Tysiące ubrań z UK trafia do Ghany. Rzeka stała się wysypiskiem

Brytyjskie i europejskie marki modowe, w tym M&S, Zara, H&M, Primark i George, są powiązane z ogromnymi ilościami zużytej odzieży, która trafia do Ghany i kończy na nielegalnych wysypiskach, także na terenach objętych ochroną międzynarodową - wykazało dziennikarskie śledztwo Greenpeace Africa i Unearthed.

2025-06-19, 11:43

Tysiące ubrań z UK trafia do Ghany. Rzeka stała się wysypiskiem
Porzucone ubrania brytyjskich marek wyrzucane są na chronione tereny podmokłe Ghany. Foto: Rex Features/East News

Ubrania trują faunę Ghany

Ubrania wyrzucane przez brytyjskich konsumentów i wysyłane do Ghany trafiają na ogromne wysypiska śmieci, w tym na tereny podmokłe objęte ochroną - podał "The Guardian".

Dziennikarskie śledztwo przeprowadzone przez Unearthed we współpracy z Greenpeace Africa ujawniło obecność odzieży marki Next na jednym z takich wysypisk oraz w innych lokalizacjach, a także ubrań marek George at Asda i Marks & Spencer, porzuconych w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Wysypiska zlokalizowane są na międzynarodowo chronionym obszarze podmokłym, stanowiącym siedlisko trzech gatunków żółwi morskich.

Na trzecim wysypisku, zlokalizowanym nad brzegami rzeki prowadzącej do obszaru chronionego, dziennikarze Unearthed natknęli się na odzież marek M&S, Zara, H&M oraz Primark.

REKLAMA

Kantamanto tonie w ubraniach. Ghana nie radzi sobie z odpadami

Dziennikarskie śledztwo ujawniło, że nowe wysypiska odpadów powstają nie tylko poza obszarami miejskimi, ale również na terenach chronionych, niezwykle istotnych dla lokalnej przyrody. Wśród porzuconych śmieci reporterzy natrafili na odpady tekstylne uwikłane w roślinność, częściowo przysypane piaskiem oraz wyrzucone na plażę w jednym z nadmorskich kurortów. Jak przyznał jego menedżer, co tydzień zmuszony jest palić całe stosy niechcianej odzieży.

Centrum ghańskiego handlu używaną odzieżą stanowi Kantamanto - jeden z największych na świecie targów z odzieżą z drugiej ręki. Co tydzień trafia tam ponad 1000 ton ubrań, jednak - jak zauważa jedna z lokalnych sprzedawczyń - ich jakość systematycznie się pogarsza.

W całym regionie funkcjonuje zaledwie jedno wysypisko zaprojektowane zgodnie z zasadami bezpiecznego składowania odpadów, a drugie dopiero powstaje. Tymczasem - jak szacuje Solomon Noi, szef działu gospodarki odpadami w Akkrze - każdego dnia z rynku odzieży używanej trafia na wysypiska około 100 ton ubrań. Miasto jest jednak w stanie zebrać i przetworzyć tylko 30 ton dziennie. Pozostałe 70 ton trafia na dzikie wysypiska, do kanałów, lagun, terenów podmokłych, morza i innych wrażliwych środowiskowo miejsc.

Brytyjscy konsumenci co roku wyrzucają około 1,5 miliona ton używanych tekstyliów. Znaczna część z nich nie trafia do recyklingu - około 730 tysięcy ton rocznie jest spalanych lub ląduje na wysypiskach.

REKLAMA

Spośród 650 tysięcy ton przekazywanych do ponownego wykorzystania lub przetworzenia, aż 420 tysięcy - czyli ponad dwie trzecie - jest eksportowanych. Najwięcej z nich trafia do Ghany, która przyjmuje ich więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie.

Delta Densu zalana odpadami. Mieszkańcy biją na alarm

Delta Densu w Ghanie została uznana za obszar o międzynarodowym znaczeniu w ramach międzyrządowej konwencji ramsarskiej o ochronie terenów podmokłych. Gniazdują tam zagrożone wyginięciem żółwie skórzaste i żółwie zielone, a błotniste wybrzeża są ważnym siedliskiem rzadkich rybitw różowych, migrujących z Wielkiej Brytanii, oraz biegusów krzywodziobych.

Osoby utrzymujące się z zasobów terenów podmokłych coraz głośniej wyrażają niepokój związany z narastającym zanieczyszczeniem. Seth Tetteh, 31-letni mieszkaniec Delty, który żyje tam od siedmiu lat, opowiada, że "dopiero trzy lata temu zaczęli wyrzucać borlę (odpady - przyp. red.) wyżej w górę rzeki". - Teraz, gdy zarzucasz sieć, wyciągasz nie tylko ryby, ale też ubrania i inne śmieci. Dla rybaków to bardzo uciążliwe. Kiedyś można było pić wodę z rzeki, teraz już nie. Woda zrobiła się ciemna, prawie czarna - wskazał.

Marki reagują na zarzuty

Rzecznik marki M&S oświadczył, że firma nie wysyła nadmiarowej odzieży do innych krajów ani na wysypiska, lecz oferuje klientom "możliwości nadania ubraniom drugiego życia dzięki niedawno uruchomionej usłudze napraw Sojo oraz naszym sklepom, które prowadzą programy zwrotu i recyklingu we współpracy z partnerami takimi jak Oxfam (odzież) i Handle (produkty kosmetyczne), w ramach planu A, którego celem jest ograniczenie wpływu na planetę".

REKLAMA

Rzecznik George, marki odzieżowej Asdy, podkreślił, że w ciągu ostatnich 10 lat firma nie zwiększyła ani wolumenu produkcji tekstyliów, ani liczby sezonów modowych w roku. Zaznaczył również, że sieć posiada ponad 800 punktów zbiórki i prowadzi program zwrotu odzieży.

W oświadczeniu Primarka czytamy: "Nie zezwalamy, aby jakakolwiek odzież zebrana w ramach naszego programu zwrotu tekstyliów od klientów ani niesprzedane zapasy trafiły do Ghany czy gdziekolwiek indziej w Afryce. Wiemy, że żadna pojedyncza firma nie rozwiąże problemu odpadów tekstylnych. Prawdziwy postęp będzie możliwy tylko wtedy, gdy cała branża podejmie wspólne działania".

H&M przyznało, że branża stoi przed wyzwaniami, takimi jak brak rozwiązań na końcowym etapie życia produktu i niedostatecznie rozwinięta infrastruktura recyklingu dla odpadów tekstylnych. Rzecznik firmy powiedział, że "choć jest to wyzwanie obejmujące całą branżę, uznajemy nasz udział w tym problemie, zwłaszcza gdy nasze produkty trafiają na rynki z niewystarczającą lub żadną infrastrukturą gospodarowania odpadami i recyklingu".

Rzecznik spółki Inditex, właściciela marki Zara, zadeklarował poparcie dla polityki EPR wprowadzonej przez rząd: "Wierzymy, że dążenie do wspólnego ustawodawstwa w tym zakresie pozwoli stworzyć jednolite ramy prawne obowiązujące wszystkich graczy. Uważamy, że selektywna zbiórka odpadów tekstylnych to fundament modelu cyrkularnego. Dlatego nie tylko promujemy nowe technologie recyklingu tekstyliów, ale także rozwijamy niezbędne możliwości, by ich wdrożenie było realne".

REKLAMA

Firma Next nie odpowiedziała na prośbę "The Guardian" o komentarz.

Czytaj także:

Źródło: The Guardian/nł


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej