Jak uratować zadłużone gospodarstwo?

Gospodarstwu rolnemu, które wpadło w spiralę zadłużenia, najczęściej grozi likwidacja. O tym, jak można jej uniknąć, wykorzystując prawo restrukturyzacyjne, rozmawiamy z Dariuszem Kwiatkowskim, doradcą restrukturyzacyjnym.

2017-05-14, 20:20

Jak uratować zadłużone gospodarstwo?
Gospodarstwu rolnemu, które wpadło w spiralę zadłużenia, najczęściej grozi likwidacja. . Foto: Glow Images/East News

„Farmer”: Na czym polega restrukturyzacja?

Dariusz Kwiatkowski: Restrukturyzacja to dążenie do uratowania firmy. Taki remont to ratunek firmy, w odróżnieniu od ogłoszenia upadłości, kiedy to zamykamy przedsiębiorstwo. Od momentu otwarcia postępowania restrukturyzacyjnego w sądzie firma jest chroniona przed wierzycielami - nie mogą egzekwować należności, zabrać sprzętu czy nawet wypowiedzieć umów leasingowych.

Dzięki restrukturyzacji dłużnicy mają możliwość uratowania gospodarstwa rolnego, zyskują czas, nie zajmują się gorączkowym łataniem dziur, tylko mogą spokojnie prowadzić biznes. W wypadku spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, niektóre gospodarstwa rolne mają taką formę, członkowie zarządu zwalniają się z odpowiedzialności cywilnej, karnej czy ryzyka nałożenia na nich zakazu prowadzenia działalności gospodarczej. Mogą zwolnić się z odpowiadania prywatnym majątkiem za zobowiązania spółki. Dają sobie także szansę na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości konsumenckiej.

„Farmer”: W jaki sposób rolnik wpada w kłopoty finansowe?

D.K.: Najczęściej winny jest szybki wzrost. Zazwyczaj schemat działania jest taki sam: zakładam biznes, dostaję dotację, rozwijam się, sprzedaję coraz więcej, mam coraz większy przychód. Jednocześnie coraz bardziej się zadłużam, bo tu leasing, tam zakup jakiegoś nowego sprzętu. Gdy pojawi się jakiś czynnik zewnętrzny, np. spadek cen mleka, embargo, ptasia grypa, wtedy okaże się, że nasz szybki wzrost był w zasadzie powolny, bo szybko to się spada. Zaczyna się lawina. Przerwana płynność finansowa, komornicy. Nadchodzą nie tylko odsetki, ale też koszty doradców, zastępstwa prawnego.

„Farmer”: Restrukturyzacja dotyczy głównie przedsiębiorstw. Czy wszystkie gospodarstwa rolne mogą się w ten sposób ratować?

D.K.: Restrukturyzacja gospodarstwa rolnego jest możliwa, gdy rolnik jest przedsiębiorcą w rozumieniu kodeksu cywilnego, niekoniecznie ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Rolnik nie musi być wpisany do rejestru CEiDG, żeby być przedsiębiorcą i móc poddać się restrukturyzacji.

REKLAMA

Ocena, czy dany rolnik jest przedsiębiorcą, za każdym razem odbywa się indywidualnie. Za uznaniem, że rolnik jest przedsiębiorcą w rozumieniu kodeksu cywilnego, przemawia sprzedaż znaczącej ilości produktów rolnych, wystawianie faktur, obszar prowadzonego gospodarstwa. Sąd Apelacyjny zaznaczył w pewnym wyroku, że co do zasady rolnicy są przedsiębiorcami, z wyjątkiem tych, którzy prowadzą gospodarstwo jedynie w celu zaspokajania własnych potrzeb.

 „Farmer”: I co wtedy?

D.K.: Żeby zatrzymać spiralę długów, należy szybko wdrożyć postępowanie restrukturyzacyjne. Ważne, że nie musimy być jeszcze niewypłacalni, wystarczy, gdy już widzimy, że np. za trzy miesiące zabraknie nam pieniędzy, bo jakaś płatność się przedłuża czy straciliśmy klienta. Najgorsze, gdy rolnicy działają ad hoc. Ktoś przyjeżdża i chce rolnikowi zabrać ciągnik, to on wyciąga pieniądze i płaci. Tylko że jak tu zapłaci, to zabraknie mu gdzie indziej, taki efekt „zbyt krótkiej kołdry”.

„Farmer”: Na czym polega postępowanie restrukturyzacyjne?

D.K.: Mamy cztery różne postępowania, od nieinwazyjnego postępowania o zatwierdzenie układu, gdzie sędzia tylko zatwierdza układ zawarty wcześniej, przez przyspieszone postępowanie układowe i postępowanie układowe, po postępowanie sanacyjne, gdzie doradca przejmuje całą kontrolę nad przedsiębiorstwem. Gdy proces produkcyjny jest nierentowny, na przykład zatrudnia zbyt wiele osób, wtedy naprawa dotyczy wewnętrznych procesów w firmie i tu zazwyczaj ma zastosowanie postępowanie sanacyjne. Pozostałe postępowania są stosowane, gdy problemy są wynikiem zewnętrznych przyczyn, np. komuś się spaliła obora, za pół roku dostanie odszkodowanie, potrzebuje roku, by go nie atakowali wierzyciele, bo inaczej upadnie.

Gdy mamy perspektywę, że za 3 miesiące będziemy niewypłacalni, to wdrażamy przyspieszone postępowanie restrukturyzacyjne, blokujemy jakąkolwiek egzekucję od momentu otwarcia procesu restrukturyzacyjnego, przygotowujemy plan naprawczy, prezentujemy go wierzycielom i w ciągu trzech miesięcy mamy głosowanie nad układem. Jeśli wierzyciele by się nie zgodzili na układ, zawsze mamy jeszcze możliwość przejścia z przyśpieszonego postępowania na postępowanie sanacyjne.

REKLAMA

„Farmer”: A co na to wierzyciele?

D.K.: Główną ideą prawa restrukturyzacyjnego jest, by wszyscy wierzyciele zostali na równi zaspokojeni. Nie dostaną pieniędzy od razu, ale dostaną więcej niż przy upadłości.

Często są nią zainteresowani nawet wierzyciele zabezpieczeni hipotecznie. Gdy mniejsi wierzyciele zorientowali się w problemach i rozpoczynają egzekucję, zabierają sprzęt rolniczy, wysyłają komorników, wtedy temu wierzycielowi pozostawałaby jedynie egzekucja z nieruchomości, ale to nie jest w jego interesie. Dlatego on wesprze dłużnika, żeby otworzyć postępowanie i zabezpieczyć go przed piraniami, by zapewnić sobie spłatę przyszłych rat. Gdy rozmawia z profesjonalnymi doradcami restrukturyzacyjnymi, jest bardziej gotowy do ustępstw. Wie też, że my i tak to zrobimy, to jest dobry element negocjacyjny, by np. zredukować odsetki „karne”.

„Farmer”: Nikt się nie boi, że dłużnik wyprowadzi majątek, ukryje go?

D.K.: Nie ma takiego ryzyka. Doradca restrukturyzacyjny przejmuje odpowiedzialność za klienta, jesteśmy ubezpieczeni do wysokości jego wierzytelności. Dłużnik nie może też dokonywać czynności przekraczających zwykły zarząd bez zgody nadzorcy sądowego.

„Farmer”: A czy wierzyciele mogą się nie zgodzić? Mamy producenta wieprzowiny, który jeszcze nie jest niewypłacalny, ale już widzi, że będzie źle. Wierzyciele w zasadzie są na tak, ale jest jeden duży producent paszy, który się nie zgadza na układ i chce pieniędzy od razu.

REKLAMA

D.K.: Nie wszyscy wierzyciele muszą się zgodzić. Wystarczy, że na zgromadzeniu pojawią wierzyciele reprezentujący 20 proc. kwoty globalnej wierzytelności. Dwie trzecie z osób obecnych na spotkaniu musi się zgodzić na układ. O ile sędzia komisarz nie uzna, że pozostała grupa zostanie pokrzywdzona, to mamy zawarty układ.

„Farmer”: Jak długo trwa przygotowanie wniosku?

D.K.: To zależy w dużej mierze od dłużnika, który musi dostarczyć informacji na temat wierzytelności, majątku, przygotować bilans. Wysyłamy mu ankietę z kilkudziesięcioma pytaniami dotyczącymi m.in. kwoty zobowiązań, majątku, kontraktów czy przyczyn problemów. Samo przygotowanie wniosku trwa ok. dwóch tygodni.

„Farmer”: A jakie błędy robią pana klienci?

D.K.: Bywają klienci, którzy mają problemy z liczeniem. Jeden prowadził gospodarstwo rolne i firmę transportową, przekonywał, że przynajmniej transport jest dochodowy. Okazało się, że dokładał 400 tys. zł rocznie do samego transportu. Profesjonalna księgowość to często problem u rolników, a my dostajemy niewiarygodne dane.

„Farmer”: Podobno w restrukturyzacji można nawet sprzedawać ziemię?

D.K.: Tak, ponieważ ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego wyłącza z zakazu handlu ziemią postępowanie sanacyjne. Ustawodawca stwierdził, że jeśli ktoś jest w trudnej sytuacji ekonomicznej i nie może sprzedać swojej ziemi żadnemu rolnikowi, który spełniałby warunki ustawy, to należy mu umożliwić sprzedaż, żeby wyszedł na prostą.

REKLAMA

„Farmer”: Czy zdarza się, że gospodarstwo nie nadaje się do naprawy?

D.K.: Tak, wtedy jest upadłość. Miernikiem wdrażania postępowania restrukturyzacyjnego jest to, że jego otwarcie nie spowoduje dalszego pokrzywdzenia wierzycieli, że nie będzie pogłębiało niewypłacalności dłużnika i czy istnieje możliwość uratowania danej firmy.

Aleksandra Ptak


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej