Drugi Chrystus, "Matki Boskie" i Nowe Jeruzalem. Prorok Ilja i jego sekta

Tuż przed II wojną światową rozpoczął budowę przyszłej stolicy świata. Otaczał się ludźmi uznawanymi za postacie biblijne, a jedna z wielu "Matek Boskich" mieszkała z nim pod jednym dachem. Tysiące wiernych widziało w Eliaszu Klimowiczu nie tylko proroka i cudotwórcę, ale powtórnie wcielonego Chrystusa. Niektórzy uznali, że podobnie jak pierwowzór, powinien zostać ukrzyżowany.

2025-10-06, 08:00

Drugi Chrystus, "Matki Boskie" i Nowe Jeruzalem. Prorok Ilja i jego sekta
Eliasz Klimowicz ze swoimi zwolennikami. Foto: Wikimedia

Sekta proroka Ilji powstała i funkcjonowała na dzisiejszym polsko-białoruskim pograniczu, gdzie od wieków mieszały się kultury i religie. Jej centrum była położona w powiecie sokólskim wieś Grzybowszczyzna. Z tego względu wspólnota znana jest w nauce jako sekta grzybowska. Zasięg jej oddziaływania wykraczał jednak poza lokalne ramy. Do proroka Ilji ściągali prawosławni z innych powiatów, a nawet z odległego Wołynia.

Fenomenem sekty na przełomie lat 60. i 70. zainteresował się socjolog, antropolog i religioznawca, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Włodzimierz Pawluczuk. Wiele informacji, które udało mu się zgromadzić, pochodzi od świadków lub uczestników opisywanych wydarzeń.

Zachowało się też kilka źródeł pisanych z epoki. Należą do nich m.in. utwory stworzone przez sekciarzy, spisywana przez prawosławnego duchownego kronika wydarzeń związanych z działalnością sekty (pod znaczącym tytułem "Niewytłumaczony obłęd") czy reportaż prasowy z 1937 roku.

Cudotwórca z Grzybowszczyzny

Eliasz Klimowicz, nim rozpoczął karierę duchowego przywódcy, był zwykłym, prawosławnym, niemal niepiśmiennym i niezamożnym chłopem. Mieszkał w chutorze, czyli odosobnionym gospodarstwie, pod lasem w Grzybowszczyźnie, leżącej w Imperium Rosyjskim.

Jego życie zmieniło się w początkach XX wieku. Wówczas to wieś i okolicę terroryzował bandzior o przezwisku Półtorak, który dokuczał również Eliaszowi. Około 1906 roku Klimowicz wyruszył z pielgrzymką do położonego niedaleko Petersburga Kronsztadu, by, podobnie jak wielu innych prawosławnych, prosić urzędującego tam ojca Joana o radę. Uznawany już za życia za świętego cudotwórcę zakonnik polecił mu budowę cerkwi w Grzybowszczyźnie.

Gdy Klimowicz wrócił do rodzinnej wioski, dowiedział się, że Półtorak zginął podczas jednego z napadów. Okolica został uwolniona od bandyty, a miejscowi zaczęli przypisywać to interwencji Eliasza w Kronsztadzie.

Klimowicz przystąpił do budowy cerkwi, ale prace przerwał wybuch I wojny światowej. Z wielkim trudem projekt ten realizował po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Nowe władze państwowe były bardziej skłonne do likwidacji budynków cerkiewnych niż wznoszenia nowych. Po kilku latach zmagań Klimowicz otrzymał zgodę na kontynuację budowy świątyni.

Pod koniec lat 20. z okolic Grzybowszczyzny wyruszyły zastępy kobiet, które obchodziły prawosławne wsie i zbierały darowizny na wykończenie cerkwi. Przy okazji rozpowszechniały wieści o cudownej działalności Eliasza, nazywanego Ilją.

Wierszalin – stolica świata

W wybudowanej z inicjatywy Klimowicza świątyni początkowo nabożeństwa odprawiał duchowny prawosławny, ale to Ilja cieszył się większym autorytetem wśród wiernych. Do niego na przykład (i to w obecności księdza!) przychodzili po błogosławieństwo. Eliasz pozostawał w sporze z duchowieństwem, które potępiał z ambony.

W 1932 roku Klimowicz wstąpił do zakonu. Jednak gdy tylko się dowiedział, że nie będzie mógł odprawiać nabożeństw w swojej cerkwi, porzucił szaty zakonne i wszedł na drogę otwartego konfliktu z hierarchią prawosławną. Cerkiew przekazał Kościołowi katolickiemu, a nabożeństwa zaczął odprawiać bez zgody duchownych w swoim domu.

Podjął też decyzję o budowie w chutorze ośrodka miejskiego, przyszłej stolicy świata, Nowego Jeruzalem. Miejsce to nazwano Wierszalin.


Miasto Wierszalin. Fotografia z 1939 roku. Fot. Wikimedia Miasto Wierszalin. Fotografia z 1939 roku. Fot. Wikimedia

"Prosty człowiek" czy "Bóg w Trójcy"?

Ilja nie walczył z władzą państwową, nie dążył do stworzenia żadnej organizacji, nie nawoływał do wystąpień ani zamieszek. Uważał, że władzę należy szanować. Choć służby interesowały się działalnością proroka, nie uważały jej za niebezpieczną. Ba, Klimowicz otrzymał nawet państwowe odznaczenie za wsparcie pewnej akcji charytatywnej.

Dziennikarz "Echa Białostockiego", który w 1937 roku udał się do Wierszalina tak opisał Klimowicza: "Niskiego wzrostu człowiek, ogromna nie strzyżona, siwiejąca już ciemnobląd [sic] broda nadaje surowej twarzy nieco uduchowienia. Krótkie, prawie, że białe włosy okalają wysokie, pokryte podłużnymi zmarszczkami czoło. Małe, stalowego koloru oczy biegają niespokojnie w jedną to drugą stronę, to znów patrzą na mnie z wytężoną uwagą. Głębi w oczach nie widać, płytkie, ostre. Nogi bose".

Klimowicz miał wówczas ponad 70 lat. Dziennikarzowi przedstawił się jako "biedny, prosty człowiek", któremu jest bardzo przykro, gdy "ktoś okazuje mu uszanowanie". Cóż, prorok musiał mieć więc anielską cierpliwość, bo potworne przykrości znosił nieustannie.

Ilja traktowany przez wiernych był bowiem jako powtórne wcielenie biblijnego proroka Eliasza, Joana Kronsztadzkiego, a nawet samego Chrystusa. Sekciarze bez okazji śpiewali pieśni związane z okresem Wielkanocy. Wierzyli bowiem, że Jezus zmartwychwstał i żyje wśród nich jako Eliasz Klimowicz. W niektórych tekstach pochwalnych pisanych przez członków sekty Klimowicz nazywany był nawet samym Bogiem w Trójcy.

Tłumy pątników odwiedzały Wierszalin, by prosić go o błogosławieństwo, o uzdrowienie, o cud. Wierni zbierali lub całowali ziemię, po której stąpał Ilja, a nawet, ponoć, wypijali wodę, którą wylewał z miski po kąpieli.


Eliasz Klimowicz i jego zwolennicy, styczeń 1937 roku. Fot. Wikimedia Eliasz Klimowicz i jego zwolennicy, styczeń 1937 roku. Fot. Wikimedia

Ponowne ukrzyżowanie Chrystusa i jego... poczęcie

Mimo to, wydaje się, że sekta grzybowska nie była typową tego typu organizacją zbudowaną na mocno rozbudowanym aparacie indoktrynacji i autorytecie charyzmatycznego przywódcy. Zdaniem prof. Włodzimierza Pawluczuka sekta grzybowska była ruchem spontanicznym i oddolnym, często niezgodnym z zamierzeniami proroka, a ideologię i doktryny tworzyły "sfanatyzowane masy chłopskie".

Pewnego dnia do Wierszalina po wielu dniach drogi dotarła grupa wyjątkowych pielgrzymów. Wierni doszli do wniosku, że grzeszny świat nie zamierza się nawrócić i ludność potrzebuje ponownego zbawienia. A kto lepiej nadałby się do roli Chrystusa niż Ilja? Przynieśli więc ze sobą krzyż, na którym zamierzali uśmiercić proroka z Grzybowszczyzny. Planów tych nie podzielał Klimowicz, który, według relacji świadków, uderzył w twarz osobę, odgrywająca rolę Judasza w tym spektaklu i uciekł do lasu, gdzie ukrywał się przez kilka dni. Od tego czasu miał nosić przy sobie kij do obrony przed podobnymi fanatykami.

Zwolennicy odtwarzania wydarzeń biblijnych odwiedzili też członka sekty uznawanego za Jana Chrzciciela, którego pierwowzór, przypomnijmy, został pozbawiony głowy. Sekciarz zdołał jednak zbiec przed gośćmi uzbrojonymi w tasak. Podobno znaleźli się i tacy, którzy podejmowali próby ponownego poczęcia Jezusa z Nazaretu.

Apostoł Paweł, archanioł Gabriel i liczne "Matki Boskie"

Wokół proroka pojawiło się też kilka ważnych dla ruchu sekciarskiego osób. Bliskim współpracownikiem Klimowicza był Aleksander Daniluk, chłop z okolic Hajnówki, który redagował pisma i ulotki, opowiadające o Wierszalinie i proroku Ilji. Z kolei za projekt Nowego Jeruzalem odpowiadał Paweł Wołoszyn, konstruktor-samouk, o którego smykałce do wynalazków pisano w powojennej prasie.

Jednak chyba najbardziej charyzmatyczną postacią w sekcie był Paweł Bielski, którego zapamiętano jako ambitnego i żądnego władzy. Były diak (śpiewak i pomocnik księdza w cerkwi) i handlarz suknem po dołączeniu do sekty został apostołem Pawłem i autorem dziesiątek hymnów sławiących Ilję i innych świętych sekty. Jednocześnie tworzył wśród wiernych własne stronnictwo z siedzibą w Ciełuszkach, oddalonych o ok. 50 km na południe od Wierszalina.

Wiele innych osób związanych z sektą także utożsamiało się z postaciami biblijnymi i nazywało się świętymi. Niejaki Miron był na przykład archaniołem Gabrielem, który objeżdżając konno wioski ogłaszał ludziom zbliżający się koniec świata. Było też wiele kobiet, które przyjęły miano "Matek Boskich". Jedna z nich, nazywana Fiokłą, mieszkała z Ilją.

"Kto pali papierosy i słucha radia, ten antychryst"

Trzeba zaznaczyć, że nie wszyscy miejscowi prawosławni sympatyzowali z ruchem sekciarskim. Najbardziej zaangażowani sekciarze uznawani byli za wariatów ukaranych pomieszaniem zmysłów przez Stwórcę za przynależność do sekty. Niektórzy mieli "widzenia", inni twierdzili, że rozmawiają z Bogiem, że przemawiają do nich ikony. Byli i tacy, którzy rozbierali się do naga i biegali po wsi, wzywając do nawrócenia lub wchodzili do lodowatej rzeki. Niejednokrotnie między prawosławnymi a sekciarzami dochodziło do bójek i tumultów.

Diak Marczuk z parafii w Puchłach, do której należały Ciełuszki, tworzył w latach 30. kronikę, w której opisywał działalność sekciarzy. Duchowny wynotował wiele przypadków, gdy członkowie sekty przeszkadzali w nabożeństwach odprawianych w cerkwi i grozili duchownym. Raz w czasie Zielonych Świątek jeden z nich krzyknął w świątyni: "kto pali papierosy i słucha radia, ten antychryst". Wszyscy wiedzieli, że obie te rzeczy robił miejscowy ksiądz.

Zaniepokojony Marczuk notował, że w samym powiecie bielskim (w którym leżały Puchły i Ciełuszki) członków sekty jest 1000, a sympatyków kolejnych kilka tysięcy.

Wśród duchownych prawosławnych złą sławą cieszył się oczywiście sam prorok Ilja, który podważał ich autorytet. Po wielu latach ksiądz Sawicz, proboszcz prawosławnej parafii w Ostrowi, do której należała Grzybowszczyzna, stwierdził w rozmowie z prof. Pawluczukiem, że Klimowicz był oszustem, który otumaniał ludzi. Co więcej, jego zdaniem "święty" posiadał broń i zamordował męża Fiokły (rzeczywiście Klimowicz został oskarżony o morderstwo, ale opuścił areszt za kaucją, by nie podburzać ludzi). A do tego był bardzo chciwy, posiadał ogromne ilości pieniędzy, którymi… nie chciał się dzielić z Cerkwią.


