Polak z misją w Berlinie. Dziwna próba powstrzymania niemieckiego terroru
Gdy niemiecka okupacja ziem polskich zbierała żniwo, Władysław Studnicki próbował osobiście przekonać przywódców III Rzeszy do zmiany brutalnej polityki. Dlatego na początku 1940 roku udał się z misją do Berlina. Tym kontrowersyjnym publicystą z jednej strony kierowała troska o los rodaków, z drugiej jednak: zadziwiająco naiwna wiara w polsko-niemiecki sojusz.
2025-09-08, 09:00
Władysław Studnicki, polityk, wykładowca, działacz socjalistyczny i niepodległościowy, był czołowym orędownikiem polsko-niemieckiego przemierza. W okresie międzywojennym prowadził bogatą działalność publicystyczną, w której dzielił się swoimi oryginalnymi i niecieszącymi się powszechnym poparciem poglądami. Sam siebie nazywał "germanofilem". Nie cierpiał Rosji, zarówno carskiej (przeżył karę kilku lat zsyłki na Syberię), jak i sowieckiej. Stał na stanowisku, że Polska powinna iść na ustępstwa wobec Hitlera, co więcej: za błąd uważał sojusze z Francją i Anglią.
Krytykował ówczesny rząd, a równocześnie nie pałał sympatią do narodowego obozu Romana Dmowskiego. Marzył o stworzeniu bloku państw środkowoeuropejskich pod przywództwem Niemiec, w którym Polska odgrywałaby ważną rolę. W 1936 roku wraz z publicystą Stanisławem Catem-Mackiewiczem uczestniczył w zjeździe NSDAP w Norymberdze, gdzie zapoznał się ze śmietanką nazistowskiej partii.
"Nie rozumiał Niemiec hitlerowskich"
Władysław Studnicki wierzył, że polsko-niemieckie porozumienie jest wciąż możliwe, nawet gdy Niemcy podbili Polskę (trafnie przewidywał, że II RP nie ma szans w tym starciu, a sojusze okażą się bezwartościowe). Skąd ta trudna do wyobrażenia postawa? Przewidywał wybuch wojny między III Rzeszą i ZSRS i, jak sądził, Niemcy będą potrzebować wsparcia Polaków.
Dlatego nie był w stanie zrozumieć terroru wprowadzonego przez okupantów. Studnicki, zafascynowany niemiecką kulturą, doświadczony I wojną światową, gdy na czele Klubu Państwowców Polskich współpracował z władzami okupacyjnymi, przekonany o wyższości Niemców nad barbarzyńskimi Rosjanami, nie pojmował wprowadzanych w życie założeń rasistowskiej, brutalnej ideologii nazizmu.
Publicysta, zawiedziony postępowaniem Niemców na podbitych ziemiach polskich, opracował na początku 1940 roku manifest do władz III Rzeszy i udał się z nim do Berlina. Próbował umówić się na audiencję u Joachima von Ribbentropa, ministra spraw zagranicznych, a nawet u samego Adolfa Hitlera. Ostatecznie na spotkanie przyjął go Joseph Goebbels, minister propagandy i oświecenia publicznego III Rzeszy.
- Władysław Studnicki wybrał drogę rozmowy. Ale w sytuacji, gdy Niemcy chciały jednego: zniszczyć Polskę, nie było szansy na pertraktacje. On nie rozumiał Niemiec hitlerowskich – mówił w audycji Polskiego Radia historyk prof. Janusz Osica.
Posłuchaj

"To musi bezwarunkowo ustać"
Po wielu latach kopię manifestu, z którym Studnicki przybył do Berlina, odnalazł prof. Marian Zgórniak, historyk Uniwersytetu Jagiellońskiego. W piśmie tym publicysta domagał się zmiany polityki niemieckiej wobec Polaków. Żądał m.in. zaprzestania terroru, wywłaszczeń, grabieży, walki z polską kulturą i szkolnictwem.
Władysław Studnicki podkreślał w swoim manifeście, że takie postępowanie jest niegodne Niemców, których, w porównaniu z Rosjanami, cechuje "większy humanitaryzm". Dodawał, że naród niemiecki, gdy dowie się o zbrodniach popełnianych na ziemiach polskich, "dozna piekącego poczucia wstydu". Miarą utopijnych poglądów Studnickiego było i to, że - w jego mniemaniu - represyjna polityka okupacyjna sprzeciwia się nie tylko "tradycji niemieckiej, jako krzewiciela kultury", lecz także "niemieckiej racji stanu".
Manifest zawierał również i inne argumenty. Studnicki tłumaczył choćby, że ze względu na słuszne poczucie krzywdy Polacy znienawidzą Niemców, a przez zubożenie mogą łatwo ulec ideom bolszewickim i podejmować "politykę rewolucyjną przeciw Niemcom". By "uchronić Polskę i Niemcy przed komunizmem" należy więc zakończyć obecny terror. "Polityka wywłaszczeń, wysiedleń, aneksji obszarów, w stosunku do których Niemcy nie zgłaszali żadnych postulatów - muszą bezwarunkowo ustać" – żądał w manifeście Władysław Studnicki.
"Niemcy mogli byli zrobić z Polaków sprzymierzeńców"
Co więcej, publicysta, by przekonać przywódców III Rzeszy do zmiany polityki, uciekł się w swoim manifeście do stwierdzeń, że po klęsce wrześniowej "przeważająca większość narodu polskiego" czuła nienawiść do własnego rządu i państw zachodnich, natomiast z Niemcami była skłonna się dogadać. "Karność i dyscyplina armii niemieckiej imponowały" – twierdził i dodawał: "Niemcy mogli byli zrobić z Polaków sprzymierzeńców".
Studnicki ostro krytykował terror prowadzony przez Niemców ("rozstrzeliwania sprowadzają rycerskość rzemiosła żołnierskiego do poziomu bandytów") i realizację planu zmierzającego "do obniżenia poziomu cywilizacyjnego i kulturalnego Polaków, by sprowadzić ich do roli upośledzonej we własnym kraju".
"Zamiast popierać tworzenie się w społeczeństwie polskim grup nastawionych życzliwie do Niemiec i skierowywać ich wysiłki na drogę wspólnej odbudowy gospodarki i kierunku poprawnych stosunków politycznych między obu narodami – pisał Studnicki w manifeście - cała polityka skierowana jest na wywoływanie wzajemnej nienawiści. Wszystko nastawione jest na całkowitą zagładę fizycznych i duchowych sił narodu polskiego".

Studnicki "nic z polityki nie rozumiał"
Jak przekonywał Studnicki w swoim piśmie, takie postępowanie okupantów rujnuje możliwość polsko-niemieckiego porozumienia. Ciężko byłoby w tej sytuacji odtworzyć Niemcom polską armię, która, jak uważał Studnicki, będzie potrzebna w przyszłych działaniach ofensywnych przeciw Sowietom.
Publicysta, pałający do Rosji jak najgorszymi uczuciami, bał się zwycięstwa Sowietów nad III Rzeszą, ponieważ to skutkowałoby zajęciem polskich terytoriów przez Stalina. Dlatego, jak utrzymywał w swoim piśmie, był "przeciwnikiem każdego powstania, przewrotu i sabotażu przeciw niemieckim władzom okupacyjnym, ponieważ to wszystko służyłoby przede wszystkiem interesom rosyjskim".
Na koniec swojego manifestu Studnicki postawił przywódcom III Rzeszy warunki, które muszą spełnić, by naprawić relację z ludnością polską. Rzecz jasna należało zakończyć terror, wysiedlenia oraz zwrócić zagrabione dzieła kultury. Publicysta nie poprzestał jednak na tym. Warunkiem koniecznym było… odtworzenie państwa polskiego "w rozmiarach nie za szczupłych" z polskimi władzami, sądownictwem, szkolnictwem itd.
- Ten znakomity intelektualista, znawca sceny politycznej, osoba bardzo odważna i prawa, pod koniec swego życia w dramatycznym momencie przełomu stał się człowiekiem niesłychanie naiwnym, jakby w ogóle nic z tej polityki nie rozumiał – oceniał działalność Studnickiego dr Janusz Osica.
Ani manifest wysłany do przywódców III Rzeszy, ani osobiste spotkanie z Goebbelsem nie przyniosło oczywiście pożądanego rezultatu. Terror nie ustał, a sam Studnicki trafił na jakiś czas pod straż gestapo. Mimo to kontrowersyjny publicysta wciąż starał się przekonać niemieckie władze do zmiany polityki. Z tego względu spędził rok w więzieniu na Pawiaku.
Nawet to nie zmieniło jego podejścia. Ba, nawet po wojnie pozostał "germanofilem". Zmarł na emigracji w 1953 roku.
Źródła: Polskie Radio/th
M. Zgórniak, Nieudana misja Władysława Gizberta-Studnickiego w Berlinie w początku 1940 roku, "Państwo i Społeczeństwo", III: 2003, nr 2.