Wojna w szarej strefie: sabotaż, awarie GPS. Cele Rosji? "Chce wypchnąć stąd NATO i je rozbić"
Rosja intensyfikuje w szarej strefie wrogie działania, także wojenne, i czyni tak nie tylko w regionie nadbałtyckim - przekazał polskieradio24.pl James Sherr, ekspert z Tallina. To np. zakłócanie GPS, niszczenie kabli, różnego rodzaju sabotaż. Jakie są cele? - Wyrwanie tego obszaru spod parasola NATO, upadek Sojuszu - uważa. Jego zdaniem powinien powstać specjalny komitet NATO ds. szarej strefy. W jego ocenie Zachód nie tyle nie wie co robić, czy też nie umie odpowiedzieć Rosji, co nie ma woli podjęcia ryzyka, a w tej sytuacji, jego zdaniem, to wskazane.
Agnieszka Kamińska
2024-07-05, 23:59
W tym przypadku brak odpowiedzi to nie jest dobra postawa, w tej sytuacji to komunikuje słabość - a to bardzo zła rzecz, jeśli starasz się powstrzymać wojnę - powiedział portalowi polskieradio24.pl James Sherr, ekspert Estońskiego Instytutu Polityki Zagranicznej (ICDS) i Chatham House, zamieszkały w Tallinie, odnosząc się do rosyjskich działań hybrydowych.
- Już wcześniej powinien był powstać "komitet NATO do zadań specjalnych", by analizować działania Rosji w szarej strefie - ocenił James Sherr. W jego ocenie analogiczną instytucję powinny były powołać Stany Zjednoczone.
James Sherr, rezydujący w estońskim Tallinie, pytany przez polskieradio24.pl o zagrożenia związane z Rosją w państwach bałtyckich, powiedział, że ten region to tylko jeden z obszarów eskalacji działań Moskwy.
- Te działania wymagają dobrej diagnozy i odpowiedzi. W państwach bałtyckich, choć nie tylko tam, mamy do czynienia ze stałą intensyfikacją i ekspansją rosyjskich działań, w tym wojennych (grey zone warfare), w szarej strefie. Zakłócenia sygnału GPS, przecinanie kabli komunikacyjnych, sabotaż - to tylko niektóre przykłady - stwierdził.
REKLAMA
Jak wiemy, Rosjanie wypierają się wszelkich związków z tymi przypadkami. I to sprawia, że wiele spraw uchodzi im "na sucho".
- Estonia rozważa wysłanie żołnierzy na Ukrainę. Wskazuje, jakie mieliby tam zadania
- Zakłócenia sygnału GPS w Estonii. Tallinn: odpowiedzialna jest Rosja
Sherr przekazał, że nawet gdy jest zupełnie jasne, co kto robi i dlaczego to robi, to w państwach zachodnich nalega się na "standardy Koronnej Służby Prokuratorskiej lub Izby Adwokackiej w Nowym Jorku". To powoduje zamrożenie odpowiedzi.
- Rezultat był i jest taki, że pojawiło się ogromne wahanie, różnego rodzaju zahamowania, brak odpowiedzi na którąkolwiek z operacji. W tym przypadku brak odpowiedzi komunikuje słabość, brak pewności siebie. A słabość to bardzo zła rzecz, jeśli starasz się powstrzymać wojnę. Wyzwanie polega na tym, aby nie dopuścić do tego, aby te działania w szarej strefie rozszerzyły się i stały się niezwykle niebezpieczne same w sobie i płynnie doprowadziły do konfliktu kinetycznego między Rosją a członkami NATO - zauważył.
REKLAMA
Równowaga w państwach bałtyckich ulega zachwianiu
Sherr wskazał, że państwa bałtyckie mają długoterminowy problem z mniejszością rosyjską - do tej pory udało się utrzymywać sytuację w równowadze. Jednak to się zmieniło, z powodu zagrożenia wojną.
- Mamy różne proporcje obywateli mówiących po rosyjsku oraz obywateli rosyjskich, którzy mają prawo stałego pobytu w Estonii lub Łotwie. Jest i trzecia kategoria tak zwanych nie-obywateli, rosyjskojęzycznych ludzi, którzy z tego czy innego powodu nie chcą pozostać posiadaczami rosyjskich paszportów, ale w większości przypadków po prostu nie kwalifikują się jeszcze do obywatelstwa, ze względów językowych. Z największą pewnością w tej sprawie mogę mówić o Estonii. Tu tylko bardzo mała mniejszość tych ludzi jest w pełni zintegrowana, całkowicie identyfikuje się z Estonią i jest całkowicie akceptowana na tej podstawie. Jest inna większa grupa, która jest bardziej ambiwalentna, nie robi wokół siebie dużo szumu. Do tego jest jeszcze pewna liczba osób, które są wyalienowane lub wrogie. W tej ostatniej grupie jest też niewielka liczba osób, które budzą pewne obawy organów ścigania i służb bezpieczeństwa. Obawiają się one, że są niektóre osoby są związane ze strukturami bezpieczeństwa Rosji lub potencjalnie mogą się z nimi związać - tłumaczył Sherr.
- Relacje z Rosją są teraz złe, zagrożenia wojenne są widoczne, powszechnie rozumiane jest niebezpieczeństwo, że konflikt może wyjść poza Ukrainę. Zatem ta wewnętrzna równowaga, którą do tej pory bardzo dobrze zarządzaliśmy w społeczeństwie, ulega rozpadowi i zwiększa wyzwania zewnętrzne - stwierdził analityk.
Rosja chce osiągnąć swoje cele bez wojny
Ekspert stwierdził, że jest to naprawdę istotny problem, bo destabilizacja ma służyć m.in. "wyłuskaniu" terenów Europy Wschodniej spod parasola Sojuszu, rozpadowi samego NATO.
- Rosjanie chcą upadku NATO. Chcą także, by oddziały NATO zostały usunięte z Polski, państw bałtyckich i z każdego miejsca, w którym nie stacjonowały przed 1997 rokiem. Mają i inne cele. I najlepiej ich zdaniem byłoby to osiągnąć bez klasycznej wojny. Dlatego widzimy tę kombinację działań zewnętrznych i wewnętrznych, które mają na celu destabilizację krajów i regionów, i na to Rosja obecnie kładzie największy nacisk. Dlatego szczególnie ważne jest, abyśmy reagowali bardzo stanowczo, gdy widzimy oznaki takich działań - stwierdził Sherr.
Co moglibyśmy zrobić? Brak pomysłów czy "niechęć do ryzyka".
Sherr pytany, czy brak reakcji wynika z braku dobrych pomysłów, ocenił, że jego zdaniem przede wszystkim chodzi o niechęć do ryzyka.
REKLAMA
- Zazwyczaj nie jest tak trudno ustalić, co robić. Jednak trudne pytanie brzmi: czy naprawdę mamy wolę, by to zrobić. Chodzi o to, czy mamy możliwość wyjaśnienia naszym społeczeństwom, co tak naprawdę należałoby robić. Trzeba wyjaśnić, ze to bardzo ryzykowne czasy. Moim zdaniem ryzyko jest konieczne. A jeśli unikamy podejmowania mniejszego ryzyka teraz, to zwiększamy ryzyko wojny. Moim zdaniem trzeba przekazać, że krótkoterminowe ryzyko jest niezbędne, aby uniknąć długoterminowego zagrożenia, które byłoby bardzo destrukcyjne - przekazał.
- Na przykład: jeśli wiemy, że pewna stacja zakłóca działania GPS, to powinniśmy ja wyłączyć - choć oczywiście za pomocą środków cybernetycznych, a nie fizycznych - tak uważa ekspert.
- Tak czy inaczej, we wszystkich tych przypadkach potrzebna jest reakcja. Nie wystarczy stwierdzić po wielu miesiącach śledztwa w sprawie eksplozji Nord Stream, że nie mamy na to jednoznacznych dowodów. Musimy powiedzieć, że dowody wyraźnie wskazują na pewien kierunek - zaznaczył.
Zdaniem eksperta NATO i Stany Zjednoczone osobno - muszą założyć coś, "co Rosjanie nazwaliby pewnie komitetem do zadań specjalnych - instytucję, która miałaby za zadanie analizy działań w szarej strefie.
REKLAMA
Rosjanie, jak dodał, muszą widzieć jasne przesłanie ze strony NATO.
- Rosjanie muszą wiedzieć, że jesteśmy przygotowani do podjęcia poważnego ryzyka w celu obrony integralności obszaru NATO. I mianowicie, że jeśli Rosjanie przeprowadzą tutaj wrogie działania, - to poniosą bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Jeśli niczego nie zrobimy - Rosjanie będą eskalować. Tak będzie zwłaszcza, jeśli wojna w Ukrainie zakończy się korzystnie dla Rosjan - przekazał Sherr.
Pytany, czy nie jest tak, że nie mamy odpowiedzi na działania Rosji, zaznaczył, że odpowiedzi zawsze istnieją, jednak problemem jest to, że nie umiemy zdobyć się na to, by je zaakceptować.
- Misja pokojowa w Moskwie. Orban jawnie drwi z Europy
- Szpiegowskie satelity Niemiec krążą wokół ziemi i nie działają
- Próby laserowe między satelitami. Rosja chce mieć swoje Starlinki
REKLAMA