Bankowcy: ustawa dla frankowiczów niepotrzebna, lepsza podwyżka CIT niż podatek
Wprowadzenie podatku bankowego mogłoby zdestabilizować polski system bankowy i zagrozić finansowaniu gospodarki; stąd jeśli banki miałyby bardziej niż dotąd współfinansować potrzeby społeczne, najlepiej podwyższyć podatek CIT - mówi PAP prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz.
2015-11-29, 11:56
Zdaniem prezesa Związku Banków Polskich również nie ma dziś potrzeby uchwalania specjalnej ustawy dla frankowiczów.
PAP: Co pan sądzi o idei podatku bankowego, zapowiadanego przez PiS?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Od kilku dobrych miesięcy staram się zwrócić uwagę na to, że polska gospodarka ma ogromną szansę wykorzystać kolejne lata dla dobrego, stabilnego rozwoju i dla poprawy sytuacji ekonomicznej obywateli, firm, samorządów. Nie da się jednak tego osiągnąć bez stabilnego i zdolnego do finansowania rozwoju sektora bankowego.
Polska dysponuje co prawda stabilnym sektorem bankowym, ale zarazem sektorem, który w porównaniu do innych krajów ma niską zdolność do finansowania rozwoju. Dlatego, że fundusze własne banków w relacji do PKB są jednymi z najniższych w całej Unii Europejskiej. Również oszczędności krajowe, w tym zgromadzone w polskich bankach, są jednymi z najniższych w całej Unii Europejskiej. W ostatnich 25 latach dokonaliśmy ogromnego postępu, ale mimo wszystko nie nadrobiliśmy 300 lat wielokrotnie przerywanego procesu budowy kapitału materialnego.
PAP: Podatek bankowy może zagrozić finansowaniu gospodarki przez banki?
Trzeba pamiętać, że w ostatnich latach polski sektor bankowy jest największym płatnikiem podatku CIT, spośród wszystkich branż. To w zależności od roku między 24 a 26 proc. wpływów z całego CIT.
Sektor obciążony jest również koniecznymi, ale bardzo wysokimi opłatami parapodatkowymi. Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku banki zapłaciły ponad 2,2 mld zł na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, w tych dniach będą płaciły 600 milionów na realizację ustawy o wsparciu dla kredytobiorców kredytów mieszkaniowych, poniosą koszty realizacji tzw. sześciopaku, czyli działań łagodzących skutki wahań kursowych dla kredytów walutowych. Sektor obciążony został też w ostatnich dniach kosztami wypłat ponad 2 mld dla klientów SK banku. W I kwartale przyszłego roku będzie musiał wpłacić ok. 2 mld 200 mln na Bankowy Fundusz Gwarancyjny i ustanowi blisko 5-miliardowy FOŚG. To są ogromne obciążenia - czy to wszystko nie zachwieje stabilnością?
Równolegle trwa budowa wielkich buforów kapitałowych, wynikających z dyrektyw UE oraz z zaleceń KNF. W sektorze banków spółdzielczych tworzony jest system ochrony instytucjonalnej, opracowywany i wdrażany nowy model biznesowy.
Pamiętajmy też o tym, że do 2024 roku musimy zbudować kilkunastomiliardowy dodatkowy zasób ex ante Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ten koszt może być jeszcze większy, jeśli banki miałyby być zmuszone do finansowania kosztów restrukturyzacji kolejnych nie bankowych (SKOK) i bankowych instytucji finansowych. To są ogromne obciążenia, które będą obniżać zdolność finansowania rozwoju, w tym projektów unijnych przez polski sektor bankowy.
Dlatego zwracam uwagę konieczność na zachowania umiaru w generowaniu kolejnych obciążeń nakładanych na sektor bankowy. Chodzi o to by te kolejne inicjatywy nie zdestabilizowały sektora lub nie spowodowały istotnego obniżenia zdolności kredytowania gospodarki. Nie chcę nikogo straszyć, tylko mówię o tym, byśmy byli mądrzy przed ewentualną szkodą.
PAP: Rozumiem, że jest pan bardzo sceptyczny do jakiegokolwiek podatku bankowego, natomiast są różne pomysły, jaką miałby mieć formę. Jaka forma pana zdaniem byłaby najmniej dolegliwa dla sektora?
K.P.: Mój sceptycyzm jest apelem o szukanie inteligentnego, mądrego kompromisu. To, że różne instytucje, także bankowe i osoby najzamożniejsze powinny uczestniczyć w finansowaniu różnych inicjatyw w społecznej gospodarce rynkowej, jest oczywiste. Tak samo chcemy uczestniczyć w rozwiązywaniu społecznych problemów. Chodzi jednak o to, by znaleźć rozwiązanie optymalne, zarówno w odniesieniu do wielkości, ale też sposobu pobierania tych danin. Jeśli miałoby już dochodzić do opodatkowania, to na pewno najmniej destabilizujący sektor bankowy byłby podatek CIT.
PAP: Podwyżka podatku CIT?
K.P.: Tak, bo wówczas nie wiązałoby się to z wycofaniem z polskiego rynku niektórych instytucji finansowych lub ograniczeniem instrumentów ważnych dla finansowania gospodarki i zarządzania płynnością. Przy takim rozwiązaniu nie byłoby też pośpiesznego przebudowywania modeli biznesowych polskich banków. Chodzi o to aby nie wywołać głębokiego ograniczenia zdolności do finansowania przez sektor bankowy wielu firm stawiając niektóre z nich przed koniecznością restrukturyzacji. Skutkiem zbyt dużych obciążeń byłoby też zamknięcie wielu placówek bankowych i redukcja zatrudnienia. Przeżyliśmy już w latach 1998-2002 zwolnienia ponad 25 tysięcy pracowników bankowych.
PAP: Jeśli podwyżka podatku CIT, to do jakiej stawki?
K.P.: To musi być bardzo dokładnie przeanalizowane pod kątem oceny skutków. W jakim stopniu podwyższenie podatku wpływałoby na stabilność sektora i ograniczenie możliwości finansowania rozwoju polskiej gospodarki. Bo że będzie miało taki wpływ, nie ulega wątpliwości.
Nie chcę w tej chwili o tym mówić (o stawce - PAP), bo to wymaga bardzo rzetelnej analizy. Każda moja wypowiedź będzie traktowana jako głos reprezentanta środowiska bankowego. W tej sprawie muszą zabrać oficjalnie głos te instytucje, które odpowiadają za stabilność sektora bankowego.
PAP: Czy z tych dwóch głównych propozycji PiS co do podatku bankowego - podatku od transakcji finansowych lub podatku od aktywów, któraś jest lepsza?
K.P.: Co do tych dwóch pomysłów to pragnę zwrócić uwagę, że w Polsce banki już płacą od kilku lat dodatkowy "podatek bankowy" w postaci opłaty stabilizacyjnej na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Muszę wyraźnie podkreślić; w kilkunastu krajach zasadniczymi powodami wprowadzenia podatków bankowych była właśnie konieczność zasilenia tamtych systemów ochrony depozytów.
REKLAMA
Poza tym kraje Europy Zachodniej wydatkowały na restrukturyzację sektora bankowego w ostatnich latach ponad 640 miliardów euro, a niektóre instytucje finansowe w tamtych krajach miały aktywa większe niż PKB danego kraju.
W Polsce do banków podatnicy nie dopłacali ani grosza, a suma wpłat z CIT od 1999 roku przekroczyła 40 mld złotych. Aktywa największego polskiego banku to kilkanaście procent polskiego PKB. Nie mamy więc do czynienia z obciążeniem budżetu lub z wielką koncentracją.
Innym powodem wprowadzenia podatku była potrzeba ograniczenia rozmiarów transakcji spekulacyjnych. W kilku krajach były już one zbyt duże, dlatego wprowadzono podatek przeciwdziałający oddalaniu się banków od finansowania realnej gospodarki. W Polsce rozmiary tego typu transakcji są znacznie niższe i są wykorzystywane przede wszystkim do zabezpieczania płynności i ochrony przed ryzykiem walutowym.
PAP: Jest też jeszcze jedna propozycja posła PiS Jerzego Żyżyńskiego, by opodatkować wszystkie pożyczki i kredyty. Ma pan jakiś pogląd w tej sprawie?
K.P.: Rozumiem, że Pan Profesor zwracał uwagę przede wszystkim na to, by opodatkować działalność także innych instytucji, nie tylko bankowych, np. firm pożyczkowych. Jednak rozmiary działalności tamtych instytucji są znacząco mniejsze, ale rozumiem, że dyskusja o podatkach będzie dotyczyła wszystkich instytucji finansowych.
PAP: Czy środowiska bankowe mają teraz jeszcze jakąś propozycję dla frankowiczów? Wchodzi właśnie w życie ustawa o funduszu wsparcia dla kredytobiorców w najtrudniejszej sytuacji, z kolei w Kancelarii Prezydenta trwają pracę nad nową ustawą o przewalutowaniu kredytów frankowych. Tymczasem kurs franka się stabilizuje, a nawet minimalnie spada. Może zatem nic nie trzeba robić w tej sprawie?
K.P.: Warto przypomnieć, w jakiej rzeczywistości się znajdujemy. Od pierwszych miesięcy bieżącego roku obowiązuje i obowiązywać będzie sześciopak. Jego rozwiązania powodują, że raty kredytów walutowych nie są i nie muszą być większe niż przed styczniowym uwolnieniem przez SBN kursu franka.
Uchwalona została ustawa o utworzeniu funduszu dla kredytobiorców mieszkaniowych, którzy mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Po trzecie banki zadeklarowały, że jeżeli nie byłoby już innych regulacji, podejmą starania, żeby stworzyć wewnętrzne fundusze stabilizacyjne, które miałyby służyć wspieraniu tej grupy kredytobiorców. Deklaracja podpisana przez prezesów największych banków w maju jest nadal aktualna. Również KNF w celu stabilizowania sytuacji podjęła decyzję o stworzeniu przez banki specjalnych buforów kapitałowych na ryzyko związane z portfelami kredytów walutowych. Dotyczy to banków, które mają takie kredyty.
REKLAMA
Ważne jest też, by łagodząc skutki ewentualnej aprecjacji walut nie doprowadzać do uprzywilejowywania kredytobiorców walutowych względem złotowych lub nie powodować destabilizacji sektora, ale też nie łamać fundamentalnych zasad prawa. Wydaje mi się więc, że we wdrożonych już rozwiązaniach jesteśmy całkiem blisko osiągnięcia porozumienia w tym obszarze, a to ma kapitalne znaczenie.
PAP: Zatem pana zdaniem nie ma potrzeby tworzyć obecnie nowych ustaw w tej sprawie - te rozwiązania, o których pan mówił wystarczą, by rozwiązać problem frankowiczów?
K.P.: Generalnie problem kredytów walutowych należy analizować kompleksowo. Trzeba rzetelnie ocenić efekty rozwiązań już wdrożonych przez banki. Za kilka tygodni poznamy rezultaty wprowadzenia ustawy wspierającej kredytobiorców kredytów mieszkaniowych. Trzeba zrozumieć istotę utworzenia przez banki, zgodnie z decyzją KNF, dodatkowych buforów kapitałowych. Należy w tym właśnie kontekście widzieć propozycję tworzenia wewnętrznych funduszy stabilizacyjnych, które pozwalałaby na dalsze łagodzenie skutków ewentualnych wahań. Sektor bankowy jest gotowy do tego, żeby przedstawić swoją ocenę sytuacji właściwym władzom, które interesują się tymi problemami.
Rozmawiał Piotr Śmiłowicz (PAP), jk
REKLAMA