To on wymyślił "przesmyk suwalski". Teraz mówi, jak wygrać z Rosją
– Obecne zachowanie Rosji względem Europy jest w fazie eskalacji. Rosjanie nas testują, szczególnie północ Europy. To dlatego, że ten region udziela największej pomocy Ukrainie – wskazuje w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves, twórca terminu "przesmyk suwalski" (Suwalki Gap).
2025-10-06, 13:00
- To były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves stworzył termin "przesmyk suwalski". Było to w 2015 roku, kilka minut przed spotkaniem z byłą minister obrony Niemiec. Chodziło o wskazanie na strategiczną wagę tego obszaru i konieczność obrony "wąskiego gardła" między Białorusią a Królewcem. Termin okazał się trafny i potrzebny. Do dziś pomaga zrozumieć sytuację regionu na całym świecie.
- Cele Rosji? "Badaj bagnetami. Jeśli natrafisz na papkę, pchasz; jeśli znajdziesz stal, wycofaj się" - według tej metody działają dziś Rosjanie, to ich cel – wskazuje Ilves komentując ostatnie wydarzenia, w tym atak dronów na Polskę
- Jak Toomas Hendrik Ilves postrzega dzisiaj stan zagrożeń na przesmyku suwalskim? Duże nadzieje pokłada w Polsce. W jego ocenie w przypadku inwazji na przesmyk "Polacy zajmą się Królewcem".
- Były prezydent Estonii wzywa do wspólnych akcji UE i NATO "w grupie", przeciwko "flocie cieni" Kremla. Gdy bowiem w maju Estonia działała "w pojedynkę" i zajęła tankowiec, który zbliżał się do podmorskiego kabla energetycznego EstLink2, Rosja posłała myśliwiec, który naruszył przestrzeń powietrzną Estonii.
- Były prezydent Estonii apeluje o odebranie wiz Rosjanom, a także wyproszenie rosyjskich dyplomatów z Europy oraz przekazanie Ukrainie broni dalekiego zasięgu.
Myślenie Rosjan. "Badają bagnetami". Taki jest cel prowokacji
– Rosjanie testują nas szczególnie intensywnie w północnej części Europy. Polska, kraje bałtyckie, Dania, Szwecja i Finlandia są bardzo proukraińskie, udzielają Ukrainie dużej pomocy, przekazują systemy wojskowe – mówi portalowi PolskieRadio24.pl były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves, pytany o ocenę działań Rosji w ostatnim czasie. – Próbują nas sprowokować. Cel tego dobrze wskazuje powiedzenie przypisywane Leninowi, choć ponoć niesłusznie wskazuje się jego autorstwo: "Badaj bagnetami. Jeśli natrafisz na papkę, pchasz; jeśli znajdziesz stal, wycofaj się". Cóż, właśnie tak jest – dodaje Ilves.
– Nie jesteśmy papką – precyzuje stanowczo swą myśl. – Chodzi o to, że Rosjanie próbują sprawdzać, gdzie muszą się zatrzymać. A w związku z tym my będziemy musieli coś zrobić, aby ich powstrzymać – wyjaśnia nasz rozmówca.

Zniesienie wiz dla Rosjan
Co zatem można robić? Zdaniem byłego prezydenta Estonii należy skłonić państwa Europy do zniesienia wiz dla Rosjan. – Aby żaden Rosjanin nie mógł swobodnie podróżować. Jest to duży problem. Rosjanie dostają się do strefy Schengen, podróżując np. do Francji z wizą, a potem przyjeżdżają i powodują problemy w jednym z naszych krajów – zauważa nasz rozmówca.
– Możemy też zacząć egzekwować prawo w kwestii tzw. floty cieni. Tankowce floty cieni naruszają elementarne zasady bezpieczeństwa – wskazuje były prezydent Estonii.
Kremlowska "flota cieni" to statki, które uczestniczą w nielegalnym handlu ropą naftową Rosji, omijając sankcje. Bardzo często są w złym stanie technicznym. Oprócz tego oskarża się je o działania szpiegowskie, transport dronów, które potem latają nad obiektami NATO.
Tak Rosjanie grozili Estonii
Jak podkreśla były prezydent Estonii, kluczem jest wspólne działanie. W innym przypadku Rosja mści się na pojedynczym państwie, które próbuje egzekwować prawo. – Musimy działać wspólnie, jako NATO czy Unia Europejska, ponieważ gdy wystąpimy z działaniami jako jeden kraj, Rosjanie będą nas ścigać. Tak zrobili, gdy zatrzymaliśmy tankowiec w Estonii (w maju, red.), a oni wysłali myśliwiec Suchoj (Su-35), by latał nad terytorium Estonii. Chodziło o ten statek, który eskortowaliśmy – tłumaczy. – Musimy zatem działać jako grupa i musimy być o wiele twardsi – podkreśla nasz rozmówca.
15 maja 2025 roku estońska marynarka wojenna eskortowała tankowiec Jaguar z rosyjskiej floty cieni. Deklarował on, że działa pod banderą Gabonu. Statek zbliżał się do kabla EstLink2, podmorskiego połączenia elektroenergetycznego Estonii z Finlandią. I akurat tego samego dnia 15 maja rosyjski myśliwiec Su-35 naruszył estońską przestrzeń powietrzną na około minutę.
Wcześniej w czasie Bożego Narodzenia 2024 roku, tankowiec floty cieni uszkodził kabel energetyczny EstLink2 oraz cztery kable telekomunikacyjne, trzy między Finlandią a Estonią i jeden prowadzący do Niemiec. Finowie zatrzymali wtedy jednostkę z floty cieni Eagle S – śledczy ustalili, że uszkodzenie kabli nastąpiło najpewniej przez opuszczenie kotwicy i wleczenie jej po dnie w rejonie kabli.
Również 11 kwietnia 2025 roku roku Estonia zatrzymała tankowiec "floty cieni". Jednostka Kiwala płynęła bez bandery co było naruszeniem prawa morskiego. Rzekomo miała działać pod banderą Dżibuti. Statek płynął do rosyjskiego portu Ust-Ługa. Niemniej jednak 26 kwietnia jednostka została zwolniona z estońskiego "aresztu".
Tłumienie GPS. W Estonii trzeba było wstrzymać loty
Zakres eskalacji ze strony Rosji jest bardzo duży, jeśli spojrzeć wstecz na kilka ostatnich lat. Szkodliwość działań Moskwy narasta. To presja migracyjna, akty sabotażu, podpalenia, zakłócanie sygnału GPS.
– W Estonii sytuacja wyglądała naprawdę źle. Mieliśmy trasy samolotowe z Tartu do Helsinek. Jednak zagłuszanie GPS było tak silne, że musieliśmy odwołać loty. Naciskają na nas na wszystkich frontach – mówił były prezydent Estonii.
W 2024 roku Finnair podjął decyzję o wstrzymaniu lotów do Tartu od 29 kwietnia do 1 czerwca ze względu na konieczność znalezienia rozwiązania w obliczu zakłócania GPS. Rosja zakłóca tam sygnał co najmniej od końca 2022 roku – pisały wówczas agencje prasowe.
Twórca terminu "przesmyk suwalski"
Pytany o problemy korytarza suwalskiego, były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves przyznaje, że to on jest twórcą terminu "przesmyk suwalski".
– Wymyśliłem termin "przesmyk suwalski" (Suwalki Gap). Ursula von der Leyen była wówczas minister obrony. Przyszła, by się ze mną spotkać. Spojrzałem na mapę przed jej przyjściem i powiedziałem: "Ok, to przesmyk suwalski (Suwalki Gap)". Tę relację opublikowała także moja była doradczyni ds. bezpieczeństwa, która była przy tym obecna – wspomina Ilves.
Wedle wspomnianej relacji doradczyni prezydenta Estonii, Ilves chciał, by niemieccy politycy zrozumieli podatność tego regionu na atak. Dlatego nawiązał do "przesmyku Fuldy" z czasów zimnej wojny. Niemcy pamiętają - korytarz Fuldy był "słabym ogniwem" NATO, był to korytarz w pobliżu granicy między Niemcami Wschodnimi a Zachodnimi. Tamtędy miały jechać rosyjskie czołgi na siły aliantów.
Jak twórca pojęcia "przesmyk suwalski" postrzega dziś sytuację w tym obszarze? – To oczywiste przewężenie, wąskie gardło. To 60 kilometrów na trasie łączącej Białoruś i Królewca. A z drugiej strony, myślę, że jeśli (Rosjanie - red.) naprawdę to zrobią (zajmą przesmyk suwalski - red.), to powiedziałbym, że Królewiec jest już skończony. Ponieważ nie trzeba z nimi walczyć w tym małym korytarzu. Wojskowi wówczas mogą zniszczyć Królewiec, port. Myślę, że jeśli Rosjanie dokonają inwazji, Polska zadba o Królewiec – mówi.
Jednak są też scenariusze dotyczące tego, że Rosjanie mogą zaatakować z Białorusi. Nawet jeśli byłoby ich tam około 40 tysięcy, to ta liczba jest większa niż sił zgromadzonych obecnie w rejonie bałtyckim NATO.
– Jest niebezpieczeństwo, że odetną drogi do państw bałtyckich – wskazuje w odpowiedzi były prezydent Estonii. – Jednak odstraszać może fakt, ze jeśli wejdą na korytarz suwalski, to nie będą mieli już dokąd iść – ocenia dyplomata. Według niego tak należy o tym myśleć.

Jak wygrać wojnę?
Nie wiemy, co zrobi Rosja, jakie ma plany, gdzie zaatakuje w perspektywie kilku lat. Niewielu spodziewało się wybuchu wojny w Ukrainie. Co zatem zrobić, by wygrać wojnę w Ukrainie i by wzmocnić wschodnią flankę NATO? Bo, jak zauważamy w rozmowie z prezydentem, "trwa już wojna, co najmniej hybrydowa".
Toomas Hendrik Ilvestwierdzi, że potrzeba wyprosić dyplomatów Rosji z krajów zachodnich. – Trzeba przekonać ludzi, którzy mówią, że potrzebujemy dyplomacji i tak nie można. Nie potrzebujemy dyplomacji. Trwa wojna. I tak naprawdę nie lubię określenia "wojna hybrydowa", bo to już jest wojna, to jest agresja. Tyle tylko, że oddziały wojskowe (w mundurze) nie przekraczają granicy, nie przybywają z armią na nasze terytorium – podkreśla były prezydent Estonii.
– Trzeba, byśmy zamknęli ich ambasady, wyrzucili dyplomatów, nie dawali już żadnych wiz Rosjanom. A sankcje dadzą efekt długofalowy – wskazuje.
Jak zaś zatrzymać eskalację ze strony Rosji? – Trzeba eskalować na ich stronę – mówi były estońskiprezydent.
A jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie? Najbardziej adekwatną odpowiedzią wydaje się być wygranie tej wojny i pokonanie Rosji, cytujemy ekspertów, pytając o zdanie byłego prezydenta Estonii.
– To, co musimy zrobić w najbliższym czasie, to dać Ukrainie rakiety dalekiego zasięgu, aby mogły one sięgnąć tam, gdzie są rosyjskie miasta. By rosyjskie miasta mogły doświadczyć tego, co Rosjanie robią z Kijowem – odpowiada na to nasz rozmówca. Jak mówi, jeśli Rosjanie zwiększają bombardowania ukraińskich miast, to rosyjskie miasta powinny doświadczać tego również, a także należy niszczyć infrastrukturę związaną z ropą naftową.

Czy to wystarczy?
Czy to co robimy jest wystarczające? – Psychologicznie przebyliśmy długą drogę. Wydajemy znacznie więcej na obronę. Coraz więcej krajów zdaje sobie sprawę z tego, co robi Rosja. Myślę, że zmierzamy w dobrym kierunku – ocenia nasz rozmówca.
Są obawy, że Rosja nie powstrzyma agresji, wszak rosyjskie społeczeństwo popiera wojnę. – Moim zdaniem nic się w Rosji nie zmieni, póki obecne władze pozostaną na Kremlu – mówi były prezydent Estonii.
A jak nasz rozmówca postrzega sytuację regionu, krajów bałtyckich, Polski? – Cóż, myślę, że wszyscy robią naprawdę dużo. Mam na myśli Polskę, Estonię, Łotwę, Litwę. Wszyscy dramatycznie zwiększyliśmy wydatki na obronę. Polska będzie miała więcej tzw. czołgów podstawowych niż cała reszta Europy razem wzięta. Ay my jesteśmy numerem 2. w wydatkach na obronę w NATO – wylicza.
– Sytuacja dziś jest o wiele bardziej pozytywna niż rok temu – ocenia. Są co prawda niepokojące scenariusze dotyczące krajów bałtyckich – i roli mniejszości rosyjskiej. Czy to niepokoi naszego rozmówcę? – Zawsze jest jakaś mała część populacji, która jest trochę szalona i lubi Rosję. Ale żadna poważna osoba nie chce "mieszkać w Rosji i nie mieszkać w UE". Oni wszyscy chcą przyjechać do UE, a jeśli jesteś Rosjaninem, już jesteś w UE, dlaczego do miałbyś chcieć mieszkać w Rosji, prawda? To nie ma sensu – mówi nam były estoński prezydent.
Dodatek: Jak prezydent Estonii wymyślił termin "przesmyk suwalski"?
Była doradczyni prezydenta Estonii Merle Maigre, opisując to, jak Toomas Hendrik Ilves wymyślił pojęcie "przesmyk suwalski" wskazała, że trzeba dobrze nazywać i właściwie rozumieć sytuację. "Jeśli w obecnym słowniku dotyczącym bezpieczeństwa brakuje precyzyjnych terminów opisujących zmieniający się świat, konieczne jest wymyślenie nowych" – tłumaczyła. "Musimy wciąż na nowo wyjaśniać kwestie, które są dla nas oczywiste, aby przekonać naszych zachodnich przyjaciół" – pisała w artykule dla magazynu estońskiego think tanku International Centre for Defence and Security (ICDS). To zrozumienie dało prezydentowi pomysł użycia terminu "przesmyk suwalski" - w nawiązania do terminu "przesmyk Fulda" z czasów zimnej wojny – podczas spotkania z niemiecką miniser obrony w Kadriorg w kwietniu 2015 roku, aby opisać podatność militarną państw bałtyckich. Jak dodała, ówczesny prezydent Estonii wpadł na to kilka minut przed spotkaniem z minister obrony, nucąc piosenkę "Jak róża rozkwita". To z kolei dlatego, jak pisze była doradczyni Ilvesa, że według Wikipedii niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen w dzieciństwie była nazywana Röschen , czyli "różyczka". Używała pseudonimu "Rose Ladson", aby chronić się przed niemieckimi terrorystami lewicowymi podczas studiów w London School of Economics – relacjonowła estońska ekspertka. Ilves trochę losowo "wytypował" Suwałki na mapie. "Celem wykorzystania tego położenia geograficznego w kontekście bezpieczeństwa było znalezienie wspólnego języka z politykiem znającym czasy zimnej wojny (kiedy znane było kluczowe znaczenie "przesmyku Fulda"). "Co więcej, Fulda leżała w Niemczech i musieliśmy przekonać ten kraj, że obecność jednostek sojuszniczych w Estonii jest absolutnie konieczna" – wskazywała Maigre. "Gdyby Rosja zorganizowała militarną okupację korytarza suwalskiego podczas niezapowiedzianych ćwiczeń, pozostali członkowie NATO nie mieliby dostępu lądowego do trzech państw bałtyckich z pozostałej części terytorium sojuszu. W takim przypadku NATO mogłoby wesprzeć region jedynie drogą morską i powietrzną" – dodała. "Flanki przełęczy Suwalskiej są nadal gęsto zalesione i, co ciekawe, służą (od dawna, red.) jako poligony wojskowe dla armii rosyjskiej i białoruskiej. "Zza granicy często słychać odgłosy strzałów" – pisała ekspertka.
Toomas Hendrik Ilves był prezydentem Estonii w latach 2016-2026. Wczesną młodość spędził w Stanach Zjednoczonych, tam studiował, m.in. na Uniwersytecie Columbia i w Pensylwanii. Mówi po estońsku, angielsku, niemiecku, hiszpańsku, łotewsku. Pod koniec lat 90. Ilves pracował w Monachium w Niemczech jako dziennikarz Radia Wolna Europa. W latach 90. był liderem Partii Socjaldemokratycznej. Przez szereg lat był szefem dyplomacji Estonii (1996–1998 oraz 1999–2002). Był także posłem do Parlamentu Europejskiego.
Z Toomasem Hendrikiem Ilvesem rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl