Totalne zniszczenie pod Pokrowskiem. "Ukraińskie pozycje są równane z ziemią"

- Pod Pokrowskiem na każde 10 km frontu mamy 10 tysięcy Rosjan, czyli na każdy kilometr przypada 1000 atakujących. Pozycje ukraińskie są dosłownie równane z ziemią - mówi portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik Serhij Hrabski. Przeprawę Rosjan przez Dniepr na Chersoń określa jako nierealny scenariusz i samobójstwo Rosjan. 

2025-08-13, 19:00

Totalne zniszczenie pod Pokrowskiem. "Ukraińskie pozycje są równane z ziemią"
Pod Pokrowskiem Rosja stosuje taktykę totalnego zniszczenia - mówi płk Serhij Hrabski. Foto: Sztab Generalny Ukraińskich Sił Zbrojnych
  • Złe sygnały nadchodzą z Białorusi. To prawo o stanie wojennym. Białoruś jest w stanie razem z Rosją w ciągu pół roku rozwinąć duże zgrupowanie, nawet do 300 tysięcy żołnierzy - uważa płk Serhij Hrabski
  • Pod Pokrowskiem Rosja stosuje taktykę totalnego zniszczenia. Pas twierdz jest zagrożony
  • Przeprawa Rosji przez Dniepr na Chersoń byłaby samobójstwem - to mit, tego nie zrobił nikt w historii w najszerszym odcinku rzeki. Jednak ciągłymi ostrzałami Rosja chce zamienić Chersoń w pustynię bez ofensywy
  • Ukraina atakuje rafinerie i kolej, zaopatrującą armię Rosji. Ostrzał Południowo-Wschodniej i Północnokaukaskiej zmniejszył potencjał ostrzałów o jedną czwartą
  • Płk Serhij Hrabski zaznacza, że Białoruś i Rosja szkolą pilotów dronów już w szkołach. Junarmia w Rosji kontroluje setki tysięcy niepełnoletnich, Kreml szykuje się do długoterminowej wojny

Bardzo trudna sytuacja w rejonie Pokrowska

Trwają zacięte walki o Pokrowsk. Sytuacja w tym rejonie frontu ostatnio znacznie się pogorszyła. - Pozycje ukraińskie są dosłownie równane z ziemią. Odnotowujemy sytuacje, w których liczba zastosowań bomb lotniczych, kierowanych i niekierowanych, tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni wzrosła o 22 procent. I zbliża się do liczby 900 tygodniowo. To dla Ukrainy bardzo trudne - mówi portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski.

Jak zauważa pułkownik, po wejściu Rosjan na teren osiedli Rodyńskie i Krasny Łyman, sytuacja stała się bardzo trudna, jeśli chodzi o zabezpieczenie oddziałów broniących Pokrowska. - Przeciwnik, przedarłszy się tam, stworzył zagrożenie, jeśli chodzi o dostawy, zaopatrzenie jednostek we wszystko, co potrzebne, oraz ewakuację rannych - wyjaśnia wojskowy.

Jak mówi, celem Rosji jest przełamanie się za wszelką cenę, zagęszczenie formacji bojowych wroga jest tam niezwykle duże. Dodaje, że na większości innych odcinków frontu Rosja nie ma takich osiągnięć, choć czasem wywiera i tam dużą presję. Rosjanie próbują wyprzeć Ukrainę z Torecka i posuwają się kierunku Nowopawliwki na terytorium obwodu dniepropietrowskiego.

- Wróg zachodzi czasem na terytoria regionu dniepropietrowskiego, ale bardzo trudno powiedzieć, jak bardzo jest aktywny, ponieważ sytuacja jest niezwykle dynamiczna. I jednocześnie wróg nie ustaje w próbach wywierania nacisku na inne obszary frontu. Dlatego też kwestia przerzucania rezerw na kierunek pokrowski jest dość problematyczna - tłumaczy płk Hrabski.

Nie przekroczą Dniepru

Jak dodaje pułkownik, ostatnio omawiane jest ewentualnie przekroczenie przez Rosjan rzeki Dniepru i zajęcia Chersonia, ale jest to mitem, który trzeba obalić. - To mit, ponieważ na dzisiaj armia rosyjska nie ma odpowiednich zasobów do przeprowadzenia takiego manewru. Czy armia rosyjska może przeprowadzać desanty poszczególnych grup jednostek na prawym brzegu Dniepru? To jest możliwe. Ale nie ma mowy o tym, by Rosjanie zdołali zorganizować masową przeprawę przez rzekę Dniepr. Jest ona w tamtym miejscu najszersza. W historii nikt nigdy tego nie robił. To byłoby samobójstwo, przekroczyć Dniepr w najszerszym miejscu. By to zrozumieć, trzeba się przyjrzeć, czym jest Dniepr w dolnym biegu - mówi pułkownik.

Rosjanie nie mają ani sił, ani zasobów, żeby przeprawić się przez rzekę w wodzie czy w powietrzu. Jest tam silna obrona powietrzna, wskazuje Serhij Hrabski. Rosjanie starają się jednak zniszczyć Chersoń i zabić wszystko, co tylko się przemieszcza.

- Rosjanie starają się zniszczyć wszystko, co może zabezpieczyć ludzką egzystencję w strefie frontu. Stąd ostrzał kierowanych bomb lotniczych, wysyłane są drony. Przy czym w Chersoniu polują nawet na dzieci. - Rosjanie są absolutnie świadomi tego, co robią. Drony Rosji z lewego brzegu atakują każdy ruchomy cel, czy to cywilny czy wojskowy, jest to pojazd służby medycznej, czy to dziecko, czy kobieta w ciąży. Rosjanie starają się tam atakować wszystkich,

Zauważamy sytuację, w której Rosjanie próbują zamienić Chersoń w pustynię bez ofensywy, podobnie jak wiele innych miast  - mówi wojskowy. - To taktyka totalnego zniszczenia, stosowana przez Rosjan tak często, jak to możliwe - dodaje.

Celowy ostrzał cywilnych celów

Jak wskazuje wojskowy, największy ostatnio masowy atak na Kijów miał miejsce w nocy z 30 na 31 lipca, od tej pory nie było nowych tak potężnych ataków na stolicę. - Nie znaczy to, że ataki zostały zatrzymane. Rosja aktywnie atakuje Sumy, Charków, Odessę i to te miejsca w tych miastach, które nie są celami wojskowymi. Do tego ostrzeliwuje przedmieścia Kijowa, Buczę Irpień, uderzając w cywilną infrastrukturę. A specyfika Buczy czy Irpienia polega na tym, że te przedmieścia Kijowa rozwijały się w ostatnich latach, są nowe, nie było tam zatem jakiejkolwiek infrastruktury wojskowej. Zostały zbudowane już w czasach wolnej Ukrainy, kiedy nikt nie przewidywał tworzenia przedsiębiorstw produkcji sprzętu i maszyn wojskowych. Rosja próbuje zatem uderzać w te słabe miejsce obrony Kijowa - zaznacza wojskowy.

Ukraina się broni. Ma skuteczne sposoby

Pułkownik zaznacza, że Ukraina znalazła sposób na ograniczenie możliwości Rosji. - W ciągu ostatniego miesiąca Ukraina znacznie zwiększyła intensywność uderzeń na obiekty na terytorium Federacji Rosyjskiej. I wyróżniłbym trzy cele uderzeń. To uderzenia w obiekty, które znajdują się w pobliżu lotnisk, zabezpieczają prowadzenie wojny przez Rosjan, ale nie na samym lotniskach. To prowadzi do opóźnień lotów. Nie jesteśmy w stanie wojny z ludnością cywilną - gdyby zaatakowano lotnisko, byłyby setki ofiar.  Ukraina tego nie robi, mimo że Rosja tak postępuje - stwierdza nasz rozmówca.

Do tego Ukraina zintensyfikowała swoje ataki na przedsiębiorstwa z branży przetwórstwa ropy naftowej, niszcząc obiekty, które pozwalają wrogowi prowadzić wojnę, uzyskiwać dochody na prowadzenie wojny. - Okazało się, że rafinerie ropy naftowej Federacji Rosyjskiej są całkowicie nieprzygotowane do konfrontacji z ukraińskimi dronami - zaznacza wojskowy.

Trzeci kierunek, jak wymienia, to obiekty infrastrukturalne kolei. - Musimy zrozumieć, co następuje: Rosja, jako niezwykle duży kraj, jest całkowicie uzależniona od infrastruktury kolejowej, jeśli chodzi o strategiczny poziom zaopatrzenia. - Infrastruktura kolejowa zapewnia znaczną część dostaw, które pozwalają Rosji prowadzić wojnę - wyjaśnia wojskowy.

I do tego, jak dodaje, w strefie przyfrontowej znaczenie infrastruktury kolejowej jest jeszcze wiele razy większe. - Rosja przerzuca znaczną ilość broni, sprzętu wojskowego, amunicji i personelu wzdłuż linii kolejowych Kolei Południowo-Wschodniej i Północnokaukaskiej - mówi pułkownik Serhij Hrabski.

- Dlatego uderzamy w te obiekty, niszcząc zdolność wroga do ataku. Według naszych szacunków, ataki na te obiekty zmniejszają zdolność okupantów do prowadzenia działań wojennych o 20-25 procent - zaznacza.

I to ma odzwierciedlenie na polu walki. - Statystycznie odnotowujemy też, co następuje: jeśli w 1. dekadzie lipca intensywność działań wojennych wynosiła w przybliżeniu około 177 starć bojowych każdego dnia, to w 3. dekadzie to 155 potyczek dziennie. To prawdopodobnie efekt zmasowanych uderzeń ukraińskich systemów bezzałogowych. Rosja została zmuszona do zmniejszenia intensywności działań wojennych - mówi.

Kolej Północnokaukaska jedną z 16 gałęzi terytorialnych Kolei Rosyjskich , obsługującą linie kolejowe Południowego i Północnokaukaskiego Okręgu Federalnego Rosji, od Morza Azowskiego i Czarnego do Morza Kaspijskiego.

Kolej Południowo-Wschodnia to linie kolejowe w obwodach woroneskim , biełgorodzkim, wołgogradzkim, rostowskim  kurskim, riazańskim, tambowskim, tulskim, lipeckim, saratowskim i penzeńskim

Dwie osoby pełzną w szturmie

Poza tym Rosja została zmuszona do zmniejszenia liczby osób, które idą na szturmy. - Można mieć wrażenie, że ma nieskończone zasoby ludzkie, nie jest to prawdą. Wróg jest zmuszony do zmniejszenia liczby ludzi - mówi wojskowy.

To czasem wygląda nietypowo. - Bo kiedy mówimy o starciu militarnym, czasami mówimy o konfrontacji z 2-3 żołnierzami Federacji Rosyjskiej, którzy dosłownie czołgają się na swoje pozycje. Były doniesienia, że Rosjanie mają motocykle, hulajnogi, buggy.  A teraz dosłownie czołgają się w kierunku naszych pozycji, tam, chowając się za czymś, co nazywają kocami antydronowymi, a czasem nawet są to zwykłe koce termoizolacyjne - zaznacza pułkownik.

Mimo wszystko walki trwają. - Jak mówiłem, na jeden kilometr na kierunku pokrowskim jest 1000 żołnierzy. Bardzo trudno jest się utrzymać, ale siły ukraińskie robią, co mogą.  Lato jest gorące. Jest bardzo ciepło. A intensywność działań wojennych jest bardzo duża - podsumowuje.

Rosjanie twierdzą, że chcą zdobyć Pokrowsk w ciągu miesiąca?

Czy Rosjanie byliby w stanie zdobyć Pokrowsk? W ostatnim czasie w swoich mediach chwalili się, że mogliby to zrobić w ciągu miesiąca.

- Nie zapominajmy, że Rosjanie zajmowali Bachmut przez ponad pół roku, a aglomeracja pokrowsko-mynohradzka to znacznie większy obszar. I nawet przejście przez nią będzie bardzo trudne dla Rosjan. Mam bardzo duże wątpliwości, że Rosjanie będą w stanie przebić się przez front i zdobyć Pokrowsk do końca miesiąca - mówi pułkownik.

Jednak uważa, ze Rosja będzie starać się zdobyć Pokrowsk za wszelką cenę. - Bo w razie jego zdobycia, może rozwijać ofensywę zarówno na północ, jak i na zachód, w stronę w Pawłohradu w kierunku obwodu dniepropietrowskiego. W przypadku zdobycia, Pokrowsk staje się przyczółkiem, w którym może gromadzić siły i atakować w różnych kierunkach - mówi.

Potem celem jest tzw. pas twierdz. - Nieprzyjaciel będzie starał się wywierać presję na Konstantyniwkę. Wielokrotnie podkreślałem, że linia Pokrowsk, Konstantyniwka, Czasiw Jar jest bardzo ważna. Wszystkie te miejscowości są połączone jedną trasą. To znaczy, zdobycie tych punktów i przejęcie kontroli nad trasą pozwoli Rosjanom na tak szerokim froncie na przeprowadzenie manewrów przez wojska. I w razie potrzeby będzie mógł tam zgromadzić duże zapasy.  Na inny rejonach frontu ukraińskie wojska skutecznie powstrzymują nadzieję wroga. Ale wszyscy doskonale rozumieją, że najważniejszym celem Rosji jest Pokrowsk, a w drugim rzędzie Konstantyniwka - mówi wojskowy.

Jednak Rosja nie ma na tyle sił, by uderzyć na raz na oba cele. - Rosja nie ma możliwości wywarcia takiego samego nacisku zarówno na Pokrowsk, jak i Konstantyniwkę. Nie mówimy o operacjach równoległych, ale o sekwencyjnych operacjach w różnych sektorach frontu. Widać, że wróg, mimo poważnych zasobów, które zgromadził, nie jest w stanie prowadzić kilku operacji jednocześnie na kilku kierunkach - zauważa wojskowy.

Pułkownik mówi także, że nie ma żadnych przesłanek, by zakończyć wojnę. Porozumienie jest niemożliwe. Pozycje stron są tak dalekie, że trudno mówić o jakimkolwiek prawdopodobieństwie rozmów. - Słowa Donalda Trumpa nie wpływają na to, co się dzieje. Mówią: to tak, jakby kazał latu skończyć się 31 sierpnia. Koncentrujemy się na walce z przeciwnikiem - zaznaczył.

Ćwiczenia Zapad

Na Białoruś zaczęły przybywać już pociągi wojskowe.Miesiąc przed ćwiczeniami Zapad 2025.  To mi wiele mówi jako wojskowemu: rosyjski system logistyczny nie jest w stanie zapewnić wysokie tempo przerzutu wojsk na niektóre teatry działań wojennych. Rosji potrzeba miesięcy na rozwinięcie zgrupowania uderzeniowego - wskazuje Serhij Hrabski.

Bardzo niepokojące, jest jak podkreśla, planowane  przyjęcie ustawy o stanie wojskowym na Białorusi.  Zaznacza, że trzeba zwrócić na to pilną uwagę.

- Na Białorusi od kwietnia 2022 roku reżim okupacyjny stale wzmacnia mobilizację i gotowość bojową. Miało miejsce doprecyzowanie liczby osób podlegających mobilizacji. Prowadzono dokładne wykazy jednostek, które powinny otrzymać środki mobilizacyjne, sprawdzano zapasy. Były wezwania zmobilizowanych w celu przejścia krótkotrwałego szkolenia i szkolenia w jednostkach wojskowych. O tym procesie mówiłem dawno. Przeciwnik bez dużych nakładów kontynuuje budowanie potencjału bojowego na terytorium okupowanej Białorusi. I absolutnie logiczne jest przyjęcie ustawy o stanie wojennym - mówi.

Do białoruskiego parlamentu skierowana została obecnie ustawa "O zapewnieniu bezpieczeństwa wojskowego i obronie", która zakłada m.in., że stan wojenny może być wprowadzony przez Wszechbiałoruskie Zgromadzenie Ludowe. W 2024 roku Białoruś przyjęła nową doktrynę wojskową, dostosowuje teraz do tego swoje prawo.

