Scenariusze, przyczyny i cele ataku Hamasu na Izrael. Ekspert PISM: zahamowano porozumienie Izraela z Arabią Saudyjską

- Trudno sobie wyobrazić, żeby izraelskie oddziały nie wkroczyły do Strefy Gazy, gdyż muszą dotrzymać deklaracji ws. reakcji na atak Hamasu. Operacja lądowa wydaje się nieunikniona także ze względu na mobilizację dużej liczby rezerwistów - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Michał Wojnarowicz (PISM), komentując konflikt Izraela i Hamasu.

2023-10-20, 15:30

Scenariusze, przyczyny i cele ataku Hamasu na Izrael. Ekspert PISM: zahamowano porozumienie Izraela z Arabią Saudyjską
Ostrzały Gazy, wizyta sekretarza generalnego ONZ na przejściu granicznym w Rafah, propalestyński protest w Bangladeszu. Foto: PAP/EPA/MOHAMMED SABER; PAP/EPA/MOHAMMED SABER; PAP/EPA/AP/EPA/KHALED ELFIQI; PAP/EPA/MONIRUL ALAM

- Wśród celów ataku Hamasu na Izrael była możliwość wymiany zakładników na palestyńskich więźniów, wskazanie, że ta organizacja jest wiodącą siłą palestyńską i że sprawa Palestyny wraca na pierwszy plan - mówił w rozmowie z portalem Polskiego Radia PolskieRadio24.pl Michał Wojnarowicz, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

- Do tego dochodzi normalizacja izraelsko-arabska. Obecnie ten proces został skutecznie wykolejony, szczególnie w kontekście Arabii Saudyjskiej - zauważył ekspert. Dodał, że normalizacja zagrażała Hamasowi, ale także Iranowi. Wcześniej Izrael podpisał szereg porozumień z państwami arabskimi, w tym najważniejsze tzw. porozumienia Abrahamowe ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem oraz z Marokiem i z Sudanem. Były to pierwsze dokumenty normalizujące relacje z państwami arabskimi po podpisaniu traktatu pokojowego z Jordanią w 1994 roku. Teraz, jak mówił ekspert, toczyły się rozmowy z Arabią Saudyjską, wiodącą siłą islamu.

Jakie są scenariusze dalszego rozwoju konfliktu? W jaki sposób Hamas zdołał zgromadzić tak duży arsenał? Czego obawia się Izrael ze strony Hezbollahu? Co zawiodło, dlaczego Izrael został zaskoczony? O tym więcej w wywiadzie.

Jak Rosja uzależniła od siebie Izrael

W rozmowie także o innych możliwych celach konfliktu, o tym, jakie wsparcie otrzymywał Hamas, a także o tym, w jaki sposób Rosja wykorzystuje swoją obecność militarną w Syrii, uzależniając od siebie Izrael w kwestii jego zdolności atakowania celów na północy. Bez koordynacji z Rosją, która zabezpiecza syryjską przestrzeń powietrzną, naloty izraelskiego lotnictwa byłyby skrajnie utrudnione.

REKLAMA

***

Czytaj także: Atak Hamasu na Izrael przyniósł tysiące ofiar  >>>

***

PolskieRadio24.pl: Dwa tygodnie po ataku Hamasu na Izrael wszyscy zastanawiają się, czy konflikt będzie eskalował, czy to jest jego pierwszy etap? Czego możemy się spodziewać?

REKLAMA

Michał Wojnarowicz (PISM): Pierwszy etap tej odsłony konfliktu to dobre określenie. Na pewno najmniej prawdopodobnym scenariuszem jest izraelska bierność, ponieważ po ataku w takiej skali, jakiego dopuścił się Hamas 7 października, takiej liczbie strat cywilnych, Izrael nie może nie zareagować.

Jesteśmy już świadkami pierwszych odpowiedzi. Mamy do czynienia z blokadą Strefy Gazy, z bardzo intensywnymi nalotami i atakowaniem celów Hamasu. Przy tym widzimy, że Izrael używa wciąż tych samych narzędzi, które były stosowane do tej pory. To próby osłabienia potencjału Hamasu z zewnątrz przy minimalnym zaangażowaniu swoich własnych sił.

Widzimy też operacje, których celem jest osłabienie morale, próby oczyszczenia sobie pola do działania. Tu mam na myśli nakaz ewakuacji ludności cywilnej z północnej części Gazy. Wiadomym jest, że nie zostanie on w pełni wypełniony, bo to obszar zbyt mały, żeby ludność mogła się w jego ramach bezpiecznie przemieścić.

Mają miejsce kolejne naloty, właśnie ogłaszane są przygotowania do operacji lądowej. Są spekulacje, jaki będzie cel i zakres owej operacji lądowej. Nie wiemy, czy będzie to ograniczona operacja, której celem będzie zadanie Hamasowi jak największych strat, czy to będzie próba uwolnienia części zakładników, czy będzie to próba rozpoczęcia trwałej reokupacji Gazy, czy zajmowanie kolejnych budynków i punktowego rozprawienia się z Hamasem, do jego całkowitego zniszczenia.

REKLAMA

W praktyce to wszystko oznacza scenariusz bardzo krwawych walk miejskich, w których ofiarami będą także cywile. Hamas, jak wskazują przesłanki, jest przygotowany do obrony. Mimo niedawnego ostrzału ma duże zasoby. Trudno sobie też wyobrazić, żeby Izraelczycy nie weszli do Strefy Gazy, bo wydaje się, że muszą dotrzymać deklaracji ws. reakcji na atak Hamasu.

Wejście do Strefy Gazy jest zatem prawdopodobne.

Operacja lądowa wydaje się nieunikniona także dlatego, że Izrael zmobilizował dużą liczbę rezerwistów. Utrzymanie tej armii w gotowości to wymierne koszty dla gospodarki, dla społeczeństwa.

Nie można takiej gotowości utrzymywać w nieskończoność. Taka operacja też oczywiście wymaga sporego planowania. A po stronie Izraela jest element niepewności, bo rozpoznanie, wywiad przed atakiem Hamasu zawiodły. Źródła, które którymi Izrael dysponował w Strefie Gazy, okazały się bezwartościowe albo celowo dezinformujące. Analiza wywiadowcza sytuacji wydaje się zatem w pewnym stopniu działaniem po omacku.

Zatem Izrael do końca nie wie, czego się spodziewać i po jakim gruncie stąpa.

Pewnie schematy postrzegania sytuacji przez Izraelczyków niewątpliwie zostały zmienione. Niemniej jednak, nie chodzi o to, czy operacja lądowa Izraela nastąpi, tylko kiedy i w jakim zakresie. Tak naprawdę wtedy, gdy ona nastąpi, okaże się jaki jest potencjał innych aktorów. Konflikt rozlewa się poza Strefę Gazy, konfrontację Hamasu i Izraela.

REKLAMA

Dym nad Tal al-Hawa w Gazie. PAP/EPA/MOHAMMED SABER Dym nad Tal al-Hawa w Gazie. PAP/EPA/MOHAMMED SABER

Cały świat musi zdecydować, jakie zająć stanowisko w tym konflikcie i najczęściej musi też reagować.

Konflikt tak naprawdę toczy się na paru płaszczyznach, m.in. dlatego, że bezpośrednio zaangażowana jest w niego duża grupa osób z całego świata. Chodzi o to, że wśród zakładników są obywatele amerykańscy, europejscy, ale nie tylko, i z innych państw. Także wielu Tajów, Filipińczyków i Nepalczyków zostało zakładnikami w Strefie Gazy. Już to samo umiędzynarodawia ten konflikt. Do tego dochodzą skutki ostatniej eskalacji, ofiary cywilne, konsekwencje pogarszającej się sytuacji humanitarnej w Gazie, eksplozja w szpitalu baptystów.

To wszystko błyskawicznie znajduje swoje odzwierciedlenie w nastrojach społeczności arabskich, czyli także w państwach zachodnich. Widzieliśmy bardzo liczne propalestyńskie demonstracje czy w Berlinie, czy w Paryżu, również w Stanach Zjednoczonych. Zatem równolegle na Zachodzie dochodzi do protestów, a także do incydentów, także tragicznych. Ów konflikt, mimo że bardzo mocno lokalny w swojej istocie, mimo wszystko ma charakter globalny. Trwa bardzo długo i w swojej historii już nie raz angażował tak naprawdę cały świat.

Czytaj także:

Zatem nie ma pewnej odpowiedzi na pytanie, jak rozwinie się ten konflikt, bo to zależy od działań Izraela i ewentualnie aktorów trzecich.

REKLAMA

Co można powiedzieć o przyczynach? U fundamentów jest długoletni konflikt Izraela i Palestyny, ale jakie były cele i motywacje tego co się stało 7 października? Budzi to wiele pytań. Miał miejsce tragiczny w skutkach atak, który nikomu nie mógł przynieść żadnych korzyści, a wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że szkodzi on interesom walczących o jakkolwiek pojmowaną sprawę palestyńską - jeśli atakujący mieliby ją mieć na uwadze.

Pytanie, jaka jest miara wartości drugiej strony. Przemoc, szczególnie polityczna, rzadko jest rozwiązaniem - praktycznie nigdy, ale zawsze jest odpowiedzią. Hamas, który dysponuje takim modus operandi, prędzej czy później musiał z niego skorzystać.

Organizacja ta dość skutecznie od ostatniej konfrontacji w 2021 roku uśpiła czujność Izraela. Strefa Gazy była przez te ostatnie dwa lata obszarem relatywnie spokojnym i w poprzednich latach, poza punktowymi - choć krwawymi - wydarzeniami, które trwały kilka dni, jak seria protestów granicznych, czy krótka wymiana ognia.

Izrael w efekcie przyzwyczaił się do myślenia, że ten konflikt na tym odcinku ma swój rytm i logikę, tzn. Hamas jest przede wszystkim zainteresowany utrzymaniem władzy w Strefie Gazy, musi atakować Izrael, ale nie chce ponosić dużych kosztów. Hamas nie prowadził więc operacji lądowych, tylko np. dochodziło do wymiany rakiet. A jeśli sytuacja była niestabilna, to z punktu widzenia Izraela - na Zachodnim Brzegu Jordanu. I tam skoncentrowano w ostatnim czasie większość operacyjnych sił izraelskich. To pozwoliło właśnie na stworzenie luki bezpieczeństwa, którą Hamas bezwzględnie wykorzystał. Użył naprawdę dużych środków, Izrael dał się bardzo mocno zaskoczyć. Uznawał, że nie należy spodziewać się zagrożenia, na pewno nie w takiej skali, jak widzieliśmy. Tego typu działań obawiano się bardziej ze strony Hezbollahu. Obawiano się, że przez granicę wedrą się duże, szybkie jednostki Hezbollahu, dojdzie do masakry ludności, do porwań, do czasowego zajęcia terytorium izraelskiego, miejscowości izraelskich Tego jednak obawiano się raczej na odcinku północnym.

Do tego zaskoczyły Izrael nie tyle błędy wywiadowcze, co siła kontrwywiadowcza Hamasu. Udało mu się ukryć swoje cele i plany. Niekoniecznie inne państwo mogło aktywować Hamas - to zwiększałoby moim zdaniem możliwości przecieku. Zatem możliwe, że decyzję podjęto w wąskim gronie.

REKLAMA

Jak udało im się jednak zgromadzić tysiące rakiet? Na początku ataku Hamas wystrzelił ich kilka tysięcy.

Jest to kwestia skuteczności przemytu, produkcji własnej. Hamas ulepszał swoje możliwości w ostatnich latach. Nie zawsze granica z Egiptem czy granica morska była szczelna. Hamas jednak szybko nie odbuduje tego arsenału. Sporo rakiet zostało wystrzelonych podczas konfliktu dwa lata temu. Kilka tysięcy pocisków wystrzelono w zasłonie ogniowej ataku 7 października. Na marginesie - Izraelczycy ruszyli do schronów, myśląc, że jak to bywało, zaczyna się kolejny ostrzał, a tymczasem równolegle miała miejsce operacja lądowa.

Niemniej jednak, Hamas nie może wykorzystać całego arsenału od razu. Ostrzał ze Strefy Gazy wciąż trwa, ale obecnie koncentruje się na najbliższej okolicy. Przy tak wąskim ostrzale skuteczniejsza jest i Żelazna Kopuła - przy dużych, rozrzuconych salwach ten system nie wszystkie pociski jest w stanie wychwycić.

Rodzi się jednak pytanie, czy Hamas radzi sobie sam, bez wsparcia, sam produkuje uzbrojenie, pozyskuje materiały, kto wspiera go finansowo? Hamas nie mógł samodzielnie wszystkiego zaplanować, przygotować, wykonać.

Na pewno Hamas miał różnorakie wsparcie - operacyjne, informacyjne, know-how, wywiadowcze, miał zapewne konsultacje z Hezbollahem, choć nie mówię tu o decyzjach w sprawie akurat tego ataku czy jego koordynacji. Dialog między tymi organizacjami na pewno istniał.

Otrzymywał zapewne wsparcie informacyjne, wywiadowcze, technologiczne ze strony Iranu. Bo też przypomnijmy, że Hamas użył dronów. A to jest technologia, w której Iran się silnie specjalizuje.

REKLAMA

Do tego Benjamin Netanjahu był zwolennikiem specyficznej praktyki: stabilizacji Hamasu, Strefy Gazy poprzez transfery finansowe. Te transfery szły przede wszystkim z Kataru. W pewnym momencie organizacja Hamasu dostawała walizki pieniędzy za spokój, w zamian za finansowanie oczekiwana była stabilizacja. Środki szły częściowo na zarządzanie w Strefie Gazy, ale część na pewno przeznaczana była na wydatki militarne.

Nie znamy dokładnie celów ataku.

Celem samym w sobie był atak. Było nim skuteczne stawienie czoła izraelskiej armii. Pojmanie zakładników: to jest słowo klucz, jak myślę. Do tego trzeba dodać zadanie jak największych strat przeciwnikowi, wycofanie się i skonsumowanie „sukcesu” czyli wymiana zakładników na palestyńskich więźniów, wskazanie, że jest się wiodącą siłą palestyńską i że sprawa Palestyny wraca na pierwszy plan.

Do tego dochodzi normalizacja Izraelsko-arabska. Obecnie ten proces został skutecznie wykolejony, szczególnie w wymiarze Arabii Saudyjskiej.

Jednak chyba nawet Hamas nie mógł przypuszczać, że nie będzie odwetu za to, co się stało. Oznacza to straty, ofiary, nie licząc strat wizerunkowych napastnika.

W ryzyko było wkalkulowane, że pierwsze rzutowe jednostki zostaną zniszczone. Odwet i zemsta są jednak wkalkulowane w modus operandi tej organizacji, tak samo jak cena życia. Izraelowi naprawdę bardzo dużo czasu zajęła koncentracja sił i poradzenie sobie z atakiem wokół strefy. Hamas podobno sam był zaskoczony swoim sukcesem - trudno tu jednak spekulować.

REKLAMA

Będziemy mieć zapewne dużo szersze reperkusje tego konfliktu. Izrael w ostatnim czasie zawarł szereg porozumień z państwami arabskimi, w tym porozumienia Abrahamowe. Hamasowi mogło chodzić o to, by im zaszkodzić?

Przede wszystkim ważny był najbliższy cel Izraela: normalizacja relacji z Arabią Saudyjską, ponieważ to o niej naprawdę bardzo dużo się mówiło się w ostatnich dwóch miesiącach. Raczej nie było gwarancji, że proces jest już na finiszu. Jednak wszystkie strony podkreślały, że dużo jest wciąż rzeczy do uzgodnienia.

Niemniej jednak ze strony saudyjskiej mocno wybrzmiewało, że jeśli chodzi o palestyński aspekt tej normalizacji - nie będzie niczym porywającym w swojej skali. Będą to raczej drobne gesty dla strony palestyńskiej, Fatahu niż coś, co odpowiadałoby randze tak wielkiego wydarzenia jak uporządkowanie relacji między Izraelem a Arabią Saudyjską, jako wiodącą wielką siłą islamu i państw arabskich. To budziło resentyment. A na nim zawsze gra Hamas. Oczywiście w tle jest także Iran. Postrzegał tę normalizacje w kontekście zagrożenia dla siebie, jako proces wymierzony w Teheran.

Oczywiście, to że ktoś korzysta, nie musi oznaczać przyczynowości. Jednak obecnie Bliski Wschód jest bardzo zdestabilizowany i to przez konflikt, który, jak się wydawało, nie jest już tym najważniejszym, głównym, bliskowschodnim konfliktem. Rzeczywistość po ataku Hamasu okazała się inna.

Wcześniejsze porozumienia Izrael podpisał z szeregiem państw.

W grudniu 2020 roku zawarł je z Marokiem. Były porozumienia z Bahrajnem, Sudanem i najważniejsze - ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi,

REKLAMA

Porozumienia normalizacyjne, również porozumienia Abrahamowe - zawarte między Izraelem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Stanami Zjednoczonymi podpisano w sierpniu 2020 roku. Jak się podkreśla, była to pierwsza tego rodzaju normalizacja od czasu podpisania traktatu pokojowego z Jordanią w 1994 roku.

Relacje zbudowane na bazie tych ostatnich porozumień nie są jeszcze w pełni zniszczone?

Na razie nie są, choć reakcje państw arabskich są bardzo ostre. Należy pamiętać, że jedną rzeczą są oficjalne komunikaty władz, obliczone na swoje wewnętrzne społeczności, a inne są oczywiście kontakty mniej jawne, nieoficjalne. Są one bardzo rozwinięte między Izraelem a państwami arabskimi - tam być może ton rozmów jest inny.

Niemniej absolutnie nie na rękę z wielu przyczyn jest obecnie państwom arabskim jakiekolwiek utożsamianie się z Izraelem, czy kontakty z nim. To mocno godzi w ich wizerunek i stabilność. Sympatia społeczności arabskich jest bardzo propalestyńska. Po początkowym szoku i współczuciu dla Izraela po ataku Hamasu, obrazy ze Strefy Gazy też mocno wpływają na zmiany w opinii publicznej na całym świecie.

Propalestyński protest w stolicy Bangladeszu, Dhace. Fot. PAP/EPA/MONIRUL ALAM Propalestyński protest w stolicy Bangladeszu, Dhace. Fot. PAP/EPA/MONIRUL ALAM

W przypadku tego konfliktu wiele osób, wiele państw widzi tylko jego wycinek.

Tu trudno zmienić sposób patrzenia na drugą stronę konfliktu. Cokolwiek by druga strona nie zrobiła, zawsze będzie winna w oczach przeciwnika. Jej wiarygodność będzie zerowa. To przedstawia się jako walkę dnia z nocą.

Zatem podsumowując, nie wiemy dokładnie, jaki rozmiar przybierze ta wojna, czy ktoś jeszcze planuje się w nią włączyć, jaki będzie dalszy ciąg. Jeśli konflikt będzie eskalował, może pojawić się problem migracji, uchodźców wojennych.

Ten scenariusz najbardziej dotknąłby Egipt - to jest państwo, które jest najbardziej zagrożone napływem uchodźców ze Strefy Gazy. Kair zapowiadał już głośno, że nie ma dla nich miejsca na Synaju.

REKLAMA

Pytanie, co będzie, jeśli faktycznie tam się znajdą, to jakie będą podjęte środki, by jakoś ten kryzys zażegnać. Synaj to trudny teren, zorganizowanie tam obozu dla uchodźców byłoby wyzwaniem dla całej społeczności międzynarodowej. I pytanie, ile osób zdecydowałoby się na taką drogę. Z kolei granica morska wydaje się na razie szczelna, kontrolują ją Izraelska marynarka i flota Egiptu.

Co dalej: to także pytanie, co zrobi Hezbollah, czy będzie chciał wyjść poza starcia przygraniczne. Jeśli będzie więcej ofiar, Hezbollah będzie musiał coś uczynić, z racji licznych deklaracji. Te składał i Iran, jeśli zaangażuje się Hezbollah, to i Teheran nie może być bierny.

Nz.: wizyta sekretarza generalnego ON na przejściu granicznym w Rafah, 20.10. 2023 r. PAP/EPA/KHALED ELFIQI Nz.: wizyta sekretarza generalnego ON na przejściu granicznym w Rafah, 20.10. 2023 r. PAP/EPA/KHALED ELFIQI

Wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Izraelu, wcześniejsze przesunięcie okrętów w rejon półwyspu, to oczekiwane potwierdzenie wsparcia?

Od USA trudno byłoby spodziewać się czegoś innego niż twardego opowiedzenia się po stronie Izraela. To wsparcie polityczne, dyplomatyczne, odstraszenie innych aktorów, którzy chcieliby się włączyć w konflikt.

Nie można tu pomijać kontekstu przyszłorocznych wyborów w USA i chociażby liczby ofiar amerykańskich - zginęło ponad trzydzieści osób. Są także zakładnicy. To koszmar dla każdego polityka, szczególnie w tak trudnej sytuacji globalne, trwa wojna na Ukrainie, są inne kryzysy.

REKLAMA

A nie była to administracja, która chciała prowadzić bardzo aktywną politykę bliskowschodnią - liczyła na to, że ten region będzie w miarę w miarę stabilny. Nie będzie wymagał zarządzania kryzysowego.

Jeśli chodzi o Rosję, ten konflikt jest bardzo na rękę Rosji. Wiadomo też, że przedstawiciele Hamasu odwiedzają Moskwę. Kreml nie potępił Hamasu po ataku.

W przypadku Rosji mamy bardziej do czynienia z korzystaniem z koniunktury, którą ten konflikt tworzy, z zaangażowania USA w innym miejscu, tego, że uwaga świata jest w dużej mierze odwrócona od Ukrainy w tym momencie.

Na pewno Rosji ten konflikt nie martwi.

Moskwa nie traktuje Hamasu jako organizacji terrorystycznej. Traktuje go jako podmiot polityczny, kontakty polityczne, choć na niskim szczeblu, są dość regularne. To wpisuje się w koncepcję Rosji, żeby mieć kontakty z każdą siłą w różnych regionach.

Moskwa wykorzystuje i to, jak bardzo od Rosji zależny jest Izrael. Od woli Rosji zależy, czy Izrael może atakować cele irańskie w Syrii, albo cele Hezbollahu. A Izrael chce mieć zachowaną tą możliwość, żeby przeciwdziałać ewentualnemu wzmocnieniu swoich przeciwników na północy.

REKLAMA

Rosjanie to zatem będą wykorzystywać i tym również manipulować.

Dochodzi do tego narracja, o podwójnych standardach Zachodu, dezinformacja. Na problemach Europy, USA, Rosja korzysta.

***

Z Michałem Wojnarowiczem z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawiała Agnieszka Kamińska/PolskieRadio24.pl

REKLAMA


Strefa Gazy. PAP Strefa Gazy. PAP

***

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej