Uciekli z miasta na wieś, pozwali rolnika za smród. Jest wyrok

Zapadł wyrok sądu w sprawie hodowcy trzody chlewnej z Grodziska (woj. łódzkie). Rolnik musi zapłacić łącznie ponad 100 tys. złotych odszkodowania sąsiadom, którzy pozwali go za uciążliwe zapachy docierające do ich posesji z jego chlewni. 

2024-09-11, 18:46

Uciekli z miasta na wieś, pozwali rolnika za smród. Jest wyrok
Zdaniem sądu hodowla 360 świń to już produkcja na skalę przemysłową. Foto: PAP/Mirosław Trembecki

Rolnik Szymon Kluka nie może pogodzić się z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który podtrzymał wcześniejszą decyzję Sądu Okręgowego.

Zdaniem hodowcy dla sądu nieistotne było, że jego gospodarstwo działa w tym miejscu od wielu pokoleń i zawsze były w nim hodowane świnie, krowy i kury. Gospodarz uważa, że ważniejszy okazał się interes nowo osiedlonych we wsi mieszkańców, którzy przenieśli się tu z miasta. - A przecież gdy kupowali oni działkę i budowali dom, mieli świadomość działalności tego gospodarstwa - wskazywał.

Po 30 tys. zł dla sąsiadów

Sąd uznał, że rozbudowanie działalności przez rolnika, który na miejscu starej obory wzniósł chlewnię na 360 świń, spowodowało uciążliwości zapachowe dla jego sąsiadów.

Czytaj także:

- Jedna sąsiadka, która mnie pozwała, już tu nie mieszka, a drudzy sąsiedzi pobudowali się niedawno na kupionej od niej działce 50 metrów ode mnie. Ich działka nie sąsiaduje z moją, ale jest drugą w kolejności przy drodze - powiedział Szymon Kluka w rozmowie z portalem farmer.pl.

Gospodarz ma teraz zapłacić sąsiadom odszkodowania po 30 tys. zł, a prócz tego pokryć koszty sądowe. Ma również wypełnić całą listę zaleceń dotyczących zagospodarowania swojej nieruchomości i dalszego prowadzenia hodowli. Ma np. zasadzić wokół swojej posesji 5-metrowy pas tui i ligustrów.

Chlewnia powstała i działała zgodnie z prawem

Szymon Kluka zbudował obiekt w 2013 r. zgodnie z pozwoleniem. Chlewnia w systemie rusztowym, wyposażona w sterowaną elektronicznie wentylację, kanały i zbiornik na gnojowicę przeszła odbiór techniczny. Chlewnia spełnia wymogi planu miejscowego i ma niższą od dozwolonej obsadę.

Wcześniej ojciec rolnika trzymał w niej średnio 120 świń. Sąd uznał, że po rozbudowie chlewni i zwiększeniu liczby stanowisk dla zwierząt do 360 jest to już produkcja na skalę przemysłową i jako taka może powodować immisję, czyli niekorzystnie oddziaływać na sąsiednie posesje.

REKLAMA

Czytaj także:

"Zgodnie z wyrokiem, ma to być immisja ponad przeciętną miarę, chociaż nie ma żadnej urzędowej miary dla odoru. Opinie kilku biegłych powołanych przez Sąd Okręgowy przemawiały na moją korzyść, mówiły, że moja działalność nie jest uciążliwa, ale według Sądu Apelacyjnego orzeczenie w mojej sprawie słusznie oparto na doświadczeniu życiowym i logice. Czyje doświadczenie życiowe ma decydować o tym, czy rolnik może dalej być rolnikiem?" - pyta Kluka, cytowany przez portal farmer.pl.

Sąd odrzucił wnioski o zmniejszenie hodowli

Wcześniej Główny Inspektorat Nadzoru Budowlanego odrzucił - jako bezzasadne - wnioski pozywających rolnika o unieważnienie pozwolenia na budowę chlewni. Sąsiadka Kluki podjęła takie starania jeszcze przed rozpoczęciem budowy chlewni, a potem kontynuowali je nowo osiedleni.

Z kolei Sąd Okręgowy oddalił żądanie powodów, by rolnik zmniejszył obsadę świń, bo to zbytnio ingerowałoby w jego prawa właścicielskie. Jak pisze farmer.pl, istotny dla sędziów był jednak fakt, że Grodzisko leży tuż za granicami Łodzi, której mieszkańcy coraz częściej osiedlają się w pobliskich wsiach i że w samym Grodzisku pozostały już tylko dwa gospodarstwa rolne, które nadal coś produkują.

REKLAMA

"Początek końca małego rolnictwa"

"Obciążenie rolnika-hodowcy prowadzącego działalność wytwórczą, nadzorowaną przez różnego rodzaju inspekcje, nieznajdujące nieprawidłowości w jego postępowaniu, karami administracyjnymi wynikającymi z niezadowolenia ludzi, którzy uciekli przed smrodem miasta na wieś i nie akceptują naturalnych zapachów i odgłosów wsi, jest nie tylko absurdem prawnym. Jest precedensem, na który powołają się kolejni niezadowoleni z otoczenia zasiedleńcy wsi. To początek końca małego rolnictwa" - napisał Szymon Kluka w liście do redakcji farmer.pl.

Portal wskazuje, że na przepisy dotyczące immisji, czyli niekorzystnego oddziaływania jednej posesji na sąsiednie, powoływano się w sprawach niedotyczących wsi i rolnictwa. Chodziło np. o sytuację, gdy nowo wybudowany blok odbiera światło dzienne mieszkańcom bloku sąsiedniego, albo o to, że hałasy z nocnego klubu nie dają spać lokatorom kamienicy. Orzeczenie, że immisję stanowi też prowadzenie zwyczajnej produkcji rolnej na wsi, stanowi więc precedens.

Siekierski i Wojciechowski "zadeklarowali pomoc"

Do sprawy Szymona Kluki odniósł się Janusz Terka, działacz Solidarności Rolników Indywidualnych i producent trzody z powiatu piotrkowskiego. "Ten wyrok to ostatni dzwonek alarmowy dla rolnictwa. Gdy kolejne sądy zaczną powoływać się na orzeczenie z Łodzi, za chwilę żadna chlewnia i żadna obora nie będzie bezpieczna" - stwierdził na łamach portalu farmer.pl.

Czytaj także:

REKLAMA

Terka przekazał też, że o sprawie poinformowano Krajową Radę Izb Rolniczych, organizacje branżowe, związki, ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego i unijnego komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego. "Wszyscy obiecali zająć się tą sprawą i zadeklarowali pomoc" - ujawnił Terka.

"Nie zawsze pachnie tylko bzem i fiołkami"

Głos zabrał też prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego Jacek Zarzecki. Jego zdaniem, należy "wymusić takie działania, które ocalą zarówno gospodarstwo w Grodzisku pod Łodzią, jak i w perspektywie chronić będą wszystkich rolników, prowadzących zgodnie z prawem normalną działalność rolniczą".

- Wyrok na rolnika spod Łodzi rodzi groźne konsekwencje dla każdego rodzaju produkcji rolnej i należy to wszystkim uzmysłowić - uważa Zarzecki, cytowany przez farmer.pl. Podkreśla on, że "ten rolnik prowadzi produkcję zgodnie z prawem, więc nie można go za to karać". - To nieduże gospodarstwo, które działa tam od kilku pokoleń. To ludzie przybywający z miasta i osiedlający się na wsi winni mieć świadomość, że wieś służy do produkcji żywności, a to znaczy, że nie zawsze pachnie tylko bzem i fiołkami - stwierdził Zarzecki.

farmer.pl, paw/wmkor

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej