"Złamię przepisy i opowiem". Dyrektor szpitala o śmierci ciężarnej 25-latki

- Znów zostaliśmy uznani za morderców, choć ta pacjentka przebywała u nas tylko kilkanaście godzin, a zmarła dopiero cztery dni później... w Krakowie - powiedział w rozmowie z Onetem dyrektor nowotarskiej placówki Marek Wierzba. Dodał, że "złamie przepisy i opowie, jak naprawdę wyglądało leczenie tej pani".

2024-09-07, 10:02

"Złamię przepisy i opowiem". Dyrektor szpitala o śmierci ciężarnej 25-latki
Śmierć 25-latki w ciąży. Dyrektor szpitala: złamię przepisy i opowiem, jak to wyglądało. Foto: PAP/Grzegorz Momot/FB/Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu

W połowie sierpnia br. 25-letnia Ukrainka z martwym płodem w swoim łonie trafiła do Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Nowym Targu (woj. małopolskie). Była w ciężkim stanie. Podczas operacji lekarze wyciągnęli z niej martwe dziecko. Następnego dnia kobietę przetransportowano do Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie, gdzie lekarze kolejne cztery dni walczyli o jej życie. Ostatecznie w niedzielę 18 sierpnia pacjentka zmarła.

"Tygodnik Podhalański" donosił, że doszło u niej do zakażenia sepsą. Okazuje się, że 25-latka trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Nowym Targu już kilka miesięcy wcześniej, kiedy była na początku ciąży, która, jak nieoficjalnie dowiedzieli się dziennikarze, była trudna, a dziecko zagrożone.

W sprawie śmierci kobiety Podhalański Szpital Specjalistyczny w czwartek wydał oświadczenie. Napisano w nim między innymi, że: "Personel Oddziału Ginekologiczno-Położniczego oraz Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii podjął wszelkie możliwe działania ratunkowe, aby uratować jej życie. Niestety, pomimo intensywnej opieki i starań naszego zespołu medycznego, stan pacjentki wymagał dalszej specjalistycznej interwencji, dlatego została przetransportowana do szpitala w Krakowie, gdzie niestety, zmarła".

"Ze względu na obowiązujące przepisy prawa, Szpital nie może ujawniać szczegółów dotyczących leczenia pacjentki, co ogranicza naszą możliwość obrony przed nieprawdziwymi oskarżeniami i medialnymi atakami. Pragniemy jednak podkreślić, że wszelkie działania podjęte przez nasz personel były zgodne z najwyższymi standardami opieki medycznej" - dodano.

REKLAMA

"Powiemy wszystko, co możemy"

Dyrektor placówki Marek Wierzba, na początku nie chciał komentować sprawy. Ostatecznie jednak zdecydował się w piątek na szerszą wypowiedź dla Onetu. - Powiemy wszystko, co możemy, a nawet więcej. Liczę się z konsekwencjami, ale nie pozwolę kolejny raz ustawiać nas w roli morderców - mówił dziennikarzowi portalu w rozmowie telefonicznej.

- Złamię przepisy i opowiem, jak naprawdę wyglądało leczenie tej pani - tłumaczył.

Stwierdził ponadto, że "pacjentka do szpitala została przywieziona w środę, 14 sierpnia, przez karetkę pogotowia ratunkowego". - Była "bez kontaktu". Jej życie było zagrożone. Działaliśmy bardzo szybko i zdecydowanie. Już pierwsze badanie pokazało, jak poważna jest sytuacja. Kobieta miała krwotok wewnętrzny spowodowany pęknięciem macicy. Dziecko w jej brzuchu nie miało już pulsu. Nie żyło. W tym wypadku nie było więc mowy o żadnym porodzie. Ratowaliśmy życie matki - mówił Onetowi.

Dyrektor nowotarskiej placówki w rozmowie z Onetem podaje jeszcze jeden bardzo ważny szczegół na temat tragicznej śmierci 25-letniej Ukrainki. - Ta pacjentka trafiła do nas, tak jak już mówiłem, w stanie krytycznym - mówi Wierzba.

REKLAMA

- Ale nieprawdą jest to, co podają niektóre media, że ona się wcześniej u nas leczyła. Ta pani była u nas w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym na samym początku ciąży, czyli kilka miesięcy temu. Później nie była naszą pacjentką. Co więcej, wiemy, że cztery dni przed tym, jak została nieprzytomna przywieziona do nas karetką, zgłosiła się na SOR w innym szpitalu w okolicy. Po konsultacji została wówczas wypisana do domu. Nie chcę zdradzać, który to był szpital, ale na pewno nie nasz - zaznaczył.

"Była w naprawdę ciężkim stanie"

Sprawę skomentowała też doktor Joanna Borzęcka-Klec, kierownik Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. 

Podkreśliła, że "25-letnia pacjentka była w naprawdę ciężkim stanie. Od razu trafiła na OIOM. Tam usunięto z jej brzucha martwe dziecko i zatamowano krwawienie". - Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i działaliśmy w zgodzie ze wszystkimi wytycznymi i standardami. To była bardzo profesjonalna akcja zespołu mojego i zespołu z intensywnej terapii - czytamy na stronie Onetu.

Historia pani Doroty

Portal dodaje ponadto, że Marek Wierzba w rozmowie wrócił też do tragicznej historii pani Doroty, która będąc w ciąży zmarła w nowotarskiej placówce w maju 2023 r.

REKLAMA

- Tamta historia nauczyła nas wiele. Zmieniliśmy wiele procedur. Ale na dziś też trudno powiedzieć, że byliśmy wówczas winni śmierci tej kobiety. Prokuratorskie śledztwo w tamtej sprawie trwa już ponad rok i jak dotąd nikt nie usłyszał w nim zarzutów. To ważne do podkreślenia, bo wówczas opinia społeczna też nas osądziła z dnia na dzień - mówił.

Do tragedii w nowotarskim szpitalu doszło 24 maja br. W ten dzień na oddziale ginekologiczno-położniczym zmarła 33-letnia pani Dorota. Kobieta będąc w piątym miesiącu ciąży, zgłosiła się do placówki kilka dni wcześniej po tym, jak odeszły jej wody płodowe. Lekarze zalecili jej leżeć z nogami do góry. Ostatecznie kobieta zmarła na skutek sepsy wywołanej zakażeniem.

Kwestię tego, jak doszło do śmierci pani Doroty, badało m.in. biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Śledztwo w sprawie tragedii prowadzi też cały czas prokuratura w Nowym Targu.

W sprawie śmierci 25-letniej Ukrainy z Rabki-Zdroju, jak informuje Onet, nie toczy się żadne postępowanie prokuratorskie. Natomiast Rzecznik Praw Pacjenta i krakowski odział Narodowego Funduszu Zdrowia domagają się wyjaśnień od placówki w Nowym Targu.

REKLAMA

Czytaj także:

Onet,pkur

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej