Dlaczego warto wyznaczyć zarządcę sukcesyjnego?
7 tysięcy przedsiębiorców skorzystało z działających od pół roku przepisów o sukcesji.
2019-05-24, 21:00
Posłuchaj
Chodzi o to by po śmierci szefa jednoosobowej firmy pracownicy zachowali umowy, a przedsiębiorstwo dotychczasowe kontrakty, koncesje czy zezwolenia.
7 tys. zarządców sukcesyjnych wpisanych do ewidencji
Po pół roku w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej zarejestrowano blisko 7 tysięcy zarządców sukcesyjnych. W 365 przypadkach zarządca już działa w firmie.
− Chodzi o przypadki śmierci właściciela jednoosobowej firmy. Dotychczas oznaczała ona często śmierć przedsiębiorstwa - mówi Andrzej Bocheński, doradca sukcesyjny.
− Dlatego namawiamy przedsiębiorców, aby myśleli o zarządcach sukcesyjnych- mówi gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
I dodaje, że jest to rozwiązanie przygotowane specjalnie do najbardziej popularnej w Polsce formy działalności gospodarczej w Polsce, czyli jednoosobowej działalności gospodarczej.
Problem śmierci jednoosobowych firm jest duży, bo co miesiąc w Polsce umiera 800 przedsiębiorców.
Po co zarządca sukcesyjny
Od pół roku, wyznaczony zarządca sukcesyjny może tymczasowo przejąć kontrolę nad firmą do czasu załatwienia formalności spadkowych.
− Trwają też rozmowy o rozszerzeniu przepisów o sukcesji na spółki kapitałowe - mówi Marek Niedużak, wiceminister przedsiębiorczości i technologii.
REKLAMA
A może sukcesja jeszcze za życia właściciela?
Wśród planowanych rozwiązań jest też m.in. stopniowa sukcesja już za życia.
− Odnoszenie przepisów tylko do śmierci przedsiębiorcy to jeden z głównych zarzutów pod ich adresem - komentuje Andrzej Bocheński.
Jak wyjaśnia, warto myśleć o sukcesji jeszcze za życia właściciela przedsiębiorstwa.
REKLAMA
− Zarząd sukcesyjny powołuje się przez spisanie oświadczenia i złożenie wniosku. Można to zrobić m.in. przez internet - mówi Katarzyna Skrzek, radca prawny resortu
Według danych Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, przez nieudane sukcesje co roku w Unii Europejskiej upada ok. 150 tysięcy firm. Pracę traci przez to 600 tysięcy osób.
Marcin Jagiełowicz, jk
REKLAMA