Rosyjska propaganda mówi o "prowokacji w Polsce"
Rosyjski wywiad oskarża Białorusinów z Pułku im. Kalinowskiego o planowanie sabotażu na terytorium Polski we współpracy z ukraińskimi służbami - wynika z raportu SWR. Jak podkreśla dziennikarz Biełsatu Piotr Jaworski, to element wojny informacyjnej Moskwy. W rzeczywistości formacja ta, walcząca po stronie Ukrainy, jest wyraźnie propolska i stanowi dla Kremla "kamień w bucie", zarówno politycznie, jak i militarnie.
2025-10-10, 14:04
Nowa kampania dezinformacyjna Rosji
W ubiegłym tygodniu rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) opublikowała raport, w którym stwierdziła, że ukraińskie władze - we współpracy z polskimi służbami wywiadowczymi - mają rzekomo przygotowywać "głośną prowokację" na terytorium Polski.
Według scenariusza przedstawionego przez kierowaną przez Siergieja Naryszkina służbę, będącą spadkobierczynią I Zarządu Głównego KGB, ataki na infrastrukturę krytyczną miałyby zostać przeprowadzone przez Białorusinów z Pułku im. Konstantego Kalinowskiego oraz członków organizacji paramilitarnej Wolna Rosja - Rosjan walczących po stronie Ukrainy, którzy w maju 2023 roku zasłynęli z rajdu na obwód biełgorodzki.
W konkluzji opublikowanego przez SWR raportu stwierdzono: "Cel tej prowokacji jest oczywisty - zademonstrować społeczności międzynarodowej, że Moskwa przyśpiesza eskalację. Kijów ma nadzieję skłonić kraje europejskie do udzielenia Rosji jak najostrzejszej odpowiedzi, najlepiej militarnej. W obliczu nieuchronnej porażki reżim Zełenskiego, wykorzystując Europejczyków jako tarczę, jest gotów sięgnąć po wszelkie środki, nawet za cenę wywołania wielkiej wojny".
Rosja wymyśla prowokację. Co chce osiągnąć wobec Polski?
Zdaniem Piotra Jaworskiego, dziennikarza i analityka Biełsatu, specjalizującego się w tematyce wojny na Ukrainie, istnieje kilka powodów, dla których służba kierowana przez Siergieja Naryszkina zdecydowała się włączyć do tej narracji właśnie Pułk im. Konstantego Kalinowskiego.
- To formacja o charakterze białorusko-nacjonalistycznym i patriotycznym. Kalinowcy pojmują nacjonalizm nie w kategoriach etnicznej wyższości, lecz jako ruch państwowotwórczy i narodowowyzwoleńczy - wskazał rozmówca Polskiej Agencji Prasowej. Jak dodał, jednostka ta - podobnie jak wszystkie formacje zagranicznych ochotników walczących po stronie Ukrainy, w tym Legion Wolność Rosji, Rosyjski Korpus Ochotniczy oraz pierwszy i drugi Legion Międzynarodowy - podlega ukraińskiemu wywiadowi wojskowemu (HUR).
- Więc to walka wywiadów ukraińskiego i rosyjskiego. Ukraińcy też wykorzystywali te białoruskie i rosyjskie jednostki, tworząc przekaz, że oto wchodzą do Rosji, by ją wyzwalać - wyjaśnił Jaworski. Jak dodał, z drugiej strony operacja opisana przez rosyjski wywiad jest wymierzona nie w Ukrainę, lecz w Polskę. Jej celem ma być nie tyle zastraszenie naszego kraju, co raczej wytworzenie wrażenia, że imigranci z Białorusi i Ukrainy mogą stanowić potencjalne zagrożenie - jako rzekomi dywersanci podporządkowani ukraińskiemu wywiadowi wojskowemu, zdolni do organizowania akcji sabotażowych na terytorium Polski.
Pułk im. Konstantego Kalinowskiego jest propolski
Dziennikarz Biełsatu podkreślił jednak, że Pułk im. Konstantego Kalinowskiego jest formacją wyraźnie propolską. W jego oficjalnych komunikatach nigdy nie pojawiły się treści wymierzone w Polskę. Ideologia jednostki odwołuje się do dziedzictwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a jeszcze wcześniej - do tradycji polsko-litewskiego, a zarazem polsko-litewsko-białorusko-ukraińskiego Wielkiego Księstwa Litewskiego.
- Czerpią z naszej wspólnej historii: z Kościuszki, z bitwy pod Orszą, z walk z Moskwą. Ich patronem jest Konstanty Kalinowski - przywódca powstania styczniowego na Litwie i Białorusi, szlachcic z Mostowlan. Historycznie to Grodzieńszczyzna, dziś Podlasie - przypomniał Jaworski. Dodał, że wielu członków Pułku Kalinowskiego, żyjących obecnie na emigracji w krajach Unii Europejskiej, deklaruje gotowość do obrony Polski lub Litwy w razie ewentualnej agresji ze strony Rosji.
W ocenie eksperta Pułk im. Konstantego Kalinowskiego stanowi poważne zagrożenie dla reżimu Alaksandra Łukaszenki. Z jednej strony jest oddolnym ruchem powstałym w celu obrony Ukrainy przez Białorusinów; z drugiej - zbrojnym ramieniem białoruskiej opozycji, zasilanym przez jej zwolenników i w dużej mierze przez ofiary reżimu. W szeregach pułku znajduje się wiele osób określanych jako opozycjoniści i byli więźniowie polityczni.
- Może nie zgadzają się w pełni z deklaracjami Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Swiatłany Cichanouskiej. Są bardziej radykalni, ale to normalne - ruchy wojskowe bywają radykalniejsze niż gabinety emigracyjne. Zresztą ministrem obrony w tym gabinecie jest Wadzim Kabanczuk, były zastępca dowódcy pułku - zaznaczył analityk.
Dla władz białoruskich istnienie tej formacji oznacza ryzyko, że zarówno siły demokratyczne, jak i Ukraina mogą spróbować sprowokować jej wejście na terytorium Białorusi, by sprawdzić, jaką część armii uda się jej z sobą pociągnąć. – Trzeba mieć na uwadze, że to armia poborowa, więc panują w niej nastroje polityczne podobne do tych, jakie występują w całym białoruskim społeczeństwie - wyjaśnił Jaworski. Dodał, że Łukaszenka dobrze o tym wie i od 2022 r. przygotowuje wojska wewnętrzne MSW nie do operacji policyjnych, lecz do walki z ciężko uzbrojonym przeciwnikiem wewnętrznym - w tym z Pułkiem Kalinowskiego.
Zdaniem rozmówcy PAP, dla Rosji Pułk Kalinowskiego - zarówno politycznie, jak i wojskowo - jest "kamieniem w bucie". Od momentu powstania formacja działa pod hasłem, że droga do wyzwolenia Białorusi wiedzie przez zwycięstwo Ukrainy lub przez pokonanie Putina. - Ale to nie tylko hasła. Kalinowcy jako jednostka elitarna - lekka piechota specjalnego przeznaczenia, czyli lżejsza forma ukraińskiego specnazu, walczyli w Irpieniu, Buczy, Lisiczańsku, Bachmucie i Chersoniu. Obecnie uczestniczą w obronie Pokrowska - wymienił ekspert.
Kalinowcy zarazem przez cały czas podkreślają, że jeżeli Rosja zdecyduje się na zbrojne zajęcie Białorusi, to będą walczyć na terenie Białorusi. - Nie wiemy, jaka część białoruskiego społeczeństwa, milicji, sił bezpieczeństwa i wojska stanęłaby do walki. Natomiast wiadomo, że kalinowcy byliby jądrem w tej wojnie obronnej - wskazał Jaworski.
Ilu jest Kalinowców?
Określenie, jak liczna jest ta jednostka, to obecnie trudne zadanie. Jak tłumaczył ekspert, po rosyjskiej agresji na Ukrainę i sformowaniu pułku, podawano, że to siła dwóch batalionów, a więc półtora tysiąca żołnierzy. Potem przez długi czas utrzymywano, że oprócz nich jest jeszcze pododdział pancerny, kompania medyczna, dronowa oraz logistyczna. To dawałoby ekwiwalent trzech batalionów.
Jak zaznaczył Jaworski, to jednak struktura tylko na papierze. Potem bowiem doszło do zawirowań politycznych w pułku, rozłamu, zmiany jego władz i prawdopodobnie uszczuplenia sił o jeden batalion. - Teraz Kalinowcy nie działają już jako duża jednostka, lecz walczą jako małe oddziały specjalne. To znaczy, że nie wystawia się jednocześnie na front więcej niż parunastu do parudziesięciu żołnierzy - tłumaczył rozmówca.
Jego zdaniem, gdyby rosyjski wywiad lub białoruskie KGB chciało przeprowadzić na terenie Polski prowokację, to obie struktury mają w naszym kraju wystarczająco dużo agentów niezwiązanych z Pułkiem Kalinowskiego, żeby to zrobić, a następnie próbować zrzucić winę na tę jednostkę.
Bardzo podobnie intrygę SWR ocenił Andrij Kowalenko, szef Centrum Zwalczania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Po pojawieniu się "raportu" zamieścił na Telegramie wpis: "Naryszkin i rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego w zasadzie ogłosili własne plany. Głównym celem operacji dronowej w przestrzeni powietrznej nad państwami NATO, a także ewentualnej przyszłej próby rosyjskich sabotażystów, jest sprawdzenie reakcji Sojuszu, a także wywarcie wpływu na Europejczyków. Chcą ich zastraszyć i ograniczyć ich wsparcie dla Ukrainy. To się nie uda".
Propaganda Kremla - Polska "winna wojny", ZSRR "ratował Europę"
W kwietniu 2022 r. Naryszkin ogłosił, że rosyjski wywiad zagraniczny ustalił, że Polska oraz "inne zainteresowane kraje", czyli Rumunia i Węgry, szykują się do zajęcia terenów na zachodniej Ukrainie, które niegdyś znajdowały się w ich granicach. Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa FR oraz były prezydent i premier zwizualizował te kłamstwa, prezentując mapę z dokładnym przebiegiem granic Ukrainy po dokonaniu aneksji jej ziem przez Polskę, Rumunię i Węgry.
W 2020 r., w wywiadzie dla telewizji Zwiezda, przekonywał, że Polska przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej i była "milczącym wspólnikiem Hitlera". W przemówieniu otwierającym wystawę "Rok 1939. Początek II wojny światowej" w sierpniu 2019 r., Naryszkin przekonywał, że w poprzedzających ją latach "władze radzieckie podjęły szereg kroków politycznych i dyplomatycznych w celu zapobieżenia możliwej agresji Niemiec hitlerowskich".
Przekonując, że prowadzona przez Wielką Brytanię i Francję polityka appeasementu (ustępstw wobec Hitlera) była "nieodpowiedzialna" i że popychała Niemcy hitlerowskie do napaści na ZSRR, podkreślił, że te ostatnie zostały po prostu zmuszone do podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, który - jak to ujął Naryszkin - był paktem o nieagresji.
- Szpiedzy w Komisji Europejskiej? Mieli podawać się za dyplomatów
- Państwa bałtyckie przygotowują plany ewakuacji. Chodzi o granice z Rosją
- "Najtańsze zasoby". Tak Rosja wykorzystuje swoich żołnierzy
Źródło: PAP/nł