Co jest prawdziwym zagrożeniem dla pszczół?
Wygląda na to, że to nie ginące pszczoły są największym zagrożeniem dla producentów miodu, ale brak dotacji do produkcji. Typowe pasieki są zbyt małe, by dochód z nich zapewnił utrzymanie rodzinie pszczelarza.
2015-12-31, 11:00
Szansą na poprawę efektywności tej działalności z całą pewnością byłoby wsparcie tego sektora ze środków UE oraz powrót do zdrowej konkurencji - uważa Lesław Chypiak z miejscowości Oleszyce na Podkarpaciu.
- Założyć nową, dużą pasiekę to bardzo wysoka inwestycja. Mnie to kosztowało ponad 500 tys. złotych. Pomieszczenia takie jak masarnia według warunków unijnych. Nie korzystałem ze środków unijnych. Cała inwestycja to był kredyt młodego rolnika. Myślałem że zdołam się rozwinąć w ciągu roku. Miałem kontrolę, zostało stwierdzone, że wszystko jest na piątkę z plusem – wyjaśnia.
- Ceny miodów poszły o 10 procent w górę w tym roku – dodaje.
Pszczelarstwo zanika
- Mówi się że pszczoły giną. One giną i ginęły i będą ginęły. Natomiast pszczelarstwo zanika bo nie ma dotacji. 80 procent pszczelarzy to starzy ludzie, niewielu jest młodych – podkreśla gość.
REKLAMA
- Jak w innych krajach unijnych, pomogły by dotacje do uli, jak w innych krajach unijnych. I tak, czy jest słaby rok, czy dobry, można by tą pasiekę utrzymać – zaznacza.
W Polsce pszczelarstwem zajmują się w większości osoby starsze. Młodzi nie wykazują zainteresowania taką działalnością, a szkoda bo pszczelarstwo w Polsce, mimo mniej korzystnych warunków przyrodniczo-klimatycznych dla tej produkcji w porównaniu z większością krajów Unii Europejskiej, może być efektywne ekonomicznie i ma szanse rozwoju.
Ewa Makulec, fko
REKLAMA
REKLAMA