Useinow: od Krymu wszystko się zaczęło i tu wszystko się skończy, a po wojnie Rosji nie można zostawić samej sobie

2023-03-21, 12:30

Useinow: od Krymu wszystko się zaczęło i tu wszystko się skończy, a po wojnie Rosji nie można zostawić samej sobie
Na zdjęciu: organizowane przez Federację Rosyjską obchody w Sewastopolu, 18 marca 2023 roku, w dziewiątą rocznicę bezprawnej aneksji Krymu. Foto: PAP/EPA/STRINGER

- Najważniejsze, o czym trzeba pamiętać: okupacja Krymu to jedna ze składowych trwającej właśnie agresji Rosji na Ukrainę. Nie można rozdzielać tych problemów - podkreślał w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Nedim Useinow, działacz krymskotatarski. Jak wskazał, Krym to klucz do rozumienia mechanizmów rosyjskiej agresji, a także błędów Zachodu w jego podejściu do Federacji Rosyjskiej. Dodał, że po wygranej wojnie Rosji nie można pozostawić samej sobie.

Sprawa okupacji Krymu to część agresji Rosji na Ukrainę, powinna pomóc nam wyprowadzić właściwe wnioski, jeśli chodzi o podejście do Rosji, mówił w wywiadzie dla portalu PolskieRadio24.pl Nedim Useinow, działacz krymskotatarski, członek Światowego Kongresu Tatarów krymskich.

- Myślę, że polityka Zachodu wobec Rosji po rozpadzie Związku Radzieckiego była oparta o wiarę części elit zachodnich w to, że Rosję można zdemokratyzować. A przecież chodziło o Rosję w obecnych granicach, przy nagromadzeniu różnych problemów, o Rosję, która nawet wewnętrznie nie rozliczyła się ze zbrodniami stalinizmu, nie rozliczyła się z krzywd z narodami kolonizowanymi przez Rosję, ZSRR. Zachód zakładał, że takie państwo można zdemokratyzować, uczynić cywilizowanym uczestnikiem systemu stosunków międzynarodowych. I to był kardynalny błąd, polegający na naiwności, podszytej chciwością części państw, które budowały układy gospodarcze z Rosję i prowadziły z nią handel. Mieliśmy do czynienia z daleko idącą nieodpowiedzialnością krajów zachodnich - podkreślił działacz krymskotatarski.

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: 21 marca 2014 roku Władimir Putin podpisał dekrety o przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. Minęło już dziewięć lat od bezprawnej aneksji. Jak postrzega Pan dzisiaj sytuację Krymu?

Nedim Useinow, działacz krymskotatarski, członek Światowego Kongresu Tatarów Krymskich: Sprawa Krymu jest wciąż bardzo ważna, mimo że nie toczą się tam obecnie działania militarne. Jest to miejsce, w którym Władimir Putin zaczął wojnę z Ukrainą. Moim zdaniem dopiero po odzyskaniu Krymu ta wojna może się skończyć.

Stanowisko rządu w Kijowie jest jasne - będziemy dążyć do odzyskania wszystkich swoich terytoriów i ludności w granicach z 1991 roku.

Pewne jest, że jeśli nie odniosą porażki, Rosjanie będą próbować zniszczyć Ukrainę. Ukraińcy oczywiście zrobią wszystko, by przetrwać.

Na Krymie trwają represje przeciwko Tatarom Krymskim. Wedle dostępnych szacunków jest 180 więźniów politycznych, związanych z Krymem, w tym 116 to Tatarzy krymscy: działacze, aktywiści społeczni i dziennikarze obywatelscy, uznani liderzy ruchu Tatarów krymskich tacy jak na Nariman Dżelal, który otrzymał karę 17 lat więzienia na podstawie spreparowanych oskarżeń. To oczywiście akt zemsty ze strony państwa rosyjskiego na Tatarach krymskich.

Przypomnę, że duży protest w którym brali udział Tatarzy krymscykrymscy, 26 lutego 2014 roku, początkowo pokrzyżował plany Putina. Tatarzy krymscy protestowali z flagami Ukrainy i własną przed parlamentem Krymskiej Republiki Autonomicznej przeciwko planom aneksji. Wówczas na teren Krymu przedostawały się tzw. zielone ludziki, wojskowi rosyjscy w mundurach bez oznaczeń. I było jasne, co planuje Rosja, z wykorzystaniem miejscowych "separatystów”, latami, miesiącami przygotowywanych do takiej roli.

Operacja przejęcia Krymu została zaplanowana dużo wcześniej - to nie było ani spontaniczne działanie, jak twierdzi kłamliwie propaganda rosyjska, nie była to reakcja na wydarzenia na Majdanie i ucieczkę Wiktora Janukowycza.

Czytaj również:


To bardzo ważne, by pamiętać, że Rosja planowała wszystko wcześniej – bo to wiele uczy nas choćby o metodach działania Kremla i o jego strategii. Agresja Rosji nie jest prowokowana, ona jest planowana.

Tak, agresja na Krym była przygotowana zawczasu, Jeżeli spojrzymy wstecz na historię, zrozumiemy, że już od 1991 roku, odkąd Ukraina się kształtowała jako państwo niepodległe, spór o Krym trwał, nie został zażegnany nawet wraz z umowami międzypaństwowymi, w ramach których Rosja uznawała granicę Ukrainy. Miały miejsce próby podgrzewania nastrojów separatystycznych wśród prorosyjsko nastawionych mieszkańców Krymu, przygotowywano, dofinansowywano działaczy separatystów: te działania miały miejsce w latach dziewięćdziesiątych i później. I w pewnym momencie po prostu podjęto decyzję: "jesteśmy gotowi i możemy anektować Krym”.

Tatarzy zawsze byli ością w gardle rosyjskiej machiny agresji, i to nie tylko od czasu, gdy Ukraina stała się niepodległym państwem, ale i wcześniej. Czynnik krymskotatarski psuł obrazek rosyjskiej propagandy, która kłamliwie głosiła, że "Krym był rosyjski”. Gdyby nie Tatarzy krymscy, niektórym jeszcze łatwiej byłoby w to uwierzyć.  

Niestety w przestrzeni publicznej pojawiały się błędne opinie, że "Krym jest prawie rosyjski" i pojawiał się często wówczas argument o "prorosyjskiej ludności". A trzeba pamiętać, jak przypominał działacz Alim Alijew, że Moskwa już od czasów Katarzyny II dokonuje czystek etnicznych na półwyspie. Deportacje Tatarów przeprowadził także Józef Stalin, o czym kiedyś rozmawialiśmy dłużej.

Tatarzy krymscy samym swoim istnieniem udowadniają, że Krym nie był i nie jest "od zawsze rosyjski”, jak głosi kremlowska propaganda. To Tatarzy są rdzenną ludnością półwyspu. Tymczasem nie mogą oni decydować o swoim losie. Dlatego Rosja od zawsze próbuje Tatarów przegnać z Krymu.

W 2014 roku Tatarzy krymscy powiedzieli jasno, że chcą pozostać na Ukrainie. W związku z tym represje trwają cały czas. Tak naprawdę są nasilone. Najpierw były to represje wobec działaczy religijnych, którym zarzucano ekstremizm.

Potem zdelegalizowano Medżlis, krymskotatarski parlament, represjonowano działaczy świeckich, aktywistów politycznych i społecznych.

A w tej chwili mamy do czynienia za z prześladowaniami na podstawie oskarżeń o tak zwaną działalność dywersyjną. Słyszymy bowiem o tym, że niszczone są szyny kolejowe, szlaki, na których transportowana jest broń, która ma służyć do atakowania Ukrainy. W 2014 roku Tatarzy krymscy nie mieli możliwości walczyć o Krym, bo nie mieli broni, czekali też na rozkazy z Kijowa, które nie przyszły. Teraz wielu walczy w szeregach armii ukraińskiej. Walczą tak o odzyskanie Krymu.

 Biorą też udział w przekazywaniu armii ukraińskiej ważnych informacji z terenu Krymu, w aktach dywersji – czynią to jednak partyzanci, dobrze przygotowani do tej działalności. Rosjanie nie są w stanie ich schwytać, dlatego aresztują zamiast nich aktywistów, którzy są dla Rosji niebezpieczni w innym wymiarze – bo są głosem prawdy i głosem Tatarów krymskich na zewnątrz, nagłaśniają represje, odważnie bronią swoich, pokazują solidarność. I za to są prześladowani, pod pretekstem "dywersji” – a nikt tego nie zweryfikuje, bo Rosjanie nie dopuszczają na Krym żadnych międzynarodowych niezależnych organizacji.


Fot. PAP/EPA/STRINGER. Na zdjęciu z 18 marca 2023 roku: wjazd Nocnych WIlków do Sewastopola z okazji dziewiątej rocznicy bezprawnej aneksji Krymu Fot. PAP/EPA/STRINGER. Na zdjęciu z 18 marca 2023 roku: wjazd Nocnych Wilków do Symferopola z okazji dziewiątej rocznicy bezprawnej aneksji Krymu

To, że aneksja Krymu była wcześniej planowana, wiele nas uczy o naturze Rosji. Gdyby wtedy w 2014 ostrzegać przed aneksją Krymu, czy przed inwazją na pełną skalę, nikt by w to nie wierzył, taką osobę nazywano by szalonym rusofobem, kimś nieracjonalnym. Rosja uśpiła naszą czujność. Pytanie, czy już się obudziliśmy, czy już wysnuliśmy odpowiednie wnioski.

Wnioski mają posłużyć temu, by ukarać tych, którzy popełnili zbrodnię i temu, by te zbrodnie się nie powtórzyły.

Bardzo ważnym krokiem w tę stronę jest decyzja Międzynarodowego Trybunału Karnego. Choć nie jest wiążąca dla Rosjan, to znaczy państwo rosyjskie nie jest zobowiązane do wydania Putina, Rosja nie jest sygnatariuszką Statutu Rzymskiego MTK, to waga tej decyzji jest duża (… ) Po pierwsze, każde państwo, które jest sygnatariuszem Statutu Rzymskiego, będzie musiało wydać Putina Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, jeśli zawita on na jego terytorium.

A zatem, teraz będzie trzy razy myślał, gdzie może pojechać, i dotyczy to nawet jego sojuszników i przyjaciół. Pojawia się dodatkowe ryzyko dla Putina.

Po drugie, stworzony został precedens. Pojawią się teraz kolejne decyzje organów międzynarodowych, w tym organów ścigania.

Wedle stworzonego właśnie precedensu, Putin został uznany przez system międzynarodowy za zbrodniarza, popełniającego ciężkie przestępstwa. Można dodać, że jedną z najcięższych zbrodni wojennych jest przymusowa deportacja i porywanie dzieci, zwłaszcza w strefach w strefach wojny i w strefach okupowanych. 

Czytaj także:

Po aneksji Krymu ważna była reakcja społeczeństwa rosyjskiego, które zachłysnęło się tym "sukcesem”. Nie wyciągnięto z tego wniosków. To także przypomina, by inaczej spoglądać na możliwe zagrożenia ze strony Rosji, nie lekceważyć niepokojących sygnałów.

Myślę, że polityka Zachodu wobec Rosji po rozpadzie Związku Radzieckiego była oparta o wiarę części elit zachodnich w to, że Rosję można zdemokratyzować. A chodziło o Rosję w obecnych granicach, przy nagromadzeniu różnych problemów, o Rosję, która nawet wewnętrznie nie rozliczyła się ze zbrodniami stalinizmu, nie rozliczyła się z krzywd z narodami kolonizowanymi przez Rosję, ZSRR.

Zachód zakładał, że takie państwo można zdemokratyzować, uczynić cywilizowanym uczestnikiem systemu stosunków międzynarodowych. I to był kardynalny błąd, polegający na naiwności, podszytej chciwością części państw, które budowały układy gospodarcze z Rosję i prowadziły z nią handel. Mieliśmy do czynienia z daleko idącą nieodpowiedzialnością krajów zachodnich. To słowo klucz: nieodpowiedzialny stosunek do Rosji, pozostawienie jej samej sobie.

Dziś historycy ukraińscy, między innymi Jarosław Hrycak, mówią, że Rosji nie można po wojnie z Ukrainą pozostawić samej sobie. Rosjan trzeba przeprowadzić przez proces podobny do tego, przez jaki przeszły Niemcy po drugiej wojnie światowej, to znaczy rozliczenia się ze swoją przeszłością, ale i też zapłacenia należnej kary za dokonane zbrodnie i przestępstwa.

Jeśli to nie nastąpi, nawet po przegranej wojnie, wymianie elit na bardziej demokratyczne, będziemy mieli powtórną agresję Rosji, powtórne działania wojenne z jej strony.

Myślę, że dopiero teraz świadomość tego problemu dociera do zachodnich elit.

Praca nad oczyszczaniem Rosji z ciężkiego brzemienia zbrodni, z imperializmu, z mentalności imperialnej, będzie musiała trwać długie lata. Rosjanie wierzą w propagandę, choć jest ona wewnętrznie sprzeczna, gdy Putin mówi o wartościach tradycyjnych, a jego wojska mordują dzieci.

Musimy myśleć o tym, jak mieć bezpieczne sąsiedztwo na wschodzie. Nowej władzy Rosji po Putinie, nie można będzie od razu zaufać. Konieczny będzie proces deimperializacji.

Taki proces edukacyjny powinno przeprowadzić samo rosyjskie państwo. 


Fot. PAP/EPA/STRINGER. Na zdjęciu z 18 marca 2023 roku: rosyjska piosenkarka Julia Cziczerina występuje podczas imprezy z okazji dziewiątej rocznicy bezprawnej aneksji Krymu przez Rosję przy bazie motocyklistów na górze Gasfort w pobliżu Sewastopola Fot. PAP/EPA/STRINGER. Na zdjęciu z 18 marca 2023 roku: rosyjska piosenkarka Julia Cziczerina występuje podczas imprezy z okazji dziewiątej rocznicy bezprawnej aneksji Krymu przez Rosję przy bazie motocyklistów na górze Gasforta w pobliżu Sewastopola

>>> INWAZJA ROSJI NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny <<< 

Pytanie, czy taki proces będzie możliwy.

Obecnie słyszymy m.in. agresywne słowa Dmitrja Miedwiediewa. Musimy zapamiętywać słowa wzywające do agresji. Bo w Rosji przeczytają to miliony ludzi, którzy wezmą to za dobrą monetę, powtórzą to, co mówią propagandziści.

Będą powtarzać podsuwaną im argumentację i także nawoływać do zbrodni i ludobójstwa, co już słyszymy.

Starsza pani w Rosji mówi potem do kamery, że należy zabić wszystkie ukraińskie dzieci, gwałcić ukraińskie kobiety. W wyniku propagandy pojawia się bardzo duża grupa ludzi, którzy są małymi Hitlerami.

Nie wystarczy pokonać Putina, by poradzić sobie ze zbiorowym chorym umysłem społeczeństwa rosyjskiego - podkreślę, że chodzi tutaj o chorobę społeczną, nabytą pod wpływem agresywnej propagandy i mowy nienawiści, jaką od lat serwuje ludziom państwo.

A będzie to,  Pan powiedział, trudny proces. Zdecydowanie warto już teraz zastanawiać się nad tym, jak będzie wyglądać świat po wojnie i jak powinien być zorganizowany, by zagrożenie nie wróciło ze zwielokrotnioną siłą po kilku latach.

Zanim to jednak nastąpi, trzeba wygrać wojnę, to znaczy, jak Pan podkreśla, odzyskać także Krym.

Próbuję pokazywać  w swoich wypowiedziach, że Krym jest częścią tej wojny, to nie jest osobny problem.

Bez rozwiązania kwestii Krymu ta wojna się nie skończy, albo w niedługim czasie się odrodzi. .

Jeśli chodzi o sytuację na Krymie, warto jeszcze dodać, że przed 2022 rokiem możliwy był przejazd z okupowanego terytorium na Ukrainę. Obecnie wyjazd z półwyspu możliwy jest tylko przez tzw. Most Krymski. Przepływ informacji jest utrudniony. A represje wobec Tatarów krymskich tylko się nasilają.

Czytaj także:

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***


Polecane

Wróć do strony głównej