Praca przymusowa i obozy reedukacyjne. Nieetyczne działania niemieckiej firmy
Niemiecki dziennik "Handelsblatt" poinformował, że dotarł do dowodów na wykorzystywanie przymusowych robotników przez firmę, kooperującą z BASF-em w chińskim Sinciangu. Niemiecki potentat chemiczny zapowiada przeprowadzenie w związku z tym audytu.
2023-11-14, 09:21
W Korli, mieście położonym w centrum Regionu Autonomicznego Sinciang-Ujgur, BASF i jej partnerska spółka joint venture Markor wytwarzają elementy, wykorzystywane później przy produkcji odzieży sportowej. "Jest to prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny na świecie zakład, należący do koncernu chemicznego BASF z Ludwigshafen" - stwierdził "Handelsblatt".
Obozy reedukacyjne
Jak ustalił dziennik, o zatrudnianie robotników przymusowych podejrzewani są także udziałowcy firmy Markor (będącej partnerem joint venture niemieckiego BASF na terenie Chin) - Grupa Zhongtai i jej spółka zależna Zhongtai Chemical.
USA umieściły Grupę Zhongtai pod koniec lata na liście podmiotów objętych sankcjami (U.S. UFLPA Entity List). W oświadczeniu Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA stwierdził, że towary produkowane przez Sinciang Zhongtai Group oraz Zhongtai Chemical nie mogą trafiać do Stanów Zjednoczonych, ponieważ "firmy te angażują się w praktyki biznesowe, wymierzone w członków prześladowanych grup, w tym mniejszość ujgurską w Chińskiej Republice Ludowej".
REKLAMA
Partner BASF
Z informacji BASF wynika, że Grupa Zhongtai posiada pośrednio udziały mniejszościowe (24 procent) jako partner joint venture BASF w Sinciangu za pośrednictwem dwóch spółek: Zhongtai i Zhongtai Chemical. BASF wraz z firmą Markor prowadzi dwie spółki joint venture w Sinciangu, zatrudniające łącznie 115 pełnoetatowych pracowników. Jednak, jak podkreślił BASF w komentarzu dla "Handelsblatt”, wśród zatrudnionych nie ma Ujgurów.
"Firma bardzo poważnie podchodzi do publikacji na temat Sinciangu i wykorzystuje je jako okazję do regularnego sprawdzania stosunków pracy w lokalizacjach joint venture w Korli" - wyjaśnili przedstawiciele firmy, przypominając o przeprowadzonym tam wcześniej audycie wewnętrznym (w 2019 roku) i zewnętrznym (2020 rok). Dodatkowo na początku 2023 roku przeprowadzono kolejny audyt wewnętrzny w spółkach joint venture BASF.
"W rezultacie możemy stwierdzić, że podczas żadnego z tych audytów nie odnaleziono dowodów na pracę przymusową lub inne naruszenia praw człowieka" - podkreślił BASF.
"Jednak nawet pośrednie powiązanie z chińską firmą, która prawdopodobnie korzysta z pracy przymusowej, jest szczególnie wrażliwą sprawą w przypadku niemieckiej firmy" - podkreślił "Handelsblatt".
REKLAMA
Praca przymusowa
Powszechnym zjawiskiem jest, że chińskie media państwowe otwarcie informują o transferach pracowników w Sinciangu. "Władze prowincji nie widzą w tych działaniach żadnej niesprawiedliwości, wręcz przeciwnie, postrzegają to jako środki konieczne do opanowania ludności ujgurskiej. Są wręcz dumni z udanych transferów, takich jak ten w Korli"- stwierdził "Handelsblatt".
Udowodnienie, że dana firma faktycznie zatrudnia pracowników przymusowych, w ostatnich latach staje się trudniejsze ze względu na coraz bardziej rygorystyczne chińskie ustawodawstwo. "Dziennikarze w trakcie podróży do regionu są monitorowani przez całą dobę" - podkreślił "Handelsblatt".
BASF zapowiedział przeprowadzenie kolejnej kontroli, a obecnie jest na etapie rozmów z "renomowaną firmą audytorską". Jednak, jak zauważył "Handelsblatt", jeszcze w 2020 roku pięć wiodących firm audytorskich, w tym TUV Sued, oświadczyło, że nie będzie już przeprowadzać audytów w Sinciangu. "W kręgach biznesowych często mówi się, że znalezienie organizacji, skłonnej podjęcia się takiego ryzyka, jest prawie niemożliwe" - podsumował "Handelsblatt".
REKLAMA
PolskieRadio24.pl/ IAR/ PAP/mib
REKLAMA