Góry jakby świeciły. Chiński eksperyment, który zmienił naturę
Łańcuch górski cały pokryty panelami fotowoltaicznymi - to codzienny widok mieszkańców chińskiej prowincji Guizhou. W 10 lat chińscy inżynierowie zamienili strome stoki w elektrownię zdolną generować kilkanaście milionów kW prądu rocznie, czym dali Pekinowi świetny towar eksportowy, służący budowaniu coraz szerszych globalnych wpływów. Oczywiście, wszystko dzięki rządowym subsydiom i tanim kredytom. I choć zdjęcia farmy PV robią wrażenie, bez odpowiedzi pozostaje pytanie o rzeczywiste koszty tego przedsięwzięcia.
2025-12-18, 13:38
Elektrownia słoneczna na zboczach gór. Inwestycja w OZE zmieniła prowincję Guizhou
Pierwsze instalacje fotowoltaiczne na zboczach gór w rejonie miasta Xinqiao w prowincji Guizhou w południowo-zachodnich Chinach zaczęły powstawać w 2015 roku. W tej jednej z najbiedniejszych chińskich prowincji, poniżej progu ubóstwo żyło wtedy kilkadziesiąt procent populacji, a głównym źródłem ich dochodu były uprawy ziemniaków. Rejon ten słynie z nieprzychylnej pogody i potężnych opadów deszczu - pada nawet przez 200 dni w roku.
To rejon górski, pełen stromych stoków, na których niewiele można uprawiać, a ziemia tam nie ma większej wartości deweloperskiej, czy przemysłowej. Wszystko zmieniło się, gdy Pekin postanowił ulokować tam jedną z większych instalacji fotowoltaicznych w kraju. W ciągu trzech lat, w 2018 roku, zainstalowane tam panele generowały około 1,75 miliona kW prądu rocznie.
W ciągu kolejnych 24 miesięcy, w 2020 roku, moc wzrosła do ponad 10 milionów kilowatów rocznie, by w 2023 sięgnąć 15 milionów kW (lub 15 GW). Przeciętne chińskie gospodarstwo domowe zużywało w 2024 ok. 1332 kW prądu - pisze portal China Daily. Dla porównania, polska elektrownia jądrowa ma mieć zdolność produkcji 6-9 GW prądu rocznie.
Chińskie rządowe media przekonują, że dzięki tej instalacji, w rejonie doszło do błyskawicznej transformacji energetycznej, a Guizhou w ciągu kilku lat stało się hubem energochłonnych firm technologicznych. Swoje centra danych chmur obliczeniowych ulokowały tam m.in. Huawei i Apple.
Elektrownia słoneczna w górach. Chińska technologia zadziwiła świat
Wrażenie robi nie tylko skala inwestycji, zamieniającej całe pasmo górskie z niegościnnego i niepraktycznego terenu w potężną elektrownię, ale też zastosowana do jej produkcji technologia. O ile zbudowanie wielkiej farmy fotowoltaicznej na płaskim terenie nie nastręcza wielkich problemów, a wyzwaniem jest w zasadzie zabezpieczenie odpowiedniej liczby hektarów, budowa takiej instalacji w górach to inne wyzwanie.
Chińscy inżynierowie zakotwiczyli rusztowania pod panele bezpośrednio w kamiennym podłożu, przygotowując systemy drenażu, które przeciwdziałają erozji skalnego gruntu. Zbudowali drogi technologiczne służące dostawie materiałów i samych paneli, wykorzystali też północne zbocza jako miejsce pod instalacje wspomagające elektrownię jak transformatory czy baterie akumulatorów.
Panele zainstalowane są zaś na zboczach południowych, i - jeśli wierzyć blogom poświęconym energetyce odnawialnej - sztuczna inteligencja dba o ich jak największa efektywność. Algorytmy analizują zachmurzenie, siłę wiatru i nasłonecznienie, by na bieżąco dostrajać ustawienie poszczególnych ogniw tak, by produkowały jak najwięcej prądu.
Potężne koszty fotowoltaiki w górach. Nie tylko ekologiczne, także finansowe
Elektrownia w prowincji Guizhou to także potężne koszty ekologiczne. Eksperci zwracają uwagę na zniszczone siedliska zwierząt i zaburzony przepływ wody, skutkujący powodziami w dolnych biegach rzek. Lokalni hodowcy skarżą się też na coraz gorsza jakość wód podziemnych, którymi poją zwierzęta.
(PAP) Dużym minusem są też koszty utrzymania instalacji, w tym ewentualnych napraw, ze względu na położenie elektrowni w trudno dostępnym terenie. Także wymiana ogniw po ich zużyciu kosztować będzie znaczne ilości pieniędzy. Mimo swej skali i rozmachu, górska elektrownia fotowoltaiczna musi więc być, i cały czas jest, dotowana przez rząd w Pekinie.
Zielona energia narzędziem polityki Chin. Pekin liczy na wpływy
Władze centralne patrzą jednak na tę farmę fotowoltaiczną jak na inwestycję. Praktyczny przykład, że można zamienić niegościnne łańcuchy górskie w fabrykę ekologicznego prądu w takiej skali może być bowiem znakomitym towarem eksportowym. To pokaz chińskich możliwości adresowany do górskich krajów Azji, Ameryki Południowej i Afryki, które mogą chcieć kupić taką technologię, by być samowystarczalnym energetycznie. Chiny zyskałyby w zamian nie tylko miliony Juanów, ale też potężną siatkę wpływów w państwach rozwijających się.
(PAP) Transformacja energetyczna po chińsku. Pekin wyprzedził własne założenia
W samym tylko 2024 roku Chiny zainwestowały w odnawialną energetykę ponad 625 miliardów dolarów i oddały do użytku słoneczne i wiatrowe źródła zasilania o łącznej mocy 360 GW - wynika z danych Światowego Forum Ekonomicznego. To ponad połowa łącznej mocy z OZE oddanej do użytku na całym świecie. Już w zeszłym roku udało się także Chinom osiągnąć zaplanowany na 2030 udział OZE w miksie energetycznym - podaje Międzynarodowa Agencja Energii.
Czytaj także:
- OZE po raz pierwszy prześcignęły węgiel. Nie ma odwrotu? "To początek epoki"
- Grupa Orlen wyda miliardy na OZE. Zwiększy produkcję prądu z farm wiatrowych
- Europa stanie się piekłem? Naukowcy ostrzegają przed suszą na setki lat
I choć do całkowitej węglowej neutralności, zaplanowanej w Chinach na 2060 rok, droga jeszcze daleka, to niewątpliwie instalacje takie, jak elektrownia słoneczna na zboczach gór w prowincji Guizhou, przybliżają Państwo Środka do tego celu. Nawet, jeśli za cenę walorów krajobrazowych, degradacji środowiska i dzięki gigantycznym rządowym subsydiom.
(PAP) Źródła: Polskie Radio/China Daily/WEForum.com/IEA.org/mbl