Rekord ciepła w Polsce? Ekspert wskazał, kiedy padnie
Tegoroczne wakacje zapowiadają się upalnie. Jak wynika z prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, temperatury będą powyżej średniej wieloletniej. Czy to oznacza, że w tym roku padnie w Polsce rekord ciepła obowiązujący od 1921 roku? O tym m.in. w rozmowie z portalem polskieradio24.pl mówi rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski.
2024-06-25, 09:30
Michał Fabisiak: Pochmurny z temperaturą delikatnie powyżej 20 stopni Celsjusza. Taki był pierwszy poniedziałek wakacji w dużej części kraju. Wielu Polaków może czuć się rozczarowanych, zwłaszcza tych, którzy już na wczasach. To tylko złe dobrego początki?
Grzegorz Walijewski: Dzisiejsza temperatura tak naprawdę nie była niska. Nasze odczucia wynikają z tego, że przez ostatnie 2-3 dni mieliśmy na termometrach wyższe wartości. Gdy teraz temperatura obniżyła się do 22-23 stopni, to uważamy, że jest chłodno. Tymczasem, gdy spojrzymy na dane statystyczne, to średnie wartości dobowe odpowiadają temu, co powinno być w Polsce w czerwcu.
Ale będzie cieplej, i to jeszcze w tym tygodniu.
Rzeczywiście z każdym dniem temperatura będzie wzrastać. Od środy do Polski zaczną wkraczać upały. W tym dniu termometry wskażą 30 stopni Celsjusza lokalnie, w południowej części kraju. Natomiast od czwartku te wartości zobaczymy w całej Polsce, z wyjątkiem Pomorza, Podlasia i krańców wschodnich. Tutaj temperatury powyżej 30 stopni Celsjusza są prognozowane od piątku. W sobotę na termometrach mogą pojawić się nawet 34 stopnie. Czerwiec pożegnamy więc falą upałów.
W Polsce takiej pogodzie często towarzyszą gwałtowne opady deszczu i burze. Czy tak będzie i tym razem?
Niestety, pojawią się i tym razem i będą bardzo niebezpieczne. Z naszych prognoz wynika, że "odpalą się" już w czwartek. Najgroźniejsze są prognozowane na sobotę i niedzielę. Dzieje się tak często, gdy dochodzi do przemodelowania pogody i ochłodzenia o te dziesięć stopni Celsjusza. Z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia w najbliższy weekend.
Jaka pogoda czeka nas w kolejnych miesiącach - w lipcu i w sierpniu?
Patrząc na prognozy klimatologiczne, które podają nam średnie wartości temperatur, możemy stwierdzić, że czekają nas temperatury powyżej norm wieloletnich. Dotyczy to zarówno lipca, jak i sierpnia. Analizując te modele, możemy zobaczyć, jak wyglądała analogiczna sytuacja w latach poprzednich, kiedy była prognoza zgodna z tym, co wystąpiło. Okazuje się, że w latach poprzednich po bardzo ciepłej wiośnie przyszło lato z temperaturami powyżej normy - wówczas miały one wartość do 34, miejscami nawet do 36 stopni Celsjusza. Myślę, że z dużym prawdopodobieństwem zarówno w lipcu, jak i w sierpniu takie temperatury mogą się pojawić. Dotyczy to przede wszystkim Polski zachodniej i południowo-zachodniej. W przypadku pozostałej części kraju "trzydziestki" wystąpią, ale bliżej 32 niż 36 stopni. Choć należy zaznaczyć, że klimat cały czas nam się zmienia, więc kto wie, czy nie będzie takiej fali upałów, która spowoduje jeszcze wyższe upały.
Czy możliwe jest pobicie rekordu najwyższej temperatury w Polsce? Przypomnę, obecnie wynosi on 40,2 stopnia Celsjusza - tyle pokazały termometry 29 lipca 1921 roku w Prószkowie w województwie opolskim.
