Pieniądze z OFE są pokusą dla rządzących polityków
Trybunał Konstytucyjny podczas dwudniowej sesji w pełnym 15-osobowym składzie ocenia zgodność z konstytucją wprowadzonych dwa lata temu przez rząd Donalda Tuska zmian dotyczących Otwartych Funduszy Emerytalnych.
2015-11-03, 22:20
Posłuchaj
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego będzie ważne nie tylko ze względu na ewentualne cofnięcie reformy sprzed dwóch lat, ale także z punktu widzenia przyszłych zmian w systemie emerytalnym.
Wnioski w tej sprawie do TK złożyli były prezydent Bronisław Komorowski oraz była Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz. Wątpliwości prezydenta budził między innymi zakaz inwestowania OFE w papiery wartościowe emitowane lub gwarantowane przez Skarb Państwa i nakaz inwestowania w akcje dużej części zgromadzonych przez fundusze pieniędzy.
Z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżyła samo przeniesienie środków finansowych z OFE do ZUS.
Na czym to polegało?
Reformę OFE przygotowaną przez rząd Donalda Tuska parlament uchwalił w grudniu 2013 r., ograniczając pozycję OFE na rzecz ZUS.
REKLAMA
Znowelizowana ustawa dała przyszłym emerytom prawo do decydowania, czy nadal chcą przekazywać część swej składki do OFE, czy też jej całość ma trafiać do ZUS.
Na mocy nowelizacji z OFE do ZUS w lutym 2014 r. przeniesiono obligacje Skarbu Państwa. OFE przekazały wtedy ZUS aktywa o wartości 153,15 mld zł (głównie w postaci obligacji skarbowych i obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa), co stanowiło 51,5 proc. zasobów Funduszy. Środki te trafiły na subkonta w ZUS. W obligacje, jak i w inne instrumenty dłużne gwarantowane przez Skarb Państwa, OFE nie mogą już inwestować.
Podważenie zasad
Od decyzji Trybunału zależy przyszłość kapitałowego systemu emerytalnego, podkreślał w radiowej Jedynce Aleksander Łaszek, ekonomista Fundacja FOR. Gość Polskiego Radia zwracał też uwagę na to, jak kuszące dla wszystkich rządzących są pieniądze zebrane w OFE.
– To, co było szczególnie niebezpieczne w reformie OFE, to właśnie podważenie zasad. Ludzie już raz zadecydowali, że chcą być w OFE, ale zapytamy jeszcze raz i przymuszamy do tego, żeby jednak poszli do ZUS. I bez pytania ich o zdanie przejmujemy część aktywów i de facto naszych oszczędności – komentuje ekspert.
REKLAMA
Zdaniem ekonomisty FOR są duże wątpliwości, czy wprowadzane zmiany dotyczące OFE były zgodne z konstytucją.
– Rząd zanim wprowadzał zmiany w OFE w 2012 roku jeszcze planował jakieś oszczędności, ale w 2013 roku wziął pieniądze z OFE i zrezygnował z oszczędności. Jeśli porównamy wieloletnie plany finansów z 2012 i 2013 roku, to widać, że dzięki zmianom w OFE rząd „poluzował pasa” i wydawał więcej – uważa gość Jedynki.
Zdania mocno podzielone
Część ekonomistów uważa jednak, że system był patologiczny, bo budżet państwa zaczął się zadłużać po to, żeby prywatne fundusze emerytalne kupowały państwowe obligacje.
Rzecznik Praw Obywatelskich zarzucał przepisom naruszenie zasad zaufania obywateli do państwa oraz zakazu niedziałania prawa wstecz.
REKLAMA
W 1999 r., kiedy wchodziła w życie reforma systemu emerytalnego, część osób mogła wybrać, czy chcą być tylko w ZUS, czy też w ZUS i w OFE.
– Te osoby mają też szczególnie duże oszczędności w OFE. I stanowią łakomy kąsek dla rządu – tak uważa przedstawiciel FOR.
Poza tym ekspert krytykuje fakt, że rząd wyraźnie faworyzował ZUS. – Mieliśmy dużą kampanię przeciwko OFE i system domyślnie ustawiony tak, by ludzie decydowali się na ZUS – mówi Aleksander Łaszek.
Jaki wyrok jest najbardziej realny?
Zdaniem Małgorzaty Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, najbardziej realny wydaje się sprzeciw Trybunału wobec zakazu reklamy, który narusza zasadę konkurencji i wolnej gospodarki.
REKLAMA
– Trybunał Konstytucyjny kieruje się w większości wypadków sytuacją finansów publicznych. Wydaje mi się, że zakaz reklamy, zakaz inwestowania w obligacje, nakaz inwestowania w akcje, a więc to, co podnosił prezydent, powinno być zakwestionowane przez Trybunał. Natomiast z drugiej strony, równie istotną i bardzo merytorycznie dobrze uargumentowaną jest kwestia zobowiązania drugi raz do podpisywania deklaracji i oświadczeń wyboru OFE w przypadku tych osób, które miały już to prawo wyboru. I dokonały tego wyboru pod koniec lat 90. To są te punkty, które wydaje się, że są do pozytywnego rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny. Ale obawiam, się, że zakwestionowanie przeniesienia i umorzenie tych 51,5 proc. obligacji – tutaj Trybunał może mieć wątpliwości związane właśnie z sytuacją finansów publicznych – wyjaśnia Małgorzata Rusewicz.
Zmienność nie jest wskazana
System emerytalny w Polsce zmienia się, a w tym przypadku taka zmienność zasad wcale nie jest dobrą cechą.
– Zmienność jest niewskazana. Generalnie system emerytalny powinien być stabilny i podstawowe zasady powinny być ustalone na długi okres – mówi Roman Przasnyski, analityk rynku kapitałowego, który był gościem Polskiego Radia 24.
I przypomina, że zanim funkcjonował system oparty na OFE, całość składki czyli 19,52 proc. naszego wynagrodzenia było przekazywane do ZUS. – Na tę wartość w połowie składali się pracodawcy, a w połowie pracownicy – zaznacza ekspert.
REKLAMA
Kiedy zadecydowano o powstaniu OFE, część tych składek (7,3 proc.) została skierowana do funduszy. – Nie mieliśmy więc do czynienia z żadnym dodatkowym obciążeniem, ale przekierowaniem części składek i nimi fundusze zarządzały. I to była zasadnicza zmiana – wyjaśnia analityk.
Półtora roku temu przeniesiono 150 mld zł z OFE do ZUS i de facto te składki umorzono i zapisano wirtualnie na naszych kontach.
Dla budżetu byłby problem
Jednak gdyby TK uznał, że nie można było tak postąpić, to konsekwencje dla budżetu byłyby bardzo trudne.
– Wzrósłby dług publiczny i koszty obsługi. Deficyt rzeczywiście wzrośnie, ale cały czas będziemy poniżej progu 60 proc. A reformy finansów publicznych i tak musimy dokonać – mówi Aleksander Łaszek.
REKLAMA
I dodaje: cały czas unikaliśmy przeglądu finansów publicznych, cały czas strona dochodowa kuleje. – Skok na OFE był tylko jednym z mechanizmów, który pozwolił jedynie odwlec te niezbędne reformy – uważa gość Jedynki.
Opinie w sprawie OFE bywają jednak zasadniczo różne.
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan podziela stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. – Źle się stało, że władza rozporządzała pieniędzmi, które już zgromadziliśmy. To znaczy, że została złamana zasada zaufania do państwa – mówi. I ma obawy, że następna ekipa rządząca mogłaby zabrać kolejne 150 mld zł z OFE. – A to by oznaczało ruinę polskiego rynku kapitałowego, bo giełda przestałaby dostarczać środki przedsiębiorcom, którzy potrzebują je na inwestycje – uważa.
Natomiast profesor nauk ekonomicznych Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej traktuje OFE zupełnie inaczej.
REKLAMA
– OFE to system krzywdzący przeszłego emeryta i nigdzie się nie sprawdził. W Chile taki system całkowicie zbankrutował i nie dał ludziom obiecanych emerytur – mówi profesor.
Były modyfikacje
W ciągu ponad 10 lat funkcjonowania system z OFE również modyfikowano. – Zmianie podlegały m.in. opłaty, jakie OFE pobierały od zarządzania i od naszych składek. A poza tym w 2011 r. został też, pod wpływem niełatwej sytuacji budżetu państwa, zmniejszony dopływ składek z 7, 3 proc. do 2,3 proc. A dwa lata temu postanowiono część, nieco ponad połowę tych składek zgromadzonych przez ponad 10 lat, przekazać do ZUS. A to spowodowało spore perturbacje zarówno na rynkach finansowych, przede wszystkim na Giełdzie Papierów Wartościowych – dopowiada Roman Przasnyski. Pojawiły się też potężne dyskusje na temat całego systemu emerytalnego.
Cel operacji
Celem operacji było podreperowanie stanu finansów państwa. – Był pewien problem, ponieważ środki znajdujące się w OFE, tzn. ich wydzielenie do OFE, powodowało, że były one traktowane jako środki prywatne. Ich „przebywanie” w OFE sprawiało, że deficyt budżetowy i zadłużenie publiczne jest większe. Przeniesienie części tych środków, ponad połowę, czyli 153 mld do ZUS, zmniejszyło dziurę budżetową – przypomina gość PR 24.
Dług wciąż jest
Spadł więc poziom zadłużenia w stosunku do Produktu Krajowego Brutto i spadł deficyt budżetowy. – Z formalnego punktu widzenia, takiego jak patrzyła na to Unia Europejska, ważne parametry się zmniejszyły. Ale dług nadal pozostał, czyli zobowiązanie państwa do wypłaty tych środków przyszłym emerytom, one będą musiały być wypłacone – mówi Roman Przasnyski.
REKLAMA
Ten dług nie jest wykazywany w formalnych wskaźnikach, dlatego bywa nazywany „długiem ukrytym”.
Zakaz inwestowania w obligacje
Z funduszy emerytalnych zabrano tę część, która była ulokowana w obligacjach Skarbu Państwa. – Te zmiany zakładały też zakaz inwestowania nowych środków w obligacje Skarbu Państwa – dopowiada analityk.
I obecnie OFE mają 150 mld zł w większości w akcjach. – Czyli nagle stały się bardzo ryzykownymi funduszami. Ci, którzy pozostali w OFE, mają swoje środki narażone na duże ryzyko. Jeśli koniunktura na giełdzie się pogorszy, to natychmiast wartość tych środków się zmniejsza. Według zasad zarządzania funduszami taki zakaz inwestowania w obligacje był absurdalny – podaje analityk Roman Przasnyski.
Ten stan rzeczy również krytykuje Aleksander Łaszek.
REKLAMA
– Przymuszenie OFE do inwestowania w akcje jest ewenementem. Nie ma na świecie czegoś takiego – podkreśla.
Ale na świecie nie ma też wielu przykładów krajów, gdzie byłyby obowiązkowe prywatne fundusze emerytalne.
System musi być lepszy
Niezależnie od wyroku TK, eksperci są przekonani, że system emerytalny w Polsce wymaga dalszych reform. – Obecnie reformą systemu emerytalnego powinien się zająć przede wszystkim sztab ekspertów, a nie politycy – mówi Roman Przasnyski.
Aktualnie zapowiedziane jest zgłoszenie ustawy przywracającej poprzedni wiek emerytalny: czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
REKLAMA
– Jest to cofnięcie tego, co uchwalił poprzedni Sejm. Ale to za mało, by mówić o jakiejś głębokiej reformie, która jest naprawdę potrzebna. Na ten temat powinien wypowiadać się sztab fachowców, który mógłby zaproponować jakieś optymalne rozwiązania. Do tej pory tylko politycy mówią o tym, co by chcieli, co można i co trzeba zrobić. Natomiast głos muszą zabrać fachowcy, a politycy określić tylko główne parametry, jakie ten system powinien spełniać – uważa Roman Przasnyski.
Krzysztof Rzyman, Grażyna Raszkowska, Justyna Golonko
REKLAMA