38 lat temu Widzew zremisował z Juventusem. Finał Pucharu Mistrzów Krajowych był o krok
Kiedyś liczyliśmy się w Europie, ale było to bardzo dawno. Ostatnim sukcesem był udział polskiego klubu w półfinale Pucharu Mistrzów Krajowych 38 lat temu. 20 kwietnia 1983 roku Widzew Łódź zremisował z Juventusem Turyn 2:2 i nie awansował do finału tych rozgrywek.
2021-04-20, 05:00
- Mieliśmy tylko jeden klub w historii, który rozegrał mecz w finale pucharów Europejskich
- W półfinałach było już lepiej. Tam dotarła, i to dwa razy, Legia Warszawa
- Ostatnim klubem, który zawędrował tak wysoko, był Widzew Łódź
- Aktualnie w klasyfikacji UEFA zajmujemy 30 miejsce
Górnik Zabrze jako jedyny polski klub zagrał w finale europejskiego pucharu
W roku 1970 klub z Górnego Śląska bardzo dobrze radził sobie w rozgrywkach pucharowych. Do meczów półfinałowych rozegrał sześć spotkań, z których pięć wygrał, a jeden zremisował. W półfinale los zetknął Polaków z włoskim zespołem AS Roma. W Rzymie padł remis 1:1. W rewanżu, w Zabrzu, w regulaminowym czasie także zanotowano 1:1. Sędzia zarządził dogrywkę, w której oba zespoły zdobyły po jednej bramce. I znowu wynik nierozstrzygnięty. W tamtych czasach nie obowiązywał jeszcze przepis o golach strzelonych na wyjeździe. Dlatego władze UEFA uznały, że należy rozegrać dodatkowy mecz. Odbył się on na neutralnym boisku, we francuskim Strasburgu. I znowu zakończył się remisem, 1:1. Aby wyłonić zwycięzcę, sędzia zarządził rzut monetą.
„Dramatyczny moment. Uwaga... Nikt z piłkarzy nie patrzy w tamtą stronę. (...) Polska! Górnik! Sprawiedliwości stało się zadość! Kochani chłopcy, macie jednak szczęście” krzyczał w telewizji Jan Ciszewski, który komentował to spotkanie.
Finał został rozegrany 29 kwietnia w Wiedniu. Przeciwnikiem piłkarzy z Zabrza był angielski Manchester City. Mecz odbył się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Padał deszcz ze śniegiem. Polski bramkarz Hubert Kostka popełnił dwa błędy, dzięki którym w 12. minucie bramkę strzelił Neil Young, a w 43. z rzutu karnego Francis Lee. Nam udało się tylko w 68. minucie zdobyć gola po strzale Stanisława Oślizło. Górnik przegrał 1:2.
„Szczerze mówiąc, stracone bramki były trochę głupie. Obie drużyny nie stworzyły wielkiego widowiska, ale to zupełnie zrozumiałe, zważywszy, że pogoda była więcej niż kapryśna” - wspominał jedyny finał w historii polskiej piłki jeden z komunistycznych dygnitarzy Władysław Herman.
REKLAMA
Legia w półfinale Mistrzów Krajowych w 1970 rok mierzyła się z Feyenoordem Rotterdam
1 kwietnia tego roku na stadionie przy Łazienkowskiej 3 padł remis 0:0.
„Trzeba zwyciężać na własnym boisku, inaczej trudno marzyć o wywalczeniu awansu” - wspominał Lucjan Brychczy, ikona warszawskiego klubu, na łamach katowickiego „Sportu”.
W rewanżu Holendrzy nie dali nam żadnych szans. Już w 3 minucie Holender Wim van Hanegem zdobył bramkę. Pod koniec meczu zawodnicy Feyenoordu postawili kropkę na i, zdobywając drugiego gola. Uczynił to Austriak Franz Hasil. I tak Legioniści zaprzepaścili szanse na awans do finału.
Tak podsumował to spotkanie na pomeczowej konferencji trener klubu z Warszawy, Edmund Zientara:
REKLAMA
„Brak szybkości, a może i kondycji, uwidocznił się szczególnie u niektórych zawodników. Duży wpływ na to miały warunki, w jakich znajdowaliśmy się w okresie przygotowawczym do meczu. Mokre i miękkie boiska absolutnie nie dawały pełnych możliwości do wypracowania tego ważnego elementu w nowoczesnej grze”.
W finale zespół z Beneluksu pokonał szkocki Celtic Glasgow 2:1.
Po raz drugi "Wojskowym" udało się awansować do półfinału europejskich pucharów w 1991 roku
10 kwietnia 1991 odbył się pierwszy półfinałowy mecz Pucharu Zdobywców Pucharów na stadionie przy Łazienkowskiej 3. Legioniści rozpoczęli bardzo dobrze. Jacek Cyzio w 36. minucie strzelił gola. Ale piłkarze tak długo się cieszyli ze zdobycia bramki, że po wznowieniu gry nie ustawili się dokładnie.
