Powrót do szkoły w PRL. "Rozkaz musi być wykonany" brzmiało na apelach
Pierwszy dzień szkoły. Uroczysty apel – na boisku, w sali gimnastycznej, na korytarzu. I ten moment, kiedy z głośników rozlegał się głos ministra kierującego w PRL-u oświatą. Ktoś, kto był w stanie wysłuchać tych radiowych przemówień, dowiadywał się przeróżnych rzeczy.
2025-09-01, 08:04
Zamiast wstępu przytoczmy dwie notki prasowe.
Zapowiedź z 31 sierpnia 1953 roku nie pozostawiała wątpliwości, co czeka uczniów następnego dnia rano: "Rok szkolny 1953/54 w szkołach podstawowych, średnich ogólnokształcących i zawodowych rozpocznie się 1 września. Uczniowie zbiorą się w szkołach o godz. 8.00. O godz. 8.30 przemówi do młodzieży minister oświaty Witold Jarosiński. Przemówienie będzie transmitowane przez radio".
Natomiast sprawozdanie z 3 września 1950 roku uświadamia, że urzędnicy PRL miewali ściśle zdefiniowane grupy szkolnych odbiorców: "Młodzież szkół ogólnokształcących wysłuchała transmitowanego przez radio przemówienia ministra oświaty – Witolda Jarosińskiego, uczniowie szkół rolniczych – przemówienia ministra rolnictwa - Jana Dąb-Kocioła, zaś młodzież szkół zawodowych – przemówienia prezesa CUSZ Janusza Zarzyckiego". (CUSZ to Centralny Urząd Szkolenia Zawodowego, 1949-1956 – przyp. red.)

"Droga młodzieży! Drodzy towarzysze"
Co było charakterystyczną cechą ministerialnych przemówień inaugurujących rok szkolny w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest bez wątpienia: "język". Słowa, które współtworzyły socjalistyczną rzeczywistość, nie mogły się nie znaleźć w urzędniczych mowach skierowanych do uczniów i nauczycieli.
Uwidaczniało się to już w zawołaniach powitalnych, w zwrotach do odbiorców. Jeszcze w 1953 roku, po śmierci Stalina, powitanie brzmiało: "Droga młodzieży! Przodownicy nauki, zetempowcy, harcerze, uczniowie wszystkich szkół!" (zetempowcy – członkowie Związku Młodzieży Polskiej, organizacji ideowo-politycznej, 1948-1957 – przyp. red.). Jeszcze w latach 60. nie brakowało typowych dla socjalistycznej nomenklatury "towarzyszy": "Drodzy towarzysze i koledzy, nauczyciele, wychowawcy!" (zwracał się minister Wacław Tułodziecki ku dorosłym przedstawicielom szkolnego świata).
Jak przeanalizowała prof. Barbara Wagner w "Strategii wychowawczej w PRL", zawołania kolejnego ministra, Henryka Jabłońskiego, rozpościerały się między tonem czułym ("Szanowne koleżanki! Kochani koledzy nauczyciele!", 1968) a bardzo urzędowym ("Szanowne koleżanki i koledzy!", 1970). Jerzy Kuberski, następny w fotelu oświatowych ministrów, był już bardziej potoczysty i wylewny: "Drogie dziewczęta i chłopcy, uczennice i uczniowie, harcerki i harcerze! Szanowne i drogie koleżanki i koledzy, nauczyciele i wychowawcy wszystkich szkół i placówek oświatowo-wychowawczych!" (1976).
Roczniki z lat 80. musiały zadowolić się jeszcze innymi, o mniejszych stopniu emocji, frazami. Choćby: "Koleżanki i koledzy. Dziewczęta i chłopcy. Uczniowie wszystkich szkół w Polsce" (minister Bolesław Faron, 1984).
"Musicie zwalczać wrogów Ludowej Polski"
Polityczna rzeczywistość wdzierała się do przemówień z okazji rozpoczęcia roku szkolnego w różnym natężeniu. Najgorzej było na przełomie lat 40. i 50., za czasów stalinowskich.
"Każdy uczeń stosownie do swego poziomu winien wiedzieć, że toczy się w świecie walka z ustrojem opartym na krzywdzie ludzkiej i na wyzysku człowieka przez człowieka", grzmiał w 1948 roku minister Stanisław Skrzeszewski. "Ten właśnie ustrój wyzysku, jak mówił do młodzieży prezydent Bolesław Bierut, zrodził rozkład moralny i zdziczenie, rodził faszyzm i hitleryzm, a dziś rodzi podżegaczy wojennych i zaborców imperialistycznych. W Polsce toczy się walka z pozostałościami takiego ustroju i tymi ludźmi, którzy chcieliby ten zły ustrój w Polsce z powrotem narzucić", narzucał minister wizję świata typową dla tej mrocznej epoki.
Nie wahał się również sięgać i po mocne argumenty: "Jeżeli nie chcecie, aby na krwi, zdrowiu i pracy Waszych ojców tuczył się kapitalistyczny czy obszarniczy wyzyskiwacz; jeżeli nie chcecie, aby ziemie Waszych ojców znowu zabrał obszarnik; jeżeli chcecie, aby Polska była silna, zamożna, oświecona i wolna, to musicie zwalczać wszystkimi siłami wrogów Ludowej Polski", oznajmiał Stanisław Skrzeszewski uczniom u progu roku szkolnego 1948/1949.
Rok wcześniej ten sam minister wezwał młodzież, w iście wojskowym stylu, do "pilnej nauki, hartowania woli i kształcenia charakteru". "Ojczyzna wzywa Was. Rozkaz musi być wykonany i to wykonany dobrze", przemawiał do szkolnej dziatwy.

"Zawód nauczyciela coraz trudniejszy"
W 1947 roku Stanisław Skrzeszewski nie zapomniał również o nauczycielach i o posępnych zadaniach, jakie raczkująca władza ludowa nakładała na pracowników oświaty. "Nie może być i nie będzie miejsca w naszej szkole", zapewniał, dla "wrogów demokratycznego państwa, świadomie lub nieświadomie działających i usiłujących rzucać kłody na drodze ku lepszej przyszłości wolnego narodu. Nauczyciele patrioci, nauczyciele demokraci muszą nadawać ton w szkole. Plotka złośliwa, dowcipy i uśmieszki znaczące i podrywające wiarę w nową Polskę muszą się spotkać z natychmiastowym odporem ze strony demokratycznej większości nauczycieli".
Fragment poświęcony nauczycielom należał zresztą do żelaznych elementów każdego, na przestrzeni kolejnych dekad, ministerialnego przemówienia na 1 września. (Obywało się już, rzecz jasna, bez tej właściwej czasom stalinowskim retoryki). I tak pracownicy oświaty mogli rokrocznie wysłuchać całych wiązanek słów podniosłych. Czego tam nie było! Zapewnienia o wysokiej randze zawodu, o tym, że władze partyjne pamiętają o ważnej społecznej roli pedagogów szły w w parze z przypomnieniami o nauczycielskich obowiązkach. Bardzo często pojawiały się też obietnice coraz lepszej przyszłości, którą (niestety) musi poprzedzać czas chwilowych trudności.

"Uczyniliśmy już wiele i czynić będziemy nadal dla umacniania społecznego autorytetu nauczyciela wychowawcy", podkreślał w 1976 roku minister Jerzy Kuberski. "Szczególna to i odpowiedzialna praca. Otacza ją troską i opieką partia i rząd. Czynimy wszystko, co możliwe, aby praca nauczyciela była coraz lepiej zorganizowana. Troszczymy się i troszczyć nadal będziemy o warunki bytu nauczycieli. Wspólne wysiłki władz oświatowych i Związku Nauczycielstwa Polskiego z każdym rokiem przynoszą odczuwalny postęp, choć także świadomi jesteśmy jeszcze licznych niedostatków. Razem będziemy pracować nad ich usuwaniem".
Trzy lata wcześniej ten sam minister apelował do nauczycieli o "pracę wytrwałą i mądrą". Zdradził nawet, na czym miałaby ona polegać: "Unowocześniajmy metody dydaktyczne i wychowawcze, zwiększajmy efekty naszego wysiłku, współtwórzmy i upowszechniajmy nowe wartości ideowe, społeczne, intelektualne i moralne w służbie socjalistycznego rozwoju kraju". A jak ten i inne cele można osiągnąć? Nic prostszego. Osiągnie się je między innymi wtedy, "jeśli będzie cechował nas optymizm pedagogiczny i wiara w skuteczność naszego działania".
W połowie lat 80. pracownicy oświaty usłyszeli 1 września nieco inne słowa: "Zawód nauczyciela jest zawodem coraz trudniejszym, wymagającym stałego doskonalenia. Jest zawodem podlegającym stałej kontroli społecznej, konfrontacji uzyskiwanych wyników z oczekiwaniami. Jest zawodem, w którym bardzo długo czeka się na rezultaty, a i te są trudno wymierne", wyliczał minister Bolesław Faron w 1984. By jakoś wynagrodzić te niełatwe w odbiorze słowa, następowały po nich frazy podwojonego składnią uznania: "Pragnę przy tej uroczystej okazji wyrazić Wam szacunek i uznanie, uznanie za umacnianie socjalistycznego wychowania, za kształtowanie patriotycznych i obywatelskich postaw dorastającego pokolenia, za gotowość służenia dzieciom i młodzieży".