Przedwojenny obrazek z Eliaszem Klimowiczem. Fot. Wikimedia Przedwojenny obrazek z Eliaszem Klimowiczem. Fot. Wikimedia

Kryzys społeczności chłopskiej

Jak w ogóle doszło do tego, że w centrum II Rzeczypospolitej tysiące ludzi uwierzyło, że mieszkają wśród nich powtórnie wcieleni święci, aniołowie, "Matki Boskie" i Eliasz-Chrystus? Zdaniem prof. Pawluczuka wynikało to z kryzysu, jaki w pierwszej połowie XX wieku dotknął tradycyjną prawosławną społeczność chłopską, której świat od pokoleń nie ulegał niemal żadnym zmianom. 

W czasie I wojny światowej uciekający przed Niemcami Rosjanie ewakuowali w głąb kraju głównie prawosławnych mieszkańców zachodnich guberni. Ludzie ci mieli styczność z innymi kulturami, służyli w armii, byli świadkami lub uczestnikami krwawej rewolucji bolszewickiej, która obaliła stary porządek. Ci, którzy po wielu latach wrócili do domów, patrzyli na świat inaczej niż ich przodkowie.

W wyniku rewolucji bolszewickiej osłabła pozycja Cerkwi, a po I wojnie światowej prawosławni z zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego znaleźli się w państwie polskim, uznającym prymat Kościoła katolickiego. Pojawiły się ruchy polityczne, w tym promujące komunizm i grupy nihilistycznie nastawionej młodzieży, która wyśmiewała tradycje ojców. Nastąpił nagły rozkład tradycyjnej ludowej społeczności. 

Jak twierdzi prof. Pawluczuk, "sektę grzybowską tworzyły masy chłopskie najbardziej związane z ludową i religijną tradycją, była ona rozpaczliwą próbą obrony tej tradycji, a jednocześnie buntem przeciwko oficjalnemu kościołowi niezdolnemu do tej obrony". Im bardziej zmieniał się otaczający ich świat, tym bardziej angażowali się w ocalenie dawnego, uświęconego, porządku. 

Dlatego byli nawet w stanie uwierzyć, że żyje wśród nich car Mikołaj II, który rzekomo cudownie ocalał z mordu dokonanego przez bolszewików w 1918 roku i teraz wraz z nimi należał do sekty grzybowskiej. Car był bowiem symbolem dawnego porządku, jego obecność nieco porządkowała chaos, w którym nie potrafili się odnaleźć.

Kult proroka Ilji oparty był na podobnym zjawisku, które na początku stulecia wytworzyło się wokół wspominanego Joana z Kronsztadu. On też otoczony był boskim kultem, a jego sympatyków charakteryzował katastrofizm i walka ze wszystkim, co, ich zdaniem, burzyło tradycyjny porządek.

Wielki projekt budowy Nowego Jeruzalem przerwał wybuch II wojny światowej. Do 1939 roku w Wierszalinie wzniesiono zaledwie trzy domy. Wojna zakończyła też działalność Eliasza Klimowicza, który po agresji Sowietów został aresztowany i ślad po nim zaginął.

Przetrwała jednak idea Wierszalina i jeszcze dekady później w niedoszłej stolicy świata i okolicy żyli ludzie, którzy czcili pamięć o proroku Ilji i czekali na jego powrót.

Niesamowita historia Eliasza Klimowicza została opisana w powieściach, filmach i spektaklach, a od 1991 roku w Supraślu działa Teatr Wierszalin.

Źródła: Polskie Radio/Tomasz Horsztyński

W. Pawluczuk, Sekta grzybowska - doktryna i ideologia, "Rocznik Białostocki", 9, 1970;

W. Pawluczuk, Wierszalin. Reportaż o końcu świata, 1974.

W. Pawluczuk, Wierszalin. Reportaż o końcu świata. Trzydzieści lat później, 1999.

Reportaż W ekstazie wiary czy odmęcie ciemnoty, "Echo Białostockie" nr 218, 10 sierpnia 1937 r. w: W. Załęski, Eliasz. Fenomen pogranicza świadomości, 2015.

Polecane

Wróć do strony głównej