„Po strzelonym golu uciekłem jak najdalej od chorągiewki, tej przy ulicy Łazienkowskiej. Gdyby brama była otarta, to bym pewnie pobiegł na Torwar. Szczęście, że zamknęli i zdążyliśmy wrócić, ale niestety za późno” - wspominał Cyzio radość i jej konsekwencje w wypowiedzi dla polsatsport.pl
REKLAMA
Wykorzystał to Szkot Brian McClair. Później naszego bramkarza Zbigniewa Robakiewicza pokonali jeszcze Walijczyk Mark Hughes i Anglik Steve Bruce. Było po meczu. Przegrana 1:3 nie dawał szans na awans. Rewanż odbył się dwa tygodnie później. Zakończył się remisem 1:1, który promował Anglików do gry w finale. Jedynym pocieszeniem było to, że zespół z Manchesteru zdobył Puchar Zdobywców Pucharów Krajowych po wygranej w finale 2:1 nad hiszpańską FC Barceloną.
Ostatni sukces polskiego klubu. Widzew Łódź w walce o Puchar Mistrzów Krajowych roku 1983
Przez pierwsze rundy rywalizacji pucharowej łodzianie przeszli jak burza. Pokonali FC Hibernians z Malty, 4:1 oraz 3:1. Później odprawili austriacki Rapid Wiedeń, 1:2 i 5:3. W ćwierćfinale pokonali FC Liverpool, w Polsce padł wynik 2:0, a w rewanżu - 2:3. I tym sposobem dotarli, jako trzeci polski klub w historii, do półfinału rozgrywek pucharowych. W nim trafili na Juventus Turyn. Mecz ten miał jeszcze jeden smaczek. Rok wcześniej właśnie do włoskiej drużyny przeszedł najlepszy zawodnik Widzewa, Zbigniew Boniek.
Pierwszy mecz nie wyszedł łódzkim piłkarzom. Już w 8. minucie Marco Tardelli zdobył pierwszą bramkę. W drugiej połowie wynik podwyższył Roberto Bettega. Mecz zakończył się przegraną 0:2.
Tak w wypowiedzi dla dziennika „Tempo” ocenił spotkanie trener Widzewa Władysław Żmuda:
REKLAMA
„Juventus wygrał zasłużenie, przewyższał nas wyszkoleniem indywidualnym i siłą gry ofensywnej. (…) Oczekiwałem, że nasze kontrataki będą groźniejsze i uda nam się zdobyć jedną bramkę, a tak nasze szanse na odrobienie strat w Łodzi nie są duże. Ale są i będziemy walczyć”.
20 kwietnia, 38 lat temu, polski zespół próbował awansować do finału europejskich pucharów
Łodzianie rozpoczęli mecz z dużym animuszem. 40 000 widzów oglądało bardzo dobrze zorganizowaną grę obronną, jak i próby szybkich ataków na bramkę jednego z najsłynniejszych włoskich bramkarzy, Dino Zoffa. Niestety w miarę upływu czasu do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Juventusu. Nieszczęście przyszło w 32. minucie. Bohater mundialu w Hiszpanii, Paolo Rossi strzelił gola. Polacy, aby awansować, musieli zdobyć cztery bramki. Ruszyli do ataku. W 54. minucie rzut wolny wykonał Krzysztof Surlit. Po rykoszecie piłka znalazła drogę do bramki. W 79 znowu Surlit oddał strzał. Zawodnik lekko skiksował i chyba właśnie dlatego piłka wtoczyła się do siatki obok słupka. Cały Widzew rzucił się do natarcia. Niestety skończyło się to szybką kontrą w wykonaniu Bońka. Jego szarża został nieprzepisowo zatrzymana przez bramkarza Józefa Młynarczyka. Karnego na bramkę zamienił Francuz Michel Platini. Koniec meczu. 2:2. Juventus awansował do finału.
„Liczy się widowisko, a było przecież bardzo dobre, zwłaszcza od strony sportowej. Z wyniku jestem zadowolony. Dla mnie wszystko było z góry wiadome. Od początku wierzyłem, że w ateńskim finale zagra Juventus. Cieszę się, że moi dawni koledzy z drużyny pokazali tak wysoką klasę” - wspominał Boniek na łamach dziennika „Tempo”.
W finale Juventus przegrał z niemieckim Hamburger SV 0:1.
REKLAMA
Aktualnie w klasyfikacji UEFA, która porównuje osiągnięcia klubów z różnych krajów na podstawie ich zdobyczy punktowych w rozgrywkach, wśród 50 krajów zajmujemy bardzo dalekie 30. miejsce. W statystyce tej podsumowuje się punkty z ostatnich pięciu lat. Tak powstaje współczynnik, dzięki któremu można sklasyfikować wszystkie europejskie kraje. Dzięki dobrej postawie Lecha Poznań w pucharach w zeszłym roku utrzymaliśmy 30. pozycję. Nasz dorobek to 15,125 punktu. Wyprzedzają nas takie potęgi jak: Kazachstan (27), Azerbejdżan (26), Bułgaria (24), Izrael (21) czy Cypr (15). Najlepsza w zestawieniu jest Anglia, która zgromadziła 98,283 punktu.
AK
REKLAMA