Ukraiński nurek podejrzany o sabotaż Nord Stream. Polski wątek w śledztwie
W Niemczech wydano europejski nakaz aresztowania Ukraińca podejrzewanego o wysadzenie Nord Stream. Rzecznik polskiej Prokuratury Generalnej stwierdził, że mężczyzna poszukiwany w tej sprawie wyjechał z Polski. Prawdopodobnie został on uprzedzony o możliwym aresztowaniu.
2024-08-14, 12:47
Ukrainiec nie znajdował się w bazie osób poszukiwanych po wystawieniu przez Niemcy europejskiego nakazu aresztowania - tłumaczy Prokuratura Krajowa.
Rzeczniczka Prokuratury Krajowej Anna Adamiak powiedziała Polskiemu Radiu, że polscy śledczy po otrzymaniu tego nakazu starali się ustalić miejsce pobytu mężczyzny.
Posłuchaj
Kilka niemieckich gazet i portali poinformowało dziś, że na początku czerwca prokurator generalny wydał pierwszy nakaz aresztowania głównego podejrzanego o zamach - ukraińskiego instruktora nurkowania o imieniu Wołodymyr. Niemieccy prokuratorzy wystąpili do polskich władz z wnioskiem o wydanie europejskiego nakazu aresztowania mężczyzny.
REKLAMA
Prokuratura Federalna Niemiec nie komentuje doniesień mediów. Zdaniem strony niemieckiej Warszawa "zawsze wykazywała bardzo małe zainteresowanie ujawnieniem informacji o detonacji gazociągu łączącego Rosję z Niemcami". Polscy urzędnicy publicznie kwestionowali wersje prowadzące do Polski.
W marcu tego roku w zachodnich mediach pojawiły się materiały sugerujące, że za eksplozją gazociągów mogą stać grupy, do których mogą należeć Rosjanie i Ukraińcy. Później media twierdziły, że wywiad holenderski rzekomo dowiedział się o planie dywersyjnym Ukraińców i uprzedził o tym USA. Ukraina zaprzecza swojemu udziałowi w uszkodzeniu Nord Stream.
Kiedy nastąpił akt sabotażu?
Do ataku na gazociąg Nord Stream doszło we wrześniu 2022 roku w szwedzkiej wyłącznej strefie ekonomicznej, ale na wodach międzynarodowych. Ale szwedzka prokuratura zakończyła śledztwo w lutym 2024 roku. - Nasze dochodzenie pozwoliło ustalić i potwierdzić okoliczności, które prowadzą do wniosku, że nie ma już powodu do kontynuowania szwedzkiego śledztwa - oznajmił prokurator Mats Ljungqvist.
Prokurator powołał się na szwedzką jurysdykcję. - Można powiedzieć, że sąd w Szwecji nie jest w tej sprawie właściwy - wyjaśnił.
REKLAMA
Ljungqvist przypomniał, że głównym celem śledztwa było zbadanie, czy w przestępstwie brali udział obywatele Szwecji i czy do jego popełnienia wykorzystano terytorium Szwecji, narażając kraj na niebezpieczeństwo. - Wstępne dochodzenie znalazło się na takim etapie, że mamy już właściwy obraz zdarzenia. Nie pojawiło się nic, co wskazywałoby na udział Szwecji lub szwedzkich obywateli w tym ataku - dodał.
Badania prowadziła także Polska, Niemcy i Dania
Z kolei dziennik "Wall Street Journal" twierdził parę miesięcy temu, że Polska od początku opierała się współpracy z międzynarodową komisją badającą sabotaż gazociągu Nord Stream i nie ujawniła potencjalnie kluczowych dowodów. Amerykańska gazeta powołuje się na europejskich śledczych, którzy prowadzą dochodzenie w tej sprawie.
"Wall Street Journal" pisze, że polscy urzędnicy z czasów rządu PiS zwlekali z udzieleniem informacji i ukrywali kluczowe dowody dotyczące domniemanych ruchów sabotażystów. Prowadzący dochodzenie uważają, że atak został przeprowadzony z Ukrainy przez terytorium Polski.
Jednak brak pełnej współpracy ze strony Warszawy utrudnił ustalenie, czy sabotaż miał miejsce za wiedzą byłego polskiego rządu, czy też bez niej.
REKLAMA
"Śledczy nie przedstawili dowodów łączących polski rząd z eksplozjami i twierdzą, że nawet jeśli niektórzy polscy urzędnicy byli w nie zaangażowani, mogło się to odbyć bez wiedzy kierownictwa politycznego" - pisze "WSJ", dodając, że wysiłki polskich urzędników mające na celu utrudnienie śledztwa sprawiły, że niemieckie organy ścigania są coraz bardziej podejrzliwe co do roli i motywów Warszawy.
Jacht wynajęty przez polską firmę?
Śledczy z Niemiec chcą także porównać ślady znalezionych przez Szwedów materiałów wybuchowych z tymi, które niemieccy funkcjonariusze odkryli na jachcie "Andromeda". W opinii niemieckich władz stanowi to do tej pory "najmocniejszy trop, mogący doprowadzić do przestępców".
Z dotychczasowych ustaleń niemieckiej prokuratury wynika, że jacht Andromeda została najprawdopodobniej wynajęta przez obywatela Ukrainy we wrześniu 2022 roku. Wyprawa została opłacona z rachunków polskiej firmy, należącej do Ukraińca, która od dekady zajmowała się branżą turystyczną. Jacht z sześcioosobową załogą wypłynął z niemieckiego portu Rostock.
REKLAMA
"Podejrzewa się, że ekipa nurków mogła podłożyć ładunki wybuchowe na nitkach rurociągów Nord Stream. Jacht cumował kilka razy, m.in. na duńskiej wyspie Christianso, w Sandhamn w Szwecji i w Kołobrzegu w Polsce" - pisał parę miesięcy temu "Sueddeutsche Zeitung".
REKLAMA