Kto straci na zakazie handlu w niedziele?
Na ograniczeniu handlu w niedziele stracą przede wszystkim klienci, a także większe sklepy, na przykład galerie handlowe i ich dostawcy, mówił na antenie Polskiego Radia 24 Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
2016-09-02, 13:22
Posłuchaj
- Po pierwsze klient nie może kupować dokładnie wtedy, kiedy chce i kiedy jest to dla niego najwygodniejsze. Także koszt ponosi klient. Poza tym takie regulacje najbardziej uderzają w większe, bardziej produktywne sklepy – podkreślał Aleksander Łaszek.
Posłuchaj
Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, wskazywała na to, że na terenach przygranicznych większość turystów robi zakupy właśnie w niedziele.
- Będzie to też uciążliwe w miastach turystycznych, gdzie ludzie przyjeżdżają na soboty i niedziele. Jeżeli już taka regulacja miałaby zostać wprowadzona, to może należałoby różnicować niektóre regiony. Chociaż wraz z takim różnicowaniem znowu rosłyby koszty regulacyjne – mówiła prof. Elżbieta Mączyńska.
REKLAMA
Posłuchaj
Cezary Mech, były wiceminister finansów, podkreślał, że należy brać pod uwagę interesy pracowników handlu, którzy powinni mieć prawo do odpoczynku w niedziele.
- Nie można patrzeć tylko z punktu widzenia biznesowego, tych wielkich molochów, jakimi są hipermarkety. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jeżeli obrót jest o jeden dzień dłuższy, to wykorzystanie tego metrażu, produktywność jest większa. Należy jednak uwzględniać też tych, którzy pracują w handlu, jak i konsumentów. Państwo powinno być odpowiedzialne i tam, gdzie nie trzeba, to jednak nie powinno być przechylenia na rzecz wielkiego biznesu. Dobrze, gdyby pracownicy handlu w niedzielę odpoczywali. Jest też furtka dla tych, którzy naprawdę będą potrzebowali, chcieli tego dnia zrobić zakupy, będą miejsca interwencyjne – zaznaczył Cezary Mech.
Posłuchaj
REKLAMA
Prof. Elżbieta Mączyńska i Aleksander Łaszek zgodnie wskazują na pewne grupy społeczne, które w wyniku propanowych zmian stracą pracę, bo mogą pracować tylko w soboty i niedziele.
- Na Węgrzech, gdzie wprowadzono taki zakaz, wycofano się z niego wskutek protestów konsumentów. Z drugiej strony znane są przypadki osób, które pracują w hipermarketach tylko w soboty i niedziele, bo w inne dni ze względu na kwestie rodzinne i inne nie mogłyby podjąć pracy. Takie zatem osoby będą tej pracy pozbawione – podkreślała prof. Elżbieta Mączyńska. – Są osoby, które np. studiują dzienne, pięć dni w tygodniu uczą się, a dorabiają w weekendy. Nie jesteśmy krajem bogatym w kapitał. Jeżeli pracujemy dłużej i te godziny są elastyczne lepiej wykorzystujemy to, co mamy w gospodarce. Wyobraźmy sobie kraj, w którym wszyscy chodzą do pracy na godz. 8 i kończą o 16, a od 16 do 20 robią zakupy. Drogi są obciążone tylko o 8, 16 i od 16 do 20. Sklepy przez cały dzień nie pracują, tylko przez 4 godziny. Oczywiście jeżeli sklepy stoją puste, drogi stoją puste, fabryki też czasem stoją puste, to ten kapitał przez ten czas nie pracuje. Jeżeli tego kapitału mamy mało, to starajmy się go wykorzystać efektywnie. Jeżeli ktoś może jechać do pracy na g. 10, ktoś na 6, ktoś na 12, to zmniejszmy to obciążenie i wykorzystujmy to tak, jak ludziom jest bardziej wygodnie. Niektórzy wolą pracować w niedzielę, a wziąć za to wolne w innym dniu tygodnia. Pamiętajmy, że mamy Kodeks pracy, w którym są dni wolne. Jeżeli ktoś pracuje w niedzielę, to odbiera wolne innego dnia. Także to zmniejsza obciążenie gospodarki i pozwala lepiej się dostosować do potrzeb ludzi – dodawał Aleksander Łaszek.
Posłuchaj
Robert Lidke, awi
REKLAMA
REKLAMA