekają ich różnego rodzaju kary. W związku z głosowaniem studentów odwiedzali ideolodzy, psycholodzy, a nawet duchowny, pop, bo białoruska cerkiew podlega Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.
REKLAMA
Cerkiew białoruska rosyjskiego patriarchatu wmawia wiernym, że powinni wspierać białoruskie władze, czyli wspiera bandyckie rządy Łukaszenki.
Mięso armatnie
Najbardziej niepokojące jest to, że studentom płci męskiej Połockiego Uniwersytetu Państwowego wydano wezwania do komisji wojskowej. Z tego, co udało się dowiedzieć zbiegłemu studentowi, otrzymali je już nie tylko kończący uczelnie, ale studenci wszystkich lat.
Na takim wezwaniu jest napisane, że jeśli ktoś za dwa lata kończy studia, to wtedy w konkretnym terminie ma się stawić w komisji wojskowej.
Obrońca praw człowieka, ojciec studenta, ocenił, że władze chcą zrobić ze studentów mięso armatnie. Wezwania będą ich wiązały ze służbą wojskową na Białorusi. Jego zdaniem jest bardzo możliwe, że prawo zostanie zmienione tak, żeby studenci nie mogli wyjechać za granicę.
REKLAMA
Łukaszenka mówił bowiem kilka miesięcy temu, że studenci najpierw uczą się, a na ostatnich latach rzucają studia i wyjeżdżają za granicę. I nie można do tego dopuszczać, są potrzebni do pracy w kraju. W związku ze wsparciem Łukaszenki dla wojny przeciwko Ukrainie to bardzo niebezpieczna sytuacja - stwierdza ojciec byłego białoruskiego studenta.
Świadectwo byłego studenta uniwersytetu w Nowopołocku jest bardzo rzadkie - tak mówi jego ojciec, specjalizujący się w dziedzinie praw człowieka. Zauważa, że niewiele informacji na ten temat dociera zza informacyjnej kurtyny.
Są jednak sygnały, że także na uczelniach państwowych takie wezwania do wojska wręczono wszystkim. - Jeszcze potwierdzamy te informacje na innych uniwersytetach - powiedział Polskiemu Radiu.
Według niego ta kampania najpewniej obejmuje cały kraj. - Bandyci próbują wykorzystać młodych ludzi - mówił.
REKLAMA
Prześladowania za poglądy
Na uniwersytecie w Nowopołocku chłopak zdążył ukończyć półtora roku studiów.
Syn działacza był bardzo dobrym studentem, jednym z najlepszych na uczelni. Jednak nie angażował się w sprawy ideologiczne. Nie poszedł na tzw. wybory. Przesyłał za to ojcu różne informacje, na przykład dowody, że władze akademickie wydają różne rozporządzenia, które łamały prawa studentów.
Nie chciał zapisać się do reżimowego związku studentów, formy GONGO - to jest organizacji reżimowej, udającej NGO.
REKLAMA
Po pewnym czasie zaczął dostawać jedynki ze wszystkich przedmiotów (w skali 1 do 10), nawet wtedy, kiedy nie było go na zajęciach.
Ewakuacja z Białorusi nie jest prosta. Na razie studenci są wypuszczani za granicę. Jednak wezwania do komisji wojskowych to może być przygotowanie do zmiany prawa.
- Nie chodzi tylko o pieniądze, armię, ale o to, że to młodzi ludzie. Można im wyprać mózgi albo przynajmniej sprawić, by niczemu się nie sprzeciwiali - dodał działacz Wiasny. - Chodzi o to, by nie robili, co chcą, tylko byli pod kontrolą. Moim zdaniem trzeba stworzyć warunki, by młodzi ludzie mogli kształcić się w Polsce i w innych krajach UE - dodał.
Powstał cały system prania mózgu
Jak zaznaczył działacz, z zebranych danych wynika, że na uniwersytetach funkcjonuje prorektor do spraw ideologii, który ma pod sobą pionową strukturę. Na wydziałach są specjalni kuratorzy, inne osoby funkcyjne. Tworzą oni grupy, a w tych grupach są studenci popierający reżim, np. zbierający informacje o kolegach. Za szpiegostwo dostają lepsze oceny.
REKLAMA
Zmuszają też studentów do wstępowania do państwowego związku studentów, GONGO. Nie robi on wiele dla ochrony studentów, ale działa na rzecz wspierania reżimu.
Zwykle studentów zapisują tam na siłę. Gdy jego syn nie chciał wstąpić do tego związku, wzywano go na rozmowy wychowawcze.
Przy tym ideolodzy uważają, że przed nimi długa perspektywa, że taki system pozostanie z nimi na długo. To jest niepokojące. Na uniwersytety przychodzą propagandyści. Paraolimpijczyk Alaksiej Tałaj, przeciwko któremu UE i Ukraina wprowadziły sankcje za wywożenie dzieci ukraińskich, przyjeżdżał kilka razy na uniwersytet, agitował za Łukaszenką i nastawiał przymusowo oglądających go studentów przeciw Ukrainie.
Łukaszenka groził bliskim
W ostatnim czasie Łukaszenka wprost zagroził, że zamierza skrzywdzić rodziny emigrantów politycznych.
REKLAMA
"Wszyscy, którzy dzisiaj planują atak na Białoruś i tam się przygotowują, nie zapominajcie, że wyrządzacie wielką krzywdę swoim bliskim. Nie zapominajcie, że macie tu jakąś własność. Radzę zapomnieć o tym majątku, ale nie narażać bliskich" - powiedział Łukaszenka.
To dość jednoznaczna wypowiedź. Działacz uważa, że zapowiada to kolejną falę represji. Jego samego nawet dwa razy wpisano na listę tzw. ekstremistów, więc odetchnął z ulgą, że synowi udało się dostać do Polski - chociaż będzie musiał zacząć studia od początku, a jeszcze wcześniej nauczyć się języka polskiego.
***
- Czołowy niemiecki polityk miał dostawać pieniądze z Kremla. Petr Bystron wydał oświadczenie
- Sędzia Szmydt szuka azylu u Łukaszenki. Łatuszka: propaganda to wykorzysta
***
Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
kormp
REKLAMA