Co z syryjską flotą Putina? Są najnowsze ustalenia
Rosyjskich okrętów nie ma w bazie w Tartus, ale nie opuściły one wód przybrzeżnych Syrii - podaje serwis BBC, powołując się na zdjęcia satelitarne. Analitycy twierdzą, że może to być jedynie "tymczasowe" rozwiązanie.
2024-12-12, 16:18
Ze zdjęć satelitarnych wykonanych przez firmę Maxar 10 grudnia wynika, że rosyjskie okręty wypłynęły z bazy w Tartus i obecnie znajdują się u wybrzeży Syrii. Dwie fregaty stoją na kotwicy 13 km od brzegu. Los reszty jednostek nie jest jasny.
Ze zdjęć wynika również, że na pobliskim lotnisku Humajmim wciąż znajdują się samoloty bojowe armii Putina.
Rosja negocjuje ws. baz?
W poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że Moskwa będzie rozmawiała z nowymi władzami Syrii o przyszłość swoich baz w tym kraju.
REKLAMA
- Robimy wszystko co w naszej mocy, by pozostać w kontakcie z osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo (nowego reżimu w Syrii – red.), ale póki co nasze wojsko podejmuje wszelkie konieczne środki (by zapewnić sobie bezpieczeństwo – red.) – mówił enigmatycznie Pieskow.
Podkreślił, że jest za wcześnie by spekulować o przyszłości rosyjskich baz. – Pozostajemy w kontakcie z tymi, którzy kontrolują sytuację w Syrii – stwierdził.
Rosja użytkuje bazę w Tartus od początku lat 70. XX w., gdy władze w Syrii przejął Hafiz al-Asad, ojciec obalonego właśnie Baszara al-Asada. Została ona zmodernizowana w 2012 r., gdy Putin zaczął wspierać upadający reżim z Damaszku.
Port w Tartus jest na tyle głęboki, że może być użytkowany przez rosyjskie łodzie podwodne przenoszące broń atomową.
REKLAMA
- Co się stanie, gdy Ukraina przegra? Kongresmeni pytają służby USA
- Łuna w obwodzie donieckim. "Eksplozje trwały dwie godziny"
Co robi flota Putina? Trudno ocenić
W ostatnich tygodniach, jak wskazują zdjęcia satelitarne, rosyjskie okręty wpływały i wypływały z Tartus. Według ekspertów, z którymi rozmawiała BBC, nerwowe ruchy wnikają z faktu, że dowódcy floty Putina obawiają się, by ich statki nie padły ofiarą ataku Izraela bądź syryjskich rebeliantów.
- Ewidentnie trwają w okresie zawieszenia. Po prostu nikt nie wie, co się stanie w Syrii – ocenił Frederik Van Lokeren, belgijski analityk militarny.
REKLAMA
BBC/WR
REKLAMA