Być uczniem w socjalistycznym państwa
Wróćmy do pierwszoplanowych bohaterów początków roku szkolnego – do uczniów. Przemówienia inauguracyjne nie pozwalały im zapomnieć, w jakim kraju żyją.
"Polska Ludowa związała swoje losy z socjalizmem, z ustrojem wolnego, dostatniego i kulturalnego życia", przypominał zapominalskim minister Wacław Tułodziecki w 1961 roku.
"Życiem i pracą narodu kieruje nasza partia i socjalistyczne państwo", kontynuował żmudną pracę przypominania minister Jerzy Kuberski w 1976 roku. "Wiele można się o tym dowiedzieć podczas lekcji, wyczytać w podręcznikach, książkach, Usłyszeć za pośrednictwem radia i telewizji. Ale to nie wystarczy". Tu, po retorycznym zawieszeniu narracji, padła sugestia chyba nieco zbyt abstrakcyjna jak na młodych odbiorców. Według ministra, "konieczne jest dostrzeganie dokonywujących się zmian, wysiłku ludzi, pracy w życiu, w rodzinie, w zakładach pracy, w mieście, na wsi, w najbliższym środowisku i regionie". Cóż miałoby to oznaczać? Minister spieszył z odpowiedzią: "Szkoła, dzięki między innymi aktywności i zainteresowaniom uczniów, powinna aktywnie reagować na wszystko, co nowe i ważne w życiu społecznym, uczyć poszanowania konstytucji, ukazywać rolę i funkcję socjalistycznego państwa zarówno podczas lekcji, jak i w praktycznym życiu".
Rok później ten sam minister w jeszcze innych słowach, choć z ideą tą samą, apelował do młodych: "Pamiętajmy zawsze o tym, że to, czego najbardziej potrzebujemy, to co powinno cechować każdego Polaka, to socjalistyczny patriotyzm i internacjonalizm, pracowitość i zdyscyplinowanie".
"Nie jest to perspektywa mało atrakcyjna"
Praca, pracowitość i pochodne od nich terminy były kolejnymi stałymi motywami mów otwierających rok szkolny. Wątki te bardzo często poprzedzane były (zwłaszcza na początku przemówień) nostalgicznymi wspomnienia z wakacji. Ale nawet jeśli ostatnie dwa miesiące lirycznie opisywano jako czas zasłużonej beztroski i odpoczynku – nawet wakacje stanowiły okazję do przypomnienia o znaczeniu pracy (i socjalistycznej rzeczywistości).
"Na rozpoczęciu roku szkolnego zapełniają się szkolne pomieszczenia. Wchodzicie do nich pełni wrażeń wyniesionych ze skoro co zakończonych wakacji. Był to zasłużony i potrzebny wypoczynek. Wielu z was przebywało na koloniach i obozach. Wielu skorzystało z zaproszenia naszych przyjaciół z bratnich krajów socjalistycznych. Wielu wypoczywało z rodziną", malował obraz właśnie minionego czasu minister Bolesław Faron.
Ale koniec tych przyjemności. "Od kiedy przekraczacie próg szkoły (…), od tego momentu wkraczacie jednocześnie w najdłuższy okres życia. Okres, w którym czas mierzony jest pracą", uświadamiał minister rzesze młodych stłoczonych w korytarzach czy w salach gimnastycznych jak Polska długa i szeroka. Natychmiast jednak spieszył z pociechą. "Nie jest to perspektywa mało atrakcyjna. Powołaniem bowiem człowieka jest i zawsze była praca. W niej się sprawdza i wypowiada najpełniej, niezależnie od tego, jaką przybiera ona postać".
Posłuchaj
Posłuchaj
Wakacje bardzo zapracowane
Dodajmy jeszcze, że wakacyjne wysiłki, zwłaszcza we wczesnych dekadach PRL, należały również do kanonu oświatowych przemówień. Oto dwa sposób wielu przykładów.
Minister Stanisław Skrzeszewski, 1948: "Praca młodzieży szkolnej w ramach Służby Polsce dała wspaniałe rezultaty. Uczniowie i uczennice wykonali miliony godzin pracy. Pracowaliście przy budowie dróg, pomagaliście przy zbiorze plonów, oczyszczaliście lasy i szkółki leśne, zbieraliście jagody, pracowaliście przy remontach szkól i ich urządzeń, wykonywaliście gorliwie różną, ale zawsze pożyteczną pracę, Uczyliście się praktycznie budować nową Polskę poprzez pracę fizyczną".
Minister Wacław Tułodziecki, 1965: "Praca jest nie tylko źródłem wszelkich wartości, ale dobrze zorganizowana, umiejętnie wykonywana w zwartym, współdziałającym zespole koleżeńskim, staje się także źródłem radości i zadowolenia. Zrozumieli to już z pewnością ci spośród Was, którzy tak ofiarnie brali w czasie wakacji udział w Ochotniczych Hufcach Pracy Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Młodzieży Wiejskiej".

Bo nauka to potęgi klucz
Zatem koniec wakacji! Oto przed uczniami 10 miesięcy wytężonej nauki. Tu inauguracyjne przemówienia aż iskrzyły się od słów wsparcia, od zachęt do podnoszenia edukacyjnych poprzeczek, apelowały o sumienność, przypominały o dalekich, acz nieuchronnych egzaminach i świadectwach.
W przemówieniu ministra Wacława Tułodzieckiego z 1965 roku zwracał uwagę nacisk położony na nauczanie techniczne, niehumanistyczne. To wszystko w typowym dla epoki języku patosu i optymizmu. "Dziś, już dzięki zdobyczom nauki i techniki, ludzie zmieniają bieg rzek, wygląd Ziemi, przyspieszają wzrost roślin, pokonują przestrzeń w coraz szybszym tempie, a w ostatnich latach odbywają kilkudniowe wyprawy w przestrzeń międzyplanetarną. Osiągnięcia nauki i techniki wykorzystane dla dobra ludzi mogą uczynić każdą pracę lekko i przyjemną i zwielokrotnić jej wyniki. Dlatego powinniście usilnie dążyć do przyswojenia sobie w maksymalnym zakresie wiedzy i umiejętności technicznych, do zaznajomienia się z produkcją nie tylko na lekcjach, w warsztatach szkolnych, w czasie zajęć pozalekcyjnych, ale i w czasie prac społecznie użytecznych, w których wedle swoich sił powinien brać udział każdy uczeń i każda uczennica spośród was", motywował uczniów głos z radia.
To przypominanie, że szkoła jest kuźnią użytecznych zawodów, pojawiało się w przemówieniach na 1 września od zawsze. "Kto nam da ludzi, którzy Polskę będą odbudowywać i rozbudowywać?", pytał retorycznie minister Stanisław Skrzeszewski w 1947 roku. "Odpowiedź prosta: Wy, właśnie Wy, młodzi moi przyjaciele. Wy musicie się stać inżynierami, włókniarzami, mechanikami, hutnikami, artystami, lekarzami, gospodarzami, nauczycielami, górnikami, uczonymi i lotnikami, konstruktorami, prawnikami, oficerami", wyliczał niestrudzenie urzędnik.
Początek szkoły. Nieodwołalnie
O tym, co czekało na uczniów i nauczycieli w przemówieniach z okazji nowego roku szkolnego, można by opowiadać jeszcze długo. Wśród stałych punktów tych narracji znajdowały się także:
- opisanie edukacyjnych nowości i zamierzeń, np. podpisanie nowego "Kodeksu Ucznia" ("Jest to dobry Kodeks. Powinniście zawsze postępować zgodnie z jego postanowieniami", 1976)
plany ścisłej współpracy z Komitetami Rodzicielskimi, wprowadzenie w 1973 nowego przedmiotu: wychowanie w rodzinie, zmiany w programach nauczania; - przywitanie nowych uczniowskich roczników;
- sprawozdania z realizacji planów wybudowania nowych szkół (zwłaszcza tzw. tysiąclatek powstających w ramach programu związanego z Milenium Państwa Polskiego) wyremontowania dotychczasowych.
Całą tę wielowątkową, zapewne trudną do udźwignięcia w poranek 1 września, opowieść wieńczyło jedno: życzenia najlepszych wyników, wytrwałości, satysfakcji i w ogóle powodzenia. "Niech się święci święto naszej polskiej szkoły", usłyszeli 1 września pół wieku temu za pośrednictwem Polskiego Radia uczniowie i nauczyciele.

Źródło: Polskie Radio/jp
"Rzeczpospolita i Dziennik Gospodarczy" z 5 września 1947 oraz z 3 września 1948 r.; "Trybuna Ludu" z 3 września 1950 r.; Barbara Wagner, "Strategia wychowawcza w PRL", Warszawa 2018; nagrania przemówień inaugurujących rok szkolny z Archiwum Polskiego Radia.