Propaganda wg Holland. Strażnicy są oprawcami, Polacy degeneratami. Pozytywni bohaterowie… głosują na PO
Film "Zielona granica" w reżyserii Agnieszki Holland ma przedstawiać funkcjonariuszy polskich służb strzegących granicy z Białorusią jako sadystycznych i wulgarnych ludzi. Co więcej, obraz ma być okrojony i niesprawiedliwie oceniać społeczność zamieszkującą Podlasie - tworzyć wrażenie, iż są donosicielami. Z tego powodu film wpisuje się rosyjską propagandę. Na Kremlu mogą mówić "maładiec!".
2023-09-20, 13:04
Na początku kwietnia sieć obiegły zdjęcia drutu kolczastego, który pojawił się w Chojnowskim Parku Krajobrazowym. Jak się okazało, niezabezpieczona bariera ma związek z filmem, który kręci obecnie Agnieszka Holland. Jego polska premiera ma się odbyć 22 września. Internauci już okrzyknęli film jako propagandowy.
Decyzję o realizacji filmu, jak pisze "Gazeta Wyborcza", Holland podjęła właśnie po informacjach, jakie przeczytała w "Gazecie Wyborczej". - Decydujące były materiały z waszej białostockiej redakcji, dzięki którym mogliśmy widzieć własnymi oczami obrazy, które się tam rozgrywają - mówiła w wywiadzie Holland.
Czarno-biały - mroczny film z zabarwieniem politycznym
Wróćmy jednak do filmu. Z trailera, recenzji i fragmentów filmu, które trafiły do sieci, wyłania się ponury obraz. Przede wszystkim co uderza, to fakt, iż nowy film Agnieszki Holland jest czarno-biały. Dlaczego? Ma być przez to smutniejszy i jeszcze bardziej mroczny. Film skupia się na losach aktywistów Grupy Granica. Ma przedstawiać funkcjonariuszy polskich służb strzegących granicy z Białorusią jako sadystycznych i wulgarnych ludzi. Zarzuca agresywne legitymowanie osób poruszających się przy obszarze "stanu wyjątkowego".
W filmie roi się od skandalicznie antypolskich scen, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością na granicy polsko-białoruskiej. Funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej przedstawieni są niczym oprawcy. Pokazana została np. fikcyjna scena, w której funkcjonariusz tłucze szklany termos, podając go spragnionemu migrantowi.
REKLAMA
Fałszywy przekaz dotyka jednak nie tylko lokalnych mieszkańców, ale Polaków w ogóle. Według słów bohaterów, jedynie nieliczni są dobrzy i mogą potajemnie pomóc migrantom. Taki obraz nasuwa skojarzenia z fałszywą narracją dotyczącą II wojny światowej i postawy Polaków wobec Żydów.
W filmie widoczna jest także próba agitacji politycznej i wskazań, co jest moralnie właściwe. Jedna z postaci np. mówi: "Julka, kochanie, znasz mnie, zawsze głosowałam na Platformę. Jak trzeba było, stałam ze świeczką pod sądem".
Uderzenie w ludzi z Podlasia
Film nie uderza jednak tylko w polskich funkcjonariuszy, ale także m.in. w mieszkańców terenów przygranicznych, którzy pokazani są jako degeneraci i alkoholicy trudniący się nielegalną produkcją alkoholu.
REKLAMA
Zresztą zawarcie tych tez to jest konsekwencja słów Holland z września 2021 r. wypowiedzianych podczas Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni.
- Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników muru berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę - powiedziała wtedy Holland.
W swojej tezie Holland nie uwzględnia faktu, że mieszkańcy miejscowości przygranicznych zwyczajnie bali się o swoje życie, zdrowie i mienie.
Nieprzypadkowa obsada
Warto zwrócić także uwagę, że obsada w filmie to ludzie, którzy poza dużym ekranem jawnie krytykowali w mediach działania rządu. Z tego powodu można odnieść wrażenie, że oglądamy trochę reportaż, trochę film fabularny.
REKLAMA
- Marsz Niepodległości określany jest jako "nazistowski spęd". Postać grana przez Macieja Stuhra w jednej ze scen mówi: "Musisz wiedzieć, że nasze państwo objęło patronatem nazistowski spęd, rozumiesz? Faszystowski, ku**a marsz w stolicy, w Warszawie".
- Nareszcie nie siedzimy w domu, patrząc na te okropne historie. Tego rozpaczliwego wołania o pomoc nie da się już oglądać i wytrzymać psychicznie - mówił dla gazety "Fakt" Maciej Stuhr, kiedy jeździł na Podlasie w 2021 r.
"Wisienką" na torcie był Tomasz Włosok i Malwina Buss grający małżeństwo, pierwszoplanowe role. Pierwszy to zagubiony pogranicznik wyrzucający uchodźców za kolczasty drut pod osłoną nocy. Druga to ciężarna kobieta broniąca męża przed oskarżeniami aktywistów. Postacie są fikcyjne.
REKLAMA
"Lewicowa narracja"
Publicysta Jakub Augustyn Maciejewski na łamach tygodnika "Sieci" zwracał niedawno uwagę, że Holland przedstawia aktywistów pomagających migrantom na równi ze Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata. Podaje przykłady, w których artystka uzasadnia taką ocenę. Według autora artykułu Polacy jako naród są przedstawieni natomiast w negatywnym świetle.
"Zielona granica" nie jest więc materiałem oderwanym od szerokiej lewicowej narracji o Polsce, ale kolejnym rozdziałem deprecjonowania naszego kraju. Pamiętamy wykładnię Barbary Engelking: naziści byli źli, i to oczywiste, ale że Polacy zawiedli Żydów - to zbrodnia. W filmie Holland podział ról jest identyczny: ludzie Łukaszenki jak naziści, uchodźcy jak Żydzi, a Polacy jak… Polacy oczami Grossa, Grabowskiego i Engelking. Nieprzypadkowo w debacie podczas Campusu Polska Przyszłości w jednym panelu Holland i właśnie Engelking komentowały polską rzeczywistość. Polacy mają mieć na wieki przyczepioną łatkę "nienawistnych katów".
Dziennikarz tygodnika sądzi, że polska reżyser zaserwuje publiczności niepełny obraz rzeczywistości z okresu napływu migrantów. Można być pewnym, że kluczowym narzędziem dezinformacji pozostaje tu przemilczenie. Czego Holland nie pokaże widzom?
Zdaniem publicysty Ostaszewska nie spotka tam emigrantów, którzy będą cynicznie kłamać, nie spotka absolwentów kursów terrorystycznych w Moskwie ani degeneratów umieszczanych wśród kobiet z dziećmi. Nie będzie scen agresji emigrantów wobec polskich mundurowych, jak rzucają kamieniami, jak otrzymują instrukcje od oficerów białoruskiego KGB.
REKLAMA
Zobacz również na portalu wpolityce.pl: Szef MON nie ma wątpliwości: Jeśli politycy Platformy Obywatelskiej wrócą do władzy, zdemontują barierę na granicy z Białorusią
Film jako kremlowski oręż do ataków na Polskę
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, Stanisław Żaryn, już w kwietniu stwierdził, że najnowszy film Agnieszki Holland przyczyni się do ataków na Polskę. Teraz polityk wskazuje, że o produkcji rozpisują się białoruskie media propagandowe.
Na stronie internetowej prokremlowskiej gazety "Izwiestia" możemy przeczytać tekst, według którego "»Zielona granica« to akt oskarżenia przeciwko Polsce i Białorusi". Orędownicy rosyjscy podkreślili, że "Polska wydaje się uchodźcom rajem i ziemią obiecaną. Tymczasem kiedy trafią na pogranicze, szybko przekonują się, że jest zupełnie inaczej. Straż Graniczna torturuje tych nieszczęśników na oczach całego świata".
Podobnie napisano w dzienniku "Kommiersant". Zaznacza on, że "migranci, którzy pojawili się przy granicy polsko-białoruskiej, uciekają przed wojną, biedą i prześladowaniami".
REKLAMA
"Z piekła wcale nie trafiają do nieba. Chociaż w miejscu, w którym się znaleźli, nie ma ISIS czy talibów, stali się kartą przetargową w politycznych grach. Nikt nie przejmuje się tym, że umierają z głodu i odwodnienia i toną na bagnach" - piszą propagandziści.
Na koniec warto zaznaczyć, że w obu powyższych tekstach nie znajdziemy informacji, skąd wzięli się migranci. Nie dowiadujemy się, że to Rosja i Białoruś sprowadzają migrantów z Bliskiego Wschodu do swoich krajów, korzystając z przemytników, by wywierać presję na Polsce. Tym samym z Kremla po premierze filmu Agnieszki Holland będzie można usłyszeć, co prawda nie wprost, znaną pochwałę: "maładiec!".
- Kolejne próby sforsowania polskiej granicy. Do mundurowych celowano z broni
- "Nie" dla likwidacji bariery na granicy z Białorusią. Prezes PiS: to odpowiedź ludzi rozsądnych
PAP/wpolityce.pl/Twitter/IAR/mn
REKLAMA
REKLAMA