Spór o jawność kalendarzy polityków. "Tego standardu nie ma nigdzie"

Kalendarze polskich polityków nie są jawne, z czym walczy Sieć Obywatelska Watchdog Polska. - Wgląd do kalendarza jest jednym z narzędzi kontroli, ponieważ teoretycznie jest tak, że to my jako naród dajemy władztwo, a politycy w naszym imieniu wykonują coś na naszą rzecz - podkreśliła w Polskim Radiu 24 współzałożycielka organizacji Katarzyna Batko-Tołuć.

2025-12-30, 22:00

Spór o jawność kalendarzy polityków. "Tego standardu nie ma nigdzie"
Polacy nie mają dostępu do kalendarzy najważniejszych urzędników . Foto: Filip Naumienko/REPORTER

Najważniejsze informacje w skrócie:

  • W Polsce nie ma przepisów, które nakazywałyby urzędnikom publikowania wydarzeń, w których biorą udział
  • Jak podkreśliła gościni audycji, sądy określają kalendarze urzędników wyłącznie jako narzędzie pomocnicze
  • Zdaniem Batko-Tołuć, zmiana w tym zakresie jest konieczna, by umożliwić nam kontrolę nad politykami

Sieć Obywatelska Watchdog Polska od lat walczy o jawność kalendarzy urzędników i osób publicznych, argumentując, że ujawnienie spotkań jest kluczowe między innymi dla monitorowania władzy. - Powstaje pytanie, czy politycy zawsze kierują się interesem publicznym, czy czasem może kierują się interesem prywatnym, interesem swojej partii politycznej lub jakimś innym. To jest pytanie, które mamy prawo zadać i dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy to od czasu do czasu zrobić, zanim obudzimy się w rzeczywistości, która nam się nie podoba - tłumaczyła Batko-Tołuć.

Gościni Polskiego Radia odniosła się do argumentu, zgodnie z którym skuteczność polityczna polega na działaniu "za zamkniętymi drzwiami". - Ja się z tym poniekąd zgadzam. U nas jawność wykorzystuje się dla politycznych "drama queen", czyli nagle politycy przypominają sobie o jawności, kiedy trzeba prać się albo popisywać na oczach wszystkich. Zdarzyło mi się, że na komisji polityk odwrócił się do mnie i zapytał, z jakich jestem mediów. Powiedziałam, że z żadnych, więc stracił mną zainteresowanie, bo on robił popis - mówiła. Działaczka przyznała, że to wydarzenie uświadomiło jej, że niektóre decyzje rzeczywiście powinny być podejmowane bez publiczności. - Ale nie ma żadnych reguł. Powinna być przyjęta przez nas sfera, w której mogą sobie spokojnie porozmawiać, ale u nas to jest po prostu brak zasad i właściwie nie wiadomo, kiedy to powinno być jawnie, a kiedy nie - dodała.

Posłuchaj

Katarzyna Batko-Tołuć o potrzebie jawności informacji (Pomówmy o Tym) 22:31
+
Dodaj do playlisty

Kalendarze dostępne on-line

Batko-Tołuć skomentowała dostępność informacji o działaniach, chociażby Karola Nawrockiego lub premiera Donalda Tuska, które można znaleźć na oficjalnej stronie prezydenta oraz witrynie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Treści na nich zawarte mają być szczątkowe i informujące wyłącznie o wybranych wydarzeniach. - To jest sposób na sprzedawanie opowieści o instytucji i jeżeli cokolwiek jest publikowane, to właśnie ten typ działań, czyli to, co instytucja chce opowiedzieć, to opowie, a dużo trudniej jest otrzymać to, co naprawdę się wydarzało. Nie ma żadnego standardu - zaznaczyła. Batko-Tołuć dodała, że szczegóły "są wyrywane, a jak nie uda się ich wyrwać, to bardzo często jesteśmy odsyłani na stronę internetową". - Zwłaszcza w przypadku premiera i prezydenta, bo akurat te dwa urzędy są najważniejsze i z obu dostawaliśmy odesłania na te strony i tego typu informacje. Generalnie tego standardu nie ma nigdzie - podsumowała.

Czytaj także:

Źródło: Polskie Radio 24
Prowadząca: Agata Kowalska
Opracowanie: Dominika Główka

Polecane

Wróć do strony głównej