Kobieta trafiona meteorytem. Kosmiczna tragedia Ann Hodges
Ann Hodges drzemała na kanapie, gdy pozaziemska skała z impetem wpadła przez dach, odbiła się od radioodbiornika i uderzyła ją w biodro. Poza siniakiem kobieta nie odniosła poważnych obrażeń. Nie wiedziała jednak, że to dopiero początek kłopotów.

Michał Czyżewski
2025-02-21, 05:50
Miliony lat spokoju i kilka sekund w ogniu
Sylacauga to miasteczko w Alabamie, w latach 50. XX wieku zamieszkane przez około 10 tysięcy osób (dziś ok. 12 500). Znane jest w USA przede wszystkim z ogromnych - do dziś niewyczerpanych - złóż pięknego białego marmuru (stworzono z niego m.in. słynne waszyngtońskie budowle Mauzoleum Abrahama Lincolna i obelisk ku czci Waszyngtona). I gdyby nie to, co stało się 30 listopada 1954 roku o godzinie 12.46, Sylacauga pozostałoby na zawsze wyłącznie "Miastem Marmuru", jak się je nazywa w Ameryce.
Tego dnia 34-letnia gospodyni domowa Ann Elizabeth Fowler Hodges (1920-1972) poczuła się trochę gorzej i położyła się na kanapie, gdzie wkrótce zasnęła. Oprócz niej w starym drewnianym domu, wynajmowanym od Birdie Guy (1904-1988), była jeszcze jej matka Mary Fowler (1888-1973). Mąż Ann Eugene Hodges (1922-2012) był w pracy, z której wrócił kilka godzin później.
Tuż przed 12.46 lokalnego czasu (18.46 czasu Greenwich) w atmosferę nad Alabamą wpadła niedużych rozmiarów asteroida (być może fragment planetoidy 1685 Toro). Późniejsze analizy wykazały, że skała należy do grupy chondrytów oliwinowo-bronzytowych, a zatem pochodzi najprawdopodobniej z pasa planetoid rozciągającego się w przestrzeni pomiędzy Marsem a Jowiszem, a zanim zderzyła się z Ziemią, krążyła w Układzie Słonecznym przynajmniej kilka milionów lat (a być może nawet kilkadziesiąt).
Obiekt zaczął się spalać, przemieszczając się w kierunku północnym. Nad położoną na południe od Sylacauga stolicą Alabamy, miastem Montgomery, meteor eksplodował. Niebo było tego dnia bezchmurne, rozpad płonącej skały i pozostawiona przez nią smuga ciemnego pyłu były dobrze widoczne. Według doniesień świadków w momencie eksplozji na ekranach telewizorów w Montgomery pojawiły się zakłócenia obrazu.
REKLAMA
- Asteroidy wielkości 2024 YR4 już uderzały w Ziemię. "Zabójcy miast"
- Dziewanna, Lem, Muminek, Zosiakaczmarek... Skąd się biorą nazwy planetoid?
Pech nie z tej ziemi
Meteor rozleciał się na co najmniej trzy kawałki, którym udało się dotrzeć do powierzchni ziemi. Największy z meteorytów w momencie upadku na powierzchnię ziemi miał wielkość grejpfruta i ważył niespełna cztery kilogramy. To właśnie on przebił drewniany dach i strop w domu, w którym drzemała Ann Hodges, wpadł do salonu, odbił się od krawędzi drewnianej skrzynki radioodbiornika marki Philco, a następnie uderzył ją w biodro, pozostawiając na nim rozległego siniaka.
Ujrzawszy czarny kamień, przestraszona Hodges i jej matka sądziły zrazu, że zawalił się komin, wezwały więc policję i straż pożarną. Służby nie stwierdziły jednak żadnego śladu katastrofy budowlanej, za to skonfiskowały skałę i przekazały ją bazie sił powietrznych w Montgomery. W Sylacauga zaczęto więc od razu podejrzewać, że dziwny obiekt może mieć coś wspólnego z lotnictwem lub wrogim działaniem Sowietów.
W tamtej chwili jeszcze nikt nie zorientował się, co właściwie przydarzyło się Ann Hodges. Nie wiedziano, że stała się ona pierwszą i jak dotąd jedyną w dziejach osobą, która została uderzona obiektem pochodzącym spoza Ziemi i której przypadek został udokumentowany. Opowieści o trafieniu człowieka przez meteoryt pojawiały się w dawnych wiekach i można usłyszeć je jeszcze dziś, ale żadne z tych wydarzeń nie uzyskało potwierdzenia z niezależnych źródeł eksperckich.
REKLAMA
Fakt, że nie rozpoznano w kawałku skały meteorytu, łatwo wyjaśnić: było to po prostu niecodzienne wydarzenie. Jak bardzo niecodzienne, w rozmowie z "National Geographic" tłumaczył astronom Michael Reynolds, autor książki "Falling Stars: A Guide to Meteors & Meteorites" ("Spadające gwiazdy. Kompendium wiedzy o meteorach i meteorytach"):
"jeśli pomyślimy o tym, ilu ludzi żyło w całej historii ludzkości, możemy powiedzieć, że masz większe szanse na to, że porwie cię tornado, trafi cię piorun i będziesz walczyć z huraganem - i że to wszystko wydarzy się naraz".
Ann Hodges po niespokojnej nocy trafiła następnego dnia do szpitala, gdzie po zbadaniu stwierdzono, że siniak, choć miał wielkość arbuza, nie zagraża jej życiu i zdrowiu, za to kobieta źle znosi stres wywołany incydentem. Jak się miało okazać, był to dopiero wstęp do dość nerwowego okresu w jej życiu.
- Gdzie my żyjemy? Wielka Debata, czyli tajemnica mgławic i rozmiarów Kosmosu
- "Nowy gość dostrzeżony niedawno na niebie". Wielka Kometa z 1811 roku w oczach (nie tylko) Mickiewicza
Wojna o kamień
Wojsko przy pomocy geologów szybko rozwikłało zagadkę tajemniczego obiektu z Sylacauga. Wieść o meteorycie, który trafił gospodynię domową z prowincjonalnego amerykańskiego miasteczka zaczęła rozchodzić się lotem błyskawicy po całych Stanach Zjednoczonych. Niebawem pod domem wynajmowanym przez Hodgesów zjawili się dziennikarze i fotoreporterzy.
Dla nerwowej kobiety, która dopiero co wyszła ze szpitala, nagła sława nie była wcale niczym przyjemnym, ale czuła się niejako w obowiązku, by pozować do zdjęć z czarną skałą w ręce. Być może w ten sposób chciała dowieść wobec całego społeczeństwa swoich praw do meteorytu, okazało się bowiem, że co najmniej kilka osób miało na niego chrapkę.
Burmistrz Sylacauga chciał od razu oddać kamień Muzeum Historii Naturalnej w Alabamie, instytucji prowadzonej przez Uniwersytet w Alabamie w mieście Tuscaloosa. Po proteście Hodgesów meteoryt został im przez wojsko zwrócony, bo zgodnie z amerykańskim prawem obiekt pozaziemski staje się własnością osoby, do której należy ziemia, na którą obiekt ów upadł.
I tu właśnie narodził się kolejny problem. Swoje pretensje do meteorytu zgłosiła Birdie Guy, świeżo owdowiała właścicielka domu w Sylacauga. Wiedziała dobrze, że skały z Kosmosu są wiele warte. W grę wchodziły setki, a może nawet tysiące dolarów. Potwierdziła to historia farmera Juliusa K. McKinneya (1897-1967), sąsiada Hodgesów, który odnalazł drugi fragment meteorytu.
REKLAMA
- Bogowie, komety, zmiany klimatu i kawałki drewna. Ile jest prawdy w mitach o potopie?
- 1816. Rok, w którym nie było lata
- "Tych wspaniałości nie widział nikt przede mną". Galileusz ogląda kosmos przez teleskop
Odkrycie przez McKinneya "swojego" kawałka pozaziemskiej skały zasługuje na osobną anegdotę. Po południu 30 listopada 1954 roku farmer, nieświadomy zamieszania w domu Ann Hodges, prowadził wóz zaprzężony w muła, gdy zwierzę nagle stanęło jak wryte na widok czarnego kamienia leżącego na drodze. McKinney próbował popędzać muła, ale ten ani myślał iść dalej. Dopiero gdy rolnik wyrzucił kamień do przydrożnego rowu, uspokojone zwierzę ruszyło w dalszą drogę.
Następnego dnia Julius McKinney przeczytał w gazecie o przygodzie sąsiadki i natychmiast pobiegł wydobyć skałę z rowu. Fragment ten był znacznie mniejszy od tego, który uderzył Ann Hodges – ważył nieco ponad półtora kilograma. Wciąż był jednak dość dużo wart. McKinney sprzedał go kilka miesięcy później Stuartowi H. Perry'emu (1874-1957), wydawcy prasy, mineralogowi i kolekcjonerowi meteorytów.
Dokładna kwota transakcji była tajna, ale mówiło się o kilkuset dolarach. "Teraz kupię swojemu mułowi największy obiad, jaki kiedykolwiek mógłby zjeść" - żartował McKinney w wypowiedzi dla Associated Press. Nie wiadomo, czy spełnił swą obietnicę, ale zgodnie z doniesieniami jego rodzina wzbogaciła się później o samochód i nowy dom.
REKLAMA
Widząc to wszystko, Birdie Guy ruszyła do akcji. Wynajęła prawnika i przez rok procesowała się z państwem Hodges. Ostatecznie, nie chcąc narażać się opinii publicznej, która murem stała za Hodgesami, i zmęczona ciągnącym się postępowaniem, zawarła ze swymi najemcami ugodę. Odstąpiła im prawo do meteorytu w zamian za 500 dolarów.
W gruncie rzeczy jednak liczba mnoga jest tu nadużyciem - aktywną stroną sporu był przede wszystkim Eugene Hodges. Jego żonie aż tak nie zależało na kamieniu. To Eugene potrzebował uzbroić się w dokument własności, by móc bez przeszkód sprzedać skałę.
O ile jednak w końcówce 1954 roku Hodgesowie otrzymywali oferty kupna na kwotę nawet pięciu tysięcy dolarów, o tyle rok później, gdy medialna wrzawa wokół sprawy meteorytu niemal całkiem ucichła, nie spotkali się z takim samym zainteresowaniem. Eugene Hodges odrzucał jednak propozycje zbyt niskich - jego zdaniem - kwot, bo nadal wierzył, że dostanie za kamień tyle, ile sobie życzy. Tak się jednak nie stało.
- Dwie planetoidy otrzymały nazwy na cześć polskich astronomów związanych z Wilnem
- Kolejny półksiężyc i dalszy ciąg gry. Google Doodle uczy, czym jest cykl Księżyca
Spadająca gwiazda
W 1956 roku Ann Hodges, wbrew woli męża, przekazała meteoryt Muzeum Historii Naturalnej w Alabamie, w zamian żądając jedynie 25 dolarów. Najwyraźniej chciała pozbyć się tego czarnego kamienia, który przyniósł jej tyle nieszczęścia. W ciągu kilku lat po tym, jak mimowolnie stała się chwilową sensacją w Ameryce, a potem została wciągnięta w sądową batalię, której wcale nie chciała, pogłębiły się jej kłopoty zdrowotne, wrodzona nieśmiałość zamieniła się w fobię społeczną, a wiele jej zachowań wskazywało, że mogła cierpieć na zespół stresu pourazowego (PTSD).
Jej małżeństwo zaczęło przechodzić kryzys, rozwiązany ostatecznie w 1964 roku przez rozwód. Kilka lat później, w wieku zaledwie 52 lat, Ann Elizabeth Fowler Hodges zmarła w domu opieki w Sylacauga z powodu niewydolności nerek.
Aby uczcić jej pamięć, chondryt, który w nią trafił, nazywa się "Meteorytem Hodges" lub "Fragmentem Hodges" (ogólnie odnalezione kawałki skały określa się "meteorytem Sylacauga). Obiekt jest częścią stałej ekspozycji w Muzeum Historii Naturalnej w Alabamie, obok radioodbiornika Philco, przekazanego placówce w 2005 roku przez Eugene'a Hodgesa.
Meteoryt sprzedany przez Juliusa McKinneya znajduje się w zbiorach waszyngtońskiego Smithsonian Institute. W maju 2017 roku 10-gramowy fragment tego kamienia został sprzedany przez dom aukcyjny Christies za zawrotną kwotę 7500 dolarów. Oznacza to, że wartość grama meteorytu Sylacauga jest ponad 18-krotnie wyższa od ceny grama 24-karatowego złota.
REKLAMA
- 100 lat temu Edwin Hubble pokazał, że Wszechświat to dużo więcej niż jedna galaktyka
- Ciemna materia kontra superziemia. Astronomiczne rewolucje Bohdana Paczyńskiego
Źródła:
- Justin Nobel, "The True Story of History's Only Known Meteorite Victim", www.nationalgeographic.com, 20 lutego 2013, zaktualizowane 30 listopada 2016 roku
- Harold Povenmire, "The Sylacauga, Alabama Meteorite: The Impact Locations, Atmosphere Trajectory, Strewn Field and Radiant", w: "Abstracts of the Lunar and Planetary Science Conference", tom 26, 1995
- "Balky mule brings owner meteoric rise", w: "The Sunday Star", Washington D.C., 13 lutego 1955
- Jason Daley, "Piece of the Meteorite That Struck a Woman Sells for More Than Its Weight in Gold", smithsonianmag.com, 19 maja 2017
REKLAMA