"Co ja zrobię z kotami?". Eksmisje na zabytkowym Osiedlu Przyjaźń, mieszkańcy pod ratuszem
Mieszkańcy Osiedla Przyjaźń boją się o swoją przyszłość. Warszawski ratusz przejął ich domy, część musi je opuścić w ciągu kilku dni. Wielu z nich ma nieuregulowaną sytuację prawną i nie czuje wsparcia ze strony władz. Są wśród nich osoby z niepełnosprawnością i uchodźcy.
2024-08-06, 09:00
Kilkadziesiąt osób stanęło w poniedziałek pod bramą warszawskiego ratusza, krzycząc "Rafał Trzaskowski, przestań kłamać!" i "Mieszkanie prawem, nie towarem!". To mieszkańcy Osiedla Przyjaźń, ich sympatycy i działacze lokatorscy, którzy protestują przeciw polityce Warszawy wobec przejętego przez miasto osiedla na stołecznych Jelonkach.
Domki powstały w latach 50. dla radzieckich budowniczych Pałacu Kultury, dziś zamieszkują je studenci oraz rodziny osób, które dostały tam w PRL mieszkania z przydziału. Są też osoby w trudnej sytuacji materialnej, w tym uchodźcy i osoby z niepełnosprawnościami, które korzystały z niskich czynszów w pozbawionych wygód kwaterach.
Po wieloletniej dzierżawie przez Akademię Pedagogiki Specjalnej (APS) teren 9 maja przejęło miasto, deklarując, że chce utrzymać mieszkaniową funkcję terenu tak, "aby żaden z mieszkańców nie ucierpiał po wygaśnięciu umowy dzierżawy". Jednak według protestujących mieszkańców teraz ratusz nie wywiązuje się z obietnic. Jak mówią, nie czują się poinformowani co do planów władz wobec osiedla.
Mieszkańcy: chcemy wiedzieć, co się stanie
- Chcielibyśmy jasnego przekazu, jaki jest plan na ten teren. Boimy się, że zostanie skomercjalizowany - mówi Polskiemu Radiu uczestniczka protestu Joanna Jenerowicz. Jej rodzina mieszka tam od 60 lat, sama urodziła się na osiedlu. Wyraża obawy, że domy podzieją los innego warszawskiego osiedla z lat 50. - Jazdowa. Tamtejsze budynki obecnie zajmują organizacje pozarządowe, odbywają się w nich cenione kulturalne wydarzenia, ale mieszkańców pozostało niewielu.
REKLAMA
Jenerowicz tłumaczy, że lokalna społeczność Przyjaźni chce, żeby miejsce tętniło życiem, i jest otwarte na wizyty. - Zachęcam każdego, żeby przyszedł pospacerować po Jazdowie. Zawsze się cieszymy, kiedy ktoś przychodzi, zagaduje, poznaje historię. Ale obawiam się, że prezydentowi Trzaskowskiemu mieszkańcy przeszkadzają - mówi. Najbardziej chciałaby, żeby do domków od października znów wprowadzili się studenci, bez których czuje pustkę.
Stan prawny niejasny
Wielu z mieszkańców zamieszkuje lokale w sposób nieuregulowany prawnie. - Po przejęciu terenu przez APS umowy były często wymuszane przez nas. W momencie kiedy umarł mój dziadek, przepisanie lokalu na babcię trwało lata, bo nikomu na tym nie zależało. Tylko dlatego, że to uregulowaliśmy, teraz łatwiej prowadzić nam formalności. Ale też konieczne było pisanie pism, wyjaśnień itd. - mówi Jenerowicz.
W gorszej sytuacji jest Aleksander Nikolas, na osiedlu lepiej znany jako "Szopen". Musi wynieść się do piątku 9 sierpnia. Jak mówi, miasto dało mu tylko 18 na wyprowadzkę, zagroziło kosztowną eksmisją. Najbardziej martwi się o dwa koty, które przygarnął, mieszkając na osiedlu. Obawia się, że na wolnym rynku w swoim zasięgu finansowym nie znajdzie mieszkania, które przyjmie go ze zwierzętami. W studenckim domu mieszkał pięć i pół roku, chciałby zostać na osiedlu dłużej.
- To były akademiki tylko z nazwy, było tam mnóstwo osób po prostu w trudnej sytuacji. Wolnych pokojów jest bardzo dużo, chcielibyśmy za nie płacić - mówi. Czuje się oszukany przez miasto, które wcześniej "dawało dużo nadziei".
REKLAMA
- W praktyce domki działały jak lokale komunalne, na podstawie umowy osobnej z miastem. Mieszkają tam urzędnicy, byli profesorowie, rodziny mundurowych. Pracuję w komisji wyborczej od lat, uprawnionych do głosowania jest 800 osób, mieszka koło dwóch tysięcy - opisuje z kolei Ania Stańczyk. Podkreśla, że wiele osób włożyło duże środki w samodzielną modernizację domków: wymianę okien czy doprowadzenie kanalizacji. Tak jak inni mieszkańcy, bardzo zaprasza do odwiedzin na swoim osiedlu.
Miasto chce remontować, ale potrzeba "setek milionów"
Miasto informuje, że dojdzie do szeroko zakrojonego remontu Osiedla Przyjaźń. "Założeniem władz miasta jest przywrócenie budynkom dawnej świetności. Obecnie korzystanie wielu z nich jest jednak niemożliwe. Uczelnia pozostawia nieruchomości w fatalnym stanie technicznym. Wiele z nich jest zniszczonych, na ścianach znajduje się pleśń, dachy wielu budynków wciąż pokryte są azbestem. Modernizacji i napraw wymaga też infrastruktura podziemna. Koszt tych prac szacowany jest na setki milionów złotych" - pisał Urząd m. st. Warszawy pod koniec kwietnia.
- Kredyt 0 proc. to zły pomysł? Wzrosną ceny mieszkań, a problemy rynku nie zostaną rozwiązane
- "Gniazdownicy" są wyrzutem wobec polityków, że ich nie stać na własne lokum
Polskie Radio poprosiło warszawski ratusz o odniesienie się do bieżących postulatów mieszkańców osiedla oraz aktualne plany dotyczące remontu.
REKLAMA
Od roku 2020 do I kwartału 2023 miasto wyremontowało 4,6 tys. lokali mieszkalnych. Według różnych wyliczeń pustych mieszkań w Warszawie może być od 96 tys. (Stoen) do nawet 207 tys. (Urząd Statystyczny w Warszawie). Precyzyjna liczba nie jest znana.
APS: Dostaliśmy budynki pokryte azbestem
Po publikacji artykułu do Polskiego Radia zwrócił się rzecznik APS, dr Piotr Toczyski, krytykując narrację z komunikatu Urzędu Miasta: "Informacja Miasta Stołecznego o tym, że dzierżawca pozostawić miał nieruchomości w nieidealnym - czy wręcz, jak to dla dramatyzmu wyolbrzymiał nadawca komunikatu: fatalnym - stanie technicznym, nie uwzględnia faktu, że w takim samym stanie technicznym zostały przez Akademię przejęte w momencie obejmowania dzierżawy" - pisze rzecznik.
"Wynajem był zawsze bardzo tani i z założenia niedochodowy dla Akademii, a pomieszczenia i budynki w złym stanie technicznym wyłączane z użytkowania. Dachy pokryte azbestem są przypadłością historyczną, bez związku z działalnością Akademii na tym terenie w dwudziestym pierwszym wieku" - komentuje dr Toczyski. Uważa, że uczelnia mogłaby wyremontować budynki, ale to wymagałoby długoletniej umowy z miastem. Jak pisze, władze akademii oczekiwałaby dzierżawy na okres 100 lat.
Maciek Piasecki
REKLAMA
wmkor
REKLAMA