Klimatolodzy twierdzą, że "czterdziestka" pojawi się w Polsce, ale nie potrafią powiedzieć, czy nastąpi to już w tym roku. Prognozują, że taka temperatura wystąpi przynajmniej raz w najbliższych 9 latach. Czy już w tym roku? Trudno przewidzieć, choć szanse na pewno są. Bardziej niż na rekordach skupiłbym się na czymś, co jest mniej medialne, ale bardziej niebezpieczne, czyli fali upałów.
Dlaczego?
Biometeorolodzy bardzo często mówią, że sam rekord jednostkowy może nie być tak groźny jak fala upałów, która trwa 4-5 dni albo i dłużej. To jest ogromne obciążenie dla naszego organizmu, tzw. stres termiczny, zwłaszcza gdy w nocy mamy do czynienia z temperaturą powyżej 18 stopni Celsjusza. Taka pogoda jest niebezpieczna dla naszego zdrowia, a nawet życia. Niestety, z taką falą upałów będziemy mieli do czynienia w tym tygodniu; wystąpią również w lipcu i sierpniu.
REKLAMA
Do tego rekordu, a konkretnie faktu, że wciąż nie został pobity, często nawiązują jednak osoby, które uważają, że nie mamy ocieplenia klimatu. Powołują się właśnie na to, że sto lat temu w Polsce termometr wskazał 40 stopni Celsjusza.
To była jednostkowa sytuacja. Nie mylmy pogody, która mówi o tym, co jest tu i teraz, z klimatem, czyli tym, co dzieje się w dłuższej perspektywie czasu.
Na przykładzie Polski co świadczy o tym, że klimat się zmienia?
Od 1951 roku temperatura w Polsce wzrosła o 2,1 stopnia Celsjusza - mówimy o średniej całorocznej dla całego kraju. Ponad 70 lat temu wynosiła ona powyżej 7 stopni, a teraz powyżej 9. Obecną aurę w Polsce możemy porównać do tej, jaka wówczas występowała na Nizinie Węgierskiej, a nawet w Słowenii czy północnych Włoszech. Oczywiście, ktoś może powiedzieć "2 stopnie. Co to za różnica, czy jest 25, czy 27?". No dobrze, tylko tu mówimy o temperaturze chwilowej, a tam o średniej. Po drugie spójrzmy na nasz organizm i wyobraźmy sobie, jak będziemy się czuli, gdy jego temperatura wzrośnie z 36,6 do 38,6 stopni Celsjusza. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, jak długo może wytrzymać z taką gorączką? Polska bardzo mocno się nagrzała. Te 2 stopnie Celsjusza więcej mają wpływ na różne ekosystemy wodne, leśne, ale również na nasze zdrowie i samopoczucie.
Co możemy zrobić, żeby zatrzymać ocieplenie klimatu?
Po pierwsze obniżenie emisji gazów cieplarnianych. To spowolni wzrost średniorocznej temperatury. Musimy zmienić nasze przyzwyczajenia, chociażby transportowe, np. poruszać się komunikacją miejską lub rowerem, a nie samochodem. Druga sprawa to rozsądna konsumpcja. Okazuje, że wytwarzaniu jedzenia towarzyszy ślad węglowy oraz ślad wodny. Na przykład do jednego kilograma chleba potrzeba aż tysiąca litrów wody, licząc od momentu produkcji zboża po wypieczenie bochenka. Tymczasem wiele żywności jest przez nas marnowane. Inny przykład to mięso. Nie dość, że produkuje duże ilości metanu, to jeszcze potrzeba do jego produkcji dużej ilości wody - na produkcję 1 kg wołowiny zużywamy 14000 litrów. To samo dotyczy również ubrań. Jeansy - 7000 litrów wody. Co jeszcze możemy zrobić? Sadźmy więcej zieleni, wtedy mikroklimat, szczególnie w miastach, jest lepszy i obniża się temperatura. Zamieniajmy betonozę na przepuszczalne powierzchnie. Stawiajmy na retencję, łapmy deszczówkę, wykorzystujmy ją. I, co może najważniejsze, edukujmy w dziedzinie ochrony klimatu. Zwłaszcza młodzież.
- Bezpieczeństwo podczas urlopu w górach. O tym wielu zapomina
- Potęga żywiołu. Pokazali czoło burzy na polskim niebie [WIDEO]
Rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl
REKLAMA