Krwawa zasadzka w dżungli. Zginęli od indiańskich strzał
Dwóch drwali zginęło w starciu z przedstawicielami rdzennego plemienia Mashco Pico w peruwiańskiej dżungli. To kolejny taki incydent w ostatnim czasie. Władze obiecują śledztwo, zaś organizacje winią rząd i apelują, by przestrzegać granic rezerwatów Indian.
2024-09-04, 20:20
Do krwawego starcia między drwalami, a przedstawicielami rdzennej ludności terenów współczesnego Peru, doszło pod koniec sierpnia. Zginęło co najmniej dwóch pracowników firmy prowadzącej wyrąb dżungli, jeden został ranny, a kolejnych dwóch jest zaginionych.
Atak w amazońskiej dżungli
Drwale pracujący w lesie zostali zaatakowani przez członków plemienia strzałami - przekazał agencji Reutera rzecznik organizacji FENAMAD reprezentującej 37 miejscowych społeczności rdzennych, Daniel Pena. Według niego atak nastąpił w pobliżu rzeki Pariamanu, płynącej przez Madre de Dios, czyli terytorium rdzennych Indian.
Do ataku dojść miało w miejscu, na którym prowadzone były prace przy wyrębie drewna. Peruwiański dziennik "La Republica" podał, że Indianie urządzili zasadzkę na rolników, których wzięli za osoby nielegalnie karczujące ich las.
Ministerstwo kultury Peru ogłosiło w poniedziałek wieczorem, że w sprawie ataku Indian prowadzi dochodzenie wspólnie z prokuraturą i policją. W komunikacie napisano, że starcie "mogło doprowadzić do śmierci osób, obrażeń i zaginięć", choć nie podano szczegółów.
REKLAMA
Działacze winią rząd
Zdaniem dyrektor Survival International, Caroline Pearce, zeszłotygodniowej tragedii "można było uniknąć". - Władze peruwiańskie wiedziały od lat, że obszar, który zdecydowały się sprzedać w celu wyrębu, w rzeczywistości był terytorium Mashco Piro - mówiła cytowana przez survivalinternational.org.
- Ułatwiając wycinkę i niszczenie tego lasu deszczowego, nie tylko zagrażają przetrwaniu ludu Mashco Piro, który jest niezwykle podatny na epidemie chorób przynoszonych przez osoby z zewnątrz, ale świadomie narażają życie pracowników wyrębu w niebezpieczeństwie - wskazała Pearce.
Czwartkowy incydent nie był pierwszym takim zdarzeniem. Także w sierpniu co najmniej jeden drwal został ranny w podobnym starciu na tym samym obszarze. Wcześniej, w 2022 roku, od strzał zginął inny pracownik firmy pozyskującej drewno, a kolejny został ranny.
Sporny teren rezerwatu
Rezerwat terytorialny Madre de Dios w południowo-wschodniej Amazonii w Peru utworzono w 2002 roku. Wytyczono powierzchnię blisko 830 tys. hektarów, jednak terytorium przodków Mashco Pico rozciąga się poza wskazane granice, bowiem aż do lasu deszczowego bogatego w cedr i mahoń. Tam z kolei koncesje na działalność mają firmy zajmujące się wyrębem dla drewna.
REKLAMA
W 2015 r. ministerstwo kultury Peru zaproponowało poszerzenie granic rezerwatu, jednak ustąpiło wobec protestów przedsiębiorców.
Czytaj także:
- Mieszkańcy Peru chcą ratować Amazonię. Rusza wielka akcja zalesiania
- Amazonia. Susza ujawniła nieznane skalne rzeźby. Mogą liczyć nawet 2000 lat
- Sat-Okh - polski Indianin. "Był potrzebny ludziom, którzy żyli w siermiężnej, komunistycznej Polsce"
W ostatnich miesiącach członkowie plemienia Mashco Piro widywani byli poza swoim terytorium.
Według resortu kultury w latach 2015-2022 w starciach z Mascho Piro zginęły co najmniej cztery osoby.
Działacze twierdzą, że Mashco Piro, liczące ponad 750 osób, może być największą na świecie grupą, z którą nie ma kontaktu, choć Ministerstwo Kultury Peru szacuje, że liczy około 400 członków.
REKLAMA
W Peru jest 25 grup rdzennych żyjących w izolacji lub po tzw. pierwszym kontakcie, co stanowi drugą co do wielkości liczbę w Amazonii, po Brazylii.
PAP, theguardian.com, survivalinternational.org, thesun.co.uk/ mbl
REKLAMA