Jak dodaje wojskowy, mobilizacja musi być podporządkowana normom prawnym. - Logiczne jest przewidywanie, że mobilizacja na Białorusi może się rozpocząć przy takich przepisach. A potem mobilizacji nie można cofnąć. Trzeba zatem bardzo uważnie patrzeć na sytuację na terytorium okupowanej Białorusi. Według prognoz, Rosjanie mogą zmobilizować od 100 do 150 tysięcy Białorusinów. Razem z istniejącą armią w sile 65 tysięcy ludzi i rosyjskim komponentem, będą w stanie zwiększyć potencjał do 300 000 w ciągu pół roku - zaznacza pułkownik. Jak podkreśla, trzeba obserwować sytuację.

Siły państw bałtyckich czy Polski są mniejsze. -  To znacznie mniej niż siły, które mogą być rozmieszczone i rozwinięte na Białorusi. Te wojska (z Białorusi - przyp. red.) mogą być użyte, zarówno przeciwko Ukrainie, co jest mało prawdopodobne, jak i przeciwko Polsce i Litwie, co jest, odpowiednio, prawdopodobne i bardzo prawdopodobne. Trudno będzie zatrzymać te wojska. Powstrzymać inwazję, gdy ataki idą jeden za drugim, jest bardzo trudno - tak ocenia pułkownik.

Jak zaznacza, ćwiczenia Zapad 2025 mogą być polem testowym dla systemów kontroli koordynacji, współdziałania i zaopatrzenia wspólnego zgrupowania wojsk "białoruskiego korpusu armii rosyjskiej".

Obecnie, jak zauważa, łączna liczba armii białoruskiej 60 000, a z nich jednostki bojowe to maksymalnie 20 000. - Trzeba jednak zastanawiać się, co znajduje się na terytorium Białorusi, co się dzieje. Będziemy patrzeć na rozwój sytuacji - wskazuje nasz rozmówca.

Czy mamy pewność, że Rosjanie nie przekroczą granic z Białorusi?

Czy będziemy wiedzieć, co planują Rosjanie na terenie Białorusi? Dlaczego Rosjanom udało się zatem wejść z terytorium Białorusi do Ukrainy w 2022 roku?

- Rosjanie ruszyli tam, gdzie ich nikt ze zdrowym rozsądkiem ich nie oczekiwał. Szli przez tereny poczarnobylskie. Nie znamy liczby ofiar wśród Rosjan, którzy ucierpieli w wyniku promieniowania. To będzie wiadomo za 10-20 lat.  Na innych odcinkach frontu nie ważyli się ruszyć - wskazuje wojskowy.

Podkreśla, że obecnie sytuacja na granicy jest monitorowana niezwykle szczegółowo. Do tego, w związku ze  stworzeniem systemu wywiadowczego, nie da się rozmieścić takiej liczby żołnierzy niezauważalnie. A ponadto, jak tłumaczy pułkownik, wypracowywane są algorytmy i scenariusze związane z próbami ataków. Możliwe są działania przeciw trasom kolejowym. W razie zagrożenia można nanieść uderzenia na atakujących.

Wojskowy zaznacza, że w jego ocenie polscy specjaliści powinni być obecni w formacjach bojowych wojsk ukraińskich, aby już dziś zdobywać doświadczenie szkoleniowe i zdobywać wiedzę o tym, jak walczyć z wspólnym wrogiem. Bo sytuacja wygląda groźnie, w jego ocenie, nie tylko dla Ukrainy, ale także może w przyszłości dla Polski. 

Wskazuje, że Polska powinna mieć np. dużą liczbę pilotów dronów. W Rosji, na Białorusi, prowadzi się szkolenia już dla młodzieży. Są obozy szkoleniowe nawet dla młodych ludzi.

Pułkownik dodaje, że Rosjanie się przygotowują do wojny i to długofalowo. Tworzona jest tzw. Junarmia. To instytucja, która kontroluje setki tysięcy, nawet miliony dzieci. Według oficjalnych danych to 1,8 miliona dzieci, ale są szacunki, że może ich być więcej.

Białoruski mundur wojskowy i moskiewski mundur polowy wojskowy są prawie identyczne. A swego czasu, jak mówi, okazało się, że w homelskim oddziale granicznym około czterdziestu procent personelu miało rosyjskie paszporty. - Na granicy trudno będzie odróżnić, kto jest Rosjaninem, kto Białorusinem. Sytuacja naprawdę jest trudna - wskazuje.

Czytaj także:

Z płk. Serhijem Hrabskim rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej