Łukaszenka twierdził, że "powstrzymuje" wagnerowców. Ekspert ostrzega przed celową dezinformacją ze strony reżimu

- Patrzmy na to, co Łukaszenka robi, nie na to, co mówi. Celowo sieje dezinformację i zamęt, wygłaszając sprzeczne tezy, tak żeby każdy znalazł w nich coś dla siebie - ostrzegł były dyplomata, ekspert Paweł Slunkin (ECFR). Dodał, że Alaksandr Łukaszenka w ostatnim czasie jest niemal co miesiąc wzywany na Kreml, a tam "zachowuje się jak polityczny klaun", powtarza innymi słowami to, co wcześniej mówił Putin, na temat Polski czy Ukrainy. Jednocześnie nie jest upubliczniana treść rozmów dyktatorów ani nawet ich tematy. 

2023-07-28, 09:00

Łukaszenka twierdził, że "powstrzymuje" wagnerowców. Ekspert ostrzega przed celową dezinformacją ze strony reżimu
Spotkanie w Petersburgu, 23 lipca. Foto: PAP/EPA/ALEXANDER DEMYANCHUK / KREMLIN / POOL

- To, że Polska wzmacnia obecnie swoje wschodnie granice, kieruje tam dodatkowe oddzialy, to najlepsza odpowiedź, jakiej można udzielić zarówno Putinowi, jak i Łukaszence - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl były dyplomata, ekspert Paweł Slunkin (Europejska Rady Stosunków Międzynarodowych, ECFR). Dodał, że dyktator rozumie tylko język siły.

Czytaj także:

Aleksander Łukaszenka groził Polsce na początku jego niedawnego i niespodziewanego spotkania z Władimirem Putinem. Powiedział, że wagnerowcy "wyrywają" się, by ruszać na Zachód, ale on ich "powstrzymuje". 

REKLAMA

Upubliczniono również wypowiedzi Łukaszenki, że rozczłonkowanie Ukrainy i "przekazanie ziem Polsce" są nie do przyjęcia i w razie potrzeby "będzie wspierać" mieszkańców zachodniej Ukrainy. Łukaszenka opowiadał, że Polska chce "odciąć" kawałek Ukrainy i wspierają ją w tym Amerykanie. https://president.gov.by/ru/events/peregovory-s-prezidentom-rossii-vladimirom-putinym-1690096358

Spotkanie Łukaszenki i Putina oraz dekret

22 lipca Alaksandr Łukaszenka wyleciał z Mińska do Petersburga, by spotkać się z Putinem. 23 lipca przeprowadził rozmowy z Putinem. 24 lipca odwiedzili razem Monastyr Wałaamski na jeziorze Ładoga (w Karelii), 25 lipca Łukaszenka powrócił na Białoruś.

Jak zauważa projekt Białoruski Hajun, 22 lipca na białoruskim portalu prawnym opublikowano dekret Łukaszenki, w którym nadał Ogólnobiałoruskiemu Zgromadzeniu Ludowemu uprawnienia do zatwierdzania doktryny wojskowej, wprowadzania stanu wyjątkowego i wojennego oraz wysyłania białoruskich żołnierzy do innych krajów.

REKLAMA

Ćwiczenia znów przedłużono. Rosyjskie i białoruskie wojska ćwiczą już ponad rok

24 lipca przedłużono do 30 lipca wspólne ćwiczenia Rosji i Białorusi. Stale przedłużane, trwają one nieprzerwanie już 65 tygodni od 29 kwietnia 2022 roku.

Tymczasem na Białoruś w czwartek dotarła 12 kolumna wagnerowców. Szacuje się że jest ich już na Białoruski 3,5 do 5 tysięcy. Docelowo, jak się szacuje, ma tam trafić 8-12 tysięcy wagnerowców.

REKLAMA

W piątek rano poinformowano o przyjeździe 13 kolumny Grupy Wagnera.

***

Putin dzwoni, Łukaszenka od razu leci do Rosji

Jak zauważył Paweł Slunkin, po 2020 roku wizyty Łukaszenki w Rosji są zawsze niespodziewane. To oznacza, że Putin wzywa go na dywanik. Wezwany, Łukaszenka stara się przekonywać, że wizyty planowano od miesięcy i próbuje uprawiać polityczną mimikrę: swoimi słowami mówi to, co już wcześniej powiedział Putin, tak aby mu się przypodobać. Przybiera to groteskowe formy: na przykład Łukaszenka cytował Putinowi dane na temat strat Ukrainy, które upublicznia strona rosyjska. 

REKLAMA

Slunkin dodał, że i Putin, i Łukaszenka, rozumieją tylko zdecydowane i twarde reakcje. Słowa potępienia, za którymi nic nie idzie, traktują jako oznakę słabości i zachętę do dalszych działań. Ostrzegł jednocześnie, by nie brać za dobrą monetę tego, co Łukaszenka mówi: specjalnie wygłasza on sprzeczne tezy, by każdy znalazł w nich potwierdzenie swojej teorii.


Czego jeszcze dowiedzieliśmy się po spotkaniu Łukaszenki i Putina? O tym w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Co myśli Pan o spotkaniu Putina i Łukaszenki i śmiałych słowach dyktatora o wagnerowcach? Przypomnijmy: Alaksandr Łukaszenka straszył pośrednio Polskę Grupą Wagnera. Twierdził, że wagnerowcy chcieliby iść na Zachód, do Warszawy, ale on ich powstrzymuje… Zacznijmy od tego, dlaczego w ogóle się spotkali? Powodu oficjalnie nie podano..

Paweł Slunkin (Europejska Rady Stosunków Międzynarodowych: Jeśli chodzi o spotkania Putina i Łukaszenki na przestrzeni ostatnich trzech lat, to na podstawie ich oświadczeń i konferencji nigdy nie można się dowiedzieć, o czym tak naprawdę rozmawiali.

REKLAMA

Szczególnie wyraźnie widać to przez ostatnie 1,5 roku - 2 lat.  Spotykają się, rozmawiają, ich rozmowy trwają po 10-12 godzin. A potem nawet nie ma żadnej konferencji prasowej. A czasem bardzo sucho komentują, że omawiali relacje dwustronne i współpracę. Padają ogólniki i nikt nie wie, o czym konkretnie rozmawiali.

Tak było po rozpoczęciu inwazji, po wkroczeniu Rosji na Ukrainę i tak jest do początku wojny do dziś.

Jest jeszcze jednak osobliwość, która świadczy o tym, w jak dużym stopniu zmieniły się uwarunkowania relacji między Putinem i Łukaszenką. Wcześniej, do 2020 roku, do czasu protestu na Białorusi, ich spotkania były z reguły zapowiadane, były najczęściej zamieszczane w grafiku. Bardzo rzadko zdarzało się coś "znienacka". 

Po 2020 roku Łukaszenka jest po prostu wzywany na dywanik. Putin wzywa go, jak dyrektor szkoły podwładnych.

REKLAMA

Putin dzwoni, Łukaszenka od razu leci. I tak to się odbywa od 2020 roku.

Co ciekawe, Łukaszenka podczas ostatniej wizyty próbował dowieść, że tym razem to nie było tak, nie został znów ściągnięty przed oblicze Putina bez uprzedzenia. Ale to co mówił, tylko potwierdziło, że kolejny raz wezwano go do Rosji.

Mówił: "dziękuję, że mnie przyjęliście, jak umawialiśmy się pół roku temu, jeszcze zimą". Jednak pewne jest, że gdyby to planowano wcześniej, włączono by to spotkanie w grafik, byłoby to zapowiedziane, oczekiwane, propaganda obu państw by to omawiała. A tak o wyjeździe poinformowano dosłownie w ciągu poprzedniej doby.

To znów potwierdza, że Putinowi do czegoś potrzebny był Łukaszenka, a zatem wsiadł do samolotu i poleciał.

REKLAMA

Do tego, co warto dodać, przez ostatnie trzy lata Łukaszenka kursuje do Rosji regularnie. Jeśli policzyć spotkania, to średnio rzecz biorąc, z Putinem spotykają się co dwa miesiące lub co miesiąc.

Jak oceniać groźby Łukaszenki, który straszył Grupą Wagnera?

Na początku była krótka część spotkania, w trakcie której przed kamerą dyktatorzy powiedzieli, to, co planowali obwieścić światu. Wszystko pozostałe jest schowane przed okiem postronnych.

To jest także zachowanie bardzo charakterystyczne dla relacji między Łukaszenką a Rosją.

Jeśli chodzi o słowa o Grupie Wagnera, dla mnie jest dość oczywiste, że Alaksandr Łukaszenka bardzo chciał pokazać swoją lojalność wobec Putina, jak bardzo są jednomyślni. Wypadł, jak to łagodnie powiedzieć, jak polityczny klaun.

REKLAMA

Także wtedy, gdy zaczął czytać dane o 15 leopardach i 20 bradley’ach ze swojego notatnika, wyglądało to wyjątkowo niepoważnie. Mówił o "naszych danych", jakby zdobywał je jakiś wywiad białoruski, które mu je przynosi. A dane, które generałowie kładą na stół, pochodzą przecież od strony rosyjskiej.

Opowiadał o wielkich stratach armii ukraińskiej, o sprzęcie amerykańskim i europejskim, które tam podobno jest niszczony, jak tam wszystko dobrze się układa.

Łukaszenka po prostu starał się powiedzieć to, co Putin chce usłyszeć, co mu się podoba i o czym sam Putin regularnie mówi.

I to jest także bardzo charakterystyczne dla ostatnich lat. Łukaszenka próbuje odgadnąć myśli Putina czy powtórzyć, to, co mówi Putin, potwierdzając w ten sposób, że Putin jest najlepszy, znowu na rację. I wyraźnie pokazuje, że "jesteśmy razem z tobą, Wołodia, i że jestem lojalny, lojalny wobec ciebie".

REKLAMA

Myślę, że to samo było z Grupą Wagnera i wypowiedziami o tym, że wagnerowcy chcą iść na Zachód i wypowiedziami na temat Polski.

Na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Putin mówił o tym, że Polska ma niby jakieś plany oderwania się od Ukrainy i sugerował rzekomą możliwość ataku na Białoruś. I te same absurdy powtarza Łukaszenka na spotkaniu z Putinem: tylko innymi słowami. De facto mówi to samo, co mówił już sam Putin, ale teraz to już słyszymy i z ust Łukaszenki.

Nie traktowałbym tego jako czegoś poważnego, bo, jak zawsze mówię, kiedy ludzie mnie pytają o Łukaszenkę: nigdy nie wierzcie w to, co on mówi, ale za to patrzcie na to, co robi.

Bowiem jego styl polityczny to kłamstwa i dezinformacja. Bardzo często się zdarza się, że w jednym przemówieniu podaje jakiś "fakt", potem sam mu zaprzecza, a potem znów powtarza, że to prawda.

REKLAMA

To taki jego styl polityczny. Przekazuje zawsze kilka cytatów dla ludzi o różnych poglądach. Jeden chce bowiem zobaczyć w nimi kogoś, który rzekomo walczy z Putinem, inny chce zobaczyć, że jest bardzo lojalny wobec Putina, jeszcze inny chce zobaczyć, że jest gotowy do zmniejszenia represji, a inni dopatrują się w innych wystąpieniach czegoś odwrotnego.

Wszystko to robi naumyślnie.  Celowo wygłasza takie populistyczne stwierdzenia, które nie pozwalają naprawdę zrozumieć, co de facto próbuje zrobić.

Wiele osób wpada w tę pułapkę. Można tu zrobić dygresję i zauważyć, że nie tylko on stosuje tę taktykę, by zmylić przeciwnika. Chodzi przedstawianie sprzecznych wątków, które pasują do różnych hipotez i różnych dróg rozumowania.

Dlatego wydaje mi się, że bardzo ważne jest analizowanie tego, co się dzieje tutaj i teraz.

Przybyli wagnerowcy, ale wciąż nie wiemy do czego będą wykorzystani.

REKLAMA

To co Łukaszenka mówił o tym, że wyrywają się, by iść ku Warszawie - to jego styl polityczny. Mówi to naumyślnie, po pierwsze, by powtórzyć, to co mówił Putin, po drugie nastraszyć ludzi z Zachodu.

Myśli, że ich nastraszy, iż jakiś napad może się zdarzyć. A poza tym chce pokazać, że on taki wstrzemięźliwy, bo oni są już gotowi do wyjścia, a on ich powstrzymuje. 

W domyśle oznacza to także: jeśli będziecie działać przeciwko mnie, to ja ich już powstrzymywać nie będę.

Oczywiste jest, że jest to tylko pewnego rodzaju ekwilibrystyka słowna, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

REKLAMA

Trzeba jednak na to zdecydowanie reagować, trzeba za każdym razem wskazać mu jego miejsce. Trzeba zapowiadać, że odpowiedź będzie ostra. Nie trzeba jednak wierzyć w to co mówi, ale powtarzam - patrzeć na to, co on robi.

Moim zdaniem, to że Polska wzmacnia obecnie swoje wschodnie granice, kieruje tam dodatkowe odziały, to o wiele, wiele ważniejsze, niż wszystkie inne rzeczy. To najlepsza odpowiedź, jakiej można udzielić zarówno Putinowi, jak i Łukaszence.

Łukaszenka publicznie udaje, że jest odważny - ale to wszystko na pokaz, pod publiczkę.

A tak naprawdę -  oni się boją. Boją się polskich wojsk. Boją się tego, że Rosja może nie wygrać tej wojny. I w rzeczy samej, Łukaszenka obecnie czuje strach z bardzo wielu powodów.

REKLAMA

Tylko  zdecydowane kroki zachodnich państw, wojskowe, czy sankcyjne, mogą go powstrzymywać i zablokować. Jeśli bowiem nie widzi twardej i zdecydowanej odpowiedzi, to myśli, że można tak postępować, że "można zmusić Zachód do rozmów", że dostał pozwolenie na takie czy inne działania.

Prigożyn powoli się zadomawia, zarejestrował nawet firmę na Białorusi.

Jeśli chodzi o rejestrację GrupyWagnera - to zarejestrował nie prywatną firmę wojskową, ale organizację pseudobiznesową, która ma się zajmować nieruchomościami. Myślę, że na tym poprzestaną: wedle białoruskiego prawa prywatne wojska są bowiem nielegalne.

Łukaszenka może powiedzieć w swoim czasie, że działali nielegalnie, bo mieli zajmować się nieruchomościami.

REKLAMA

Politycznie pozwala wagnerowcom przebywać na Białorusi, rozłożyć obozy, kontrolować broń. A formalnie to poza prawem.

Jak powiedział w sierpniu 2020 roku, "od czasu do czasu nie ma co oglądać się na przepisy prawa". (https://polit.ru/news/2020/09/10/thelaw/

REKLAMA

Jeszcze raz podkreślę, potrzebna jest silna reakcja. W przypadku zapowiedzi przeniesienia broni nuklearnej na Białoruś, został tylko werbalnie osądzony. Nie wskazano mu jednak konsekwencji, jakie poniesie w przypadku takiego czynu.

Tymczasem wraz z przemieszczeniem broni jądrowej. zmienia się obraz bezpieczeństwa w regionie.

To samo z wagnerowcami. Odpowiedź powinna być bardzo ostra, tak by u nich znikła chęć dopuszczania się prowokacji czy innych przestępstw.

Łukaszenka rozumie tylko siłę. Gdy nie otrzymuje zdecydowanej odpowiedzi - działa dalej.

REKLAMA

Niemniej jednak, co podkreślę, wydaje się wciąż, że na Białorusi wagnerowcy za bardzo nie mają co robić. Nie wierzę w perspektywę, że mogą być wykorzystani do ataku na NATO. Do prowokacji - tak, ale w marszu na inny kraj - to niemożliwe Jest ich za mało. Mogą ich odprawić na Ukrainę - ale tam zabiją ich w ciągu kilku dni i będzie po nich. A co innego mieliby na Białorusi robić?

Będą wykonywać pewne zadania dla Łukaszenki. Ale co poza tym? Będą siedzieć w namiotach, będą karmieni za darmo? To są zasoby, których nie można trzymać bez celu w bezczynności. Powinni przynosić zyski, czymś się zajmować.

Zatem na Białorusi moim zdaniem można mówić o ewentualnych prowokacjach, atakach na granicę, szkoleniach, zadaniach "ochroniarskich" dla Łukaszenki. Jednak do tego nie potrzeba nawet tysiąca osób, a jest ich już ponad 3,5 tysiąca - 5 tysięcy. Przypuszczam, że większa część z nich wyjedzie.

Ta grupa może otrzymać od Kremla różne zadania, ten może udawać, że wagnerowcy "zerwali się z łańcucha"...

Myślę, że wszyscy rozumieją, że odpowiedzialność za Wagnera ponosi nie tylko Prigożyn - ale i ci, którzy przyjmują ich na swoim terytorium. Gdy Grupa Wagnera coś uczyni, będzie to postrzegane jako aktywność rosyjska i łukaszenkowska, karę będę musieli ponieść Łukaszenka i Putin. Łukaszenka i z tego zdaje dobrze sobie sprawę.

REKLAMA

Gdyby Rosja nie pozwoliła na to, Grupa Wagnera nie ćwiczyłaby przy polskiej granicy.

Tak, właśnie.

***

Czytaj więcej:

Z Pawłem Slunkinem z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

REKLAMA

Paweł Slunkin jest obecnie ekspertem w Europejskiej Radzie Stosunków Międzynarodowych, z siedzibą w warszawskim biurze ECFR. Jak napisano na stronie ośrodka, przed dołączeniem do ECFR pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Białorusi. Dodano, że Paweł Slunkin brał udział w mińskich rozmowach na temat Ukrainy i pracował jako analityk polityczny w ambasadzie Białorusi na Litwie.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej