Matka Madzi z Sosnowca szykuje się na wolność. Tak się zmieniła
Matka małej Madzi z Sosnowca, która z zimną krwią i premedytacją zabiła swoje dziecko, za kilka lat będzie mogła ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie z więzienia. W trakcie odbywania kary kobieta musiała poradzić sobie z izolacją w więzieniu i nienawiścią innych osadzonych, które nazywały ją "dzieciobojem". Teraz kobieta szykuje się do wyjścia na wolność, i - jak pisze "Fakt" - zmieniła się.
2025-10-18, 11:55
Sprawą tragicznej śmierci małej Madzi z Sosnowca, w 2012 roku żyła cała Polska. Dziewczynkę z premedytacją skatowała i zamordowała jej matka, która następnie ukryła ciało dziecka pod kupą kamieni w jednym z miejskich parków. W trakcie śledztwa Katarzyna W. zwodziła policję, wymyślając historie o porywaczu albo nieszczęśliwym wypadku na śliskim kocyku. Grzała się przy tym w perwersyjnym zainteresowaniu mediów - zgodziła się m.in. na sesję fotograficzną na koniu.
Dzieciobójczyni została skazana na 25 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 20 latach kary, w 2032 roku. Do oceny kuratora i strażników więziennych, jaka jest niezbędna do uzyskania zgody sądu, kobieta skwapliwie się przygotowuje: przestała gwiazdorzyć, odmawia mediom wywiadów, zmieniła nazwisko - pisze "Fakt". - To nie jest już ta sama osoba, którą wszyscy pamiętają - mówią rozmówcy dziennika.
Brutalne starcie z rzeczywistością Katarzyny W. "Nazywały ją dzieciobojem"
Z początku Katarzyna W. była butna. W katowickim areszcie chwaliła się koleżankom z celi, że z premedytacją zaplanowała zbrodnię i starannie przygotowała się do zamordowania córeczki. Zeznania innych aresztantek posłużyły potem do skazania kobiety za zabójstwo własnego dziecka.
Kiedy W. trafiła do zakładu o zaostrzonym rygorze w Grudziądzu, awanturowała się po nocach. "Skazana była w pojedynczej celi. Waliła nocami pięściami w drzwi i wołała: »Jestem niewinna. Ludzie, to nie było tak... Teraz już wszystko powiem, całą prawdę. Tylko wypuście mnie stąd. Jestem niewinna«" - czytamy w książce "Skazane na potępienie", w której Katarzynę W. wspomina jedna ze współosadzonych.
Czytaj także:
- Rynica. Dziecko zakopane żywcem. Matka i babcia oskarżone o zabójstwo
- Jedlnia-Letnisko. Tragedia na Mazowszu. Zaatakował rodziców, ojciec nie żyje
"Nie tylko próbowała wyłudzić współczucie. Jej sprawa była jeszcze przed kasacją, zapewne liczyła, że Sąd Najwyższy złagodzi jej wyrok" - dodaje autorka "Skazanych na potępienie" Ewa Ornacka, która rozmawiała z koleżankami W. spod celi. Inne więźniarki nienawidziły Katarzyny W., nazywały ją "dzieciobojem". Dlatego też morderczyni spędzała czas w Grudziądzu w całkowitej izolacji, była sama nawet na spacerach i pod prysznicem.
"Koleżanki w Grudziądzu nienawidziły Kaśkę również za to, że chciała być więzienną celebrytką. Widziały ją w telewizji, gazetach, gdy lansowała się na wolności. Pozowała na koniu w odważnych sesjach, zmieniła stroje i fryzury, a wszystko to było pustym lansem. Osadzone nie mogły jej tego wybaczyć, że poświęciła własne dziecko" - czytamy w Onecie.
Wszystkie etapy przeżywania kary Katarzyny W.
Otrzeźwienie przyszło w 2015 roku, gdy Sąd Najwyższy odrzucił kasację Katarzyny W. Kobieta zrozumiała wtedy, że nie ma wyjścia. "Zaczęła odsiadywać wyrok i odnajdywać się w środowisku. I znowu nie było jej łatwo" - pisze Onet, dodając, że inne osadzone "szybko pokazały jej, gdzie jest jej miejsce".
Po kilkunastu latach odsiadki dzieciobójczyni zmieniła się, "nie wyróżnia się, żadnych uwag, konfliktów" - mówią informatorzy "Faktu". "Nie gwiazdorzy, unika kontaktów z mediami. Wyraźnie zaznaczyła Służbie Więziennej, że nie życzy sobie spotkań z mediami. Odmówiła widzenia wielu tytułom" - czytamy. W unikaniu mediów pomoże także zmiana nazwiska, na jaką zdecydowała się morderczyni własnego dziecka.
Czytaj także:
- Zabójstwo w Barcicach. 25-latek usłyszał zarzuty
- Barcice. Kulisy potrójnego zabójstwa. Ekspert mówi o możliwych motywach
W ocenie Onetu, Katarzyna W. przeszła wszystkie typowe dla skazanych etapy: od fazy buntu, lawinowego pisania odwołań i przekonywania wszystkich o swej niewinności, przez rozpacz i poczucie bezsilności, gdy wyczerpane zostaną wszystkie środki, po akceptację, wyciszenie i myślenie o przyszłości. - Wszystko wskazuje na to, że kara odnosi swój wychowawczy skutek - stwierdzają osoby znające kulisy sprawy Katarzyny W.
Źródła: "Fakt"/Onet/Polskie Radio/mbl